Выбрать главу

dziś w Beaconsfielda, który niedawno był Żydkiem.

11

Już widać zapomniano, że w sklepie nie można stroić się w modne kołnierzyki,

tylko je sprzedawać, bo w przeciwnym razie gościom zabraknie towaru, a

sklepowi gości. Zaś polityki nie należy opierać na szczęśliwych osobach, tylko

na wielkich dynastiach. Metternich był taki sławny jak Bismarck, a Palmerston

sławniejszy od Beaconsfielda i - któż dziś o nich pamięta? Tymczasem ród

Bonapartych trząsł Europą za Napoleona I, potem za Napoleona III, a i dzisiaj,

choć niektórzy nazywają go bankrutem, wpływa na losy Francji przez wierne

swoje sługi, MacMahona i Ducrota.

Zobaczycie, co jeszcze zrobi Napoleonek IV, który po cichu uczy się sztuki

wojennej u Anglików! Ale o to mniejsza. W tej bowiem pisaninie chcę mówić

nie o Bonapartych, ale o sobie, ażeby wiedziano, jakim sposobem tworzyli się

dobrzy subiekci i choć nie uczeni, ale rozsądni politycy. Do takiego interesu nie

trzeba akademii, lecz przykładu - w domu i w sklepie.

Ojciec mój był za młodu żołnierzem, a na starość woźnym w Komisji Spraw

Wewnętrznych. Trzymał się prosto jak sztaba, miał nieduże faworyty i wąs do

góry; szyję okręcał czarną chustką i nosił srebrny kolczyk w uchu.

Mieszkaliśmy na Starym Mieście z ciotką, która urzędnikom prała i łatała

bieliznę. Mieliśmy na czwartym piętrze dwa pokoiki, gdzie niewiele było

dostatków, ale dużo radości, przynajmniej dla mnie. W naszej izdebce

najokazalszym sprzętem był stół, na którym ojciec powróciwszy z biura kleił

koperty; u ciotki zaś pierwsze miejsce zajmowała balia. Pamiętam, że w

pogodne dnie puszczałem na ulicy latawce, a w razie słoty wydmuchiwałem w

izbie bańki mydlane.

Na ścianach u ciotki wisieli sami święci; ale jakkolwiek było ich sporo, nie

dorównali jednak liczbą Napoleonom, którymi ojciec przyozdabiał swój pokój.

Był tam jeden Napoleon w Egipcie, drugi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz,

czwarty pod Moskwą, piąty w dniu koronacji, szósty w apoteozie. Gdy zaś

ciotka, zgorszona tyloma świeckimi obrazami, zawiesiła na ścianie mosiężny

krucyfiks, ojciec, ażeby - jak mówił - nie obrazić Napoleona, kupił sobie jego

brązowe popiersie i także umieścił je nad łóżkiem.

- Zobaczysz, niedowiarku - lamentowała nieraz ciotka - że za te sztuki będą cię

pławić w smole.

- I!... Nie da mi cesarz zrobić krzywdy - odpowiadał ojciec.

Często przychodzili do nas dawni koledzy ojca: pan Domański, także woźny, ale

z Komisji Skarbu, i pan Raczek, który na Dunaju miał stragan z zieleniną. Prości

to byli ludzie (nawet pan Domański trochę lubił anyżówkę), ale roztropni

politycy. Wszyscy, nie wyłączając ciotki, twierdzili jak najbardziej stanowczo,

że choć Napoleon I umarł w niewoli, ród Bonapartych jeszcze wypłynie. Po

pierwszym Napoleonie znajdzie się jakiś drugi, a gdyby i ten źle skończył,

przyjdzie następny, dopóki jeden po drugim nie uporządkują świata.

- Trzeba być zawsze gotowym na pierwszy odgłos! - mówił mój ojciec.

- Bo nie wiecie dnia ani godziny - dodawał pan Domański.

12

A pan Raczek, trzymając fajkę w ustach, na znak potwierdzenia pluł aż do

pokoju ciotki.

- Napluj mi acan w balię, to ci dam!... - wołała ciotka.

- Może jejmość i dasz, ale ja nie wezmę - mruknął pan Raczek plując w stronę

komina.

- U... cóż to za chamy te całe grenadierzyska! - gniewała się ciotka.

- Jejmości zawsze smakowali ułani. Wiem, wiem...

Później pan Raczek ożenił się z moją ciotką...

...Chcąc, ażebym zupełnie był gotów, gdy wybije godzina sprawiedliwości,

ojciec sam pracował nad moją edukacją.

Nauczył mię czytać, pisać, kleić koperty, ale nade wszystko - musztrować się.

Do musztry zapędzał mnie w bardzo wczesnym dzieciństwie, kiedy mi jeszcze

zza pleców wyglądała koszula. Dobrze to pamiętam, gdyż ojciec komenderując:

„Pół obrotu na prawo!” albo „Lewe ramię naprzód - marsz!...”, ciągnął mnie w

odpowiednim kierunku za ogon tego ubrania.

Była to najdokładniej prowadzona nauka.

Nieraz w nocy budził mnie ojciec krzykiem: „Do broni!...”, musztrował pomimo

wymyślań i łez ciotki i kończył zdaniem:

- Ignaś! zawsze bądź gotów, wisusie, bo nie wiemy dnia ani godziny... Pamiętaj,

że Bonapartów Bóg zesłał, ażeby zrobili porządek na świecie, a dopóty nie

będzie porządku ani sprawiedliwości, dopóki nie wypełni się testament cesarza.

Nie mogę powiedzieć, ażeby niezachwianą wiarę mego ojca w Bonapartych i

sprawiedliwość podzielali dwaj jego koledzy. Nieraz pan Raczek, kiedy mu

dokuczył ból w nodze, klnąc i stękając mówił:

- E! wiesz, stary, że już za długo czekamy na nowego Napoleona. Ja siwieć

zaczynam i coraz gorzej podupadam, a jego jak nie było, tak i nie ma. Niedługo

porobią się z nas dziady pod kościół, a Napoleon po to chyba przyjdzie, ażeby z

nami śpiewać godzinki.

- Znajdzie młodych.

- Co za młodych! Lepsi z nich przed nami poszli w ziemię, a najmłodsi - diabła

warci. Już są między nimi i tacy, co o Napoleonie nie słyszeli.

- Mój słyszał i zapamięta - odparł ojciec mrugając okiem w moją stronę.

Pan Domański jeszcze bardziej upadał na duchu.

- Świat idzie do gorszego - mówił trzęsąc głową. - Wikt coraz droższy, za

kwaterę zabraliby ci całą pensję, a nawet co się tyczy anyżówki, i w tym jest

szachrajstwo. Dawniej rozweseliłeś się kieliszkiem, dziś po szklance jesteś taki

czczy, jakbyś się napił wody. Sam Napoleon nie doczekałby się

sprawiedliwości!

A na to odpowiedział ojciec:

- Będzie sprawiedliwość, choćby i Napoleona nie stało. Ale i Napoleon się

znajdzie.

- Nie wierzę -- mruknął pan Raczek.

- A jak się znajdzie, to co?.. - spytał ojciec.

13

- Nie doczekamy tego.

- Ja doczekam - odparł ojciec - a Ignaś doczeka jeszcze lepiej.

Już wówczas zdania mego ojca głęboko wyrzynały mi się w pamięci, ale

dopiero późniejsze wypadki nadały im cudowny, nieomal proroczy charakter.

Około roku 1840 ojciec zaczął niedomagać. Czasami po parę dni nie wychodził

do biura, a wreszcie na dobre legł w łóżku.

Pan Raczek odwiedzał go co dzień, a raz patrząc na jego chude ręce i wyżółkłe

policzki szepnął:

- Hej! stary, już my chyba nie doczekamy się Napoleona!

Na co ojciec spokojnie odparł:

- Ja tam nie umrę, dopóki o nim nie usłyszę.

Pan Raczek pokiwał głową, a ciotka łzy otarła myśląc, że ojciec bredzi. Jak tu

myśleć inaczej, jeżeli śmierć już kołatała do drzwi, a ojciec jeszcze wyglądał

Napoleona...

Było już z nim bardzo źle, nawet przyjął ostatnie sakramenta, kiedy, w parę dni

później wbiegł do nas pan Raczek dziwnie wzburzony i stojąc na środku izby,

zawołał:

- A wiesz, stary, że znalazł się Napoleon?...

- Gdzie? - krzyknęła ciotka.

- Jużci, we Francji.

Ojciec zerwał się, lecz znowu upadł na poduszki. Tylko wyciągnął do mnie rękę