Выбрать главу

– Żebyś wiedziała, że mocne. No już, wystarczy, bo będziesz nabuzowana przez godzinę. – Doktor Engrave odsunęła roślinę.

– Peabody? – Eve wzięła ją za rękę i potrząsnęła nią. – Ocknij się.

– Zupełnie jakby wychylić jednym haustem kieliszek szampana. – Dziewczyna przycisnęła dłoń do skroni. – Cudowne uczucie.

– To eksperymentalna hybryda – wyjaśniła En-grave. – Kryptonim Kwiat Nieśmiertelności. Ten egzemplarz ma czternaście miesięcy i ani na chwilę nie przestał kwitnąć. Hoduje się je w kolonii Eden.

– Usiądź, Peabody. Czyli substancją, która nas interesuje, jest nektar tej rośliny?

– Sam nektar jest silny i wywołuje u pszczół reakcję podobną do upojenia alkoholowego. Tak samo działają na nie przejrzałe owoce, na przykład strącone z krzaków brzoskwinie o dużej zawartości soku. Gdy nektar przyjmowany jest w zbyt dużych dawkach, pszczoły uzależniają się od niego.

– Pszczoły-ćpunki?

– Można to tak nazwać. Krótko mówiąc, nie mają ochoty zapylać innych kwiatuszków, bo ten za bardzo je pociąga. Wasze laboratorium nie potrafiło zidentyfikować nektaru, ponieważ hybryda, od której pochodzi, figuruje na liście zastrzeżonych upraw kolonii rolniczych i podlega jurysdykcji Galaktycznego Urzędu Ceł. Kolonia stara się o zmianę tej sytuacji, gdyż uruchomienie oficjalnego eksportu przyniosłoby wielkie zyski.

– Czyli bez zezwolenia nie wolno hodować Kwiatu Nieśmiertelności?

– Dotąd tak. Stosuje się go w medycynie, a także w kosmetyce. Nektar nadaje skórze połysk, elastyczność i odmłodzony wygląd.

– Ale to trucizna. Długotrwałe stosowanie wyniszcza układ nerwowy. Potwierdziło to nasze laboratorium.

– Podobnie jak arszenik, który dawniej łykały damy z towarzystwa, pragnące, by ich skóra była bielsza i czystsza. Dla niektórych ludzi nie ma nic ważniejszego niż uroda i młodość. – Doktor Engrave wzruszyła kościstymi ramionami. – W połączeniu z innymi składnikami zawartymi w tej substancji nektar jest środkiem aktywizującym. W wyniku reakcji powstaje mocno uzależniający narkotyk, powodujący zwiększenie żywotności, wzmożenie popędu seksualnego oraz wrażenie powrotu utraconej młodości. A ponieważ hybrydy, z których czerpie się nektar, rozmnażają się jak króliki, po zniesieniu kontroli substancja ta mogłaby być produkowana tanio i w dużych ilościach.

– Czy rozmnażałaby się w ziemskich warunkach?

– Oczywiście. Kolonia Eden produkuje rośliny przeznaczone do uprawy na Ziemi.

– Czyli wystarczy zdobyć kilka okazów tej rośliny – myślała Eve na głos – plus inne niezbędne związki chemiczne. No i założyć laboratorium.

– I mamy nielegalną substancję dla masowego odbiorcy. Płacisz – ciągnęła doktor Engrave z kwaśnym uśmiechem – i zyskujesz siły, piękność, stajesz się młoda i seksowna. Ten, kto wymyślił ten środek, zna się na chemii i ludzkiej naturze, wie, jakie zyski przynieść może marzenie o piękności.

– Zabójcza piękność.

– Owszem, po czterech-sześciu latach regularnego stosowania człowiek idzie do piachu. Jego układ nerwowy po prostu wysiada. Ale do tego czasu świetnie się bawi, a do kieszeni producenta płyną wielkie pieniądze.

– Skąd pani wie tak wiele o tym, jak mu tam, Kwiecie Nieśmiertelności, skoro uprawia się go tylko na terenie kolonii Eden?

– Bo jestem najlepsza w swojej dziedzinie, nie obijam się, a poza tym moja córka jest szefową pszczelarzy pracujących na Edenie. Oficjalne laboratorium, takie jak to, albo jakiś ekspert w dziedzinie ogrodnictwa może, przy pewnych ograniczeniach, sprowadzić egzemplarz tej rośliny do własnego użytku.

– Czy to znaczy, że one już są na Ziemi?

– Głównie imitacje, nieszkodliwe kopie, ale też parę autentyków. Oczywiście są pod ścisłą kontrolą; mogą być przechowywane tylko w zamkniętym pomieszczeniu, a ich stosowanie jest ściśle ograniczone. No, a teraz muszę wziąć się do sadzenia róż. Możesz zanieść ten raport i dwie próbki swoim geniuszom z komendy głównej. Nawet jeśli uda im się na tej podstawie dojść do właściwych wniosków, i tak zasłużyli na porcję batów.

– Dobrze się czujesz, Peabody? – Otwierając drzwi, Eve mocno trzymała swoją asystentkę za ramię.

– Tak, tylko jestem totalnie wyluzowana.

– Zbyt wyluzowana, żeby siadać za kółkiem – uznała Eve. – Chciałam, żebyś podrzuciła mnie do kwiaciarni. Dobrze, zastosujemy plan B: zjesz coś, żeby zneutralizować efekty wąchania kwiatków, a potem zawieziesz próbki i raport doktor Engrave do laboratorium.

– Dallas. – Głowa Peabody osunęła się na oparcie. – Czuję się naprawdę cudownie. Eve spojrzała na nią nieufnie.

– Nie będziesz mnie chyba całować? Peabody popatrzyła kątem oka na Eve.

– Nie jesteś w moim typie. Poza tym, nie mam szczególnej ochoty na seks. Po prostu jest mi dobrze. Jeśli tak właśnie działa ten środek, ludzie zwariują na jego punkcie.

– Tak. Ktoś zwariował już na tyle, by zabić troje ludzi.

Eve wpadła do kwiaciarni. Miała najwyżej dwadzieścia minut, jeśli chciała jeszcze dopaść pozostałych podejrzanych, pomęczyć ich, wrócić do komendy, sporządzić raport i zdążyć na konferencję prasową.

Zauważyła Roarke'a przy niskich, kwitnących drzewkach.

– Konsultant czeka.

– Przepraszam. – Ciekawiło ją, po co komukolwiek drzewka wysokości kilkunastu centymetrów. Patrząc na nie, czuła się jak wybryk natury. – Mam masę roboty.

– Sam dopiero co tu wszedłem. Czy rozmowa z doktor Engrave coś ci dała?

– Jeszcze jak. Ta kobieta jest niesamowita. – Weszła za nim pod pnące się po kracie wonne pędy. – Miałam okazję napatrzeć się na Annę-6.

– Ach, model Anna. To będzie hit.

– Zwłaszcza wśród nastoletnich chłopców. Roarke roześmiał się i puścił ją przodem.

– Mark, to moja narzeczona, Eve Dallas.

– Ach, tak. -Wyglądał jak dobrotliwy wujaszek, ale uścisk dłoni miał iście żelazny. – Zobaczymy, co się da zrobić. Ślub to nie jest prosta sprawa, a nie daliście mi zbyt wiele czasu.

– Miałam ten sam problem – mruknęła Eve. Mark parsknął śmiechem i pogładził swoją srebrzystą czuprynę.

– Usiądźcie, rozluźnijcie się, napijcie herbaty. Mam wam mnóstwo do pokazania.

Eve uznała, że w gruncie rzeczy nie ma nic przeciw temu. Lubiła kwiaty; nie wiedziała tylko, że jest ich tak cholernie dużo. Po pięciu minutach zaczęło jej się kręcić w głowie od tych wszystkich orchidei, lilii, róż i gardenii.

– Coś prostego – postanowił Roarke. -Tradycyjnego. Żadnych imitacji.

– Ależ oczywiście. Oto kilka hologramów, które mogą wam podsunąć parę pomysłów. Ślub ma się odbyć pod gołym niebem, więc sugeruję tuje i wistarie. Bardzo tradycyjne, o pięknym, staroświeckim zapachu.

Eve patrzyła na hologramy, usiłując wyobrazić sobie swój ślub z Roarkiem w cieniu tui. Poczuła dziwny ucisk w żołądku.

– Może petunie?

Mark zamrugał oczami w zdziwieniu.

– Petunie?

– Podobają mi się. To takie zwyczajne kwiaty i nie udają czegoś, czym nie są.

– Tak, oczywiście. Bardzo urocze. Może w połączeniu z liliami. Co się tyczy koloru…

– Można u pana kupić Kwiat Nieśmiertelności? – spytała nagle.

– Nieśmiertelniki. – Oczy Marka rozbłysły. – To prawdziwy rarytas. Trudno je sprowadzić, ale są bardzo wytrzymałe i doskonale wyglądają w koszykach. Mam kilka imitacji.

– Nie chcemy żadnych imitacji – przypomniała mu Eve.