Выбрать главу

– W którym pokoju ją położymy?

– Myślę, że w naszym. Nie chciałabym, żeby spała zbyt daleko od nas, a w nocy tak czy siak będę musiała wstawać, żeby ją nakarmić.

– Tak, wiem, po prostu nie chcesz oddalić się od niej ani na chwilę! – Andy parsknął śmiechem. Nie dziwił się jej jednak, bo sam, stawiając koszyczek z dzidziusiem przy łóżku, pomyślał, że to dziecko już wrosło mu w serce.

Wieczorem Diana zadzwoniła do swojej młodszej siostry Samanty, aby poleciła jej dobrego pediatrę. Skłamała, że potrzebuje takiego specjalisty dla koleżanki, ale szkoda, że Sam nie mogła widzieć jej łobuzerskiego uśmiechu! Sam podała jej nazwisko lekarza, ale zdziwiła się, bo Diana, jakby nigdy nic, spytała o zdrowie jej dziecka i zaproponowała, aby nazajutrz do niej wpadła.

Samanta, świadoma nadwrażliwości Diany na tym punkcie, rozmawiała z nią bardzo ostrożnie, ważąc każde słowo.

– Widzisz, Di, nie mam z kim zostawić małego, bo Seamus pracuje teraz nad nowym obrazem… Mogę przyjść jedynie wtedy, kiedy starsze są w przedszkolu, ale musiałabym przynieść małego ze sobą…

Spodziewała się, że Diana się na to nie zgodzi, bo dotychczas tylko raz widziała jej synka zaraz po urodzeniu, a i to z daleka.

– Ależ proszę bardzo, nie mam nic przeciwko temu! – zaszczebiotała radośnie Diana, co Samancie wydało się mocno podejrzane.

– Jesteś tego pewna? – spytała na wszelki wypadek.

– Oczywiście, jestem teraz bardzo pozytywnie nastawiona do dzieci.

– A co, lepiej się czujesz? – Samanta nie dowierzała, pomna, jak przeraził ją wybuch Diany w Święto Dziękczynienia. Jednak podczas miesięcy, które minęły od tamtego czasu, stopniowo zaczęła rozumieć, jak wielkie katusze przeżywała wtenczas Diana i jak bezdusznie potraktowała ją reszta rodziny.

– Owszem, nawet dużo lepiej – uspokoiła ją Diana. – Porozmawiamy o tym jutro.

W następnej kolejności zadzwoniła do matki. Zawiodła się nieco, gdyż nie zastała ojca w domu, ale zaprosiła matkę na kawę o tej samej porze co Samantę. Zaprosiła także Gayle i tak się złożyło, że i ona bez przeszkód mogła do niej przyjść. Diana nie mówiła matce ani siostrom, jaki jest powód tego niespodziewanego zaproszenia, ale gdy odwiesiła słuchawkę po rozmowie z Gayle, uśmiechała się od ucha do ucha. Nareszcie udało się jej dorównać siostrom i wstąpić do „klubu matek”.

– Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, kochanie – szeptał do niej Andy, kiedy leżeli w łóżku. Nigdy dotąd nie widział jej tak rozpromienionej, więc dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo musiała pragnąć tego dziecka. Zaskoczyła go również jego własna reakcja, bo okazało się, że to, iż mała nie jest z nim biologicznie spokrewniona, wcale mu nie przeszkadza. Zachwycał się nią, a gdy pierwszej nocy się obudziła – oboje na wyścigi rzucili się do niej z butelką. Potem już umawiali się, kto będzie wstawał, a rano Diana była wprawdzie zmęczona, lecz szczęśliwa.

– Wczoraj wieczór zapomniałaś do kogoś zadzwonić! – mruknął, kiedy rozespany wracał do łóżka. Dzwonił właśnie do swojej agencji, zawiadamiając, że nie przyjdzie do pracy ani dziś, ani prawdopodobnie jutro. Jako powód podał, że jeszcze nie czuje się dobrze, a resztę obiecał wyjaśnić kiedy indziej.

– A do kogo jeszcze miałam zadzwonić? – Diana wzięła jego słowa za dobrą monetę i serio próbowała to sobie przypomnieć. Zadzwoniła przecież do matki i obu swoich sióstr, a z ojcem skontaktuje się, kiedy ten wróci. Może chodziło o Eloise? Ostatnio jednak nie były już z sobą tak zaprzyjaźnione jak kiedyś. – Jakoś nikt nie przychodzi mi na myśl…

– Jak to? A nasza słodka Wanda Williams?

– Ach, ty łobuzie! – Diana roześmiała się tak głośno, że aż Hilary zaczęła płakać. Czym prędzej więc nakarmiła ją, wykąpała i przebrała w jeden ze świeżo kupionych komplecików. Zanim nadeszli zaproszeni goście, wiedziała już na pewno, że nie jest ważne, co teraz pomyśli jej rodzina ani jak zareaguje, gdy zobaczy dziecko. Nie, najważniejsza była teraz ta mała istotka, która z czasem miała wyrosnąć na kobietę. To na nią tak długo czekali, o nią modlili się, walczyli i o mało nie zniszczyli siebie nawzajem. Diana oczywiście liczyła, że jej rodzina pokocha małą Hilary, ale jeżeli nie – to mniejsza z tym!

Teraz już miała świadomość, że nie zawiodła jako matka, tylko doszła do macierzyństwa inną drogą niż większość kobiet. Poradziła sobie z problemem pozornie nie do pokonania i dalej szła przez życie, które niosło z sobą radości i smutki, ale czasem także nadzwyczajne dary. Takim darem dla Diany stała się mała Hilary; kto wie, czy nie najcenniejszym, jaki w swoim życiu otrzymała. Jej pojawienie się było czymś więcej niż zwycięstwem – raczej błogosławieństwem!

Gdy z czułością patrzyła na śpiące dziecko – zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Pierwszym gościem okazała się jej matka.

– Jak się masz, kochanie? – spytała z troską, a w jej oczach Diana zauważyła niepokój.

– Dziękuję, świetnie.

– To dlaczego nie jesteś w pracy? – Matka usiadła sztywno na kanapie w swym nowym, granatowym kostiumie od Adolfa i fryzurą prosto od fryzjera. Dłonie zaciskała nerwowo na uchwycie od torebki.

– Ależ mamo, nie denerwuj się! Wzięłam po prostu urlop.

– Jak to, nie wspominałaś ani słowem, że wybierasz się na urlop. Wyjeżdżacie gdzieś z Andym? – Wiedziała przecież, że przez jakiś czas córka i zięć pozostawali w separacji, ale gdy znowu postanowili być razem, Diana natychmiast ją o tym powiadomiła. Matka nie chciała wtrącać się w sprawy młodych, podobnie jak nigdy nie poruszała z Dianą sprawy jej niepłodności. Do wiedziała się o tym od Samanty, a mąż Gayle, ginekolog Jack, po twierdził ten fakt.

Diana chciała właśnie odpowiedzieć matce, że nigdzie się z Andym nie wybierają, gdy zadzwonił następny dzwonek. W drzwiach stała Samanta ze swoim dwumiesięcznym synkiem, rozkosznie śpiącym w foteliku. Diana uświadomiła sobie, że jeszcze kilka dni temu nie mogłaby na niego patrzeć, a teraz widziała w nim już tylko słodkiego dzidziusia.

– Coś się stało? – spytała siostra już od drzwi. Diana roześmiała się i pomogła jej postawić na podłodze nosidełko z dzieckiem. Samanta obserwowała ją z przerażeniem, gdyż zauważyła zasadniczą zmianę w jej zachowaniu. Zdawała się nie przejmować obecnością niemowlęcia, nabrała pewności siebie i zatraciła przesadną wrażliwość. Czyżby była w ciąży? Nie śmiała jednak o to pytać.

– Dopiero co mama pytała mnie o to samo. Podejrzewała, że siedzę w domu, ponieważ wyleli mnie z pracy!

W tym momencie dopiero Samanta dostrzegła matkę, co za skoczyło ją jeszcze bardziej. Diana zauważyła to i pospieszyła z wyjaśnieniem.

– Widzisz, po prostu wzięłam urlop i pomyślałam sobie, że fajnie byłoby się spotkać. Cieszę się, że cię widzę, Sam.

Matka obserwowała je z daleka i cieszyła się, że siostry przy jaźnie odnoszą się do siebie. Po dziesięciu minutach przybyła Gayle, narzekając na korki uliczne, swój samochód i brak miejsca do parkowania.

– Cóż to za okazja? – Rozejrzała się podejrzliwie po salonie. – Jakiś zjazd rodzinny?

– O nie, nic podobnego! – Diana roześmiała się swobodnie. – Chciałam tylko, żebyście coś zobaczyły. Usiądź, Gayle. – Samanta bowiem siedziała już na kanapie obok matki, trzymając na rękach dziecko. Diana zniknęła w sypialni, wyjęła Hilary z koszyczka i nie budząc jej, wzięła na ręce. Maleństwo przylgnęło do niej całym ciepłem ciałka, więc niosła ją do salonu, okrywając główkę pocałunkami. Gdy zjawiła się z powrotem w salonie, Gayle wykrzyknęła ze zdziwieniem: