Napił się kawy, po czym zamrugał oczami.
– Leonardo. Tak, właśnie Leonardo. Chyba się o coś posprzeczali. Kiedy byliśmy u Pandory, zjawiła się tam jakaś kobieta. Pobiły się o niego. Całe to zajście byłoby nawet zabawne, gdyby nie wzbudziło w nas takiego zażenowania.
Rozłożył swoje wypielęgnowane palce i przywołał na twarz wyraz lekkiego rozbawienia, zadający kłam jego ostatnim słowom. Dobra robota, pomyślała Eve. Dobrze przygotowana rola, doskonałe wyczucie, idealnie dobrane kwestie.
– Dopiero Paulowi i mnie udało się je rozdzielić.
– Czyli ta kobieta przyszła do domu Pandory i rzuciła się na nią? – spytała Eve, starając się mówić chłodnym, beznamiętnym tonem.
– Och, ależ skąd. Biedaczka była zrozpaczona, zdesperowana. Pandora rzuciła pod jej adresem parę wyzwisk, a potem ją uderzyła. – Justin zademonstrował cios pięścią. – Naprawdę jej przyłożyła. Tamta kobieta była drobna, ale się nie dała. Szybko się pozbierała i skoczyła na Pandorę. Potem zaczęły się mocować, szarpać za włosy, drapać. Kiedy ta nieznajoma wychodziła, zauważyłem, że trochę krwawi. Pandora miała zabójcze paznokcie.
– Czy podrapała rywalkę po twarzy?
– Nie, ale jestem pewien, że nabiła jej dużego sińca. O ile sobie przypominam, tamta dziewczyna miała podrapaną szyję. Cztery długie, paskudne skaleczenia. Niestety, nie wiem, jak się nazywała. Pandora nazwała ją po prostu suką i obrzuciła innymi, równie barwnymi wyzwiskami. Kiedy ta nieznajoma dziewuszka wychodziła, widać było po niej, że walczy, aby nie wybuchnąć płaczem; w drzwiach zapowiedziała Pandorze, mocno poruszona, że pożałuje tego, co zrobiła. Niestety, na koniec pociągnęła nosem i oznajmiła, że miłość wszystko zwycięży, przez co całkowicie zepsuła efekt dramatyczny całej sytuacji.
To podobne do Mavis, pomyślała Eve.
– A jak zachowywała się Pandora po wyjściu tej kobiety?
– Była wściekła i rozgorączkowana. Dlatego wyszliśmy od niej tak wcześnie.
– A Paul Redford?
– On został; nie wiem, na jak długo. – Justin odstawił filiżankę z pełnym żalu westchnieniem. – Trochę nie fair jest mówić źle o Pandorze, kiedy nie ma jej tu z nami, aby mogła się obronić, ale miała naprawdę trudny charakter, często wręcz nie dawało się z nią wytrzymać. Marny los czekał tego, kto jej podpadł.
– A czy pan kiedykolwiek jej podpadł, panie Young?
– Starałem się tego uniknąć. – Uśmiechnął się czarująco. – Za wysoko cenię sobie karierę i własną urodę, pani porucznik. I choć Pandora nie mogłaby zniszczyć mi kariery, to niejedną twarz już poharatała tymi swoimi paznokciami. Proszę wierzyć, wyostrzyła je jak noże nie tylko dla fasonu.
– Miała wrogów.
– I to wielu. Większość z nich potwornie jej się bała. Pewnie któryś w końcu nie wytrzymał i odpłacił jej pięknym za nadobne. Mimo to nawet Pandora nie zasłużyła sobie na taką śmierć.
– Doceniamy pańską szczerość, panie Young. Jeśli nie ma pan żadnych obiekcji, chcielibyśmy teraz porozmawiać z panią Fitzgerald. Na osobności.
Young uniósł wypielęgnowaną brew.
– Ależ oczywiście. Nie można pozwolić, żebyśmy uzgodnili zeznania.
Eve uśmiechnęła się lekko.
– Mieliście dość czasu, żeby to zrobić. Mimo to chcielibyśmy porozmawiać z nią na osobności.
Ku jej zadowoleniu, mina mu nieco zrzedła. Mimo to wstał i skierował się w stronę korytarza.
– No i co? – mruknął Feeney.
– Obejrzeliśmy cholernie dobry spektakl.
– Widzę, że nadajemy na tych samych falach. Mimo to, jeśli Young przez całą noc tarzał się z Fitzgerald w pościeli, to jest czysty.
– Wtedy obydwoje mieliby alibi. Poprosimy zarząd budynku o dyski systemu monitorującego i sprawdzimy, o której wrócili do domu. Zobaczymy, czy naprawdę nigdzie się stąd nie ruszali.
– Od sprawy DeBlassa nie mam zaufania do tych cholerstw.
– Jeśli dłubali w dyskach, od razu to zauważysz. – Podniosła głowę, usłyszawszy, że jej towarzysz bierze głęboki oddech. Jego zazwyczaj posępna twarz rozpromieniła się, a oczy zamgliły. Spojrzawszy na Jerry Fitzgerald, Eve zaczęła się dziwić, że Feeney jeszcze nie wywiesił języka.
Aktorka rzeczywiście miała zachwycające ciało. Jej bujne piersi były niezbyt dokładnie zasłonięte jedwabną tuniką w kolorze kości słoniowej, z głębokim dekoltem, sięgającą do połowy uda. Długą, zgrabną nogę ozdabiała wytatuowana czerwona róża.
A do tego dochodziła jej twarz, o łagodnych rysach i sennym wyrazie, jak u kobiety, która przed chwilą uprawiała seks. Włosy, również w kolorze kości słoniowej, proste jak ostrze brzytwy, podkreślały kształtny, subtelny podbródek. Usta były pełne, wilgotne i czerwone, a oczy olśniewająco niebieskie, obramowane długimi, sterczącymi rzęsami o złotych koniuszkach.
Kiedy Jerry Fitzgerald podeszła majestatycznym krokiem do fotela, niczym pogańska bogini miłości, Eve poklepała Feeneya po ręce, by dodać mu otuchy – i przywołać go do porządku.
– Pani Fitzgerald… – zaczęła mówić.
– Tak? – odrzekła Jerry głosem słodkim jak woń dymu z kadzidła. Intensywnie niebieskie oczy zaledwie prześlizgnęły się po Eve, po czym wpiły się w rozanieloną twarz Feeneya jak pijawki. – Panie kapitanie, to po prostu okropne. Siedziałam w zbiorniku izolacyjnym, poprawiaczu nastroju, a nawet zaprogramowałam hologram na spacer po łące, bo to zawsze pomaga mi się zrelaksować. Ale nie mogę o tym zapomnieć. – Zadrżała i ukryła w dłoniach swoją niewiarygodnie piękną twarz.
– Na pewno wyglądam jak wiedźma.
– Wygląda pani cudownie – wybełkotał Feeney. – Zachwycająco. Wygląda pani jak…
– Weź się w garść – syknęła Eve i trąciła go łokciem. – Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielki przeżyła pani wstrząs, pani Fitzgerald. W końcu Pandora była pani przyjaciółką.
Jerry otworzyła usta, zamknęła je, po czym uśmiechnęła się chytrze.
– Gdybym to potwierdziła, skłamałabym. Tak naprawdę wcale się nie przyjaźniłyśmy. Tolerowałyśmy siebie nawzajem, ponieważ pracowałyśmy w tej samej branży, ale szczerze mówiąc, nie znosiłyśmy się serdecznie.
– Zaprosiła panią do siebie.
– Tylko dlatego, że chciała, by Justin do niej przyszedł, a ostatnio jesteśmy sobie bardzo bliscy. Poza tym czasami spotykałam się z Pandorą na stopie towarzyskiej; parę razy nawet zdarzyło nam się razem pracować.
Wstała, być może po to, aby zademonstrować swoje wdzięki, bądź dlatego, że wolała sama się obsłużyć, niż korzystać z pomocy androida. Z barku stojącego w kącie wyjęła karafkę w kształcie łabędzia i napełniła szklankę szafirowym płynem.
– Po pierwsze, muszę państwu powiedzieć, że naprawdę przeżyłam wstrząs na wiadomość o tym, jak brutalnie morderca obszedł się z Pandorą. Aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby odczuwać tak silną nienawiść. Pracuję w tym samym zawodzie i podobnie jak ona jestem osobą publiczną. Twarzą z ekranu. Jeśli ją spotkało coś takiego… – zawiesiła głos i upiła duży łyk ze szklanki -…mnie też może grozić niebezpieczeństwo. Między innymi dlatego postanowiłam zamieszkać u Justina do czasu, kiedy ta sprawa zostanie do końca wyjaśniona.
– Proszę powiedzieć mi, co robiła pani tej nocy, gdy zostało popełnione morderstwo. Jerry otworzyła szerzej oczy.
– Czy jestem podejrzana? No proszę, to mi prawie pochlebia. – Podeszła do fotela z drinkiem w dłoni. Usiadła i założyła nogę na nogę z takim wdziękiem, że Feeneya przeszedł dreszcz podniecenia. – Zazwyczaj w obecności Pandory nie odważyłam się na nic więcej niż drobne złośliwości. Zresztą, ona najczęściej nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej dogaduję. Nie była tytanem intelektu i nie wiedziała, co to subtelność. Dobrze, przejdę więc do rzeczy.