Выбрать главу

– Dzięki Bogu, że pan przyjechał akurat teraz! – wykrzyknęła. – Czy może nas pan stąd zabrać? Natychmiast!

Obcy przyglądał jej się uważnie.

– Czy mam przyjemność z Irsą Folling? – zapytał.

– Tak. A skąd pan wie?

– Bo ja jestem Viljo Halonen, przyszły lekarz. Dostałem pani list i natychmiast ruszyłem w drogę. Czy coś się tutaj stało?

– Można by tak powiedzieć – odparła Irsa i nagle poczuła się śmiertelnie zmęczona. – Doktorze Halonen, nikt chyba nigdy nie był serdeczniej witany niż pan tutaj!

W progu domku stanął Rustan,

– Viljo? – rzekł zdziwiony. – Czy mi się zdawało, że słyszę głos Viljo?

– Co się dzieje, Rustan? – rzekł ostro ów fiński kandydat na doktora. – Co ty tutaj robisz? W domu odchodzą od zmysłów z niepokoju. Dlaczego nie jesteś…?

Irsa przerwała mu.

– To nie jest wina Rustana! Operacja została przesunięta o kilka dni i…

– Zawiadomienie, że Rustan ma być operowany właśnie teraz, okazało się kłamstwem – powiedział Viljo Halonen krótko. – Jego matka telefonowała do szpitala w Sztokholmie, ale tam o niczym nie wiedzieli.

– Więc oni po prostu Rustana oszukali – wyszeptała Irsa pobladłymi wargami. – Ale dlaczego?

– No właśnie! Też chciałbym wiedzieć!

Rustan miał głęboko nieszczęśliwą minę.

– Nic z tego nie rozumiem. Ale, Viljo, my musimy stąd uciekać, natychmiast! To Irsa uratowała mi życie, ale po okolicznych lasach krążą jacyś dwaj zbóje, którzy usiłują nas zastrzelić. Nie chcę, żeby jej się coś stało, jestem za nią odpowiedzialny.

Irsa słuchała tego ze wzruszeniem.

Halonen stał przez chwilę, jakby się zastanawiał, po czym rzekł:

– Proszę zabierać wszystkie swoje rzeczy i ruszamy.

Irsie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Błyskawicznie uporządkowała domek i zamknęła go na klucz. Po czym z ogromną ulgą wsiedli wszyscy do samochodu Viljo i w wielkim pędzie opuścili niebezpieczne miejsce.

Nareszcie mogli z grubsza wyjaśnić swemu wybawicielowi, co się stało.

– I ja muszę odnaleźć swój samochód – powiedziała Irsa, kiedy już, przekrzykując się nawzajem z Rustanem, zrelacjonowali wydarzenia ostatnich dni.

– No to jedziemy prosto tam.

– I chyba powinniśmy zameldować o wszystkim na policji, prawda?

– Oczywiście! Ale ci napastnicy mnie niepokoją. Najpierw muszę być pewien, że Rustan jest bezpieczny w Finlandii.

– Ja nie chcę do domu! – wykrzyknął Rustan.

Viljo odwrócił się do niego.

– Wiem, że nie czujesz się najlepiej w domu, i, jeśli mam być szczery, dobrze cię rozumiem. Ale, z drugiej strony, jeśli ktoś cię tropi, to nie ma na ziemi bezpieczniejszego miejsca.

Rustan westchnął. Tkwił milczący i zawiedziony na tylnym siedzeniu. Irsa, która siedziała obok kierowcy, odwróciła się do niego:

– Nie martw się sprawą operacji, Rustan! Postaramy się o nowy termin. Tym razem prawdziwy!

– Tego możesz być pewien – mruknął Viljo.

– Kim był ten Hans Lauritsson? – zapytał Rustan.

– Nie mam najmniejszego pojęcia – odparł Viljo. – Twoja matka otrzymała telefon od kogoś, kto nazywał siebie kuratorem i oznajmił, że termin operacji dla Rustana Garpa w Szpitalu Karolińskim w Sztokholmie został wyznaczony na szesnastego maja. Twoja mama była, rzecz jasna, bardzo szczęśliwa, ale zarazem zmartwiona, bo jak wiesz, Veronika właśnie wyjechała, Michael miał tę swoją konferencję, a ona sama źle się jeszcze czuła po ataku kamicy żółciowej, tak że nie miał kto z tobą do tego Sztokholmu pojechać. Ale kurator zapewnił, że nic nie szkodzi, bo oni przyślą po ciebie do Finlandii sanitariusza. To wszystko, co wiemy, i ty od początku też o tym wiedziałeś.

Irsa spoglądała z boku na Viljo. Jego profil sprawiał sympatyczne wrażenie, budził poczucie bezpieczeństwa. Nie był może klasyczny z tym krótkim, zadartym nosem i głęboko osadzonymi oczyma. Niewątpliwie jednak Viljo był pociągającym mężczyzną. Wiedziała, że jest przyjacielem Rustana, i to znaczyło dla niej wiele.

– Kiedy odkryliście, że Rustana nie ma w szpitalu? – zapytała.

– Matka napisała do niego list, który wrócił. Natychmiast zatelefonowaliśmy do dyrekcji szpitala i okazało się, że tam o Rustanie nie słyszeli, dostali jedynie naszą prośbę o operację, ale terminu jeszcze nie wyznaczali. Twoja rodzina, Rustan, poruszyła, rzecz jasna, niebo i ziemię, i kiedy już mieli jechać cię szukać, przyszedł list od Irsy. Bardzo ci za niego dziękuję – zwrócił się do siedzącej obok niego dziewczyny. – Zamiast odpisywać, poinformowałem o nim rodzinę Rustana i natychmiast przyjechałem tutaj.

Dotarli właśnie do osady Grottemyra i Irsa pokazywała Viljo drogę do miejsca, gdzie zostawiła samochód.

Dobrze było siedzieć obok tego człowieka i wiedzieć, że oboje mają coś wspólnego: wspólną troskę o Rustana, który nie życzył sobie żadnej w ogóle troskliwości

– To, co mówisz, stawia całą sprawę w zupełnie innym świetle – powiedziała Irsa w zamyśleniu, kiedy już jechali leśną drogą. – My myśleliśmy, że napastnikom chodziło o Hansa Lauritssona, a Rustan został w to wplątany, ponieważ był świadkiem morderstwa. Teraz jednak wygląda na to, że Rustan tkwił w tym od początku.

– Pierwsze, co powinna zrobić policja, to ustalić, kim był ów Hans Lauritsson – stwierdził Viljo. – Rustan, jakim językiem on się posługiwał?

– Szwedzkim – odparł niewidomy z pewnym wahaniem. – Ja nie znam, niestety, wszystkich szwedzkich dialektów, ale zdawało mi się, że słyszę u niego dość wyraźny wpływ norweskiego. Przez cały czas!

– Pewnie był stąd, z terenów pogranicznych – mruknął Viljo.

– O, tu jest trakt, którym przewozi się drewno! – zawołała Irsa. – No i patrzcie, stoi mój samochód! A już byłam prawie pewna, że go ktoś ukradł!

Viljo wysiadł i poszedł z nią do pozostawionego wozu.

– Pomyślisz sobie pewnie, że jestem zimny i bez serca – rzekł cicho. – Myślę jednak, że, dla swego własnego dobra, nie powinnaś się zadawać z Rustanem.

– Zadawać się? – zapytała Irsa zbita z tropu.

Młody medyk głęboko wciągnął powietrze. Jego sympatyczna twarz wyglądała na zmęczoną.

– Rustan jest bardzo biedny i szczerze mi go żal, ale on nic nie robi, żeby się wydobyć z tej izolacji. On… on jest najbardziej zajętym sobą, wymagającym, nieporadnym i niewdzięcznym człowiekiem, jakiego znam!

– Ohoho! Ale salwa! – wykrzyknęła Irsa ze złością. – Powiem ci, że na mnie on zrobił zupełnie inne wrażenie. Może się oczywiście zdarzyć, że na zewnątrz bywa szorstki i chłodny, ale w głębi duszy wcale taki nie jest. Myślę, że on jest po prostu bardzo nieszczęśliwy i nie zawsze wie, jak sobie radzić ze swoimi problemami. Z początku trochę się na niego złościłam, ale teraz rozumiemy się bardzo dobrze.

– To tylko dlatego, że jesteś kimś nowym w jego otoczeniu, a poza tym, rzeczywiście, on nieczęsto spotyka dziewczyny. Ale poczekaj, niedługo pokaże swoje prawdziwe ja. Edna jest nadopiekuńczą matką i robi wszystko, żeby go trzymać z daleka od młodych kobiet. Wydaje mi się, że w tym przypadku postępuje słusznie. Taki superegoista jak on każdą by bardzo szybko uczynił swoją niewolnicą i traktował okropnie. Widzę, że jesteś nim wyraźnie zajęta, dlatego cię ostrzegam.

Otwierając drzwiczki swojego samochodu popatrzyła mu ze złością w oczy.

– Dziękuje za ostrzeżenie! Wydaje mi się jednak, że potrafię oceniać ludzi.

Viljo Halonen spoglądał na nią jakoś żałośnie. Naprawdę był to bardzo pociągający mężczyzna, a pełen życzliwości wyraz jego oczu różnił się bardzo od agresywnych błysków w oczach Rustana. Irsa westchnęła.

– Znasz go zaledwie dobę – podjął Viljo. – I już jesteś przekonana, że wiesz o nim więcej niż jego własna rodzina. Nie myśl, że ja nie jestem przywiązany do Rustana. Ja go naprawdę szczerze lubię i chciałbym dla niego jak najlepiej, ale czasami się zastanawiam, czy on nie symuluje.