Выбрать главу

– Ale pamiętasz to już od dłuższego czasu, prawda?

– We fragmentach. Przedtem pamiętałam tylko niejasne epizody z dzieciństwa.

– A jak jest teraz?

– Tych epizodów przybywa. Wszystko staje się wyraźniejsze, bliższe. – Potarła dłonią usta i położyła ją na kolanie. – Widzę jego twarz. Wcześniej tak nie było. W zeszłym roku, kiedy prowadziłam sprawę DeBlassa… chyba było w niej tyle analogii z moimi przeżyciami, że coś zaczęło mi świtać. Potem poznałam Roarke'a i wspomnienia powracały coraz szybciej. Nie mogę ich już powstrzymać.

– A czy chcesz to zrobić?

– Gdybym mogła, bez zastanowienia wymazałabym tamte lata z pamięci – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Nie mają wpływu na teraźniejszość. Nie chcę, aby wywierały na nią jakikolwiek wpływ.

– Eve, choć miałaś okropne, koszmarne dzieciństwo, to właśnie wtedy ukształtowała się twoja osobowość. Tym strasznym przeżyciom zawdzięczasz swoją siłę, współczucie dla słabych i niewinnych, bogate życie wewnętrzne i upór. Nie zmienisz się pod wpływem wspomnień. Często namawiałam cię, żebyś zgodziła się poddać autohipnozie. Teraz uważam, że byłoby to bezcelowe. Twoja podświadomość sama uwalnia więzione w niej wspomnienia w tempie, jakie uważa za najkorzystniejsze. Jeśli rzeczywiście tak było, Eve pragnęła, żeby działo się to nieco wolniej, tak by mogła złapać oddech.

– Może niektórych rzeczy jeszcze nie jestem gotowa sobie przypomnieć. Mimo to sam proces trwa. Ostatnimi czasy ciągle nawiedza mnie pewien sen. Widzę pokój, obskurny pokój z oknem, za którym migocze matowe czerwone światło. Zapala się i gaśnie. Widzę łóżko. Pościel jest poplamiona. Wiem, że to plamy krwi. Widzę siebie, skuloną w kącie na podłodze. Jestem cała we krwi. Nie widzę swojej twarzy, jest odwrócona do ściany. W ogóle wszystko wydaje się niewyraźne, ale wiem, że to muszę być ja.

– Jesteś sama?

– Tak myślę. Nie wiem tego na pewno. Widzę tylko łóżko, kąt pokoju i migające światło. Na podłodze przy mnie leży nóż.

– Kiedy cię znaleziono, nie miałaś żadnych ran kłutych.

Puste oczy, z których wyzierało cierpienie, wbiły się w twarz Miry.

– Wiem.

10

Wchodząc do domu, Eve przygotowała się na chłodne, jak zawsze, przyjęcie ze strony Summerse-ta. Już się do tego przyzwyczaiła. Ku swojemu zdziwieniu, poczuła głębokie rozczarowanie, kiedy kamerdyner nie czekał na nią pod drzwiami, by na powitanie rzucić pod jej adresem jakąś złośliwą uwagę.

Weszła do małego pomieszczenia przylegającego do głównego holu i włączyła czujnik na ścianie.

Roarke jest w siłowni, pani porucznik. Chce pani z nim rozmawiać?

– Nie. – Postanowiła pójść do niego. Może trochę wysiłku fizycznego dobrze jej zrobi.

Odsunęła płytę zasłaniającą schody, ruszyła na dół, po czym przeszła salę z basenem, ozdobioną sztuczną laguną i tropikalnymi roślinami.

Tutaj rozciąga się inny świat, pomyślała. Kolejny ze światów Roarke'a. Wielki basen, z oświetleniem, które za naciśnięciem przycisku mogło symulować rozgwieżdżone niebo, blask słońca lub księżycową poświatę; sala holograficzna z dostępem do setek gier, pomagających wypełnić wolno płynący czas; sauna; strzelnica; małe kino; a do tego salon medytacyjny, nieporównanie wygodniejszy od tych, które ekskluzywne uzdrowiska na tej i innych planetach oferują swoim klientom.

Zabawki bogatych ludzi. Roarke pewnie powiedziałby, że bez nich nie mógłby przetrwać w świecie, w którym tempo życia zwiększało się z dnia na dzień. W odróżnieniu od Eve potrafił zachować odpowiednie proporcje między odpoczynkiem a pracą – musiała to przyznać. Znalazł sposób na to, by cieszyć się tym, co posiada, jednocześnie chroniąc siebie i pomnażając swoje bogactwa.

W przeciągu ostatnich kilku miesięcy Eve wiele się od niego nauczyła. Najważniejsza z poznanych przez nią prawd mówiła, że czasami trzeba porzucić wszystkie zmartwienia, zapomnieć o obowiązkach, nawet o pragnieniu poznania wszystkich odpowiedzi, i po prostu być sobą.

Takie myśli kłębiły się w jej głowie, kiedy Eve weszła do siłowni i zamknęła za sobą drzwi.

Roarke nie skąpił pieniędzy na sprzęt, nie zamierzał także iść na łatwiznę i płacić osobistym trenerom za modelowanie ciała, wzmacnianie mięśni czy oczyszczanie organów wewnętrznych. Pot i wysiłek były dla niego równie ważne, jak ławka grawitacyjna, tor wodny i centrum wytrzymałości. Jako że cenił sobie tradycję, wyposażył swoją siłownię także w stare dobre hantle, ławki do ćwiczeń mięśni brzucha i system rzeczywistości wirtualnej.

W tej chwili niespiesznie wymachiwał hantlami, jednocześnie obserwując jakiś wykres sunący po monitorze i prowadząc rozmowę przez łącze.

– Bezpieczeństwo w kurorcie to rzecz najważniejsza, Teasdale. Jeśli jest jakaś luka, znajdź ją. I napraw. – Ze zmarszczonym czołem przeszedł do ćwiczeń rozciągających. – Będziesz musiał się lepiej postarać. Jeśli przekroczysz ustalone koszty, będziesz musiał się z tego wytłumaczyć. Nie, nie powiedziałem „usprawiedliwić", Teasdale. „Wytłumaczyć". Rozumiesz? Prześlij raport do mojego biura przed dziewiątą zero zero czasu ziemskiego. Koniec.

– Surowy jesteś, Roarke.

Odwrócił się przez ramię i na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Biznes to wojna, pani porucznik.

– Zwłaszcza w twoim wykonaniu. Gdybym była na miejscu Teasdale'a, łydki trzęsłyby mi się ze strachu, nawet w butach antygrawitacyjnych.

– I o to chodzi.

Odłożył hantle, po czym zdjął słuchawkę z mikrofonem z głowy. Następnie przeniósł się do centrum wytrzymałości, ustawił odpowiedni program, aby ćwiczyć mięśnie nóg. Eve odruchowo wzięła do ręki ciężarek i zaczęła pracować nad swoim tricepsem, nie odrywając oczu od Roarke'a.

W czarnej opasce na czole wyglądał jak starodawny wojownik, a spod ciemnego podkoszulka i szortów wyłaniały się bardzo ponętnie wyglądające mięśnie i skóra połyskująca od potu. Patrząc na jego napinające się muskuły, na kropelki spływające mu po czole, Eve poczuła, że budzi się w niej pożądanie.

– Wygląda pani na zadowoloną z siebie, pani porucznik.

– Prawdę mówiąc, to z ciebie jestem zadowolona. – Przechyliła głowę na bok i zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów. – Niezłe masz ciało, Roarke.

Podeszła i pogładziła jego bicepsy. Roarke uniósł brew.

– Twardziel, nie ma co – mruknęła. Uśmiechnął się do niej. Miała ochotę, widział to w jej oczach. Pytanie tylko na co.

– Pokazać ci, jaki ze mnie twardziel?

– Myślisz, że się ciebie boję? – Patrząc mu w oczy, zdjęła kaburę i przewiesiła ją przez sztangę. – No chodź. – Weszła na matę i uniosła zakrzywione palce, jakby była drapieżnikiem czyhającym na ofiarę. – Zobaczymy, czy dasz mi radę.

Roarke przyglądał jej się bacznie, nie podnosząc się z podłogi. Z jej oczu wyzierało coś więcej niż tylko chęć walki. Jeśli się nie mylił, było to pożądanie.

– Eve, jestem cały spocony. Uśmiechnęła się drwiąco.

– Tchórz.

Roarke się skrzywił.

– Wezmę tylko prysznic i…

– Cykor. Niektórzy mężczyźni ciągle myślą, że kobiety nie są w stanie dorównać im siłą. Ponieważ ty nie jesteś jednym z nich, pozostaje mi tylko wysnuć wniosek, że boisz się, że dostaniesz ode mnie łomot.

Te słowa wywarły pożądany skutek.

– Zakończyć program. – Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i sięgnął po ręcznik, którym otarł twarz. – Chcesz się bić? Dam ci trochę czasu, żebyś się rozgrzała.