Выбрать главу

To podobne do Mavis, pomyślała Eve.

– A jak zachowywała się Pandora po wyjściu tej kobiety?

– Była wściekła i rozgorączkowana. Dlatego wyszliśmy od niej tak wcześnie.

– A Paul Redford?

– On został; nie wiem, na jak długo. – Justin odstawił filiżankę z pełnym żalu westchnieniem. – Trochę nie fair jest mówić źle o Pandorze, kiedy nie ma jej tu z nami, aby mogła się obronić, ale miała naprawdę trudny charakter, często wręcz nie dawało się z nią wytrzymać. Marny los czekał tego, kto jej podpadł.

– A czy pan kiedykolwiek jej podpadł, panie Young?

– Starałem się tego uniknąć. – Uśmiechnął się czarująco. – Za wysoko cenię sobie karierę i własną urodę, pani porucznik. I choć Pandora nie mogłaby zniszczyć mi kariery, to niejedną twarz już poharatała tymi swoimi paznokciami. Proszę wierzyć, wyostrzyła je jak noże nie tylko dla fasonu.

– Miała wrogów.

– I to wielu. Większość z nich potwornie jej się bała. Pewnie któryś w końcu nie wytrzymał i odpłacił jej pięknym za nadobne. Mimo to nawet Pandora nie zasłużyła sobie na taką śmierć.

– Doceniamy pańską szczerość, panie Young. Jeśli nie ma pan żadnych obiekcji, chcielibyśmy teraz porozmawiać z panią Fitzgerald. Na osobności.

Young uniósł wypielęgnowaną brew.

– Ależ oczywiście. Nie można pozwolić, żebyśmy uzgodnili zeznania.

Eve uśmiechnęła się lekko.

– Mieliście dość czasu, żeby to zrobić. Mimo to chcielibyśmy porozmawiać z nią na osobności.

Ku jej zadowoleniu, mina mu nieco zrzedła. Mimo to wstał i skierował się w stronę korytarza.

– No i co? – mruknął Feeney.

– Obejrzeliśmy cholernie dobry spektakl.

– Widzę, że nadajemy na tych samych falach. Mimo to, jeśli Young przez całą noc tarzał się z Fitzgerald w pościeli, to jest czysty.

– Wtedy obydwoje mieliby alibi. Poprosimy zarząd budynku o dyski systemu monitorującego i sprawdzimy, o której wrócili do domu. Zobaczymy, czy naprawdę nigdzie się stąd nie ruszali.

– Od sprawy DeBlassa nie mam zaufania do tych cholerstw.

– Jeśli dłubali w dyskach, od razu to zauważysz. – Podniosła głowę, usłyszawszy, że jej towarzysz bierze głęboki oddech. Jego zazwyczaj posępna twarz rozpromieniła się, a oczy zamgliły. Spojrzawszy na Jerry Fitzgerald, Eve zaczęła się dziwić, że Feeney jeszcze nie wywiesił języka.

Aktorka rzeczywiście miała zachwycające ciało. Jej bujne piersi były niezbyt dokładnie zasłonięte jedwabną tuniką w kolorze kości słoniowej, z głębokim dekoltem, sięgającą do połowy uda. Długą, zgrabną nogę ozdabiała wytatuowana czerwona róża.

A do tego dochodziła jej twarz, o łagodnych rysach i sennym wyrazie, jak u kobiety, która przed chwilą uprawiała seks. Włosy, również w kolorze kości słoniowej, proste jak ostrze brzytwy, podkreślały kształtny, subtelny podbródek. Usta były pełne, wilgotne i czerwone, a oczy olśniewająco niebieskie, obramowane długimi, sterczącymi rzęsami o złotych koniuszkach.

Kiedy Jerry Fitzgerald podeszła majestatycznym krokiem do fotela, niczym pogańska bogini miłości, Eve poklepała Feeneya po ręce, by dodać mu otuchy – i przywołać go do porządku.

– Pani Fitzgerald… – zaczęła mówić.

– Tak? – odrzekła Jerry głosem słodkim jak woń dymu z kadzidła. Intensywnie niebieskie oczy zaledwie prześlizgnęły się po Eve, po czym wpiły się w rozanieloną twarz Feeneya jak pijawki. – Panie kapitanie, to po prostu okropne. Siedziałam w zbiorniku izolacyjnym, poprawiaczu nastroju, a nawet zaprogramowałam hologram na spacer po łące, bo to zawsze pomaga mi się zrelaksować. Ale nie mogę o tym zapomnieć. – Zadrżała i ukryła w dłoniach swoją niewiarygodnie piękną twarz.

– Na pewno wyglądam jak wiedźma.

– Wygląda pani cudownie – wybełkotał Feeney. – Zachwycająco. Wygląda pani jak…

– Weź się w garść – syknęła Eve i trąciła go łokciem. – Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielki przeżyła pani wstrząs, pani Fitzgerald. W końcu Pandora była pani przyjaciółką.

Jerry otworzyła usta, zamknęła je, po czym uśmiechnęła się chytrze.

– Gdybym to potwierdziła, skłamałabym. Tak naprawdę wcale się nie przyjaźniłyśmy. Tolerowałyśmy siebie nawzajem, ponieważ pracowałyśmy w tej samej branży, ale szczerze mówiąc, nie znosiłyśmy się serdecznie.

– Zaprosiła panią do siebie.

– Tylko dlatego, że chciała, by Justin do niej przyszedł, a ostatnio jesteśmy sobie bardzo bliscy. Poza tym czasami spotykałam się z Pandorą na stopie towarzyskiej; parę razy nawet zdarzyło nam się razem pracować.

Wstała, być może po to, aby zademonstrować swoje wdzięki, bądź dlatego, że wolała sama się obsłużyć, niż korzystać z pomocy androida. Z barku stojącego w kącie wyjęła karafkę w kształcie łabędzia i napełniła szklankę szafirowym płynem.

– Po pierwsze, muszę państwu powiedzieć, że naprawdę przeżyłam wstrząs na wiadomość o tym, jak brutalnie morderca obszedł się z Pandorą. Aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby odczuwać tak silną nienawiść. Pracuję w tym samym zawodzie i podobnie jak ona jestem osobą publiczną. Twarzą z ekranu. Jeśli ją spotkało coś takiego… – zawiesiła głos i upiła duży łyk ze szklanki -…mnie też może grozić niebezpieczeństwo. Między innymi dlatego postanowiłam zamieszkać u Justina do czasu, kiedy ta sprawa zostanie do końca wyjaśniona.

– Proszę powiedzieć mi, co robiła pani tej nocy, gdy zostało popełnione morderstwo. Jerry otworzyła szerzej oczy.

– Czy jestem podejrzana? No proszę, to mi prawie pochlebia. – Podeszła do fotela z drinkiem w dłoni. Usiadła i założyła nogę na nogę z takim wdziękiem, że Feeneya przeszedł dreszcz podniecenia. – Zazwyczaj w obecności Pandory nie odważyłam się na nic więcej niż drobne złośliwości. Zresztą, ona najczęściej nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej dogaduję. Nie była tytanem intelektu i nie wiedziała, co to subtelność. Dobrze, przejdę więc do rzeczy.

Usiadła wygodniej, zamknęła oczy i opowiedziała mniej więcej tę samą historię co Justin, choć wyglądało na to, że utarczka Pandory z Mavis mocniej zapadła jej w pamięć.

– Muszę przyznać, trzymałam za nią kciuki. To znaczy, za tę małą, nie za Pandorę. Miała oryginalny styl – zamyśliła się Jerry – dziwny, zapadający w pamięć… jakby połączyć sierotkę z amazonką. Dzielnie sobie radziła, to prawda, ale gdyby Justin i Paul ich nie rozdzielili, Pandora sprawiłaby jej niezły łomot. Nie na darmo godzinami przesiadywała w siłowni. Kiedyś na moich oczach dosłownie cisnęła konsultantem mody przez całą szerokość pomieszczenia tylko dlatego, że biedak przed pokazem źle oznakował jej dodatki. W każdym razie…

Machnęła ręką, otworzyła szufladę mosiężnego stolika stojącego przy fotelu i wygrzebała emaliowane pudełko. Wyjęła połyskującego czerwonego papierosa, zapaliła i wydmuchnęła perfumowany dym.

– W każdym razie, ta dziewczyna początkowo starała się przemówić Pandorze do rozsądku, dogadać się z nią co do Leonarda. To projektant mody. Domyśliłam się, że kręcił z tą małą, a Pandora nie zamierzała pozwolić mu odejść. Niedługo ma się odbyć zorganizowany przez niego pokaz. – Na jej usta znów wypłynął koci uśmiech. – Skoro Pandory nie ma już wśród nas, to ja będę musiała mu pomóc.- Dotąd nie planowała pani udziału w tym pokazie?

– Pandora była główną gwiazdą. Jak już mówiłam, parę razy zdarzyło się nam razem pracować. Nakręciłyśmy wspólnie parę filmów. Szkopuł w tym, że Pandora, owszem, była ładna, miała prezencję, ale kiedy musiała przeczytać kwestię innego aktora albo zaprezentować przed kamerą cały swój urok, to po prostu zmieniała się w drewniany kloc. To było okropne. Natomiast ja, ja jestem dobra. – Zamilkła i wydmuchnęła dym z ust. – Naprawdę dobra i dlatego skoncentrowałam się na pracy w filmie. Ale… udział w tym pokazie, przygotowanym właśnie przez tego projektanta, zapewni mi obecność w mediach i tym samym przysporzy popularności. Wiem, że mówię, jakbym była bez serca. Przykro mi. – Wzruszyła ramionami. – Takie jest życie.