– Czy ma pan przed sobą zeznanie pańskiego klienta?
– Tak. – Stalowooki mężczyzna na ekranie złożył swoje wypielęgnowane dłonie. – Mój klient w pełni współpracował z panią i pani wydziałem. Wyraziliśmy zgodę na to przesłuchanie tylko dlatego, że chcemy wreszcie zamknąć sprawę.
Wyraziliście zgodę, bo nie mieliście innego wyboru, pomyślała Eve, ale jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
– Doceniamy pańską gotowość współpracy, panie Redford. Powiedział pan, że znał Pandorę i pozostawał z nią w intymnym związku.
– Zgadza się.
– Czy prowadził pan też z nią interesy?
– Wyprodukowałem dwa filmy wideo, w których grała Pandora. W planach był kolejny.
– Czy te produkcje odniosły sukces?
– Średni.
– A czy oprócz wspomnianych filmów prowadził pan z ofiarą jakiekolwiek inne interesy?
– Żadnych. – Na jego ustach pojawił się słaby uśmiech. – Nie licząc drobnej inwestycji o charakterze spekulacyjnym.
– To znaczy?
– Pandora postanowiła przygotować własną kolekcję kosmetyków i ubrań. Oczywiście potrzebne jej było wsparcie finansowe, a mnie jej pomysł zaintry- j gował na tyle, by zainwestować w to przedsięwzięcie.
– Dał jej pan jakieś pieniądze?
– Tak. W przeciągu ostatniego półtora roku zainwestowałem nieco ponad trzysta tysięcy.
No proszę, jednak znalazłeś jakieś wytłumaczenie, pomyślała Eve i odchyliła się do tyłu.
– Co się obecnie dzieje z kolekcją, którą według pana ofiara zamierzała wprowadzić na rynek?
– Nic. – Podniósł i opuścił ręce. – Zostałem wykiwany. Dopiero po śmierci Pandory dowiedziałem się, że nie istniała żadna kolekcja, nie było żadnych sponsorów prócz mnie ani żadnych projektów.
– Rozumiem. Panie Redford, jest pan uznanym producentem, człowiekiem, który na co dzień ma do czynienia z wielkimi sumami pieniędzy. Musiał pan poprosić Pandorę o biznesplan, statystyki, listę wydatków, prognozy przewidywanych zysków. Może nawet o próbki produktów.
– Nie. – Zacisnął usta i wbił wzrok w dłonie. – Nie zrobiłem tego.
– Mam uwierzyć, że po prostu dał jej pan pieniądze na uruchomienie przedsięwzięcia, o którym nie było żadnych wiarygodnych informacji?
– To rzeczywiście przynosi mi wstyd. – Podniósł głowę. – Mam ustaloną markę w swojej branży i jeśli ta informacja ujrzy światło dzienne, moja opinia zostanie poważnie nadszarpnięta.
– Pani porucznik – wtrącił się adwokat. – Reputacja jest dla mojego klienta niezwykle ważna. Jeśli ujawnione tu informacje wydostaną się poza te mury, będzie miało to dla niego wysoce niepożądane konsekwencje. Mogę załatwić nakaz utajnienia tej części zeznania i z pewnością to zrobię.
– Proszę bardzo. To naprawdę niezwykła historia, panie Redford. Może więc powie mi pan, jak to możliwe, by człowiek o takiej reputacji jak pańska, człowiek, który zgromadził tak wielki majątek, włożył trzysta tysięcy dolarów w nieistniejącą inwestycję?
– Pandora była piękną kobietą i miała wielki dar przekonywania. Była też niezwykle przebiegła. Na wszelkie moje pytania o biznesplany i statystyki udzielała wymijających odpowiedzi. Mimo to płaciłem dalej, bo uważałem ją za eksperta w tej branży.
– I dopiero po jej śmierci dowiedział się pan, że go oszukiwała.
– Zapytałem o nią paru ludzi, skontaktowałem się z jej agentem i adwokatem. – Wydął policzki i prawie udało mu się przybrać wygląd niewiniątka. – Nikt nic nie wiedział o żadnej kolekcji.
– Kiedy zdołał pan to zrobić? Zawahał się na ułamek sekundy.
– Dzisiaj po południu.
– Po naszej poprzedniej rozmowie? W czasie której zapytałam pana o przelewy na konto Pandory?
– Zgadza się. Przed udzieleniem odpowiedzi na dalsze pani pytania chciałem się upewnić, że nie zaszło jakieś nieporozumienie. Zgodnie z radą adwokata skontaktowałem się z byłymi współpracownikami Pandory i dowiedziałem się, że zostałem oszukany.
– Widzę, że nie tracił pan czasu. Czy ma pan jakieś hobby, panie Redford?
– Hobby?
– Człowiek piastujący tak odpowiedzialne stanowisko, żyjący w ciągłym stresie, musi od czasu do czasu jakoś się relaksować. Zbierać znaczki, bawić się komputerem albo pracować w ogródku.
– Pani porucznik – odezwał się adwokat znużonym głosem. – Jaki to ma związek ze sprawą?
– Interesuje mnie to, jak pański klient spędza wolny czas. Wiemy już, co robi w pracy. Może inwestycje spekulacyjne są dla pana czymś w rodzaju wentyla bezpieczeństwa?
– Nie. Pandora była moim pierwszym i ostatnim błędem. Nie mam czasu ani ochoty na hobby.
– Doskonale pana rozumiem. Dzisiaj ktoś mi powiedział, że więcej ludzi powinno hodować petunie. Osobiście nie wyobrażam sobie, jak można tracić czas na grzebaniu w ziemi i zajmowaniu się kwiatami. Nie żebym ich nie lubiła. Pan lubi kwiaty?
– Czasem się przydają. Dlatego właśnie zatrudniam ludzi, którzy ich doglądają.
– Przecież jest pan licencjonowanym ogrodnikiem.
– Ja…
– Złożył pan wniosek o licencję i otrzymał ją przed trzema miesiącami. Mniej więcej w tym samym czasie przesłał pan na konto Jerry Fitzgerald sto dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. A dwa dni wcześniej zamówił pan w kolonii Eden Kwiat Nieśmiertelności.
– Zainteresowania mojego klienta nie mają związku z tą sprawą.
– Ależ mają, i to ścisły – odparowała szybko Eve – a to jest przesłuchanie, a nie proces. Nie należy wszędzie doszukiwać się logicznych związków. Po co był panu ten kwiat?
– Ja… to miał być prezent. Dla Pandory.
– Poświęcił pan mnóstwo czasu i pieniędzy, by uzyskać licencję, po czym zapłacił sporą sumę za sprowadzenie na Ziemię zakazanej rośliny, tylko po to, by podarować ją kobiecie, z którą pan od czasu do czasu sypiał? Kobiecie, która przez półtora roku wyciągnęła od pana ponad trzysta tysięcy dolarów?
– To była inwestycja. Tę roślinę kupiłem jako prezent.
– Gówno prawda. Panie mecenasie, wszelkie obiekcje proszę zachować dla siebie. Gdzie znajduje się teraz ten kwiat?
– W Nowym Los Angeles.
– Sierżant Peabody, proszę wysłać kogoś, by to skonfiskował.
– Zaraz, zaraz! – Redford odsunął się z krzesłem od stołu. – To moja własność. Zapłaciłem za nią.
– W swojej licencji wpisał pan nieprawdziwe dane. Nielegalnie nabył pan Kwiat Nieśmiertelności. Zostanie on skonfiskowany, a pan odpowie przed sądem. Peabody?
– Tak jest. – Powstrzymując się od uśmiechu, asystentka wyjęła komunikator i wydała odpowiednie polecenia.
– To nic innego jak psychiczne nękanie mojego klienta. – Adwokat groźnie zmarszczył brwi. – A te oskarżenia są bezpodstawne.
– Och, dopiero się rozkręcam. Wiedział pan o Kwiecie Nieśmiertelności, o tym, że służy on do produkcji narkotyku, który miał przynieść Pandorze wielką fortunę? Czy próbowała pozbawić pana udziału w zyskach?
– Nie wiem, o czym pani mówi.
– A może poczęstowała pana tym narkotykiem i popadł pan w uzależnienie? A wtedy na przykład przestała go panu dostarczać, żądała, żeby pan błagał ją o kolejną dawkę. W końcu miał pan tego dosyć i postanowił ją zabić.
– Nigdy nie tknąłem czegoś takiego! – wybuchnął Redford.
– Ale wiedział pan o istnieniu tego narkotyku. Wiedział pan, że Pandora go ma. W każdej chwili mógł pan zdobyć jego większą ilość. Może po pewnym czasie to pan postanowił zerwać współpracę z Pandorą, by wciągnąć w swoje interesy Jeny? Kupił pan Kwiat Nieśmiertelności. Wkrótce dowiemy się, czy zlecił pan przeprowadzenie analizy interesującej nas substancji. Mając tę roślinę, mógł pan uruchomić produkcję na własną rękę. Pandora przestała być panu potrzebna. Poza tym nie mógł pan zmusić jej do posłuszeństwa, prawda? Chciała więcej pieniędzy, więcej narkotyku. Dowiedział się pan, że używanie Nieśmiertelności kończy się śmiercią, ale po co czekać aż pięć lat? Gdyby Pandora umarła już teraz, miałby pan wolną rękę.
– Nie zabiłem jej. Skończyłem z nią, nie miałem powodu jej zabijać.
– Tamtej nocy był pan u niej. Poszedł pan z nią do łóżka. Miała ten narkotyk. Czy chwaliła się nim przed panem? Zabił pan dwoje ludzi, by ochronić siebie i swoją inwestycję, ale na pańskiej drodze wciąż stała Pandora.