Выбрать главу

Jeżeli chodzi o nasz front wewnętrzny, to, oczywiście, główną uwagę przykładamy do zwalczania wywiadu nieprzyjacielskiego na terenie Wysp Brytyjskich. Ze względu na niesłychaną w dziejach koncentrację wojsk i materiału oraz na charakter wojny nowoczesnej, gdzie każda, najmniejsza nawet niedyskrecja spowodować może daleko idące konsekwencje, praca nasza jest nadzwyczaj uciążliwa. Mamy tak wiele tajemnic do strzeżenia, że czasem po prostu brak nam ludzi do wypełnienia wszystkich zadań. Z tego też względu musieliśmy niedawno „zaimprowizować“ dodatkowe kontyngenty służby tajnej przeprowadzając ankietę w poszczególnych sztabach alianckich i wyłuskując najbardziej odpowiednie jednostki. Metoda ta dała niezłe rezultaty. W sumie, jestem przekonany, że żadna tajemnica o treści zasadniczej dla prowadzenia wojny nie przedostała się do nieprzyjaciela. Mamy bardzo wiele informacji na ten temat, pochodzących z Niemiec. Nasz wywiad na terenie Rzeszy jest, jak gdyby, instytucją kontrolną dla operującej na Wyspach Brytyjskich defensywy. Z chwilą, kiedy dowiadujemy się, że jakaś pilnie strzeżona tajemnica przedostała się do Berlina, rozpoczynamy systematycznie śledzić jej drogę. W wielu wypadkach metoda ta okazała się bardzo skuteczna. Nie chcąc odbiegać od tematu, raz jeszcze stwierdzić muszę, że informacje nasze, przynajmniej jeżeli chodzi o początkową fazę inwazji, są bardziej niż dostateczne. Rozpoczęte na rozkaz Naczelnego Dowódcy, działania koordynacyjne pomiędzy oficerami wywiadu, a dowódcami poszczególnych jednostek bojowych dają, sądząc z raportów, dobre wyniki. Tak więc, jeżeli chodzi o nasz dział, zameldować mogę z całym spokojem, że jesteśmy gotowi.

– Dziękuję panu, generale. – Eisenhower odetchnął głęboko. Nic nie stało już na przeszkodzie. Jeśli teraz lądowanie nie powiedzie się, będzie to wynikiem jakiegoś niesamowitego przypadku. Zwrócił się do Montgomery'ego.

– Widzę, że możemy przystąpić do omawiania momentu lądowania. W zmęczonych oczach brytyjskiego dowódcy zamigotał błysk. Spojrzał na leżący przed nim arkusz papieru i począł mówić:

– Do wykonania lądowania potrzebne nam są dwa zasadnicze elementy: spokojne morze i księżycowa noc, umożliwiająca operacje desantowe wojsk spadochronowych. – Wyjął z leżącego przed nim stosu papierów, raport meteorologiczny. – Obliczenia znawców wykazują, że tego rodzaju kombinacja powinna nastąpić pomiędzy pierwszym, a dwunastym czerwcem. Co do pogody, to wszyscy opiniodawcy są zgodni w jednym punkcie: przypuszczają, że pomiędzy ostatnimi dniami maja, a pierwszymi czerwca przejdzie przez kanał fala burzliwej pogody. Około trzeciego lub czwartego czerwca, rozpocznie się uspokajanie. Piątego lub szóstego mieć będziemy naprawdę sprzyjające warunki, a więc...

Znowu zapadła cisza. Niewidzialny, lecz uchwytny powiew historii przemknął ponad głowami obradujących.

– A więc – Eisenhower mówił jasno i dobitnie – lądujemy piątego lub szóstego czerwca. Może będzie pan łaskaw zawiadomić o tym Mr. Churchilla. Ja ze swej strony połączę się natychmiast z Washingtonem. Jeżeli głowy naszych państw zaakceptują datę, spotkamy się jutro o ósmej z rana, w celu ostatecznego omówienia szczegółów. Czy dogadza to panu?

– W zupełności. A więc najpóźniej szóstego czerwca?

– Tak. Szóstego czerwca.

W cztery godziny później, kiedy prezydent Roosevelt, premier Churchill, oraz szefowie połączonych sztabów przesłali na ręce Głównodowodzącego Zjednoczonych Armii swoją zgodę, pozostawiając mu w całej rozciągłości swobodę decyzji, plan operacyjny, który od roku rozwijał się pod nazwą operacji „Overlord“ wszedł w życie. W tym samym dniu, setki tysięcy ludzi rozpoczęły intensywną pracę przygotowawczą, nie mając pojęcia o tym, co będzie jej ostatecznym rezultatem. W dowództwach Admiralicji, Sił Lądowych i Powietrznych, najwyżsi oficerowie dowiedzieli się, że uderzenie, na które od dawna oczekiwał cały świat, rozpocznie się dnia Szóstego czerwca 1944 roku.

Rozdział Ix: Marianne zmienia teren