Co myśmy zrobili? Ale wtedy usłyszał przerażony krzyk Viljara i spojrzał w tamtą stronę.
Tengel Zły pochylał się, najwyraźniej zamierzając definitywnie z nimi skończyć, a już przede wszystkim z Tulą. Nagle jednak straszna figura cofnęła się gwałtownie. Jednocześnie Heike uświadomił sobie, że Tula odciąga go z całych sił od potwora, ale zobaczył coś jeszcze, coś niewiarygodnego!
Potwór nie był w stanie ich dosięgnąć! Powstrzymywały go cztery czarne cienie, które krążyły nad skałą jak ogromne nietoperze, tłukły go skrzydłami, odpychały z sykiem i parskaniem, a ich czerwone oczy miotały skry.
Były tak duże jak ludzie, ale wyglądały jak bestie. I miały ogromną władzę nad zjawą przedstawiającą Tengela Złego. Zjawa wycofywała się, broniła się z całych sił, pluła, wszystko bez skutku. Została zepchnięta aż na krawędź skalnego uskoku, łomotały w nią potężne błoniaste skrzydła, szarpały ostre szpony. Na oczach Heikego została zrzucona w dół.
Ze śmiertelnym wrzaskiem zjawa zniknęła za krawędzią skalnego nawisu i runęła w otchłań jak cień.
W następnej sekundzie zniknęły także cztery ptaszyska.
– Dzięki! – krzyknęła za nimi Tula w niebieskie przestworza. – Dzięki za pomoc!
Wspólnymi siłami zdołali z Viljarem postawić Heikego na nogi, a potem jak najprędzej zeszli w dół, Heike wspierany przez Tulę, a Viljar z Belindą na rękach.
Nie mówili nic, dopóki nie wrócili do koni.
– To ty nas uratowałaś, Tula – rzekł Heike, kiedy już byli gotowi do drogi.
– No, może nie akurat ja.
– Tak, ale masz potężnych przyjaciół! Którzy coraz bardziej mnie zadziwiają. Dlaczego? Dlaczego cztery demony pomagają Ludziom Lodu? Przeciwko samej istocie zła. Coś mi się tu nie zgadza.
– Może dlatego, żeby im było wolno mieszkać w Grastensholm – rzekła Tula.
– Nonsens! One istniały na długo, zanim ktokolwiek słyszał o Grastensholm. Nie, nie, ja sam wsiądę na konia.
– Nie jesteś w stanie, dziadku – rzekł Viljar bardzo zaniepokojony stanem zdrowia Heikego, który trzymał się na nogach jedynie siłą woli. – Nie powinniśmy byli tu przychodzić, Belinda i ja – tłumaczył się Viljar. – Zaprzepaściliśmy wszystko. Ale alrauna wysyłała sygnały.
– Postąpiliście bardzo słusznie – oświadczyła Tula przytomnie. – Heike i ja natrafiliśmy tam w górze na nieprzebytą ścianę, nigdy byśmy się stamtąd nie wydostali żywi. O, jak przyjemnie jest znowu siedzieć w siodle. Chodźcie, uciekajmy z tej przeklętej doliny, zanim stary potwór znowu ożyje!
Jechała tuż przy Heikem i podtrzymywała go. Belinda dawała sobie jakoś radę sama, przyszła już do siebie po ataku, ale wciąż nie otrząsnęła się z szoku i nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Siedziała w siodle wyprostowana, z przerażonymi oczyma.
Kiedy wyjechali z lasu, Viljar na wszelki wypadek zajął miejsce po drugiej stronie Heikego, Bo stary olbrzym nie wyszedł bez szwanku ze spotkania z Tengelem Złym. Dla wszystkich było oczywiste, że Heike został naznaczony śmiertelnym piętnem.
Chodziło już tylko o to, żeby jakoś zniósł długą drogę do Grastensholm, bo tam chcieli go doprowadzić – wszyscy!
ROZDZAŁ XIV
Droga powrotna była udręką.
Najtrudniejsze okazało się zejście z gór. Heike nie był w stanie o własnych siłach utrzymać się w siodle, więc Tula siedziała za nim i podtrzymywała go. Musieli jechać nieskończenie wolno, bo każde stąpnięcie konia sprawiało Heikemu ból.
Domyślali się, dlaczego właśnie on stał się ofiarą tak gwałtownego ataku. To przecież on przywiózł do doliny butelkę z wodą, która tak potwornie przerażała Tengela Złego. Woda Shiry z jasnego źródła. Heike zatem musiał zostać unieszkodliwiony, zanim zdąży posunąć się dalej. Te dwie czy trzy krople, jakie wylał na ziemię, wzbudziły w Tengelu Złym okropny lęk i wściekłość. Koncentracja jego woli musiała być niesamowita!
Męczyli się tak, dopóki nie dotarli do zamieszkanych terenów i nie kupili wozu. Wtedy Heike mógł już odpoczywać na posłaniu z derek i skórzanych okryć. Dwa konie ciągnęły wóz i zawsze ktoś przy Heikem czuwał. On sam prawie się nie odzywał, ale w jego oczach dostrzegali niezłomne postanowienie: Wrócić do Grastensholm, za wszelką cenę. Miał tam bowiem do spełnienia jeszcze jedno zadanie, a mianowicie dopilnować, by szary ludek opuścił dwór. Potem będzie mógł spocząć u boku Vingi na cmentarzu w Grastensholm.
Kiedy po, jak im się zdawało, trwającej wieki mordędze dotarli wreszcie do Dombas, zatrzymali się jak zwykle w gospodzie na noc. Ostatnie dni spędzone na wozie bardzo dobrze Heikemu zrobiły, wszyscy więc w pogodniejszych nastrojach zjedli kolację, którą im podano w pokoju Heikego i Viljara. Heike bowiem chciał z nimi porozmawiać.
Zaraz po kolacji, siedząc na łóżku podparty ze wszystkich stron poduszkami, powiedział:
– Myślę, że nadszedł czas, byśmy zastanowili się nad tym, co się stało. Viljarze, ty jesteś przyszłością rodu. Twoim świętym obowiązkiem jest zapisać to wszystko w naszych księgach i podkreślić bardzo stanowczo, że nikt nie powinien wyprawiać się do Doliny Ludzi Lodu, dopóki nie nadejdzie ów wybrany, przeznaczony do tego i obdarzony odpowiednią siłą.
– Dolina sama w sobie niebezpieczna nie jest – wtrąciła Tula.
– Nie, nie, myślę, że zwyczajni ludzie mogą spokojnie ją odwiedzać. Ale znajduje się ona na takim pustkowiu, że chyba niewielu wędrowców w ogóle odkryje jej istnienie. Niebezpieczeństwo grozi wyłącznie tym, którzy szukają Tengela Złego i zakopanego naczynia. Obciążeni dziedzictwem i wybrani muszą się trzymać z daleka od doliny, pamiętaj o tym, Viljarze!
Viljar kiwał głową.
– Już w tej chwili mamy jedną osobę wybraną. To Saga, córka Anny Marii. Napiszę do niej z bardzo stanowczym ostrzeżeniem. Po prostu jej zabronię nawet o czymś takim myśleć.
– Koniecznie tak zrób. Bo gdybyśmy nie mieli ze sobą Tuli, w tej chwili bylibyśmy martwi. Jestem o tym przekonany.
Wszyscy pomyśleli o czterech demonach, którym nie spodobał się groźny atak na Tulę. To ją ratowały. Czemu to służyło, jakie miały z nią powiązania i jakie działały zależności?
Heike nie wątpił ani przez chwilę, że to one zapewniały jej młodość.
– Poruszają się dość swobodnie po świecie – zauważył Viljar.
– Owszem – zgodził się Heike – ale zwróć uwagę, jak bardzo są związane z Doliną Ludzi Lodu! Silje widziała je odlatujące znad doliny. Widziała je także Ingrid, a teraz znowu my. Dla mnie jednak najdziwniejsze jest ich przywiązanie do Grastensholm. Czego one tam szukają?
– Zamyślił się na chwilę, a potem mówił dalej: – Mamy wiele zagadek do rozwiązania. Przede wszystkim tajemnica wody zła. Odszukanie miejsca, w którym się ona znajduje. Potem ustalenie, gdzie znajduje się Tengel Zły, a także co może go obudzić. Wiemy tylko, że ma to coś wspólnego z fletem. Następnie trzeba wyjaśnić, gdzie wkracza do akcji „pierwszy Jolin”, ten z Eldafjordu. No i na koniec sprawa demonów.
Tuia nie odzywała się. Podzielała zainteresowanie Heikego, ale nie chciała wprowadzać nikogo w tajemnicę swoich związków z czterema demonami. To była jej prywatna sprawa.
– Wiecie, co ja myślę? – zapytał natomiast Viljar.
– Nie.
– Ja myślę, że Tengel Zły jest teraz śmiertelnie zmęczony.
– Oczywiście! – zawołał Heike. – Taka koncentracja, jakiej musiał podołać na tej skale, to na pewno straszny wysiłek. Musiał wykorzystać absolutnie wszystkie swoje siły, by tego dokonać. Uważam zatem, moi przyjaciele, że ród na jakiś czas będzie miał z nim spokój.