Выбрать главу

upokorzeniem, albo upokorzeniem i cierpieniem?

- Ale obok tego miałeś pan i inne chwile.

- O tak, parę życzliwych spojrzeń i kilka dobrych słówek, które dziś mają w

moich oczach tę jedną wadę, że były... mistyfikacją.

- Ale ona dziś tego żałuje i gdybyś pan zwrócił się...

- Po co?

- Ażeby pozyskać jej serce i rękę.

- Zostawiając drugą dla znanych i nieznanych wielbicieli?... Nie, pani, już mam

dosyć tych wyścigów, w których byłem bity przez panów Starskich,

Szastalskich i licho nie wie jakich jeszcze!... Nie mogę odegrywać roli eunucha

przy moim ideale i upatrywać w każdym mężczyźnie szczęśliwego rywala czy

niepożądanego kuzyna.

- Jakież to niskie!... - zawołała pani Wąsowska. - Więc za jeden błąd, zresztą

niewinny, poniewierasz pan niegdyś ukochaną kobietę?..

- Co do liczby owych błędów, to pozwoli pani, ażebym miał własna opinię; a co

do niewinności... Boże miłosierny! w jak nędznym jestem położeniu, skoro

nawet nie mam pojęcia, dokąd sięgała ich niewinność.

- Pan przypuszczasz?.. - surowo zapytała go pani Wąsowska.

- Ja już nic nie przypuszczam - odparł chłodno Wokulski.- Wiem tylko, że w

moich oczach, pod pozorami obojętnej życzliwości, toczył się najzwyklejszy

romans, i - to mi wystarcza. Rozumiem żonę, która oszukuje męża; bo ona może

się tłumaczyć pętami, jakie wkłada na nią małżeństwo. Ale ażeby kobieta wolna

oszukiwała obcego sobie człowieka... Cha!... cha!... cha!... to już jest, dalibóg,

zamiłowanie do sportu... Przecież miała prawo przenosić nade mnie Starskiego -

603

i ich wszystkich... Ale nie! Jej jeszcze było potrzeba mieć w swoim orszaku

błazna, który ją naprawdę kochał, który dla niej wszystko był gotów poświęcić...

I dla ostatecznego zhańbienia natury ludzkiej właśnie z mojej piersi chciała

zrobić parawan dla siebie i adoratorów... Czy pani domyśla się, jak musieli

drwić ze mnie ci ludzie, tak tanio obsypywani względami?... I czy pani czuje, co

to za piekło być tak śmiesznym jak ja, a zarazem tak nieszczęśliwym, tak

oceniać swój upadek i tak rozumieć, że jest niezasłużony?...

Pani Wąsowskiej drżały usta; z trudnością powstrzymywała się od łez.

- Czy to nie jest imaginacja? - wtrąciła.

- Eh, nie, pani... Skrzywdzona ludzka godność to nie imaginacja.

- A zatem?..

- Cóż być może? - odparł Wokulski. - Spostrzegłem się, odzyskałem siebie, a

dziś mam tę tylko satysfakcję, że triumf moich współzawodników, przynajmniej

co do mnie, nie był zupełny.

- I to jest nieodwołalne?...

- Proszę pani, rozumiem kobietę, która oddaje się z miłości albo sprzedaje się z

nędzy. Ale na zrozumienie tej duchowej prostytucji, którą prowadzi się bez

potrzeby, na zimno, przy zachowaniu pozorów cnoty, na to już brakuje mi

zmysłu.

- Więc są rzeczy, których się nie przebacza? - spytała cicho.

- Kto i komu ma przebaczać?... Pan Starski chyba nigdy nie obrazi się o takie

rzeczy, a może nawet będzie rekomendował swoich przyjaciół. O resztę zaś

można nie dbać mając liczne i tak dobrane towarzystwo.

- Jeszcze słówko - rzekła pani Wąsowska powstając. - Wolno wiedzieć, jakie

pan ma zamiary?...

- Gdybyżem ja sam wiedział!...

Podała mu rękę.

- Żegnam pana.

- Życzę pani szczęścia...

- O!... - westchnęła i szybko weszła do następnego pokoju.

„Zdaje mi się - myślał Wokulski schodząc ze schodów - że w tej chwili

załatwiłem dwa interesa... Kto wie, czy Szuman nie ma racji?.. „

Od pani Wąsowskiej pojechał do mieszkania Rzeckiego. Stary subiekt był

bardzo mizerny i ledwie podniósł się z fotelu. Wokulskiego głęboko poruszył

jego widok.

- Czy ty się gniewasz, stary, że tak dawno nie byłem u ciebie?- rzekł ściskając

go za rękę.

Rzecki smutnie pokiwał głową.

- Alboż ja nie wiem, co się z tobą dzieje?... - odparł. - Bieda... bieda na

świecie!... Coraz gorzej...

Wokulski usiadł zamyślony, Rzecki począł mówić:

- Widzisz, Stachu, ja już miarkuję, że mi czas iść do Katza i do moich

piechurów, co tam gdzieś wyszczerzają na mnie zęby, żem maruder... Wiem, że

604

cokolwiek postanowisz ze sobą, będzie mądre i dobre, ale... Czy nie byłoby

praktycznie, gdybyś się ożenił ze Stawską?... Przecież to jakby twoja ofiara...

Wokulski schwycił się za głowę.

- Boże miłosierny! - zawołał - a kiedyż ja się wyplączę z tych babskich

stosunków?... Jedna pochlebia sobie, że ja stałem się jej ofiarą, druga jest moją

ofiarą, trzecia chciała zostać moją ofiarą, a jeszcze znalazłby się z dziesiątek

takich, z których każda przyjęłaby mnie i mój majątek w ofierze... Zabawny

kraj, gdzie baby trzymają pierwsze skrzypce i gdzie nie ma żadnych innych

interesów, tylko szczęśliwa albo nieszczęśliwa miłość!

- No, no, no... - odparł Rzecki - ja cię przecież za kark nie ciągnę!... Tylko,

widzisz, mówił mi Szuman, że tobie na gwałt potrzeba romansu...

- Iii.. nie!... Mnie bardziej potrzeba zmiany klimatu i to lekarstwo już sobie

zapisałem.

- Wyjeżdżasz?

- Najdalej pojutrze do Moskwy, a potem... gdzie Bóg przeznaczy...

- Masz co na myśli? - spytał tajemniczo Rzecki.

Wokulski zastanowił się.

- jeszcze nic nie wiem; waham się, jakbym siedział na dziesięciopiętrowej

huśtawce. Czasami zdaje mi się, że coś zrobię dla świata...

- Oj, to... to...

- Ale chwilami ogarnia mnie taka desperacja, że chciałbym, ażeby mnie ziemia

pochłonęła i wszystko, czegom tylko dotknął.

- To nierozsądne... nierozsądne... - wtrącił Rzecki.

- Wiem... Toteż nie dziwiłbym się ani temu, gdybym kiedy narobił hałasu, ani

temu, gdybym skończył wszelkie rachunki ze światem...

Siedzieli obaj do późnego wieczora.

W kilka dni rozeszła się wieść, że Wokulski gdzieś wyjechał nagle i może na

zawsze.

Wszystkie jego ruchomości, począwszy od sprzętów, skończywszy na powozie i

koniach, nabył hurtem Szlangbaum za dosyć niską cenę.

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY:

PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA

„Od kilku miesięcy utrzymuje się pogłoska, że w dniu 26 czerwca bieżącego

roku zginął w Afryce książę Ludwik Napoleon, syn cesarza. I to jeszcze zginął

w bitwie z dzikim narodem, o którym nie wiadomo, ani gdzie mieszka, ani jak

się nazywa ; bo przecie Zulusami nie może nazywać się żaden naród.

Tak wszyscy mówią. Nawet miała tam pojechać cesarzowa Eugenia i przywieźć

zwłoki syna do Anglii. Czy tak jest w rzeczy samej, nie wiem, bo już od lipca

nie czytuję gazet i nie lubię rozmawiać o polityce.

605

Głupia jest polityka! Dawniej nie było telegramów i artykułów wstępnych, a

przecie świat posuwał się naprzód i każdy człowiek rozsądny mógł zorientować

się w sytuacji politycznej. Dziś zaś są telegramy, artykuły wstępne i ostatnie