Выбрать главу

I przyglądać się — bowiem oglądanie przerażonego Pavela Younga było najlepszą rozrywką, jaką miała od lat.

Winda zatrzymała się, przybrała więc neutralny wyraz twarzy, nim drzwi się otworzyły.

— Nie możemy ich z nikim powiązać, milady. — Barczysty inspektor policji nie był szczęśliwy. — Trzech mieliśmy w rejestrze, byli poszukiwani za rozbój i morderstwo. Natomiast kto ich wynajął…

Inspektor Pressman wymownie wzruszył ramionami. Nie mógł wymienić żadnego nazwiska, ale sam fakt, że nie podważał tego, iż zostali wynajęci, świadczył, że równie dobrze jak Honor wiedział, kto za tym stoi. Tyle że policja bez dowodów nie mogła nic zrobić, a dowodów, jak się właśnie dowiedziała, nie mieli. Wstała z westchnieniem, trzymając w objęciach Nimitza.

— Będziemy szukać, milady — obiecał Pressman. — Wszyscy czterej ostatnio wpłacili na swoje konta duże sumy. Próbujemy ustalić, skąd pochodziły pieniądze. Niestety wpłaty zostały dokonane w gotówce, co utrudnia sprawę.

— Rozumiem, inspektorze. I chciałam panu podziękować za szybkość, z jaką policja zareagowała.

— Szkoda, że nie przybyliśmy wcześniej… ten młody człowiek, który został postrzelony, pani… gwardzista, tak?… Gwardzista… Cieszę się, że był tam, milady, ale nie lubimy, gdy ktoś nas wyręcza. Zwłaszcza jeśli przy okazji obrywa.

— To krytyka, inspektorze? — Spytała chłodniej.

Nimitz przekręcił łeb i przyjrzał się uważniej inspektorowi. Pressman zaś potrząsnął przecząco głową.

— Nie, milady. Pochwała. Prawdę mówiąc, jesteśmy zachwyceni, że miała pani ochronę i że okazała się ona tak dobra. Chciałbym, by pani przekazała im od nas wyrazy uznania. Tu w stolicy jesteśmy przyzwyczajeni do obecności zagranicznych agentów ochrony: każda ambasada ma ich sporo, a w większości posiadają immunitet dyplomatyczny podobnie jak pani ludzie. Problem w tym, że ocenić, jak dobrzy są naprawdę, jesteśmy w stanie dopiero, kiedy zdarzy się pierwsza strzelanina z ich udziałem. Zawsze się tego obawiamy, ale strzelanina z użyciem pulserów w zatłoczonym miejscu takim jak restauracja jest największym koszmarem. Dziś zobaczyłem najlepszą obronę ogniową prowadzoną w takim miejscu. A raczej jej skutki. Wyeliminowali wszystkie cele, nie raniąc ani jednej osoby postronnej… i mieli na tyle samodyscypliny, by przestać strzelać, gdy tłum rzucił się do ucieczki. A wiem z doświadczenia, jakie jest to trudne, zwłaszcza gdy nie wszyscy napastnicy zostali zabici, a kolega jest ranny… wtedy często odruchy biorą górę nad rozsądkiem. Gdyby tak się stało, mielibyśmy masakrę. Pani ludzie na szczęście nie stracili głów, a to się naprawdę rzadko zdarza.

— Dziękuję. — Głos Honor stał się wyraźnie cieplejszy. Uśmiechnęła się do policjanta. — Nie zdawałam sobie sprawy, jak są dobrzy. Z przyjemnością przekażę im pana pochwały.

— Proszę tak zrobić, milady, i… — Pressman przerwał i dodał po chwili zdecydowanie: — I proszę nigdzie się bez nich nie ruszać. Zabici byli wynajętymi strzelcami, ale ten, kto ich wynajął, nadal jest na wolności i wątpię, by poprzestał na jednej próbie…

LaFollet i Candless czekali na nią na korytarzu i natychmiast wzięli między siebie. Nawet tu, w policyjnym budynku, nie przestali uważnie obserwować wszystkich i wszystkiego w drodze do windy. Nimitz zresztą też — z najeżoną sierścią i ledwie słyszalnym warkotem gotującym się w gardle siedział gotowy do skoku. Honor trzymała go na ręku — nie po to, by go powstrzymać, lecz by go uspokoić.

Gdy wysiedli z windy na parterze, czekał na nich nieco zdyszany kapral Mattingly z trzema ludźmi. Honor była zaskoczona tym, jak błyskawicznie się zjawili, i powitała ich uśmiechem. Otoczyli ją natychmiast, biorąc, jak to się fachowo nazywa, „w diament”, i skierowali ku wyjściu.

— Pojęcia nie mają, kto tamtych wynajął, milady? — spytał cicho LaFollet po sprawdzeniu zespołu, zanim wyszli na ulicę.

— Oficjalnie nie.

Mattingly prowadzący grupę wyszedł na ulicę, rozejrzał się uważnie i otworzył drzwi pancernej limuzyny podstawionej do krawężnika przez policję. Na jego znak pozostali utworzyli kordon zwrócony plecami do siebie, przez który Honor pospiesznie przeszła i zniknęła w pancerce. W pobliżu znajdowało się z tuzin solidnie uzbrojonych policjantów, w tym dwóch z ciężkimi karabinami pulsacyjnymi wojskowego typu wyposażonymi w elektroniczne celowniki. Każdy, kto spróbowałby choć splunąć w jej kierunku, zostałby rozstrzelany, nim zdążyłby mrugnąć. Mimo to LaFollet odetchnął z ulgą dopiero, gdy za ostatnim z jego ludzi zamknęły się pancerne drzwi, a wóz ruszył na sygnale w kierunku Capital Field.

— Nie jestem zaskoczony, milady, że policja nie może ich powiązać z Youngiem — powiedział, wracając do przerwanego tematu. — To były prymitywy z ulicy do wynajęcia na raz, nie jego stali pracownicy.

— Inspektor Pressman podobnie ich określił — przyznała z lekkim zaskoczeniem.

LaFollet uśmiechnął się, słysząc je.

— Nie trzeba być geniuszem, żeby dojść do tego wniosku, milady. Jedynie kompletny idiota użyłby do tak samobójczej misji własnych ludzi. A sposób, w jaki zabrali się za jej wykonanie, dowodził, że stanowili zbieraninę, a nie zgrany zespół. Plan mieli nienajgorszy, biorąc pod uwagę, że musiał być przygotowany na kolanie z racji braku czasu. Ale nie został przećwiczony. Nie mieli do siebie zaufania, bo nigdy nie działali razem, i marnowali tyle samo czasu i energii na obserwację okolicy w poszukiwaniu nas, jak i na pilnowanie siebie nawzajem. Żaden nie wiedział, czy pozostali będą gdzie trzeba wtedy, kiedy powinni. Poza tym wszyscy martwili się o drogę ucieczki, dlatego akcja wykonana została po partacku. Do udanego zamachu potrzebny jest albo zgrany zespół mający przynajmniej dwie drogi odwrotu: główną i awaryjną, albo samobójcy, którzy się o to w ogóle nie martwią. Te bałwany były tak zajęte sprawdzaniem, czy nadal mogą uciec, że jeden się potknął, odsłaniając kaburę z bronią! Dlatego powiedziałem, że mieliśmy szczęście.

— Jestem pod wrażeniem, Andrew — przyznała po chwili ciszy Honor. — I to nie tylko szybkości, z jaką zareagowaliście, kiedy zaczął się atak.

— Milady, jest pani oficerem marynarki i nigdy nie próbowałbym mówić pani, jak należy dowodzić okrętem, bo nie wiedziałbym nawet, od czego zacząć. Ja dziś zrobiłem to, czego nauczyłem się w ciągu dziesięciu lat służby w ochronie pałacowej. Z pozostałymi było podobnie. Różne planety, różni ludzie… — LaFollet wzruszył ramionami. — Podstawy pozostają te same, zmieniają się tylko powody i uzbrojenie.

— A jednak jestem pod wrażeniem. I jestem wam także wdzięczna.

LaFollet machnął ręką, starając się, by ten gest wyrażał lekceważenie, co nie bardzo mu się udało. Widać było, że słysząc podziękowania, czuje się nieswojo, więc Honor tylko uśmiechnęła się, odchyliła na oparcie i zamknęła oczy. Nimitz siedział spokojnie na jej kolanach, tuż obok plam krwi Howarda zaschniętych na spodniach. Na szczęście tak życiu Howarda, jak i Neufsteilera nic nie zagrażało. Ten ostatni doszedł do siebie na tyle, że nawet zaczął żartować, gdy pakowano go do karetki, ale nie zmieniało to faktu, że obu niewiele brakowało do śmierci. A tak dalej być nie mogło!