– Zabieraj ze mnie tę kościstą, gołą dupę.
Nie samo polecenie, ale spokojny ton, jakim zostało wydane, sprawił, że Eve wstała. Pandora podniosła się, z pietyzmem wygładziła swój czarny spodnium, pociągnęła nosem, odrzuciła z twarzy bujne, ogniste włosy, po czym przeszyła Leonarda ńmnym spojrzeniem ozdobionych długimi rzęsami szmaragdowych oczu.
– Czyli jedna już ci nie wystarczy, ty łajdaku.
– Uniosła rzeźbiony podbródek i popatrzyła z nieskrywaną pogardą na Eve oraz Mavis. – Masz coraz lepszy apetyt, mój drogi, ale coraz gorszy gust.
– Pandoro. – Leonardo, mocno przejęty, oblizał spierzchnięte wargi. – Powiedziałem ci, że wszystko mogę wytłumaczyć. Porucznik Dallas jest moją klientką.
Pandora syknęła jak kobra.
– To tak je teraz nazywasz? Myślisz, że możesz mnie wyrzucić jak wczorajszą gazetę, Leonardo? To ja zdecyduję, kiedy między nami wszystko się skończy.
Mavis podeszła do Leonarda, utykając lekko, i objęła go w talii.
– On ciebie ani nie potrzebuje, ani nie chce.
– Mam gdzieś to, czy on mnie chce. A co do potrzebowania… – Jej pełne wargi wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu. – Leonardo musi ci powiedzieć to i owo o życiu, mała. Beze mnie w przyszłym miesiącu nie odbędzie się żaden pokaz jego łachów. Jeśli ten pokaz zostanie odwołany, biedaczek niczego nie sprzeda, a jeśli niczego nie sprzeda, to nie będzie w stanie zapłacić za materiały i całą resztę, a do tego nie zwróci wierzycielom pokaźnej sumki, jaką od nich pożyczył.
Odetchnęła głęboko i obejrzała swoje połamane paznokcie. Wściekłość pasowała do niej jak czarny obcisły spodnium, który miała na sobie.
– To będzie cię drogo kosztować, Leonardo. Przez kilka najbliższych dni mam mnóstwo zajęć, ale na pewno znajdę trochę czasu na pogawędkę z twoimi sponsorami. Jak myślisz, co powiedzą, kiedy poinformuję ich, że nie mogę zniżyć się do paradowania po wybiegu w twoich szmatach?
– Nie możesz tego zrobić. – Z każdego słowa projektanta bił paniczny strach, strach, który zdawał się działać na rudowłosą piękność jak narkotyk. – Byłbym zrujnowany. Wszystko włożyłem w ten pokaz. Czas, pieniądze…
– Jaka szkoda, że nie pomyślałeś o tym, zanim zacząłeś przystawiać się do tej małej zdziry. – Pandora zmrużyła oczy. – Myślę, że pod koniec tygodnia wybiorę się na lunch z kilkoma z twoich sponsorów. Masz, mój drogi, tylko parę dni na to, by zdecydować, jak chcesz to rozegrać. Jeśli nie pozbędziesz się swojej nowej zabawki, zapłacisz słoną cenę. W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać.
Wyszła z pracowni przesadnie posuwistym krokiem modelki i z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi.
– O cholera. – Leonardo osunął się na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. – Jak zawsze, zjawia się w najmniej odpowiednim momencie.
– Nie. Nie pozwól, żeby ci to zrobiła. Żeby nam to zrobiła. – Mavis kucnęła przed nim, bliska płaczu. – Nie możesz dopuścić do tego, żeby wciąż kierowała twoim życiem, żeby cię szantażowała… – Mavis zerwała się pod wpływem nagłego olśnienia. -To szantaż, zgadza się, Dallas? Idź, aresztuj ją.
Eve zapięła koszulę.
– Kochana, nie mogę jej aresztować za to, że nie chce nosić ciuchów Leonarda. Owszem, mogłabym zgarnąć ją za próbę pobicia, ale wyszłaby na wolność, zanim zdążyłabym zamknąć drzwi celi.
– Przecież to szantaż. Jeśli pokaz się nie odbędzie, Leonardo straci wszystko.
– Przykro mi. Naprawdę. To nie jest sprawa dla policji. – Przeczesała dłonią włosy. -Ta kobieta jest wściekła, rozgorączkowana i tyle. Sądząc z jej nieprzytomnego spojrzenia, prawdopodobnie nałykała sie jakichś prochów. Pewnie wkrótce się uspokoi.
– Nie. – Leonardo usiadł wygodniej. – Będzie chciała się na mnie zemścić. Byliśmy kochankami, w pewnym momencie nasz związek zaczął się psuć. Kiedy więc Pandora na parę tygodni opuściła Ziemię, uznałem, że między nami wszystko skończone. Potem poznałem Mavis. – Ścisnął ją za rękę. -i wtedy już byłem pewien, że nie chcę więcej spotykać się z Pandorą. Próbowałem z nią porozmawiać, wszystko jej wytłumaczyć.
– Skoro Dallas nie może nam pomóc, pozostaje tylko jedno wyjście. – Wargi Mavis zadrżały. – Musisz do niej wrócić. Nie ma innej możliwości. – Zanim Leonardo zdążył cokolwiek powiedzieć, Mavis dodała: – Nie będziemy się spotykać, przynajmniej do twojego pokazu. Może potem zaczniemy wszystko od nowa. Nie wolno ci dopuścić, żeby Pandora poszła do twoich sponsorów i wszystko zepsuła.
– Myślisz, że mógłbym zrobić coś takiego? Być z nią? Dotykać jej po tym, co się stało? Po tym, jak poznałem kogoś takiego jak ty? – Wstał. – Mavis, kocham cię.
– Och. – Jej oczy wypełniły się łzami. – Och, Leonardo. Za bardzo cię kocham, żeby patrzeć, jak ta kobieta cię niszczy. Odchodzę, bo muszę cię uratować.
Mavis wybiegła z pracowni. Leonardo odprowadził ją spojrzeniem, po czym wbił wzrok w drzwi, za którymi zniknęła.
– Jestem w potrzasku. Ta mściwa suka może i odebrać wszystko; kobietę, którą kocham, moją pracę, po prostu wszystko. Mógłbym ją zabić za to że sprawia Mavis taki ból. – Odetchnął głęboko i spuścił oczy. – Czasem człowiek jest tak oszołomiony pięknem, że nie widzi, co się pod nim kryje
– Czy to, co Pandora powie twoim sponsorom naprawdę ma tak duże znaczenie? Przecież nie sfinansowaliby pokazu, gdyby nie byli przekona o wartości twojej pracy.
– Pandora jest jedną z najbardziej rozchwytywanych modelek na świecie. Ma wpływy, prestiż, znajomości. Wystarczy, by szepnęła komu trzeba parę słów, a ktoś taki jak ja albo dostanie szansę zrobienia kariery, albo bezpowrotnie ją utraci.
Podniósł rękę do wiszącej przed nim kompozycji z sieci i kamieni. – Jeśli Pandora ogłosi publicznie, że moje projekty są do niczego, większość potencjalnych klientów zrezygnuje z ich zakupu. Ona może do tego doprowadzić. Całe swoje życie pracowałem na ten pokaz, Pandora zdaje sobie z tego sprawę i wie, jak pozbawić mnie niepowtarzalnej szansy. A na tym się nie skończy. – Opuścił rękę.
– Mavis jeszcze tego nie rozumie. Pandora trzyma mnie w garści aż do końca mojej albo jej kariery, nie uwolnię się od niej, dopóki ona sama nie zdecyduje, że ma mnie dosyć.
Eve wróciła do domu potwornie zmęczona. Najwięcej zdrowia kosztowała ją rozmowa z Mavis, zrospaczoną i wściekłą zarazem. W tej chwili nieszczęśliwa dziewczyna siedziała w starym mieszkaniu Eve, lecząc się tam ze smutku lodami i filmami wideo.
Pragnąc zapomnieć o sercowych rozterkach i modzie, Eve poszła prosto do sypialni i rzuciła się i łóżko. Po chwili wskoczył do niej kot Galahad i zaczął głośno mruczeć. Trącił swoją panią kilka razy pyszczkiem, a kiedy to nie dało żadnego efektu, zwinął się w kłębek i zasnął. Gdy do sypialni wszedł Roarke, Eve nawet nie drgnęła.
– Jak minął wolny dzień?
– Nie znoszę zakupów.
– Po prostu nie weszło ci to jeszcze w krew.
– I bardzo dobrze. – Zaciekawiona, odwróciła pną bok i spojrzała na Roarke'a. -Ty za to uwielbiasz kupować różne rzeczy.
– Jasne. – Wyciągnął się przy niej i pogłaskał kota, gramolącego się nieporadnie na jego pierś.
– Kupowanie daje niemal tyle samo przyjemności, co posiadanie. Bieda, pani porucznik, jest po prostu do kitu.
Eve zamyśliła się nad jego słowami. Jako że kiedyś sama żyła w nędzy, a potem udało jej się poprawić swoją sytuację na tyle, by z trudem wiązać koniec z końcem, nie mogła się z nim nie zgodzić.
– W każdym razie, najgorsze mam już chyba za sobą.
– Szybko się uwinęłaś. – Trochę go to przeraziło.
– Wiesz, Eve, nie musisz od razu podejmować decyzji.
– Prawdę mówiąc, chyba doszliśmy z Leonardem do porozumienia. – Spojrzawszy w górę, na rozciągające się za szybą świetlika niebo, zmarszczyła brwi. – Mavis jest w nim zakochana.
– Mhm… – Roarke leżał ze zmrużonymi oczami, j głaszcząc kota, i zastanawiał się, czy nie obdarzyć tą samą pieszczotą Eve.
– To jest naprawdę miłość. – Westchnęła głęboko. – Mówię ci, ależ miałam ciężki dzień.
Akurat w tej chwili przed oczami Roarke'a j przewijały się kolumny liczb, przedstawiających zyski, jakie miało mu przynieść rychłe podpisanie trzech ważnych umów. Czym prędzej przerwał tej wyliczenia i przysunął się do Eve.