– To nieważne. Wszystkie loże masońskie kontroluje żydowska oligarchia.
– Mówili coś w stylu, że wszyscy ludzie śpią, jakby jakaś śpiączka, że trzeba się przebudzić, jakby narodzić na nowo, a wszystko zaczęło się tak w ogóle na ulicy, podeszli koło psychodromu * i chcieli ode mnie…
Kieła przerwał:
– Jeszcze trzysta lat temu wszyscy masoni byli albo Żydami albo mieli domieszkę krwi żydowskiej. Wcześniej, do chuja punka, Żydzi wykorzystywali masonów i kręcili nimi jak chcieli, a teraz – polityków. A wszyscy politycy to prostytutki. Nawet, kurwa, gówno spod siebie by sprzedali. A już nasi… – Kieła splótł żylaste palce, aż strzeliło w kościach. – Oni wszyscy mają na kutasach wydziargane: Magen David i 666.
Łapin westchnął niecierpliwie:
– Kieła, ale ja…
– Słuchaj no, do chuja punka… – Kieła wyciągnął muskularną rękę, zdjął z półki książkę. Otworzył na zakładce: – Franciszek Liszt. Wielki kompozytor. Pisze o Żydach: „Nadejdzie chwila, kiedy wszystkie chrześcijańskie narody, wśród których zamieszkują Żydzi, zadadzą sobie pytanie, czy znosić ich dalej, czy deportować. Ze względu na swoje znaczenie jest to pytanie tak istotne, jak pytanie o to, czy wybieramy życie czy śmierć, zdrowie czy chorobę, pokój społeczny czy nieustanny ferment”. Kumasz?!
Ktoś zadzwonił do drzwi.
– Giena, otwórz! – krzyknął Kieła.
– No co za… – Giena zaszurał nogami ze złością. Otworzył.
Do pokoju Kieły wszedł potężny chłopak: 23 lata, ogolona głowa, szerokie ramiona, skórzana kurtka i spodnie, duże ręce, na kostkach dłoni tatuaż „ZA DESANT!”.
– O! Strzałeczka, ziomalu – Kieła wstał z materaca.
– Elo, Kieła.
Wzięli zamach i mocno przybili piątkę.
– Chodzą słuchy, że tu u was żelazo rdzewieje! – Chłopak błysnął w uśmiechu mocnymi zębami.
– Rdzewieje, do chuja punka. O! – Kieła kiwnął głową na sztangę.
– Aha. – Chłopak podszedł do niej, chwycił, lekko uniósł. – Kumam…
– Ale, Witek, parę tygodni to maks.
– No problemo. – Chłopak wziął sztangę do prawej ręki. Spojrzał na Łapina. Na piwo. – Co, bronx rulez?
– No co ty. – Kieła runął na materac. – Ja tu gaworzę z młodzieżą.
– Niezły chuderlak. – Chłopak kiwnął głową i wyszedł ze sztangą.
– O „Związku Szatana i Antychrysta” słyszałeś? – Kieła zapytał Łapina.
– Co to?
– A o „Bne-Moishe”?
– Nie.
Kieła westchnął:
– Karwia, czym wy się, do chuja punka, brandzlujecie?! Nie kumam!
– Kompem. – Giena zajrzał do pokoju.
– Kompem, do chuja punka – kiwnął Kieła. – A ty wiesz, kto i gdzie wymyślił Internet? I po co?
– Sto razy mówiłeś. – Giena podrapał się w policzek. – No… wszystko na świecie wymyślili Żydzi i Chinole.
– A Imię moje Legion czytałeś? – Kieła przeniósł wzrok na Łapina.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
– Otwórz – mruknął Kieła do Gieny.
Wszedł ten sam chłopak w skórze. Ze sztangą w ręce.
– Kieła, słuchaj, zapomniałem o czymś: na piątek Wowan zwołał na ustawkę. Będziesz?
– Spox.
– Zajdę po ciebie.
– Spox. Ty, Witek, oni nie czytali Imię moje Legion. I ni chuja nie trenują.
– Co kto lubi! – Chłopak wyszczerzył zęby. Podał Gienie sztangę. – Młody, potrzymaj.
– No co ty! – zaśmiał się Giena. – Ja mam kamienie w nerkach.
– Seryjnie?
– Seryjnie! – odpowiedział za Gienę Kieła. – Ja pierdolę, Witek. Dwudziechę ma dzieciak – i kamienie w nerkach!
– Ta-a-a-a… – Chłopak oparł się o futrynę, wciąż trzymając sztangę. – Pierwsze słyszę. Tak wcześnie. Kamienie. U nas, ci mówię, w batalionie jeden kapral trepa wyleczył. Bo ten spać na zimnie nie mógł.
– Czemu?
– Kamienie w nerkach. Napoił go piwem. Cztery litry, ci mówię. Potem mówi: idziemy szczać. No i poszli. Trep szcza. A on go kantem dłoni po nerach – jeb! Ten – o-o-o, kurwa! Mocz z krwią. I cały piasek wyszedł z nerek. No, ci mówię! Medycyna polowa.
Chłopak odwrócił się i wyszedł.
Zadzwonił telefon. Kieła podniósł słuchawkę.
– No, strzałeczka, ziomie. A! Karwia, no co ty? Koniec, do chuja! Jutro po to jadę. Nie gadaj! Idę dziś ulicą, myślę – do chuja punka, czy naprawdę przesiądę się z tego złoma żiguli-czwórki na porządną maszynę? Aha! Tak… tak… dokładnie. Aha!
– A co, nowe auto kupujecie? – zapytał Łapin.
Giena ziewnął.
– Nie nowe. Golf rocznik dziewięć trzy.
– Macie kasę?
– Starzy parę tauzenów podrzucili.
– Nieźle.
– Chodź pozlewamy się na czacie. Jest spęd kinozaurów.
– Ale ja chciałem pogadać z Kiełą.
– Gada z Woroninem. Zdeka to potrwa. Chodź, pobanglamy w necie.
– Chodźmy…
Wrócili do pokoju Gieny. Usiedli przed komputerem. Giena szybko wszedł na czat pod imieniem KillaBee:/)
Zhus /:
Też wczoraj kupiłem Upiora w operze Argento. Liczyłem na Juliana Sandsa, bo go nigdy w chujowym filmie nie widziałem. Jest dla mnie najbardziej superanckim aktorem po Mickey Rourke. Zajebisty film!!!!/-
De Scriptor /:
„Mrok” też gówniana kopa.
Natasza/:
Ten tfuj Julian Sends to hujuwka. Tylko w Czarnoksieżniku-2 neizle gral, a ten Upiur w operze to mega kila.
KillaBee/:
Wszyscy jesteście słabojebliwe pizdolizy! A Julian Sands to siostrzeniec Ałły Pugaczowej:)
Stary Jak Mamut /:
Podagro! Gdzie cię dhtvz nosiło?
KillaBee /:
W piździe mamucicy, Kudłaty. Co się spuszczacie nad Sandsem, skoro jest Chuuulpan Khamaaaatovaaaaa z Keanu Reavvvvsem!!!! Ludzie, ja ich pokochałam i kocham!
De Scriptor /:
Schizojebizm jest nieuleczalny:/(Ale można go wykorzystać w celach pokojowych///.
Kret /:
Ta plwocina znowu wszystko zasra.
KillaBee /:
Jak nic, chłopcy:/-
Zhus /:
Mam propozycję: spierdalaj po swoim linku
Stary Jak Mamut/:
KilaBi, zamknij się na trochę. Ja tu niedawno wyczaiłem:
Kret /:
A widział ktoś Demony Daria Argento?
Vino /:
Demonów nie nakrencił Argento. Tylko albo G. Romero, albo Luciano Fulci. Wczoraj RenTV puszczał Fenomena twojego cherlawego Argento – total trash. Z havy-metalem na soundtracku.
KillaBee /:
No, kto to przyszedł! Słodko zapiał vinny słowiczek! Stoi ci jeszcze? I’m always ready, mother-fucker!!!!:/)
Vino /:
KillaBee, jak chcesz żebym cie zerżnął, aż ci łechtaczka zsinieje, to… ///!
Łapin wstał. Potarł pierś.
– Giena, sorewicz, wypalam już.
– Co jest, Łap? Weź napisz coś. Weź przypierdol coś nie jak dzieciak!
– Nie… po chuja. Chciałem z Kiełą pogadać, a on znowu o tych swoich Żydach.
– No to po chuja go zajarałeś? Trzeba było pogadać o czymś innym. Masoni i masoni… Teraz longiem będzie o tym pierdolić. Ja z nim w ogóle nie dotykam nazi-problemów. Pełny odjeb.
Łapin machnął ręką. Postał chwilę.