Выбрать главу

– Nie, nic mu nie jest. – Eve przemierzyła pokój i usiadła w nogach łóżka. – Dziś rano zgłosił się na komendę. Miał rozcięte ramię, to wszystko. Obydwoje wpadliście wczoraj na ten sam pomysł. Leonardo schlał się i poszedł do ciebie, a w końcu rozciął sobie rękę na stłuczonej butelce, którą upuścił, zanim zwalił się nieprzytomny na podłogę.

– Był pijany? – Mavis aż zerwała się z krzesła.

– On prawie nigdy nie pije. Wie, że mu nie wolno. Mówił mi, że kiedy pije za dużo, robi rzeczy, których potem nie pamięta. To go przeraża i… Przyszedł do mnie – powiedziała, a jej oczy nabrały łagodnego blasku. – To takie romantyczne. A potem przyszedł do ciebie, bo nie mógł mnie znaleźć.

– Przyszedł do mnie, żeby się przyznać do zabójstwa Pandory.

Mavis odskoczyła do tyłu, jakby Eve ją uderzyła.

– To niemożliwe! Leonardo nikomu nie zrobiłby krzywdy. Po prostu nie jest do tego zdolny. Chciał mnie tylko ochronić, i tyle.

– Wtedy nie wiedział jeszcze, czy coś ci grozi. Jest przekonany, że pokłócił się z Pandorą, a potem ją zabił.

– Czyli jest w błędzie.

– To prawda. Dowody nie pozostawiają co do tego wątpliwości. – Eve przetarła zmęczone oczy.

– Rozciął sobie rękę o krawędź stłuczonej butelki. Na miejscu zbrodni nie znaleziono jego krwi, a na ubraniu, które miał na sobie, nie było śladu krwi Pandory. Nie wiemy jeszcze dokładnie, co robił tamtego wieczora, ale nic na niego nie mamy.

Mavis zamyśliła się i na chwilę straciła wątek, jednak szybko zrozumiała, co wynika ze słów Eve.

– Ach, czyli wszystko w porządku. Nie uwierzyłaś mu.

– Prawdę mówiąc, sama nie wiem. Jak dotąd dowody przesądzają o jego niewinności.

– Dzięki Bogu. – Mavis usiadła na łóżku obok Eve. – Kiedy mogłabym się z nim spotkać, Dallas? Powinnam z nim omówić pewne sprawy.

– To będzie musiało trochę poczekać. -Eve zamknęła oczy, otworzyła je i zmusiła się, by spojrzeć na przyjaciółkę. – Muszę poprosić cię o przysługę, jakiej jeszcze nigdy nikomu nie wyświadczyłaś.

– Czy to będzie dla mnie bolesne? – Mavis próbowała przywołać uśmiech na usta, ale jej się nie udało.

– Tak. Muszę cię poprosić, żebyś mi zaufała. Żebyś uwierzyła, że jestem tak dobra w tym, co robię, że nie umknie mi żaden, nawet najmniejszy szczegół. Muszę cię poprosić, byś zawsze pamiętała, że jesteś moją najbliższą przyjaciółką i że cię kocham.

Oddech Mavis stał się szybki, urywany, ale jej oczy były suche, aż za suche.

– Aresztujesz mnie.

– Przyszły raporty z laboratorium. -Wzięła Ma-vis za ręce. – Ich treść nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo wiedziałam już wcześniej, że ktoś cię wrobił. Spodziewałam się tego, Mavis. Miałam nadzieję, że przed zakończeniem badań znajdę coś, cokolwiek, co mogłoby ci pomóc, ale mi się nie udało. Feeney współpracuje ze mną przy prowadzeniu śledztwa, a to świetny glina, Mavis, słowo daję. A Roarke już się skontaktował z najlepszymi adwokatami na świecie. To będzie tylko formalność.

– Musisz mnie aresztować za zabójstwo.

– Drugiego stopnia. Wiem, że to nikła pociecha, ale prokurator zgodził się wypuścić cię za kaucją. Za parę godzin będziesz tu z powrotem i dostaniesz tyle ciasta, ile dusza zapragnie.

W uszach wciąż jednak miała te złowieszcze słowa. „Zabójstwo drugiego stopnia". „Zabójstwo drugiego stopnia".

– Musisz mnie zamknąć.

Eve miała wrażenie, że jej płuca płoną żywym ogniem, który powoli zmierzał ku sercu.

– Nie na długo, przysięgam. Feeney zajął się już przygotowaniami do wstępnego przesłuchania. To obrotny facet. Spiszemy twoje dane, pójdziemy na przesłuchanie, sędzia ustali wysokość kaucji i przywiozę cię z powrotem do domu.

Z alarmem identyfikacyjnym, umożliwiającym śledzenie każdego ruchu, pomyślała Eve. Od dzisiaj Mavis będzie w tym domu więźniem, ukrywającym się przed wścibskimi dziennikarzami; i choć jej klatka będzie wygodna i przytulna, pozostanie klatką.

– Kiedy o tym mówisz, wszystko wydaje się takie łatwe.

– Nie, łatwo nie będzie, ale na pewno będzie ci lżej, jeśli nie zapomnisz, że masz po swojej stronie dwóch najlepszych gliniarzy w tym mieście. Aha, i nie rezygnuj ze swoich praw, dobrze? Z żadnego. Nie pozwól, aby przesłuchanie rozpoczęło się bez twoich adwokatów. Nie mów mi nic, czego nie musisz powiedzieć. Nikomu nic nie mów. Rozumiesz?

– W porządku. – Mavis wyrwała dłonie z jej uścisku i wstała. – Chcę jak najszybciej mieć to z głowy.

Kilka godzin później, kiedy było już po wszystkim, Eve wróciła do domu. Światła były przygaszone. Miała nadzieję, że Mavis wypełniła jej polecenie – wzięła środek uspokajający, a potem poszła spać. Ona sama nie mogła sobie na to pozwolić.

Eve poprosiła Feeneya, żeby oddał Mavis w ręce Roarke'a. Miała za dużo roboty, by dopilnować tego osobiście. Najgorsza była konferencja prasowa. Zgodnie z przewidywaniami, padły pytania o jej przyjaźń z Mavis, wskazywano na możliwy konflikt interesów. Na szczęście komendant Whitney uciął wszystkie spekulacje stwierdzeniem, że ma do Eve całkowite zaufanie. Nie wiedziała, jak mu się za to odwdzięczyć.

Rozmowa z Nadine Furst była nieco mniej stresująca. Proszę, wystarczy komuś uratować życie, myślała Eve, idąc po schodach, i od razu ma się w nim sprzymierzeńca. Być może w sercu Nadine tkwiła dziennikarska żądza sensacji, ale przyćmiła ją wdzięczność. Ze strony Kanału 75 Mavis mogła liczyć na uczciwe traktowanie.

A potem Eve zrobiła coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała. Z własnej nieprzymuszonej woli zadzwoniła do policyjnego psychologa i umówiła się na spotkanie z doktor Mirą.

Mogę to zawsze odwołać, przypomniała sobie i przetarła piekące oczy. Tak pewnie zrobię.

– Późno pani wraca, pani porucznik. Dzień pełen wrażeń, co?

Opuściwszy ręce, ujrzała Summerseta, stojącego w drzwiach pokoju po prawej stronie korytarza. Jak zawsze, ubrany był na czarno, a na jego surowej twarzy malował się pogardliwy wyraz. Wydawało się, że w okazywaniu Eve nienawiści jest równie dobry jak w prowadzeniu domu.

– Nie zawracaj mi głowy, Summerset. Zastąpił jej drogę.

– Dotąd byłem przekonany, że mimo pani niezliczonych wad, jest pani przynajmniej stosunkowo dobrym detektywem. Teraz widzę, że się myliłem. Nie potrafi pani nawet być dobrą przyjaciółką dla nieszczęśliwej kobiety, która tak bardzo pani potrzebuje.

– Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim, co przeszłam dzisiejszego wieczoru, możesz powiedzieć cokolwiek, co by mnie dotknęło?

– Nie sądzę, by cokolwiek było w stanie panią poruszyć, pani porucznik. Nie wie pani, czym jest lojalność, a to czyni panią nikim. Nawet gorzej niż nikim.

– Może więc powiesz mi, co powinnam była zrobić. Może należało poprosić Roarke'a, aby uruchomił jeden ze swoich jetStarów i odesłać Mavis na jakąś odległą planetę. Wtedy przez resztę życia musiałaby się ukrywać.

– Być może przynajmniej nie płakałaby przed zaśnięciem.

Jego słowa jak strzały trafiły tuż pod serce, w które zostały wymierzone. Przez zmęczenie przebił się ból.

– Zejdź mi z drogi, draniu, i trzymaj się ode mnie z daleka. – Przecisnęła się obok niego, ale, choć miała na to ochotę, nie zaczęła biec. Kiedy weszła do sypialni, Roarke właśnie oglądał konferencję prasową.

– Dobrze się spisałaś – powiedział i wstał. – To musiało być naprawdę stresujące.

– Tak, prawdziwa ze mnie profesjonalistka.

– Weszła do łazienki i wbiła wzrok w lustro. Ujrzała kobietę o bladej twarzy, ciemnych, podkrążonych oczach i zaciśniętych ustach. A pod tym wszystkim kryło się obezwładniające poczucie bezradności.