Diana ubrała się na tę okazję w nową sukienkę, którą sprawiła sobie w Londynie – białą, jedwabną, z głębokim dekoltem.
– Przyszło mi do głowy, że mogłabym znów ubierać się na biało – zażartowała, kiedy pokazała mu się w tym stroju.
– Chyba to nie znaczy, że wciąż jeszcze uważasz się za dziewicę?
– Byłoby to raczej trudne.
Wyszli z domu wcześniej, bo Diana obiecała siostrze, że po drodze wstąpią do Galerii Adamsona i Duvannesa na wernisaż wystawy prac Seamusa. Kiedy wsiedli do samochodu, Andy na chylił się, aby ją pocałować.
– Wyglądasz cudownie!
– Ty też – odwzajemniła mu się, bo oboje zachowali jeszcze opaleniznę z wakacji i prezentowali się niezwykle atrakcyjnie.
Diana zdawała się promieniować jakby światłem, więc Andy nie mógł opędzić się od myśli, czy przypadkiem nie jest w ciąży.
Włożyła na palec pierścionek otrzymany od niego, co dostarczyło Andyemu tematu do żartów. Z udaną powagą powiedział, że powinni wybrać się znów na wycieczkę, bo chciałby wypróbować nowy neseser.
Całe popołudnie spędzili w łóżku, kochając się, dopóki nie nadszedł czas przygotowań do kolacji. Jak dotąd, rocznica ślubu upływała im mile. W drodze do galerii Andy zabawiał żonę opowiadaniem o nowej dziewczynie Billa.
– Prawniczka? – Diana się zainteresowała. – Obawiam się, że nie wytrzyma z nią dłużej.
– Nie byłbym tego taki pewien. – Andy przypomniał sobie słowa Billa. – Wyglądał mi na nieźle zadurzonego.
– On zawsze tak wygląda, dopóki inna nie zawróci mu w głowie. Zmienia obiekt zainteresowania równie często jak mój trzy letni siostrzeniec.
– Nie bądź niesprawiedliwa, Di. Bili to porządny chłopak. – Nie mógł jednak zaprzeczyć, że w jej słowach było trochę prawdy.
– A czy ja mówię, że nie? Wiem tylko, że nikt ani nic nie jest w stanie zatrzymać jego uwagi na dłużej niż pięć minut.
– Może tym razem będzie inaczej? – zasugerował Andy, zajeżdżając na parking przy San Vicente Boulevard. Pomógł Dianie wysiąść i przepuścił przodem u wejścia do galerii, gdzie Seamus stał już pogrążony w ożywionej dyskusji z czarno ubranym Azjatą.
– O rany, spójrzcie tylko na nią! Chyba jakaś gwiazda filmowa przyjechała prosto z Europy! – zachwycił się szwagierką. Przedstawił ją i Andyego swemu rozmówcy, który okazał się znanym japońskim artystą. – Rozmawialiśmy właśnie o wpływie sztuki na kulturę schyłkowego okresu cywilizacji. Niestety, nie doszliśmy do optymistycznych wniosków.
Seamus sypał żarcikami, stroił szelmowskie miny, jednym słowem – był w swoim żywiole. Uwielbiał grę barw, słów i poglądów.
– Widziałaś się już z Samantą? – spytał Dianę. Andyego ciągnął do baru, a jej wskazał miejsce na tle wielkiego obrazu, gdzie w gronie kobiet stała jej siostra. Dwoje dzieci uczepionych jej spódnicy poszturchiwało się wzajemnie, ale zdawała się tego nie zauważać, pogrążona w absorbującej rozmowie.
– Cześć! – przywitała ją Diana.
– Niech no ci się przyjrzę! – wyszeptała z podziwem Samanta. Zawsze uważała Dianę za najładniejszą, najzdolniejszą i chyba najsprytniejszą z sióstr. Diana ze swej strony nigdy nie przyjmowała tych komplementów, ale gdyby nawet były prawdą – chętnie zamieniłaby te wszystkie zalety na dwoje dzieci swojej siostry. – Wyglądasz rewelacyjnie. Jak tam było w Europie?
– Och, świetnie się bawiliśmy.
Samanta przedstawiła Dianę swoim znajomym, którzy wkrótce się rozeszli, każdy w poszukiwaniu swojej pary. Kiedy zostały same, Samanta zniżyła głos, przyjrzała się Dianie badawczo i za dała pytanie, którego można się było spodziewać:
– No i jak, udało ci się wreszcie?
Diana od razu znienawidziła ją za to pytanie, chociaż siostra mówiła poważnie, a minę miała zatroskaną.
– Nie masz innych problemów? Gayle za każdym razem też pyta mnie o to samo, jakbyście się umówiły. Czy wy w ogóle myślicie o czymś innym?
Najgorsze, że ona też nie umiała już myśleć o niczym innym. Można by przypuszczać, że w jej rodzinie kobieta nic nie znaczyła, dopóki nie miała dzieci lub przynajmniej nie była w ciąży. Cóż z tego, że robiła, co mogła, skoro nic z tego nie wychodziło?
– Przepraszam, tak się tylko zastanawiałam – usprawiedliwiała się Samanta. – Nie widziałam cię przez dłuższy czas, więc myślałam…
– Tak, wiem… – odburknęła ponuro Diana. Oczywiście doceniała dobre intencje swoich sióstr, ale czy musiały się czepiać za każdym razem? Ich natrętne pytania brzmiały jak oskarżenia. Czy wystarczająco się starała? Czy oboje z Andym są zdrowi? Diana też się nad tym zastanawiała, ale nie znajdowała odpowiedzi zadowalających ani ją, ani siostry.
– Mam przez to rozumieć, że nie? – podpytywała dalej Samanta, na co Diana spiorunowała ją wzrokiem.
– Masz przez to rozumieć, żebyście dały mi wreszcie spokój! Wystarczy ci, jeśli powiem, że jeszcze nie wiem? Czy może mam zadzwonić do ciebie, kiedy dostanę okres i podać ci dokładny czas? A może lepiej przefaksować? Albo wywieszę duży plakat na Bulwarze Zachodzącego Słońca, żeby mama nie musiała obdzwaniać swoich koleżanek i kablować im, że u biednej Diany ciągle nic!
Wyrzucając z siebie te słowa, była bliska płaczu. Samancie zrobiło się jej żal. Jak widać, to, co wydawało się takie proste, nie dla wszystkich było proste – w każdym razie nie dla Diany i Andyego.
– Och, nie bądź taka przewrażliwiona. Di. Chcieliśmy po prostu wiedzieć, co u ciebie słychać. Przecież wiesz, że wszyscy cię kochamy.
– Cieszę się z tego powodu, ale u mnie nic nie słychać. Czy wyrażam się dostatecznie jasno?
Akurat w tym momencie dołączyli do nich Seamus i Andy. Seamus trzymał na barana małego synka.
Andy rozpływał się nad obrazami Seamusa, ale zauważył na pięcie na twarzy Diany, więc szybko się pożegnali. Przez całą drogę do restauracji Diana się nie odzywała, więc i on milczał. Od razu wyczuł, że musiały ją zdenerwować wścibskie pytania siostry.
– Coś nie tak? – zapytał oględnie. – Pewnie Samanta powiedziała ci coś nieprzyjemnego?
– Oczywiście, to co zawsze – prychnęła gniewnie. – Pytała, czy jestem już w ciąży!
– To nie mogłaś jej powiedzieć, żeby pilnowała swego nosa? Nachylił się, aby pocałować Dianę, która zmusiła się do uśmiechu. Czuła się głupio, bo Andy był dla niej taki dobry, a ona dawała się tak łatwo wyprowadzić z równowagi!
– Boże, jak ja nie cierpię tych idiotycznych pytań! – narzekała. – Niech trochę poczekają, a same zobaczą!
– Widzisz, one cię kochają i na pewno chcą dla ciebie dobrze – tłumaczył cierpliwie. – A może jesteś już w ciąży, tylko jeszcze o tym nie wiesz? Ta noc w Monte Carlo była jedyna w swoim rodzaju!
– Sam jesteś jedyny w swoim rodzaju! – Pocałowała go w szyję. – Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu!
Trudno było uwierzyć, że od ich ślubu upłynął już rok. Dobrze się czuła w małżeństwie, zresztą w ciągu tego roku mieli pełne ręce roboty i wszystko byłoby w porządku, gdyby udało im się począć dziecko. Oboje cenili swoją pracę, rodziny i przyjaciół, więc nieprawdą byłoby stwierdzenie, że zależy im tylko na dziecku, ale Dianie coraz bardziej na tym zależało.
– Pewnie myślisz, że jestem głupia, bo tak się tym przejmuję? – podpytywała Andyego w drodze do „L0rangerie”.
– Bynajmniej, ale wolałbym, żebyś nie popadała w obsesję na tym punkcie. Nie przypuszczam, aby to cokolwiek pomogło.
– Ale to trudne. Czasem mam wrażenie, że całe moje życie kręci się wokół mojego cyklu biologicznego.
– Staraj się nie dopuścić do tego. Powtarzam ci to w kółko, tylko że nie chcesz mnie słuchać. – Uśmiechnął się, powierzając wóz obsłudze parkingu. Jeszcze raz pocałował Dianę, tylko tym razem dłużej przytrzymał ją w objęciach. – Pamiętaj, że w tym wszystkim liczymy się tylko ty i ja, a całą resztę należy sprowadzić do właściwych wymiarów.