– Żegnaj, „Punkcie”! – krzyknął Sznur. Sala zaczęła gwizdać.
– Ale zajefajnie, co? – Ilona trąciła Łapina pięścią w bok.
– Chodź, weźmiemy jakiś gazik, póki reszta się jeszcze nie rzuciła! – krzyknął jej do ucha.
– Dobra.
Podeszli do baru.
– Butelkę szampana. – Łapin położył pieniądze na ladzie.
Barman otworzył butelkę, podał razem z kieliszkami.
– Ruszmy tyłki, tam do kąta! – Ilona pociągnęła Łapina.
W kącie było wolne miejsce na rogu grubego drewnianego stołu. Usiedli, Łapin zaczął nalewać szampana do kieliszków. Obok siedziało dwóch chłopaków i dziewczyna.
– No co, mistrzu? – Ilona podniosła kieliszek.
– Za co pijemy?
– Yyy… za spotkanie. – Stuknęli się kieliszkami.
– Może za Sznura?
– To za Sznura.
Wypili.
– Pierwszy raz ich słyszałeś? – Ilona zapaliła papierosa.
– W realu – tak.
– W nagraniu jest niehalo. Tak nie kręci. Wow! – Zawyła. – Ale wypas, normalnie, megawypas! Fu… Teraz można by zabakać.
– Chcesz? – Łapin osuszył kieliszek.
– Aha. Zawsze, kiedy brykam, mam ciśnienie na zioło.
– A tu… da radę dostać? – Łapin rozejrzał się.
– Dopiero drugi raz tu jestem. Nie znam nikogo.
– A ja pierwszy.
– Seryjnie? Specjalnie na „Leningrad”, tak?
– Aha. Przypadkiem usłyszałem, że się tu zadekują. No to przyjechałem.
Łapin zapalił papierosa.
– Lajtowe miejsce, nie? – Ilona rozejrzała się. Szybko się upijała.
– Duża sala. – Łapin potarł pierś.
– Jedwabiście, nie? Curwa, ale mi się chce bakać! Słuchaj, masz kasę?
– A bo co?
– No bo możemy wypalić w jedno miejsce. Tam jest zawsze. Full opcja. Tyle że to daleko.
– Gdzie?
– W Sokolnikach.
– A co tam jest?
– Wolna chata. Znajomi wynajmują.
– Oki, jedźmy.
– Dobranoc, książę!
Ilona wstała, przeciągnęła się. Łapin wziął do ręki butelkę z resztką szampana. Ruszyli do wyjścia przez salę pełną tańczących ludzi.
Odebrali z szatni ubrania. Wyszli do półciemnego przejścia z grubymi ścianami z zespawanych stalowych kawałków. Z rzadka majaczyły tu ludzkie postaci.
– Uaah! Zimno… – Ilona skuliła się. Poszła przodem.
Łapin objął dziewczynę. Niezgrabnie i brutalnie przytulił do siebie.
– Czułości? – zapytała Ilona.
Łapin zaczął całować jej wąskie, zimne usta. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Wolną ręką ścisnął jej pierś. Z drugiej wyślizgnęła mu się butelka. Rozbiła się im pod nogami.
– Kurwia… – Łapin drgnął.
– Auć! – Ilona spojrzała w dół.
Łapin roześmiał się:
– Szkło w liczbie mnogiej… to po rosyjsku – wdriebiezgi.
– Bawimy się? – zapytał jakiś chłopak. Kucał pod ścianą. Palił.
– Może weźmiemy nową? – Łapin chuchnął dziewczynie do ucha.
– Styka! – Ilona z całej siły nadepnęła ciemnogranatową platformą buta na odłamki. Zachrzęściły.
Wzięła Łapina za rękę. Pociągnęła do wyjścia.
– Bąbelki są lajtowe. Ale tam będzie lepsiej.
Łapin zatrzymał ją.
– Poczekaj…
– Co? – zatrzymała się.
Objął Ilonę. Zamarł przytulony. Stali chwilę.
– Zimno mi – powiedziała cicho i uśmiechnęła się.
– Poczekaj… – Głos Łapina zadrżał.
Zamilkła. Łapin przytulił się do niej i zadygotał.
– Co ci jest? – Zlizała łzę z jego policzka
– Tak. – wyszeptał.
– Co, zwała masz, czy jak?
Przecząco pokiwał głową. Pociągnął nosem.
– Po prostu… jakoś tak po ptaku.
– No to jedziemy. – Stanowczo wzięła go za rękę.
Lubka
23.59.
Mieszkanie Andrieja. Prospekt Kutuzowa 17.
Sypialnia z jasnymi, liliowymi ścianami. Szerokie, niskie łóżko. Przyciszona muzyka. Półmrok.
Naga Nikołajewa siedziała na nagim Andrieju. Rytmicznie, lekko się kołysała. Klatka piersiowa Nikołajewej była przewiązana jedwabną chustką. Ale obie piersi miała odkryte. Andriej palił papierosa: 52 lata, tęgi, pyzaty, z zakolami, owłosioną piersią, tatuażem na ramieniu i krótkimi, grubymi palcami.
– Nie spiesz się, nie spiesz… – wymamrotał.
– Klient nasz pan. – Nikołajewa zaczęła poruszać się wolniej.
– Piersi masz klawe.
– Podobają ci się?
– Nic z nimi nie robiłaś?
– Nie, coś ty. Wszystko moje. O-o-o jaki słodki chujeczek…
– Sięga do kiszek? – Wypuścił dym prosto w jej piersi.
– Och… pewnie… ooo… Szkoda, że dziś w pupkę nie można…
– Dlaczego?
– Dlatego.
– Hemoroidy?
– Nie… och… następstwa… och… wypadku…
– No i jak tyś to zrobiła? Wpaść pod samochód… oj, kurwa… to trzeba umieć… ja jak przechodzę przez ulicę, to cztery razy się obejrzę… oj, nie spiesz się…
– O-o-o… super… o-o-o… Andriusza… o-o-o… ach!
– Nie spiesz się, mówię.
Nikołajewa oparła ręce na biodrach. Opuściła głowę. Potrząsnęła włosami. Ostrożnie poruszyła pupą. Potem jeszcze raz. I jeszcze.
Andriej skrzywił twarz.
– No, kurwa… już… Alka, ty dziwko… przecież mówiłem – nie spiesz się! Zaraz tryśnie! Nie! Ściśnij, ściśnij tam! Kurwa! Złaź! No po chuja robić tak kiepsko?
Nikołajewa momentalnie z niego zeskoczyła. Jedną ręką złapała obciągnięty prezerwatywą członek. Drugą mocno nacisnęła miejsce między odbytem a jądrami.
– Wybacz, Sasza… znaczy… Andriusza…
– Mocniej, ciśnij mocniej!
Nacisnęła mocniej. Jęknął. Szarpnął głową.
– Teraz odciągnij, do chuja, odciągnij moją uwagę…
– Jak, Andriuszka?
– No, opowiedz coś…
– Co?
– No coś śmiesznego… no już, już, już…
– Kawał?
– Cokolwiek… oj, kurwa… no już, już…
– Nie pamiętam kawałów… – Nikołajewa podrapała się w wygolony wzgórek łonowy. – A! Zajebista historia, Suła mi opowiadała. No więc, jak miała piętnaście lat, to jeden taki facet przyprowadził ją do domu, wiesz, chciał przerżnąć, a ona nie dawała, w stylu – dziewica, i takie tam. Ten kombinował z nią w łóżku, no kombinował pewnie ze dwie godziny, chuj aż mu dymi, a ta dalej nie rozkłada nóg. W końcu mówi: dawaj, zerżnę cię w pupę. No, masz. Nadstawiła mu. A on jak wszedł, tak od razu skończył – nie miał już sił się powstrzymywać. A spermy, wiesz, było do chuja i ciutciut! Jak popłynęła do środka, to efekt, wiesz, jakby lewatywę zrobić. Wyszedł z niej. A Suła, wyobraź sobie, od razu wstała, przysiadła i na perski dywan mu nasrała! Póki on tam rzucał jobami, ona się ubrała i – w długą!
– Oj, kurwa… Ala, chodź… i tak nie mogę…
– Już, kochany. – Usiadła na nim okrakiem. Wprowadziła członek do pochwy. Zaczęła szybko się ruszać. Chwyciła go ręką za jądra.
– Tak… tak… o tak… – wymamrotał Andriej. Zamarł. Zacisnął pięści. Krzyknął. Zaczął bić ją pięściami po biodrach: – Tak! Tak! Tak!
Nikołajewa zasłaniała się rękami. Poruszała biodrami. Popiskiwała.
Andriej przestał bić. Ręce bezsilnie opadły mu na łóżko.
– O, kurwa… – Wyciągnął rękę po popielniczkę. Wziął niedopalonego papierosa.
– Jak? – Nikołajewa polizała jego owłosiony sutek.
– O… – zaciągnął się. – Aż iskry z oczu…