– Moja pierwsza żona była dekoratorką wnętrz
– pospieszył z wyjaśnieniem Redford. – Po rozwodzie postanowiłem zatrzymać meble. Z nimi wiążą się najmilsze wspomnienia z tamtego okresu.
– Usiadł na jamniku i położył nogi na poduszce w kształcie skulonego kota. – Chcecie porozmawiać o Pandorze.
– Tak. – Jeśli byli kochankami, jak sądzono, to Redford szybko pogodził się z jej stratą. Wizyta policji także ani trochę go nie poruszyła. Sprawiał wrażenie spokojnego, jowialnego mężczyzny. Miał na sobie garnitur wart pięć tysięcy dolarów i włoskie mokasyny w kolorze roztopionego masła.
Redford był równie fotogeniczny jak aktorzy, z którymi pracował. Foremną, kościstą twarz zdobiły pedantycznie przystrzyżone wąsy. Ciemne włosy nosił zaczesane do tyłu, poskręcane i spięte w fantazyjny kucyk opadający na plecy.
Eve uznała, że ten mężczyzna wygląda jak człowiek, którym jest: znany producent, napawający się swoją władzą i majątkiem.
– Chciałabym nagrać naszą rozmowę, panie Redford.
– Tak będzie nawet lepiej, pani porucznik.
– Odchylił się w objęcia psiny o smutnych ślepiach i splótł dłonie na brzuchu. – Słyszałem, że już kogoś aresztowaliście w związku z tą sprawą.
– To prawda. Ale dochodzenie trwa. Był pan znajomym Pandory.
– I to dobrym. Rozważałem współpracę z nią przy pewnym projekcie, przez te wszystkie lata spotykaliśmy się wiele razy na różnych przyjęciach, a kiedy była po temu okazja, uprawialiśmy seks.
– Czy w okresie poprzedzającym jej śmierć byliście państwo kochankami?
– Nigdy nie byliśmy kochankami, pani porucznik. Uprawialiśmy seks. Nie kochaliśmy się. Prawdę mówiąc, chyba nie ma na tym świecie człowieka, który kiedykolwiek się z nią kochał czy choćby próbował. Ktoś taki musiałby być głupcem. Ja głupcem nie jestem.
– Nie lubił jej pan.
– Czy ją lubiłem? – Redford się roześmiał. – Boże mój, nie! Była najbardziej odpychającą istotą ludzką, jaką kiedykolwiek znałem. Ale miała talent. Nie tak wielki, jak myślała, ba, niektórych rzeczy za żadne skarby nie potrafiłaby zagrać, a mimo to…
Uniósł swoje wypielęgnowane dłonie; w świetle błysnęły pierścionki z ciemnymi kamieniami osadzonymi w złocie wysokiej próby.
– Piękno przychodzi łatwo, pani porucznik. Niektórzy rodzą się z nim, inni mogą je kupić. W dzisiejszych czasach każdy może sobie załatwić atrakcyjną powłokę cielesną. To ciągle jest w cenie. Uroda nie wychodzi z mody, ale, by z niej żyć, trzeba też mieć choć krztynę talentu.
– A jaki talent posiadała Pandora?
– Biła od niej pewna aura, moc, której źródłem była prymitywna, wręcz zwierzęca umiejętność do emanowania seksem. Seks jest i zawsze będzie chodliwym towarem.
Eve przechyliła głowę.
– Tyle że teraz jest licencjonowany. W odpowiedzi Redford błysnął do niej uśmiechem.
– Rząd musi skądś brać pieniądze. Nie chodziło mi jednak o sprzedawanie seksu, ale o wykorzystywanie go do sprzedaży innych produktów, od napojów chłodzących po urządzenia kuchenne. No i mamy jeszcze modę – dodał. – W świecie mody seks jest niezbędny.
– I to właśnie było specjalnością Pandory.
– Można by zawinąć jaw zasłony i wypchnąć na wybieg, a nawet bardziej rozgarnięte obserwatorki sypnęły pieniędzmi, byle tylko wyglądać tak jak ona. Pandora specjalizowała się w sprzedaży. Nie istniał towar, którego nie potrafiłaby opchnąć. Niestety chciała zostać aktorką. Nie zdawała sobie sprawy, że nie może być nikim innym, jak tylko sobą, Pandorą.
– Ale współpracował pan z nią.
– Rozważałem nakręcenie filmu, w którym Pandora zagrałaby, że tak powiem, samą siebie. Nic ponadto. Być może to by wypaliło. A dochody ze sprzedaży gadżetów… tu dopiero zaczęłyby się prawdziwe zyski. Niestety, ten projekt pozostał tylko na papierze.
– Był pan w domu ofiary tej nocy, kiedy zginęła?
– Tak, potrzebowała towarzystwa. No i podejrzewam, że chciała zobaczyć minę Jerry, kiedy to się dowie, że ona, Pandora, dostanie główną rolę w moim filmie.
– I jak zareagowała pani Fitzgerald?
– Była zaskoczona i pewnie nieco zirytowana. Sam się zdenerwowałem, bo było jeszcze za wcześnie, by rozgłaszać to publicznie. Zapowiadała się niezła kłótnia, ale przeszkodziła nam ta fascynująca młoda kobieta, która stanęła w drzwiach. Chodzi o tę, którą aresztowaliście – powiedział z błyskiem w oku. – Media twierdzą, że jest pani jej bliską przyjaciółką.
– Może zamiast snuć te dywagacje powie mi pan, co się wydarzyło po przybyciu pani Freestone?
– Melodramat, napięcie, przemoc. Proszę to sobie wyobrazić – powiedział i złączył palce obu dłoni w kształt ekranu. – Na plan wkracza młoda, dzielna piękność. Widać po niej, że płakała, jest blada, w oczach ma rozpacz. Chce dogadać się ze swoją rywalką. Postanowiła usunąć się w cień, zrezygnować z mężczyzny, o którego względy obie zabiegają, żeby go ochronić, uratować jego dobrze zapowiadającą się karierę.
Teraz zbliżenie na Pandorę. Z jej twarzy wyziera wściekłość, pogarda, jakaś szaleńcza energia. Chryste, co za piękne ujęcie. Pandora jako ucieleśnienie zła. Nie satysfakcjonuje jej ofiara złożona przez rywalkę. Chce sprawić jej ból. Najpierw obrzuca przybyłą wyzwiskami, a potem zadaje pierwszy cios. Teraz mamy klasyczną scenę walki. Dwie kobiety biją się o mężczyznę. Młodsza ma po swojej stronie miłość, ale to za mało dla Pandory, rozpalonej żądzą zemsty. I uzbrojonej w ostre paznokcie. Kły i pazury idą w ruch. Przeciwniczki toczą ze sobą zażarty bój, dopóki nie rozdzielają ich dwaj zafascynowani widzowie. Jeden z nich zostaje ugryziony.
Redford skrzywił się i potarł prawe ramię.
– Pandora zatopiła we mnie kły, kiedy ją odciągałem. Muszę przyznać, że kusiło mnie, by jej przyłożyć. Pani przyjaciółka wyszła. W drzwiach rzuciła jakiś utarty frazes, zapowiedziała, że Pandora jeszcze tego pożałuje czy coś takiego, ale wyglądała raczej na załamaną niż rozwścieczoną.
– A Pandora?
– Była niesamowicie podniecona. – Tak jak on w czasie opowiadania tej historii. – Przez cały wieczór szalała, a po wizycie tej dziewczyny zrobiło się jeszcze gorzej. Jerry i Justin szybko nas opuścili, a ja zostałem, żeby spróbować ją uspokoić.
– Udało się panu?
– Gdzie tam. Była jak w amoku. Wykrzykiwała absurdalne groźby. Najpierw chciała dopaść tę małą sukę i urwać jej głowę. Potem odgrażała się, że załatwi Leonarda. Kiedy z nim skończy, nie będzie mógł sprzedawać guzików na rogu ulicy. Nawet żebracy nie włożą na siebie jego szmat i tak dalej. Mniej więcej po dwudziestu minutach przestałem się z nią użerać. Wtedy wściekła się, że psuję jej przyjęcie, i dla odmiany zaczęła się wydzierać na mnie. Krzyczała, że nie jestem jej potrzebny, że z innymi producentami może podpisać korzystniejsze, o wiele ciekawsze kontrakty.
– Utrzymuje pan, że wyszedł od niej około wpół do pierwszej?
– Mniej więcej.
– I wtedy była sama?
– W mieszkaniu miała tylko domowe androidy. Nie życzyła sobie towarzystwa ludzi, których sama do siebie nie wezwała. O ile mi wiadomo, po moim wyjściu została sama.
– Dokąd udał się pan potem?
– Przyszedłem tutaj i opatrzyłem rękę. To było naprawdę paskudne ugryzienie. Trochę popracowałem, zadzwoniłem do paru osób. Potem pojechałem do mojego klubu, dostałem się do środka przez nocne wejście, kilka godzin siedziałem w saunie i pływałem w basenie.
– O której przyszedł pan do klubu?
– Zdaje się, że koło drugiej. Wiem, że do domu wróciłem dobrze po czwartej.
– Czy widział pan kogoś bądź rozmawiał z kimś między drugą a piątą nad ranem?
– Nie. Po to właśnie chodzę tam o tak późnej porze, żeby odpocząć od ludzi. Na wybrzeżu mam własny basen, saunę i inne wygody, ale przebywając tutaj, nie pozostaje mi nic innego, jak uczęszczać do klubu.
– Jak się nazywa pański klub?
– Olimp, znajduje się na Madison. – Podniósł brew. – Zdaję sobie sprawę, że moje alibi ma pewne braki. Chcę jednak zauważyć, że wchodząc i wychodząc z klubu, wpisywałem swój kod dostępu. Takie są przepisy.