Dalsze rozmyślania przerwało mu otwarcie prawego skrzydła drewnianych odrzwi będących jedynym wejściem do Izby Lordów. Zaczęło się tam dziać coś dziwnego, ale ze swego miejsca nie miał dobrego widoku. Ktoś rozmawiał z umundurowanym woźnym. Ktoś ubrany w obszyte czerwienią, czarne, ceremonialne szaty, pod którymi widać było szkarłat i złoto zakonu rycerskiego. Woźny był zaskoczony, sądząc z tego, jak potrząsał głową, ale przybysz nalegał i w końcu woźny dał za wygraną. Odwrócił się do marszałka izby.
Niecodzienne zamieszanie zainteresowało North Hollowa mimo strachu i frustracji, bowiem stanowiło miłą odmianę w codziennej rutynie posiedzeń. Nikt nie nosił w tym dniu formalnego stroju, jako że była to normalna, a szaty te zarezerwowano na okazje specjalne: wystąpienie królowej czy pierwszą mowę nowego para. A jakoś nie mógł sobie przypomnieć, by widział nowe nazwisko na tablicy ogłoszeń.
Na wszelki wypadek sprawdził w komputerze plan sesji — nie dowiedział się niczego nowego. Za to gdy uniósł głowę znad ekranu, zobaczył zmierzającego ku drzwiom marszałka. Zbliżył się na trzy kroki od drzwi i zamarł. Po czym rozkazał coś woźnemu, podkreślając to zdecydowanym gestem. Woźny rozłożył bezradnie ręce, tłumacząc się zawzięcie, a North Hollow zachichotał — komedia była przednia. Marszałek podszedł jeszcze krok i porozmawiał z nowo przybyłym, kręcąc zdecydowanie głową. Nagle przestał, przekrzywił głowę i zaczął słuchać uważnie tego, co tamten mówił. Po czym z wyraźną niechęcią przytaknął. Nowo przybyły dodał coś jeszcze, co spotkało się z kolejnym, pełnym niechęci potaknięciem, a potem jeszcze coś, co najwyraźniej nie spodobało się marszałkowi, bo aż się cofnął, nie kryjąc oburzenia.
W tym czasie izbę wypełniał — jak zwykle w czasie niespodziewanych przerw — gwar głosów, a niektórzy zainteresowani pantomimą zbliżyli się do drzwi. North Hollow zauważył, że ci, którzy podeszli najbliżej, stawali jak wryci, dokładnie tak jak marszałek. Część odwróciła się do stojących za nimi, gestykulując i powiększając ogólne zamieszanie. North Hollow zerwał wszelkie bliższe znajomości w izbie, gdy tylko ta kurwa wygłosiła swoje oskarżenie, toteż nie miał kogo spytać, co się dzieje. Ponieważ jednak jego zaciekawienie gwałtownie wzrosło, wstał i zrobił kilka kroków ku drzwiom. Stanął, widząc, że marszałek odwraca się i sztywny z gniewu czy urazy maszeruje w stronę swego biurka. North Hollow wrócił na swoje miejsce i czekał, co będzie dalej.
Zgromadzenie przy drzwiach zaczęło maleć — lordowie wracali na miejsca dość szybko, tak że gdy marszałek usadowił się, nie kryjąc złości, przy drzwiach pozostała tylko postać w ceremonialnym stroju i woźny. Marszałek złapał ceremonialny młotek i tak załomotał nim w ustawioną w pobliżu mikrofonu podkładkę, że echo poszło.
— Proszę siadać, Wasze Lordowskie Moście! — polecił donośnie, pochylając się do mikrofonu. I z taką siłą walnął młotkiem, że trzonek pękł, a głowica odbiła się od mikrofonu. — Proszę zająć miejsca! — powtórzył głośniej tonem, który pogonił najbardziej opieszałych.
Szum rozmów ucichł zadziwiająco szybko, ale marszałek i tak odczekał, nim w sali nie zapadła absolutna cisza. Potem odchrząknął i oznajmił:
— Proszę o uwagę, panie i panowie — po tonie sądząc, na pewno nikogo o nic nie prosił. — Przepraszam za tak bezceremonialne przerwanie waszych deliberacji, ale zgodnie z prawami obowiązującymi tę Izbę nie mam wyboru…
Spojrzał jakby wbrew woli na zakapturzoną postać stojącą przy drzwiach, odwrócił się do mikrofonu i zmusił do dalszej przemowy:
— Właśnie przypomniano mi o nader rzadko stosowanym prawie. Zwyczajem przyjętym od lat jest, że nowi parowie uprzedzają Izbę Lordów wystarczająco wcześnie, że chcą zająć należne im miejsce wśród nas. Dobrym obyczajem jest również, by nowego członka Izby przedstawiła osoba wprowadzająca, nim wygłosi pierwszą mowę. Jednak w pewnych szczególnych okolicznościach, takich jak wymogi królewskiej służby, nowy członek może zająć miejsce z opóźnieniem albo też, jak mi przypomniano, pojawić się przed nami bez uprzedzenia w momencie dla niego dogodnym. Jeśli służba Koronie uniemożliwia mu pojawienie się w czasie dogodnym dla całej Izby, Izba zmuszona jest uszanować wybór dogodny dla niego.
North Hollow podrapał się po brodzie, zastanawiają się, o czym do licha mówi marszałek. Jakie znowu „wymogi królewskiej służby”, do cholery?
— Na te właśnie zasady powołuje się obecna tu osoba pragnąca wygłosić swoją pierwszą mowę i zająć należne jej miejsce. Poinformowała mnie ona, że może to być dla niej jedyna okazja w ciągu najbliższych miesięcy w związku z wypełnianiem obowiązków związanych ze służbą Koronie. Nie mam zatem wyboru i muszę zgodzić się na takie odstępstwo od zwyczajów.
Szmer rozmów rozległ się na nowo, nawet głośniejszy niż poprzednio, a coraz więcej obecnych odwracało się ku tyłowi sali. A raczej nie ku tyłowi, co North Hollow dopiero po chwili zauważył, lecz ku niemu. Przeczucie nagłego nieszczęścia pojawiło się w chwili, gdy marszałek skinął na zakapturzoną postać.
Nowo przybyły doszedł do biurka marszałka, odwrócił się ku zgromadzonym i odrzucił na plecy kaptur w barwach Rycerskiego Zakonu Króla Rogera. A Pavel Young zerwał się ze zdławionym krzykiem przerażenia, gdy Honor Harrington uśmiechnęła się do niego lodowato.
Honor poczuła, że drżą jej ręce, ale ukryła je w fałdach peleryny, opuszczając wzdłuż boków, by nikt tego nie zauważył. Ona sama zresztą zdała sobie z tego sprawę podświadomie, bowiem całą uwagę skupiła na Youngu, który zerwał się z miejsca i blady jak trup rozglądał się dziko na podobieństwo złapanego w potrzask zwierzęcia. Gorączkowo szukał drogi ucieczki, której nie było. Tym razem musiałby naprawdę uciekać, a wtedy wszyscy obecni dowiedzieliby się, że stchórzył. A co gorsza, biegnąc do drzwi, niechybnie wpadłby w jej ręce.
Opanowała nienawiść, gdyż inaczej udusiłaby go gołymi rękoma, i zmusiła się do spokojnego stania i przyglądania się obecnym. Część była równie co on przerażona, część po prostu zaskoczona, a inni przyglądali jej się z pełnym aprobaty zainteresowaniem. Spokój Izby Lordów pękł jak tafla antycznego szkła po ciosie młotka i woźny przysunął się bliżej, jakby obawiał się, że będzie zmuszony ją uspokajać. Uśmiechnęła się lekko — taka ewentualność nie wchodziła w grę. Wokół siebie poczuła nagłą niepewność i strach, jakby obecni dopiero teraz zdali sobie sprawę, iż między nimi pojawił się głodny drapieżnik.
— Panie i panowie — odezwała się w końcu czystym i donośnym sopranem. — Przepraszam szanowną Izbę za nietypowy sposób, w jaki zmuszona jestem przerwać jej obrady, ale jak właśnie wyjaśnił pan marszałek, mam rozkaz opuścić system Manticore, gdy tylko na moim okręcie zostaną ukończone naprawy i uzyska on pełną zdolność bojową. Wymagania i obowiązki związane z przywróceniem królewskiemu okrętowi pełnej zdolności bojowej zapełnią całkowicie mój czas, a kiedy okręt będzie gotów, natychmiast opuści układ planetarny. Dlatego też niemożliwym byłoby, abym zjawiła się tu przed wami w stosowniejszym dla szacownej izby terminie. Ani ja, ani nikt inny nie jest w stanie w tej chwili powiedzieć, kiedy wrócę do systemu Manticore.
Przerwała, rozkoszując się przerażeniem Younga i ciszą panującą na sali. Wzięła głęboki oddech i mówiła dalej:
— Nie mogę jednak opuścić Manticore, mając świadomość niedopełnienia pewnych obowiązków, tym bardziej że chodzi tu o jeden z najpoważniejszych, ciążących na każdym parze w stosunku do Jej Wysokości, tej Izby i całego Królestwa. Jest bowiem moim obowiązkiem poinformować obecnych, że jeden z was, swoim postępowaniem udowodnił nie tylko, iż nie godzien jest zasiadać między wami, ale także, że jest skazą na honorze Królestwa.