Poczuła jak drżą jej wargi — bardzo chciała mu wierzyć i bała się, że jeśli to zrobi, przyniesie jej to jeszcze więcej bólu. White Haven uścisnął jej ramię i dodał:
— Leć na Grayson, Honor. Zalecz rany i nie przejmuj się bandą utytułowanych dupków. Nie zasłużyłaś na to, ale nikt nie twierdzi, że życie jest uczciwe. I nie traktuj tego jako końca wszystkiego. Z czasem resztki rozsądku albo czysta konieczność zmuszą Izbę Lordów do zmiany stanowiska. A wówczas, lady Harrington, powróci pani do domu, prosto na pokład własnego okrętu.
— Pan nie… Pan to mówi poważnie, sir? — spytała, patrząc mu w oczy i chcąc uczciwej odpowiedzi.
— Jak najpoważniej. To może trochę potrwać, ale tak się musi zakończyć. A kiedy tak się stanie, powitam cię z radością pod swoimi rozkazami: zawsze, wszędzie i do każdego zadania.
Poczuła, że się uśmiecha — niepewnie i słabo, ale był to pierwszy uśmiech od dnia zastrzelenia Younga. Hamish Alexander dostrzegł go i uśmiechnął się z aprobatą. A potem puścił jej ramię i cofnął się o krok.
— Dziękuję, sir — powiedziała cicho.
— Proszę mi nie dziękować, damo Honor. Proszę robić, co uzna pani za właściwe, i patrzeć w oczy każdemu wszarzowi, który ośmieli się krzywo na panią spojrzeć. Słyszała pani?
— Aye, aye, sir!
Zamrugała znów dziwnie wilgotnymi oczami, skinęła mu głową i odwróciła się ku drzwiom.
A Hamish Alexander bez słowa obserwował, jak wychodzi z kabiny i z podniesioną głową idzie pomiędzy Andrew LaFolletem i Jamesem MacGuinessem w dół korytarza.