Выбрать главу

wiadomości, ale wszystko służy do bałamucenia w głowach.

Gorzej nawet, niż bałamucą, bo odejmują serca ludziom. I gdyby nie Kenig albo

poczciwy Sulicki, to człowiek przestałby wierzyć w sprawiedliwość boską.

Takie się dziś rzeczy wypisują w gazetach!...

Co zaś do księcia Ludwika Napoleona, to mógł on zginąć, ale może się też i

ukrył gdzie przed ajentami Gambetty. Ja tam do pogłosek nie przywiązuję wagi.

Klejna wciąż nie ma, a Lisiecki przeniósł się do Astrachania nad Wołgę. Na

odjezdne powiedział mi, że tu niedługo zostaną tylko Żydzi, a reszta zżydzieje.

Lisiecki zawsze był gorączka.

Moje zdrowie jakoś nietęgie. Męczę się tak łatwo, że już bez laski nie wychodzę

na ulicę. W ogóle nic mi nie jest, tylko czasem napada mnie dziwny ból w

ramionach i duszność. Ale to przejdzie, a nie przejdzie - to wszystko mi jedno.

Tak się jakoś zmienia świat na złe, że niedługo nie będę mógł z nikim gadać i w

nic wierzyć.

W końcu lipca Henryk Szlangbaum wyprawiał urodziny jako właściciel sklepu i

naczelnik naszej spółki. A choć i w połowie nie wystąpił tak jak Stach w roku

zeszłym, jednakże zbiegli się wszyscy przyjaciele i nieprzyjaciele Wokulskiego

i pili zdrowie Szlangbauma... aż okna się trzęsły.

Oj, ludzie, ludzie!... za pełnym talerzem i butelką wleźliby do kanału, a za

rublem to już nawet nie wiem gdzie.

Fiu! Fiu!... Pokazano mi dzisiaj kurierek, w którym pani baronowa Krzeszowska

nazywa się jedną z najzacniejszych i najlitościwszych naszych niewiast za to, że

dała dwieście rubli na jakiś przytułek. Widocznie zapomniano o jej procesie z

panią Stawską i awanturach z lokatorami.

Czyby mąż tak babę ujeździł?...

Przeciw Żydom ciągle rosną kwasy. Nie brak nawet pogłosek o tym, że Żydzi

chwytają chrześcijańskie dzieci i zabijają na mace.

Kiedy słyszę takie historie, dalibóg, że przecieram oczy i zapytuję samego

siebie: czy ja teraz majaczę w gorączce, czyli też cała moja młodość była

snem?..

Ale najbardziej gniewa mnie uciecha doktora Szumana z tego fermentu.

- Dobrze tak parchom!... - mówi. - Niech im zrobią awanturę, niech ich nauczą

rozumu. To genialna rasa, ale takie szelmy, że nie ujeździsz ich bez bata i

ostrogi...

- Mój doktorze - odpowiedziałem, bo już mi zbrakło cierpliwości - jeżeli Żydzi

są takie gałgany, jak pan mówisz, to im nawet i ostrogi nie pomogą.

- Może ich nie poprawią, ale napędzą im nową porcję rozumu i nauczą silniej

trzymać się za ręce - odparł. - A gdyby Żydzi byli solidarniejsi... no!...

Dziwny człowiek z tego doktora. Uczciwy to on jest, a nade wszystko rozumny;

ale jego uczciwość nie wypływa z uczucia, tylko - albo ja wiem? - może z

606

nałogu; a rozum ma tego gatunku, że łatwiej mu sto rzeczy wyśmiać i zepsuć

aniżeli jedną zbudować. Kiedy z nim rozmawiam, czasami przychodzi mi na

myśl, że jego dusza jest jak tafla lodu : nawet ogień może się w niej odbić, ale

ona sama nigdy się nie rozgrzeje.

Stach wyjechał do Moskwy, zdaje mi się po to, ażeby uregulować rachunki z

Suzinem. Ma u niego z pół miliona rubli (kto mógł przypuścić coś podobnego

przed dwoma laty!), ale co zrobi z taką masą pieniędzy, ani się domyślam.

Już to Stach był zawsze oryginał i robił niespodzianki. Czy nam teraz jakiej nie

przygotowuje?... aż się lękam.

A tymczasem Mraczewski oświadczył się pani Stawskiej i po krótkim wahaniu

został przyjęty. Gdyby, jak projektuje sobie Mraczewski, otworzyli sklep w

Warszawie, wszedłbym do spółki i przy nich bym zamieszkał. I mój Boże!

niańczyłbym dzieci Mraczewskiego, choć myślałem, że podobny urząd

mógłbym pełnić tylko przy dzieciach Stacha...

Życie jest okrutnie ciężkie...

Wczoraj dałem pięć rubli na nabożeństwo na intencją księcia Ludwika

Napoleona. Tylko na intencją, bo może nie zginął, choć tak wszyscy gadają...

Gdyby zaś... Nie znam ja się na teologii, ale zawsze bezpieczniej wyrobić mu

stosunki na tamtym świecie. Bo nużby?...

Naprawdę jestem niezdrów, choć Szuman mówi, że wszystko idzie dobrze.

Zabronił mi: piwa, kawy, wina, prędkiego chodzenia, irytacji... Wyborny

sobie!... Taką receptę to i ja potrafię zapisać; ale potraf ty ją sam wykonać...

On mówi ze mną tak, jakby podejrzywał, że ja niepokoję się losem Stacha.

Zabawny człowiek!... A cóż to Stach nie jest pełnoletni albo czy ja go już nie

żegnałem na siedem lat? Lata minęły, Stach wrócił i znowu puścił się na

awanturę.

Teraz będzie to samo; jak nagle zniknął, tak nagle powróci...

A jednakże ciężko żyć na świecie. I nieraz myślę sobie: czy naprawdę jest jaki

plan, wedle którego cała ludzkość posuwa się ku lepszemu, czyli też wszystko

jest dziełem przypadku, a ludzkość czy nie idzie tam, gdzie ją popchnie większa

siła?... Jeżeli dobrzy mają górę, wówczas świat toczy się ku dobremu, a jeżeli

gałgany są mocniejsi, to idzie ku złemu. Zaś ostatecznym kresem złych i

dobrych jest garść popiołu.

Jeżeli jest tak, nie dziwię się Stachowi, który nieraz mówił, że chciałby jak

najprędzej sam zginąć i zniszczyć wszelki ślad po sobie. Ale mam przeczucie,

że tak nie jest.

Chociaż... Czy to ja nie miałem przeczuć, że książę Ludwik Napoleon zostanie

cesarzem Francuzów?... Ha! jeszcze zaczekajmy, bo mi ta jego śmierć, w bitwie

z gołymi Murzynami, jakoś dziwnie wygląda...

607

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY:

... ? ...

Pan Rzecki istotnie niedomagał; według własnej opinii z powodu braku zajęcia,

według Szumana z powodu sercowej choroby, która nagle rozwinęła się w nim i

szła dosyć szybko pod wpływem jakichś zmartwień.

Zajęć miał niewiele. Z rana przychodził do sklepu niegdyś Wokulskiego,

obecnie Szlangbauma, lecz bawił tam, dopóki nie zaczęli się schodzić subiekci,

a nade wszystko goście. Goście bowiem, nie wiadomo nawet dlaczego,

przypatrywali mu się ze zdziwieniem, a subiekci, dziś z wyjątkiem pana Zięby

starozakonni, nie tylko nie okazywali mu szacunku, do którego przywykł, ale

nawet wbrew upomnieniom Szlangbauma traktowali go w sposób lekceważący.

W tym stanie rzeczy pan Ignacy coraz częściej myślał o Wokulskim. Nie z racji,

ażeby lękał się jakiegoś nieszczęścia, ale - ot tak sobie.

Z rana około szóstej myślał: czy Wokulski wstaje, czy śpi o tej porze i gdzie

jest? W Moskwie czy może już wyjechał z Moskwy i dąży do Warszawy? W

południe przypominał sobie te czasy, kiedy prawie nie było dnia, ażeby Stach

nie jadł z nim obiadu, wieczorem zaś, szczególniej kładąc się do łóżka, mówił:

„Zapewne Stach jest u Suzina... To dopiero używają!... A może wraca w tej

chwili do Warszawy i w wagonie zabiera się do spania?...”

Ilekroć zaś wszedł do sklepu, a robił to po kilka razy na dzień, mimo niechęci

subiektów i drażniącej grzeczności Szlangbauma, zawsze myślał, że jednak za