Ale teraz? Ca to się porobiło? Herbert nie może się zalecać do tego popychla, to nie do pomyślenia! A jednak sprawy tak właśnie zdawały się wyglądać!
Tego dnia Tilda była szczególnie zła na Belindę i oczerniała ją przed Herbertem bez umiaru.
No i cóż za nowina! Przyszedł posłaniec z Grastensholm z zaproszeniem dla Belindy. Tilda przyjęła to z ulgą. Będzie więc mogła spokojnie pójść na swoje przyjęcie. Musi tylko dość wcześnie wrócić do domu. I chyba jednak w przyszłości nie powinna wychodzić tak często.
Musi przecież pilnować interesów syna. Biedny chłopiec, jest taki bezbronny wobec tych uwodzicielskich kobiecych sztuczek.
Wizyta w przyjaznym domu w Grastensholm była prawdziwym ukojeniem dla skołatanej duszy Belindy. Nareszcie mogła swobodnie oddychać. Co prawda do hallu weszła z lękiem, mając w pamięci opowiadanie Viljara o duchu, ale wszędzie panował taki spokój i ład, że rychło zapomniała o strachach.
Heike też nie budził już w obcych takiej grozy jak dawniej; siwa broda, którą teraz nosił, łagodziła rysy i dodawała mu godności. Belinda natychmiast obdarzyła zaufaniem tych dwoje starszych państwa o młodzieńczym sposobie bycia. Siedziała z Lovisą na kolanach, gospodarze zachwycali się małą i tak pięknie wyrażali się o Signe, że Belinda nie posiadała się ze szczęścia. Sama także mogła opowiadać o swojej ubóstwianej siostrze, o jej wyjątkowych zaletach, o tym, jaka była popularna i uwielbiana, jak pięknie wyglądała w czasie ślubu i w ogóle o wszystkim, co Signe wiedziała i umiała.
Wtedy Vinga uśmiechnęła się łagodnie i powiedziała, że Belinda też z pewnością ma wiele wyjątkowych zalet, ale ona gwałtownie zaprotestowała.
Zjadła znakomitą kolację w towarzystwie gospodarzy, a potem wszyscy troje siedzieli w pięknym saloniku i rozmawiali, podczas gdy mała Lovisa spała na kanapie, otoczona mnóstwem poduszek.
Vinga wypytywała, jak teraz wygląda dom w Elistrand, i Belinda odpowiadała, ale jakoś nieskładnie, bo wciąż przypominał jej się święty Jerzy i Viljar, i cmentarz, i brama do Elistrand.
Przy okazji, kiedy Belindzie udało się jakoś nie odbiegać od opowiadania o domu, zapytała, czy państwo Lind nie wiedzą przypadkiem, kim była Villemo Kalebsdatter Elistrand? Usłyszała oczywiście całą historię Villemo. Dowiedziała się o jej fatalnej miłości do Eldara Svartskogen i wszystkich nieszczęściach, jakie to uczucie na nią ściągnęło, o tym, jak mało brakowało do katastrofy, kiedy przez wiele godzin wisiała uczepiona wątłej brzózki nad Głębią Marty. Poznała także historię miłości Villemo i Dominika, zanim pozwolono im być razem, i dowiedziała się, jak trzeba było walczyć o uratowanie Ulvhedina, o tym, jak z potwornej bestii stał się człowiekiem, i na koniec poznała przeżycia Villemo w Danii, jej spotkanie z okropnymi Ludźmi z Bagnisk…
Belinda wytrzeszczała oczy i tylko od czasu do czasu wykrzykiwała: „Nie!” i „Oj!” albo „O mój Boże!”
– No właśnie, Viljar mówił nam, że znalazłaś dziennik swojej siostry w dawnym pokoju Villemo – uśmiechnął się Heike. – Muszę ci powiedzieć, że nasz wnuk nigdy jeszcze nie był taki rozmowny jak wczoraj wieczorem i dziś przed południem. Musiałaś zrobić na nim wielkie wrażenie. Ale teraz to rozumiem.
Vinga kiwała przyjaźnie głową.
Belinda zarumieniła się z zakłopotania i stała się bardziej wylewna, niż powinna.
– Och, on jest naprawdę bardzo miły! Rozmawialiśmy bardzo długo wczoraj wieczorem na cmentarzu. Jemu jest tak strasznie przykro, że nie może z państwem rozmawiać o swoich kłopotach, ale naprawdę nie może, bo nie chciałby państwa ranić.
Vinga i Heike wymienili pospieszne spojrzenia.
– Tak, my wiemy o tym – odparł Heike. – I bardzo bolejemy, że tak jest. Bo przecież naprawdę potrafilibyśmy go zrozumieć.
Belinda pochyliła się z przejęciem.
– Niestety, to niemożliwe! On po prostu nie chce, za żadne skarby, żeby się państwo dowiedzieli, że w domu są du…
Zamilkła przestraszona. Opadła na fotel i zakryła usta ręką. Ogromne oczy pełne były żalu.
– Och – szepnęła. – Ja naprawdę nie chciałam!
– Nic nie szkodzi – uspokoiła ją Vinga pospiesznie. – Co miałaś zamiar powiedzieć?
Łzy spłynęły Belindzie na policzki,
– Mój Boże, zdradziłam swego jedynego przyjaciela. Och, jaka ja jestem beznadziejna! Nie potrafię zrobić niczego, niczego, ani jednej rzeczy normalnie!
Vinga uklękła przy niej i próbowała ją pocieszać, tymczasem Heike starał się dowiedzieć, co miała na myśli. Po raz pierwszy zdarzyło się, że mogli choć odrobinkę uchylić rąbka tajemnicy swego wnuka.
Heike pełen był jak najgorszych przeczuć.
– Belindo, czy Viljar opowiadał ci a duchach?
Odsunęła się i zaczęła gwałtownie machać rękami, jakby chciała odegnać od siebie marę.
– Nie! Nie, absolutnie nic takiego!
Gorzej niż ona chyba nikt nie kłamał.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Chcieli się oswoić z tą wiadomością.
– A teraz posłuchaj, Belindo – rzekł Heike spokojnie. – Ani ty, ani Viljar nie musicie się niepokoić z naszego powodu. My wiemy, że w Grastensholm są duchy. Nie mieliśmy tylko pojęcia, że Viljar je widział.
Belinda wyprostowała się i patrzyła na nich mokrymi od łez, przerażonymi, ale bardzo pięknymi oczyma.
– Je? On widział tylko jednego!
– No, Bogu chwała – mruknęła Vinga. – Jak wyglądał?
– Przecież ja nie mogę o tym opowiadać.
– Nie, nie, oczywiście, to zrozumiałe – zgodził się Heike. – Belindo, musisz to potraktować jak najpoważniej, ale spokojnie. Po pierwsze, ty nikogo nie zdradziłaś. To my, podstępnie, wymusiliśmy na tobie informacje, których wcale nie zamierzałaś nam powierzać, i przekonamy o tym Viljara. Byłaś wobec niego lojalna i o nic więcej nie będziemy cię pytać. Ale ja po prostu nie mogę pojąć, że on zdołał zachować to w tajemnicy przez tyle lat. Nie wiedziałem, że jest taki dzielny.
– Ta pewnie dlatego, że on się bał tego ducha tylko w dzieciństwie – wyjaśniła Belinda. – Teraz już się tym tak bardzo nie przejmuje. Teraz ma inną tajemnicę, wcale nie związaną z duchami, sam tak powiedział. I to wcale też nie ma nic wspólnego z dziewczynami, o tym mogę spokojnie z państwem rozmawiać, bo ja także nic więcej o tej nowej tajemnicy nie wiem.
– I nie mówił ci, dlaczego nie chce z nami na ten temat rozmawiać? – zapytał Heike.
– Owszem, mówił. To by państwa bardzo zraniło, a on nie może do tego dopuścić, bo bardzo państwa kocha, powtarzał to wiele razy.
Vinga przytuliła ją do siebie.
– Dzięki ci za te sława, moje dziecko, czasami naprawdę w to wątpiliśmy. I mówisz, że on nie chciał powiedzieć, o co to chodzi? Nawet tobie?
„Nawet tobie”, cóż ta za cudowne słowa dla kogoś takiego jak Belinda. Poczuła, że słodkie ciepło przenika jej ciało.
– Nie. Nie dostałby na to pozwolenia. Od tamtych ludzi.
– Od jakach znowu tamtych?
– Ja także o to pytałam – oświadczyła Belinda z przejęciem, zdziwiona tym, że potrafi zadawać takie same pytania jak inni ludzie. – Ale on nie odpowiedział. Nie mógł.
Vinga popatrzyła na Heikego.
– A może on się wdał w coś niezgodnego z prawem?
– Nie, absolutnie w to nie wierzę! – zawołała Belinda. – Sprawiał wrażenie bardzo dumnego z tej swojej tajemnicy.
Heike i Vinga kiwali bez słowa głowami.