– Doskonale pana rozumiem. Dzisiaj ktoś mi powiedział, że więcej ludzi powinno hodować petunie. Osobiście nie wyobrażam sobie, jak można tracić czas na grzebaniu w ziemi i zajmowaniu się kwiatami. Nie żebym ich nie lubiła. Pan lubi kwiaty?
– Czasem się przydają. Dlatego właśnie zatrudniam ludzi, którzy ich doglądają.
– Przecież jest pan licencjonowanym ogrodnikiem.
– Ja…
– Złożył pan wniosek o licencję i otrzymał ją przed trzema miesiącami. Mniej więcej w tym samym czasie przesłał pan na konto Jerry Fitzgerald sto dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. A dwa dni wcześniej zamówił pan w kolonii Eden Kwiat Nieśmiertelności.
– Zainteresowania mojego klienta nie mają związku z tą sprawą.
– Ależ mają, i to ścisły – odparowała szybko Eve – a to jest przesłuchanie, a nie proces. Nie należy wszędzie doszukiwać się logicznych związków. Po co był panu ten kwiat?
– Ja… to miał być prezent. Dla Pandory.
– Poświęcił pan mnóstwo czasu i pieniędzy, by uzyskać licencję, po czym zapłacił sporą sumę za sprowadzenie na Ziemię zakazanej rośliny, tylko po to, by podarować ją kobiecie, z którą pan od czasu do czasu sypiał? Kobiecie, która przez półtora roku wyciągnęła od pana ponad trzysta tysięcy dolarów?
– To była inwestycja. Tę roślinę kupiłem jako prezent.
– Gówno prawda. Panie mecenasie, wszelkie obiekcje proszę zachować dla siebie. Gdzie znajduje się teraz ten kwiat?
– W Nowym Los Angeles.
– Sierżant Peabody, proszę wysłać kogoś, by to skonfiskował.
– Zaraz, zaraz! – Redford odsunął się z krzesłem od stołu. – To moja własność. Zapłaciłem za nią.
– W swojej licencji wpisał pan nieprawdziwe dane. Nielegalnie nabył pan Kwiat Nieśmiertelności. Zostanie on skonfiskowany, a pan odpowie przed sądem. Peabody?
– Tak jest. – Powstrzymując się od uśmiechu, asystentka wyjęła komunikator i wydała odpowiednie polecenia.
– To nic innego jak psychiczne nękanie mojego klienta. – Adwokat groźnie zmarszczył brwi. – A te oskarżenia są bezpodstawne.
– Och, dopiero się rozkręcam. Wiedział pan o Kwiecie Nieśmiertelności, o tym, że służy on do produkcji narkotyku, który miał przynieść Pandorze wielką fortunę? Czy próbowała pozbawić pana udziału w zyskach?
– Nie wiem, o czym pani mówi.
– A może poczęstowała pana tym narkotykiem i popadł pan w uzależnienie? A wtedy na przykład przestała go panu dostarczać, żądała, żeby pan błagał ją o kolejną dawkę. W końcu miał pan tego dosyć i postanowił ją zabić.
– Nigdy nie tknąłem czegoś takiego! – wybuchnął Redford.
– Ale wiedział pan o istnieniu tego narkotyku. Wiedział pan, że Pandora go ma. W każdej chwili mógł pan zdobyć jego większą ilość. Może po pewnym czasie to pan postanowił zerwać współpracę z Pandorą, by wciągnąć w swoje interesy Jeny? Kupił pan Kwiat Nieśmiertelności. Wkrótce dowiemy się, czy zlecił pan przeprowadzenie analizy interesującej nas substancji. Mając tę roślinę, mógł pan uruchomić produkcję na własną rękę. Pandora przestała być panu potrzebna. Poza tym nie mógł pan zmusić jej do posłuszeństwa, prawda? Chciała więcej pieniędzy, więcej narkotyku. Dowiedział się pan, że używanie Nieśmiertelności kończy się śmiercią, ale po co czekać aż pięć lat? Gdyby Pandora umarła już teraz, miałby pan wolną rękę.
– Nie zabiłem jej. Skończyłem z nią, nie miałem powodu jej zabijać.
– Tamtej nocy był pan u niej. Poszedł pan z nią do łóżka. Miała ten narkotyk. Czy chwaliła się nim przed panem? Zabił pan dwoje ludzi, by ochronić siebie i swoją inwestycję, ale na pańskiej drodze wciąż stała Pandora.
– Nikogo nie zabiłem.
Eve zaczekała spokojnie, aż Redford skończy krzyczeć, a jego adwokat przestanie wyrzucać z siebie groźby i słowa sprzeciwu.
– Czy tamtej nocy poszedł pan za nią do mieszkania Leonarda, czy też ją pan tam zawiózł?
– Nigdzie nie poszedłem. Nawet palcem jej nie tknąłem. Gdybym chciał ją zabić, zrobiłbym to w jej domu, kiedy zaczęła mi grozić.
– Paul…
– Zamknij się, zamknij się – warknął Redford na swojego adwokata. – Ona próbuje wrobić mnie w morderstwo, na Boga. To prawda, pokłóciłem się z Pandorą. Chciała ode mnie więcej pieniędzy, o wiele więcej. Pokazała mi swoje zapasy narkotyku. To, co miała, było warte fortunę. Ale ja wtedy znałem już wyniki analizy. Pandora nie była mi potrzebna i powiedziałem jej to wprost. Kiedy produkt byłby gotowy do dystrybucji, reklamowałaby go Jerry. Pandora była wściekła, groziła, że puści mnie z torbami, że mnie zabije. Z wielką przyjemnością odwróciłem się na pięcie i wyszedłem.
– Zamierzał pan produkować i rozprowadzać nielegalną substancję?
– Jako środek do stosowania miejscowego – powiedział, ocierając usta grzbietem dłoni. – Po przeprowadzeniu wszystkich testów. Nie mogłem się oprzeć pokusie. Takie wielkie pieniądze! Groźby Pandory nic dla mnie nie znaczyły, rozumie pani? Nie mogła mnie zrujnować, bo wtedy zrujnowałaby siebie, a tego nigdy by nie zrobiła. Między nami wszystko było skończone. Kiedy usłyszałem, że nie żyje, otworzyłem butelkę szampana i wypiłem za zdrowie mordercy.
– To miło z pańskiej strony. A teraz zacznijmy od początku.
Pozostawiwszy Redforda w dziale rejestracji aresztantów, Eve weszła do gabinetu swojego przełożonego.
– Doskonale się spisałaś.
– Dziękuję panu. Wolałabym jednak przyskrzy-nić go za zabójstwo niż za handel narkotykami.
– To jeszcze może nastąpić.
– Liczę na to. Panie prokuratorze.
– Pani porucznik. – Prokurator podniósł się, kiedy Eve weszła do gabinetu, i wciąż stał nieruchomo. Jego dobre maniery na sali sądowej i poza nią były powszechnie znane. Nawet kiedy miażdżył swoich antagonistów, robił to z klasą. – Jestem pełen podziwu dla sposobu, w jaki prowadzi pani przesłuchania. Byłoby dla mnie wielkim zaszczytem wezwać panią na świadka w tej sprawie, ale nie sądzę, by doszło do procesu. Adwokat pana Redforda skontaktował się już z moim biurem. Będziemy negocjować.
– A w sprawie morderstwa?
– Nie możemy go o to oskarżyć. Brak dowodów – ciągnął, zanim zdążyła zaprotestować. – A motyw… wykazała pani, że Redford mógł to zrobić. Wciąż istnieje duże prawdopodobieństwo, że jest winien, ale na razie nie możemy postawić go w stan oskarżenia.
– Postawił pan jednak w stan oskarżenia Mavis Freestone.
– Na podstawie niezbitych dowodów – przypomniał jej.
– Wie pan, że ona tego nie zrobiła. Wie pan też, że wszystkie trzy ofiary były ze sobą związane.
– Spojrzała na Casto, rozpartego na fotelu. – Ludzie z wydziału nielegalnych substancji również to wiedzą.
– Muszę się zgodzić z panią porucznik – wycedził Casto. – Sprawdziliśmy, czy Mavis Freestone mogła mieć styczność z substancją znaną jako Nieśmiertelność, i nie znaleźliśmy niczego, co mogłoby ją łączyć z narkotykiem bądź którąkolwiek z dwóch pozostałych ofiar. Ma parę plam w życiorysie, ale to stare i drobne sprawy. Moim zdaniem, ta dama po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. – Obdarzył Eve uśmiechem. – Muszę poprzeć wniosek Dallas o wycofanie zarzutów wobec Mavis Freestone.
– Pańska opinia zostanie wzięta pod uwagę, poruczniku – powiedział prokurator. -Tymczasem zajmiemy się analizą wszystkich posiadanych przez nas informacji. W tej chwili nadal brak dowodów, które potwierdzałyby, że mamy do czynienia z trzema zabójstwami powiązanymi ze sobą. Jesteśmy jednak skłonni przychylić się do prośby adwokata pani Freestone o przeprowadzenie badań na wykrywaczu kłamstw, autohipnozę i sesję relaksacyjną. Ich wyniki będą miały wpływ na naszą ostateczną decyzję.