Ktoś zaczął coś mówić z niedowierzaniem, ale szybko urwał; spokojny, donośny głos Honor miał siłę czaru — wszyscy wiedzieli, co za chwilę usłyszą, a nikt nie mógł się poruszyć. Mogli tylko siedzieć i gapić się na nią — przez moment miała nad nimi władzę absolutną.
— Panie i panowie, znajduje się między wami człowiek, który wolał wynająć morderców niż osobiście spotkać się z przeciwnikami. Niedoszły gwałciciel i tchórz, który wynajął płatnego rewolwerowca, by zabił za niego w pojedynku. Człowiek, który nie wahał się wysłać dwa dni temu uzbrojonych bandytów do popularnej restauracji, by zamordowali następną osobę, co jedynie przypadkiem nie zakończyło się masakrą.
Czar przestawał działać — tu i tam widziała wstających i zaczynających protestować parów, więc wykorzystała swój ostatni atut — jej przyzwyczajony do rozkazywania sopran przebił się przez zamieszanie bez trudu, gdy podniosła głos.
— Panie i panowie, oskarżam Pavla Younga, earla North Hollow, o morderstwo, próbę morderstwa, o bezwzględne i niewybaczalne nadużywanie władzy, o tchórzostwo w obliczu wroga i próbę gwałtu. Twierdzę, że jest niegodny nie tylko piastować tak wysoki urząd, ale że niegodzien jest żyć. Uważam go za tchórza, ścierwo najgorszego rodzaju, godne jedynie pogardy ze strony każdego uczciwego obywatela Gwiezdnego Królestwa Manticore, którego honor hańbi samym swym istnieniem. I wyzywam go, biorąc was wszystkich za świadków, by spotkał się ze mną twarzą w twarz na honorowym polu, gdzie wreszcie zapłaci za wszystkie swoje uczynki!
ROZDZIAŁ XXXI
— Nie można jej zarzucić, że załatwia sprawy połowicznie i nie do końca, prawda? — spytał z ironią William Alexander.
Książę Cromarty z trudem powstrzymał się, by go nie skląć.
— Sądzę, że można to ująć w ten sposób — powiedział, siląc się na spokojny ton.
Po czym potrząsnął głową ze złością i rozsunął prowadzące na balkon drzwi. Obaj wyszli na znajdujący się trzysta pięter nad poziomem ulic, pogrążony w mroku balkon. Wiał łagodny wietrzyk, w dali widać było światła pojazdów i różnobarwne światła Landing, a w górze wielki księżyc za czarnosrebrnymi chmurami — zanosiło się na deszcz. Gdzieś na wschodzie błysnęła odległa błyskawica, a blask księżyca, który wyłonił się zza chmury, omywał srebrzystym blaskiem ściany innych wież. Stolica przypominała beztrosko rozsypane klejnoty jakiejś królowej elfów, a premier długi czas im się przyglądał, jakby w tym dziwnym pięknie kryło się rozwiązanie.
Nie kryło się jednak i obaj o tym wiedzieli. Bowiem Honor Harrington za jednym zamachem przejęła inicjatywę i pozbawiła ich jakiejkolwiek kontroli nad wydarzeniami. Królowa mogła zabronić wszystkim ingerowania w tę sprawę, ale tak rząd jak i RMN konspirowali wspólnie, by uratować kapitan Harrington przed skutkami jej własnych działań. Wydawało się już przez chwilę, że udało się ją utrzymać z dala od gardła Younga, a jednak znalazła sposób, by postawić na swoim.
— Nadal nie wierzę, że starczyło jej odwagi i tupetu — mruknął niewidoczny w mroku nocy Alexander.
— North Hollow pewnie też w to nie wierzy. — Cromarty oparł się o balustradę i wciągnął z lubością chłodne powietrze w płuca.
— Nie byłoby go w parlamencie, gdyby żywił choć cień podejrzenia — stwierdził rzeczowo William i dodał po chwili ciszy. — Tak między nami, Allen: ona postąpiła słusznie i wiesz o tym.
— Słusznie czy niesłusznie, to w tej chwili bez znaczenia. Zrobiła jedyną rzecz gwarantującą nieprzyjęcie do Izby Lordów! Nie mówiąc o tym, że przy okazji zrobiła sobie wrogów ze wszystkich parów Królestwa!
— Nie ze wszystkich!
— No dobrze — prychnął Cromarty. — Ty i Hamish nie macie jej tego za złe. Cholera, ja też nie, co daje trzy osoby. Jeśli znajdziesz jeszcze ze trzy, to znaczy, że to ty powinieneś być premierem tego głupiego kraju!
Alexander przygryzł wargę i nie odezwał się. Bo i co miał powiedzieć? Nie miał żadnych wątpliwości, że lady Harrington została zmuszona do tego nieudanym zamachem, podobnie jak nie miał cienia wątpliwości, kto był za tenże zamach odpowiedzialny. Co prawda nigdy osobiście jej nie spotkał, tyle jednak dyskutował o niej z bratem, by mieć pewność, że nie użyłaby Izby Lordów w ten sposób, gdyby miała inną możliwość spotkania North Hollowa. Oglądał też nagranie jej wystąpienia — cały przebieg obrad od lat był nagrywany — i nie znalazł w jej krótkiej przemowie żadnej gry czy fałszu. Nie próbowała zrobić z obecnych durniów ani z siebie uciśnionej ofiary zboczeńca. Przedstawiła fakty jak przed sądem ostatniej instancji i szczerość dosłownie biła z każdego jej słowa.
Tyle że zebrani tak tego nie zrozumieli. Zebrani byli oburzeni jej atakiem na tak szacowną instytucję jak Izba Lordów. Wściekli, że tym razem w cyniczny sposób wykorzystano zasady przeciwko nim — przecież tylko oni mieli prawo tak postępować! I byli zdecydowani ukarać ją za to, co uważali za naruszenie własnych świętych prerogatyw. Zachowali się niczym banda głupich i małostkowych urzędasów magistrackich, ale cóż: mogli się tak zachować.
— Jak zła jest sytuacja? — spytał.
Cromarty westchnął bardziej z żalem niż ze złością.
— High Ridge złożył już wniosek o wykluczenie jej z Izby Lordów. I drugi o pozbawienie jej tytułu, ale tu się przeliczył. Przytłaczająca większość członków Izby Gmin, w tym połowa liberałów, stanęła murem za Jej Wysokością, co oznacza, że Harrington ani nie straci tytułu, ani nikomu nie uda się oskarżyć jej o żadne wymyślone przestępstwo. Ale nawet królowa nie może zmusić lordów do przyjęcia kogoś do Izby. Wątpię też, tak zupełnie poważnie, czy dziesięć procent będzie głosowało przeciwko wnioskowi o wykluczenie. Miała jeden występ w Izbie Lordów i już tam nie wróci.
— A potem? — W głosie Alexandra pobrzmiewały złość i bezsilność.
Cromarty jakby zapadł się w sobie i przygarbił.
— Chodzi ci o to, co będzie, jak go zabije.
Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie.
Bardziej wyczuł niż dostrzegł potwierdzający ruch głowy rozmówcy i opadł z westchnieniem na fotel. Przymknął oczy, żałując, że nie może z równą łatwością zignorować kilku najbliższych dni co świateł miasta.
Harrington skutecznie zapędziła North Hollowa w sytuację bez wyjścia. Lordowie mogli wściekać się do woli, ale wyzwała go i oskarżyła w obecności ich wszystkich, i nie mógł dłużej udawać, że takiego wyzwania nie było. Gdyby spróbował, straciłby nie tylko zaplecze polityczne, ale wszystko co było dla niego ważne. Stałby się wyrzutkiem ignorowanym przez tych, którym w teorii był równy, i wyśmiewanym obiektem pogardy dla wszystkich niższego stanu. Byłby nie tylko tchórzem — nie przyjmując wyzwania, przyznałby automatycznie, że jest winnym wszystkich oskarżeń rzuconych przez Harrington.
Na pierwszy rzut oka był to zadziwiający anachronizm — barbarzyński sąd boży w formie pojedynku — ale tak właśnie to działało. I nawet tak tchórzliwy półgłówek jak North Hollow wiedział to i rozumiał. I dlatego drżącym z przerażenia głosem, ale przyjął wyzwanie. Co oznaczało, że już był trupem.
Zdołał co prawda uprzeć się przy Kodeksie Dreyfusa, ale po tym jak Harrington przeprowadziła egzekucję Denvera, nikt przy zdrowych zmysłach nie miał wątpliwości, że wystarczy jej jedna kula, by zabić przeciwnika. Bowiem jedynie niepoprawny optymista albo idiota wierzyłby, że wystarczy jej, jeśli go zrani. Honor Harrington chciała zabić North Hollowa i zrobi to. A kiedy to nastąpi…