Eve burknęła coś w odpowiedzi. Nie musiały czekać w poczekalni przed gabinetem komendanta; od razu wpuszczono je do środka. Whitney wskazał im krzesła.
– Pani porucznik, zdaję sobie sprawę, że wysłała pani już do mnie pisemny raport, ale chciałbym usłyszeć o wszystkim od pani osobiście.
– Tak jest. – Podała miejsce zbrodni, nazwisko i rysopis ofiary, szczegółowy opis narzędzia zbrodni i zadanych nim ran, a także prawdopodobny czas zgonu. – Rozmowy sierżant Peabody z mieszkańcami budynku były jak dotąd bezowocne, ale zamierzamy spróbować raz jeszcze. Konkubina zamordowanego udzieliła nam kilku użytecznych informacji.
Whitney uniósł brwi. Eve wciąż miała na sobie zaplamioną koszulę i poszarpane dżinsy.
– Słyszałem, że były z nią pewne kłopoty.
– Nic takiego. – Eve uznała, że dwóm policjantom, którzy nie dopełnili obowiązków, wystarczy jej reprymenda. Nie było potrzeby ściągać na nich oficjalnej nagany. -To była licencjonowana prostytutka. Miała za mało kredytów, żeby załatwić sobie nowe zezwolenie. Poza tym ćpa. Kiedy w związku z tym trochę ją przycisnęliśmy, udało się z niej to i owo wyciągnąć. Zeznała, że do około pierwszej w nocy była razem ze swoim konkubentem. Wypili trochę wina i wzięli Egzotykę. Potem Ro powiedział, że musi wyjść, bo umówił się z klientem. Ona wzięła trochę Dobijacza i straciła przytomność. Biorąc pod uwagę, że koroner we wstępnym raporcie stwierdza, że śmierć nastąpiła około drugiej w nocy, wszystko się zgadza.
– Dowody wskazują, że Ro zginął tam, gdzie znaleziono jego ciało dzisiejszego ranka. Jest wysoce prawdopodobne, że zamordował go ten sam człowiek, który zabił Moppett, Boomera i Pandorę.
Eve zaczerpnęła tchu.
– Wielu świadków, włącznie ze mną, może potwierdzić, że w czasie, kiedy popełniono zabójstwo, Mavis Freestone znajdowała się daleko od miejsca zbrodni.
Whitney przez chwilę milczał, wpatrując się w twarz Eve.
– Jestem pewien, że pani Freestone jest niewinna. Biuro prokuratora okręgowego podziela tę opinię. Dostałem już wstępną analizę testów przeprowadzonych przez doktor Mirę na pani Freestone.
– Testów? – Eve zerwała się na równe nogi. – Jakich testów? Przecież były zaplanowane na poniedziałek.
– Zostały przełożone – odparł spokojnie Whitney. – Zakończyły się o trzynastej.
– Dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował? – Na wspomnienie własnych doświadczeń z testami zakotłowało jej się w żołądku. – Powinnam w nich uczestniczyć.
– Uznaliśmy, że dla dobra wszystkich zainteresowanych lepiej, żeby ciebie tam nie było. – Uniósł rękę. – Zanim stracisz panowanie nad sobą, narażając się na zarzut niesubordynacji, pozwól mi dokończyć. Otóż doktor Mira stwierdza w swoim raporcie, że pani Freestone pomyślnie przeszła wszystkie testy. Badanie na wykrywaczu kłamstw wykazało, że mówiła prawdę. Na podstawie pozostałych testów doktor Mira uznała, że pani Freestone jest osobą niezdolną do tak brutalnego zachowania, jakie cechowało zabójcę Pandory. Krótko mówiąc, nasz ekspert wnioskuje, by wszystkie zarzuty zostały wycofane.
– Wycofane. – Eve usiadła, czując pieczenie w oczach. – Kiedy to-nastąpi?
– Biuro prokuratora zamierza rozpatrzyć raport doktor Miry. Nieoficjalnie mogę ci powiedzieć, że jeśli nie pojawią się jakieś nowe dane, stojące w sprzeczności z przedstawionymi w raporcie wnioskami, zarzuty przeciw pani Freestone zostaną wycofane w poniedziałek. -Widząc, jak Eve powstrzymuje drżenie, był pełen podziwu dla jej opanowania. – Argumenty oskarżenia są bardzo przekonujące, ale szalę na jej korzyść przeważył raport doktor Miry oraz dowody zebrane w dochodzeniach w sprawie zabójstw, które prawdopodobnie powiązane są ze śmiercią Pandory.
– Dziękuję.
– Nie oczyściliśmy jeszcze twojej przyjaciółki od podejrzeń, Dallas, chociaż niewiele do tego brakuje. Schwytaj drania, który zabił tych ludzi, i to jak najszybciej.
– Taki mam zamiar. – Zadzwonił jej komunikator. Odebrała dopiero wtedy, gdy Whitney skinął przyzwalająco głową. – Dallas.
– Mam to, czym mi zawracałaś głowę. – Dickie patrzył na nią zachmurzony. – Jakbym nie miał nic innego do roboty.
– Potem sobie ponarzekasz. Znalazłeś coś ciekawego?
– Twój najświeższy nieboszczyk nałykał się Nieśmiertelności tuż przed tym, nim przeniósł się na tamten świat. Nie miał zbyt wiele czasu, żeby się nią nacieszyć.
– Wyślij raport do mojego biura – poleciła i rozłączyła się, zanim Dickie zdążył dać upust swojemu oburzeniu. Z uśmiechem wstała z krzesła. – Mam jeszcze dzisiaj coś do załatwienia. Być może przy okazji uda się wyjaśnić parę spraw.
Patrząc na to, co działo się za kulisami, wydawało się, że chaos, panika i zszarpane nerwy są w świecie mody równie ważne, jak wychudzone modelki i luksusowe tkaniny. Widok był naprawdę niesamowity. Wszyscy uczestnicy pokazu zaraz po jego rozpoczęciu błyskawicznie wcielili się w swoje role. Lalkowata modelka z wydętymi ustami, dotąd narzekająca na wszystko, rozgorączkowana garderobiana, ze świecącymi igłami i szpilkami powbijanymi w kok, fryzjerka rzucająca się na modelki niczym żołnierz idący do szturmu oraz nieszczęsny organizator całego widowiska, który stał na środku pomieszczenia i załamywał ręce.
– Jesteśmy spóźnieni. Jesteśmy spóźnieni. Lissa musi za dwie minuty pojawić się na wybiegu. Z muzyką na razie wszystko w porządku, ale jesteśmy spóźnieni.
– Zdąży, zdąży. Jezu, Leonardo, weź się w garść.
Eve z najwyższym trudem rozpoznała w tej fryzjerce Trinę. Jej włosy sterczały do góry ostrymi białymi szpikulcami, którymi mogła wybić oczy każdemu, kto zbliżyłby się do niej na trzy kroki. Poznać ją można było tylko po charakterystycznym głosie. Eve wbiła w nią wzrok, nie zważając na przeciskającą się obok niej garderobianą. Trina wycisnęła coś, co niepokojąco przypominało spermę, na fryzurę jednej z modelek, po czym ułożyła włosy dziewczyny w gładki stożek.
– Co ty tu robisz? – Mężczyzna o oczach sowy, ubrany w opadającą poniżej kolan pelerynę, przypadł do Eve niczym rozgniewany terier. – Wyskakuj z tych szmat, na litość boską. Nie wiesz, że na sali jest Hugo?
– Jaki Hugo?
Mężczyzna wydał z siebie dźwięk podobny do syku uciekającego gazu i zaczął wyciągać koszulę Eve ze spodni.
– Hej, koleś, łapy przy sobie. – Uderzyła go po rękach i przeszyła ostrym spojrzeniem.
– Rozbieraj się, szybko. Mamy mało czasu.
Nie przejął się groźbami Eve i chwycił ją za spodnie, usiłując rozpiąć suwak. Eve przez chwilę miała ochotę go walnąć, ale zamiast tego wyciągnęła odznakę.
– Albo się odczepisz, albo zawlokę cię na komendę pod zarzutem napaści na policjanta.
– Co ty tu robisz? Dostaliśmy zezwolenie. Wnieśliśmy wszystkie opłaty. Leonardo, tu jest glina. Nie mam zamiaru użerać się z policją.
– Dallas. – Mavis podbiegła do niej z kolorową tkaniną przewieszoną przez ramię. – Wiesz, trochę tu przeszkadzasz. Czemu nie jesteś na sali? Chryste, dlaczego się nie przebrałaś?
– Nie miałam czasu. – Eve odruchowo ścisnęła poły swojej poplamionej koszuli. – U ciebie wszystko w porządku? Nie wiedziałam, że przełożyli testy; w przeciwnym razie poszłabym tam z tobą.
– Jakoś to przeżyłam. Doktor Mira była super, ale cieszę się, że już po wszystkim. Nie chcę o tym mówić – dodała szybko, po czym rozejrzała się po zatłoczonym, zabałaganionym pomieszczeniu. – Przynajmniej nie w tej chwili.
– Dobrze. Chcę porozmawiać z Jerry Fitzgerald.
– Teraz? Pokaz już się zaczął. Wszystko jest zaplanowane do ostatniej mikrosekundy. – Ze zwinnością weterana pokazów mody Mavis usunęła się z drogi dwóm długonogim modelkom. – Ona musi się skupić, Dallas. Tutaj naprawdę można zwariować. – Przechyliwszy głowę na bok, wsłuchała się w dźwięki muzyki dobiegające zza kurtyny. – Za cztery minuty wychodzi na wybieg.
– No to nie zabiorę jej dużo czasu. Gdzie ona jest?
– Dallas, Leonardo…
– Gdzie?
– Tam. – Wyciągnęła rękę, po czym oddała przechodzącej obok garderobianej jeden z niesionych przez siebie zwojów tkaniny. -W garderobie gwiazdy wieczoru.