Выбрать главу

– Nie spodziewali się, że zacznie w tym drążyć ktoś taki jak ty.

– To też. Boomer ma próbkę, ma wzór związku. Kiedy mu na tym zależało, potrafił bardzo zręcznie kraść, niestety los poskąpił mu rozsądku. Może zażądał więcej pieniędzy, większego udziału w zyskach. Ale w tym, co robił, był dobry. Nikt nie wiedział, że Boomer jest szpiclem, oprócz garści osób związanych z nowojorską policją.

– A ci, którzy o tym wiedzieli, nie zdawali sobie sprawy, jak poważnie traktujesz swoich współpracowników. – Przechylił głowę na bok. – W normalnych okolicznościach uznano by, że Boomer zginął z ręki oszukanego klienta albo padł ofiarą zemsty jednego ze swoich wspólników, i na tym by się skończyło.

– Owszem, ale Jerry się spóźniła. Znaleźliśmy narkotyk u Boomera i to wzbudziło nasze zainteresowanie. Mniej więcej w tym samym czasie miałam okazję poznać Pandorę. Wiesz, w jakich to się odbyło okolicznościach i co się stało tej nocy, kiedy została zamordowana. Wrabiając Mavis, Jerry zyskała trochę czasu i znalazła sobie kozła ofiarnego, ale na dłuższą metę okazało się to błędem.

– Bo ten kozioł ofiarny był serdeczną przyjaciółką policjantki prowadzącej śledztwo.

– Tak bywa. Nieczęsto się zdarza, że rozpoczynając śledztwo, wiem, że główna podejrzana jest niewinna. Wbrew wszystkim dowodom, wbrew wszystkiemu.

– Tak było kilka miesięcy temu, w mojej sprawie.

– Wtedy miałam przeczucie, że jesteś niewinny. Dopiero potem nabrałam pewności. – Eve wsunęła ręce do kieszeni i wyciągnęła je z powrotem. – W wypadku Mavis od samego początku wiedziałam, że nie mogła zrobić tego, o co jest oskarżona. Dlatego patrzyłam na tę sprawę z innego punktu widzenia. Pojawiło się troje podejrzanych, z których każdy miał motyw i niepewne alibi. Zaczęłam uważać, że jedna z tych osób jest uzależniona od narkotyku, który stał się przyczyną całej sprawy. Kiedy już wszystko wydawało się jasne, ni z tego, ni z owego zginął handlarz narkotyków z East Endu. Z ręki tego samego zabójcy, co poprzednie ofiary. Dlaczego? I tu jestem w kropce, Roarke. Karaluch był tym ludziom niepotrzebny. Boomer na pewno nie powierzyłby mu żadnych tajnych informacji. A mimo to Karaluch zginął, a w jego organizmie wykryto ślady Nieśmiertelności.

– Podstęp. – Roarke zapalił papierosa. – Zabójca chciał ściągnąć policję na mylny trop.

Eve uśmiechnęła się, po raz pierwszy od wielu godzin.

– To mi się w tobie podoba. Masz umysł przestępcy. Odwrócić uwagę policji, a niech sobie gliny łamią głowy nad tym, co Karaluch ma wspólnego z pozostałymi ofiarami. Wróćmy jednak do naszych głównych podejrzanych. Redford wyprodukował własną odmianę Nieśmiertelności i dał spróbować Jerry, sowicie ją wynagradzając za zgodę na udział w kampanii reklamowej. Potem jednak odzyskał te pieniądze z nawiązką, każąc jej słono płacić za każdą następną porcję narkotyku. Ten spryciarz zadał sobie wiele trudu, żeby sprowadzić okaz Kwiatu Nieśmiertelności z kolonii Eden.

– Dwa – powiedział Roarke i z nieskrywaną przyjemnością patrzył, jak na skupionej twarzy Eve pojawia się wyraz zdumienia.

– Jak to: dwa?

– Redford zamówił dwa okazy. W drodze powrotnej na Ziemię odwiedziłem Eden i pogawędziłem sobie z córką Engrave. Poprosiłem ją, żeby sprawdziła dla mnie to i owo. Redford zamówił pierwszy okaz przed dziewięcioma miesiącami, posługując się sfałszowaną licencją ogrodniczą. Ale w obu wypadkach podał ten sam numer dowodu tożsamości. Kazał przesłać kwiat ogrodnikowi z Ve-gas n, nawiasem mówiąc, zamieszanemu w przemyt zakazanych roślin. – Zawiesił głos i strząsnął popiół do marmurowej popielniczki. – Przypuszczam, że stamtąd okaz trafił do laboratorium, gdzie został przedestylowany nektar.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej, do licha?

– Mówię ci teraz. Dopiero pięć minut temu uzyskałem potwierdzenie. Możesz poprosić ochronę Vegas H, żeby przesłuchano tego ogrodnika.

Klnąc siarczyście pod nosem, Eve sięgnęła po łącze i wydała odpowiednie polecenia.

– Nawet jeśli zacznie śpiewać, miną tygodnie, zanim uporamy się z papierkami i ściągniemy faceta na Ziemię, żebym mogła go przesłuchać. – Mimo to Eve już zacierała ręce na samą myśl o tym. – Mogłeś powiedzieć, że zamierzasz zrobić coś takiego.

– Gdyby nic z tego nie wyszło, byłabyś rozczarowana. A tak musisz okazać mi wdzięczność. – Spoważniał. – Eve, ta wiadomość niewiele zmienia.

– To oznacza, że Redford działał na własną rękę dłużej, niż twierdził. Czyli… – Eve urwała i padła na fotel. – Wiem, że ona mogła to zrobić, Roarke. Sama. Mogła niepostrzeżenie wyśliznąć się z mieszkania Younga. Wymykała się, kiedy on spał. Za każdym razem. Albo on o wszystkim wiedział. Poszedłby za nią na szafot, a poza tym jest dobrym aktorem. Nie zawahałby się rzucić Redforda na pastwę wilków, ale pod warunkiem, że nie ucierpiałaby na tym Jerry.

Na chwilę ukryła twarz w dłoniach i potarła czoło palcami.

– Wiem, że ona mogła to zrobić. Wiem, że mogła skorzystać z okazji i dostać się do magazynu, w którym były narkotyki. Może zrobiła to z własnego wyboru, to by do niej pasowało. Ale ciągle coś mi się tu nie zgadza.

– Nie możesz winić siebie za jej śmierć – powiedział cicho Roarke. – Po pierwsze dlatego, że nie mogłaś zapobiec temu, co się stało, a po drugie dlatego, że poczucie winy przyćmiewa rozsądek.

– Tak, wiem. – Znów podniosła się rozkojarzona.

– Nie prowadziłam tego śledztwa, jak należy. Przeoczyłam ważne szczegóły, przywiązywałam zbyt dużą uwagę do błahostek. Miałam na głowie tyle spraw.

– Ze ślubem włącznie? – podsunął Roarke. Eve zdobyła się na słaby uśmiech.

– Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym uwagi. Nie obraź się.

– Spróbuj myśleć, że to tylko formalność. Zwykły kontrakt, tyle że zawierany w nieco bardziej uroczystej oprawie.

– Zdajesz sobie sprawę, że rok temu nawet się nie znaliśmy? Że mieszkamy pod jednym dachem, ale większość czasu spędzamy z dala od siebie? Że to, co do siebie czujemy, może na dłuższą metę okazać się nietrwałe?

Roarke spojrzał jej w oczy.

– Chcesz mnie wkurzyć w przeddzień ślubu?

– Nie, Roarke. Ty poruszyłeś ten temat, a ponieważ dla mnie też jest to bardzo ważne, chcę wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Zadałam ci poważne pytania i oczekuję poważnych odpowiedzi.

Jego oczy nabrały groźnego wyrazu. Eve od razu odgadła, na co się zanosi, i przygotowała się na najgorsze. Ale Roarke tylko wstał i zadał jedno pytanie tak srogim tonem, że niemal przeszedł ją dreszcz.

– Czyżbyś chciała odwołać ślub?

– Nie, powiedziałam już, że chcę za ciebie wyjść. Po prostu myślę, że powinniśmy… pomyśleć

– wytłumaczyła nieudolnie i skarciła się w duchu.

– No to jak chcesz, to sobie myśl i znajdź te poważne odpowiedzi. Ja już je znam. – Zerknął na zegarek.

– Robi się późno. Mavis czeka na ciebie na dole.

– Po co?

– Sama ją spytaj – powiedział z nutą gniewu w głosie i wyszedł.

– A niech to diabli! – Kopnęła biurko tak mocno, że Galahad spojrzał na nią spode łba.

Kopnęła je raz jeszcze, jako że ból przywracał jej zdolność trzeźwego myślenia, po czym pokuśtykała do Mavis.