W tej chwili trącił rękawem pióro, które z biurka upadło na podłogę. Rzecki
schylił się, ażeby je podnieść, i nagle uczuł dziwny ból w piersiach, jakby mu
kto przebił płuca wąskim nożykiem. Na chwilę zaćmiło mu się w oczach i
doznał lekkich mdłości; więc nie podnosząc pióra wstał z fotelu i położył się na
szezlongu.
„Będę ostatnim cymbałem - myślał - jeżeli za parę lat Szlangbaum nie wyjdzie
na Nalewki... Stary głupiec ze mnie!... troszczyłem się o Bonapartych i o całą
Europę, a tymczasem wyrósł mi pod bokiem tandeciarz, który każe mnie
pilnować jak złodzieja... No, ale przynajmniej nabrałem doświadczenia;
wystarczy mi go na całe życie... Przestaniecie wy mnie teraz nazywać
romantykiem i marzycielem...”
Coś jakby zawadzało mu w lewym płucu.
626
„Astma?... - mruknął. - Muszę ja się na serio wziąć do kuracji. Inaczej za pięć,
sześć lat zostałbym kompletnym niedołęgą... Ach, gdybym się był spostrzegł
dziesięć lat temu!...”
Przymknął oczy i zdawało mu się, że widzi całe swoje życie, od chwili obecnej
aż do dzieciństwa, rozwinięte na kształt panoramy, wzdłuż której on sam płynął
dziwnie spokojnym ruchem... Uderzało go tylko, że każdy miniony obraz
zacierał mu się w pamięci tak nieodwołalnie, iż w żaden sposób nie mógł
przypomnieć sobie tego, na co patrzył przed chwilą. Oto obiad w Hotelu
Europejskim z powodu otwarcia nowego sklepu... Oto stary sklep, a w nim
panna Łęcka rozmawia z Mraczewskim... Oto jego pokój z zakratowanym
oknem, gdzie przed chwilą wszedł Wokulski, kiedy powrócił z Bułgarii...
„Zaraz... Co to ja poprzednio widziałem...” - myślał.
Oto piwnica Hopfera, gdzie poznał się z Wokulskim... A oto pole bitwy, gdzie
niebieskawy dym unosi się nad liniami granatowych i białych mundurów... A
oto stary Mincel siedzi na fotelu i ciągnie za sznurek wiszącego w oknie
kozaka...
„Czy ja to wszystko istotnie widziałem, czy mi się tylko śniło?... Boże
miłosierny...” - szepnął.
Teraz zdawało mu się, że jest małym chłopcem i że podczas gdy jego ojciec
rozmawiał z panem Raczkiem o cesarzu Napoleonie, on wymknął się na strych i
przez dymnik patrzył na Wisłę w stronę Pragi... Stopniowo jednak obraz
przedmieścia zatarł mu się przed oczyma i został tylko dymnik. Z początku był
on wielki jak talerz, później jak spodek, a potem zmalał do rozmiarów srebrnej
dziesiątki...
Jednocześnie ze wszystkich stron ogarnęła go niepamięć i ciemność, a raczej
głęboka czarność, wśród której tylko ów dymnik świecił jak gwiazda o
nieustannie zmniejszającym się blasku.
Nareszcie i ta ostatnia gwiazda zgasła...
Może zobaczył ją znowu, ale już nie nad ziemskim horyzontem.
Około drugiej w południe przyszedł służący pana Ignacego, Kazimierz, z
koszem talerzy. Hałaśliwie nakrył do stołu, a widząc, że pan nie budzi się,
zawołał:
- Proszę pana, obiad wystygnie...
Ponieważ pan Ignacy nie ruszył się i tym razem, więc Kazimierz zbliżył się do
szezlonga i rzekł:
- Proszę pana....
Nagle cofnął się, wybiegł do sieni i zaczął pukać do tylnych drzwi sklepu, w
którym jeszcze był Szlangbaum i jeden z jego subiektów.
Szlangbaum otworzył drzwi.
- Czego chcesz?... - szorstko zapytał służącego.
- Proszę pana... naszemu panu coś się stało...
Szlangbaum ostrożnie wszedł do pokoju, spojrzał na szezlong i również cofnął
się...
627
- Biegnij po doktora Szumana!... - zawołał. - Ja tu nie chcę wchodzić...
W tej samej porze u doktora był Ochocki i opowiadał mu, że wczoraj z rana
powrócił z Petersburga, a w południe odprowadzał na pociąg wiedeński swoją
kuzynkę pannę Izabelę Łęcką, która wyjechała za granicę.
- Wyobraź pan sobie - zakończył - że wstępuje do klasztoru!...
- Panna Izabela?... - zapytał Szuman. - Cóż to, czy ma zamiar nawet Pana Boga
kokietować, czy tylko chce po wzruszeniach odpocząć, ażeby pewniejszym
krokiem wyjść za mąż?
- Daj jej pan spokój... to dziwna kobieta... - szepnął Ochocki.
- One wszystkie wydają się nam dziwne - odparł zirytowanym głosem doktór -
dopóki nie sprawdzimy, że są tylko głupie albo nędzne... O Wokulskim nie
słyszałeś pan czego?
- A właśnie... - odpowiedział. Lecz nagle zatrzymał się i umilkł.
- Cóż, wiesz pan co o nim?... Czy może robisz z tego tajemnicę stanu?... -
nalegał doktór.
W tej chwili wpadł Kazimierz wołając:- Panie doktorze, coś się stało naszemu
panu. Prędzej, panie!
Szuman zerwał się, razem z nim Ochocki. Siedli w dorożkę i pędem zajechali
przed dom, w którym mieszkał Rzecki.
W bramie zastąpił im drogę Maruszewicz z mocno zafrasowaną miną.
- No, wyobraź pan sobie - zawołał do doktora - taki miałem do niego ważny
interes... Chodzi przecież o mój honor... a ten tymczasem umarł sobie!...
Doktór i Ochocki w towarzystwie Maruszewicza weszli do mieszkania
Rzeckiego. W pierwszym pokoju był już Szlangbaum, radca Węgrowicz i ajent
Szprot.
- Gdyby pił radzika - mówił Węgrowicz - dosięgnąłby stu lat... A tak...
Szlangbaum spostrzegłszy Ochockiego schwycił go za rękę i zapytał:
- Pan nieodwołalnie chce odebrać pieniądze w tym tygodniu?...
- Tak.
- Dlaczego tak prędko?...
- Bo wyjeżdżam.
- Na długo?...
- Może na zawsze - odparł szorstko i wszedł za doktorem do pokoju, gdzie
leżały zwłoki.
Za nim na palcach weszli inni.
- Straszna rzecz! - odezwał się doktór. - Ci giną, wy wyjeżdżacie... Któż tu w
końcu zostanie?...
- My!... - odpowiedzieli jednogłośnie Maruszewicz i Szlangbaum.
- Ludzi nie zabraknie... - dorzucił radca Węgrowicz.
- Nie zabraknie... ale tymczasem idźcie, panowie, stąd!... - krzyknął doktór.
Cała gromada z oznakami oburzenia cofnęła się do przedpokoju. Został tylko
Szuman i Ochocki.
628
- Przypatrz mu się pan... - rzekł doktór wskazując na zwłoki.- Ostatni to
romantyk!... Jak oni się wynoszą... Jak oni się wynoszą...
Szarpał wąsy i odwrócił się do okna.
Ochocki ujął zimną już rękę Rzeckiego i pochylił się, jakby chcąc mu coś
szepnąć do ucha. Nagle w bocznej kieszeni zmarłego spostrzegł wysunięty do
połowy list Węgiełka i machinalnie przeczytał nakreślone wielkimi literami
wyrazy: Non omnis moriar...
- Masz rację... - rzekł jakby do siebie.
- Ja mam rację?... - zapytał doktór. - Wiem o tym od dawna.
Ochocki milczał.
629
Document Outline
BOLESŁAW PRUS - LALKA
TOM I
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁDRUGI:
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNATY
ROZDZIAŁ SIEDMNASTY
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
TOM II
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDYNASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY