Выбрать главу

Rada nierada, musiała mu opowiedzieć, co przydarzyło się jej rano, a zdarzało się także wcześniej. Podejrzewała, że po tylu przejściach mogła się nabawić wrzodu żołądka. Jack uważnie się jej przyglądał, a kiedy skończyła – zadał kilka pytań. Interesowało go, jaki kolor miała zwymiotowana treść, czy przypominała fusy od kawy i czy kiedykolwiek zdarzyło się jej wymiotować krwią. Na wszystkie pytania Diana odpowiedziała przecząco.

– O co ci właściwie chodzi? – zapytała niespokojnie.

– Chcę po prostu zweryfikować twoją hipotezę dotyczącą wrzodu i upewnić się, czy nie zwracałaś nigdy świeżej ani zastarzałej krwi – wyjaśnił. Był wprawdzie ginekologiem, ale musiał posiadać także wiedzę z zakresu medycyny ogólnej. – Gdybym podejrzewał wrzód, zleciłbym oczywiście wykonanie gastroskopii, ale myślę, że na razie nie musimy zawracać sobie tym głowy.

Pobrał jej krew, wykonał kilka notatek, osłuchał ją i przystąpił do omacywania brzucha oraz podbrzusza. W którymś momencie spojrzał na nią znad okularów.

– A to co? – spytał, wyczuwając pod palcami małą wypukłość w dole brzucha. – Miałaś to już wcześniej?

– Nie wiem. – Z przestrachem sięgnęła ręką w dół, aby samej tego dotknąć. Pamiętała, że od jakiegoś czasu coś tam czuła, ale nie mogła sobie przypomnieć, od jak dawna. Zanadto była zmęczona, aby o tym myśleć. – W każdym razie od niedawna. Może odkąd mamy dziecko…

Jack zmarszczył czoło, jeszcze raz omacał podejrzaną wypukłość i zaczął jakoś dziwnie przypatrywać się Dianie.

– Kiedy ostatni raz miałaś okres? – zapytał z innej beczki. Tego też nie mogła sobie dokładnie przypomnieć, ale nie sądziła, aby to miało jakieś znaczenie.

– Chyba jeszcze przed urodzeniem Hilary… To znaczy, może ze dwa miesiące temu. Czy coś podejrzewasz? Może mam tam ja kiś guz?

Tego tylko brakowało! Po tym wszystkim, co przeszła, mogło się teraz okazać, że miała raka! Ciekawe, jak zakomunikowałaby to Andyemu? „Kochanie, przykro mi, ale będę musiała umrzeć i zostawić cię samego z dzieckiem”? Na samą myśl o tym łzy nabiegły jej do oczu, ale Jack uspokajająco poklepał ją po ręku.

– Może to, a może co innego. Jak oceniasz swoje szansę na zajście w ciążę?

– Och, daj spokój! – burknęła. – Lekarz powiedział, że najwyżej jedną na dziesięć tysięcy, czy może nawet na dziesięć milionów? Nie pamiętam dokładnie.

– Ale zupełnie tego nie wykluczył, prawda? Gdybyś nie była moją szwagierką, natychmiast bym cię zbadał. Co ty na to, że bym poprosił tu moją koleżankę ginekologa, która cię zbada? Dla pewności sprawdzimy także mocz. Przynajmniej po to, aby wykluczyć prawdopodobieństwo ciąży. Nie chcę stwarzać ci złudnych nadziei, ale to tłumaczyłoby wszystkie twoje objawy.

– Tak samo jak rak. – Spojrzała na niego spode łba.

– Cóż za trafne porównanie! – Poklepał ją po nodze i mimo jej gniewnych pomruków wyszedł na chwilę z gabinetu.

Diana była wściekła na niego, że znów ożywił upiory przeszłości. Dosyć już wycierpiała, nie chciała wracać do tego tematu. Ciąża, myślałby kto!

Jack wrócił w towarzystwie ładnej, młodej kobiety. Przedstawił ją Dianie, która z trudem zdobyła się na uprzejmość.

– Chcielibyśmy wykluczyć ciążę – wyjaśnił swojej współpracowniczce. – U mojej szwagierki stwierdzono niepłodność lub przynajmniej nikłą możliwość zajścia w ciążę, ale zauważyłem u niej pewne niepokojące objawy.

– A czy przeprowadziłeś już test ciążowy?

Jack przecząco pokręcił głową. Polecił Dianie, by się położyła i wskazał koleżance na jej podbrzusze. Kiedy ucisnął to miejsce, Diana poczuła coś w rodzaju skurczu.

– Boli? – zapytał.

– Aha – mruknęła, patrząc w ścianę. Uważała, że nie mieli prawa tak z nią postępować.

– Zbadaj ją, Louise, dobrze? – poprosił Jack.

– Ależ oczywiście – zgodziła się, toteż podziękował jej i wyszedł z gabinetu. Louise pomogła Dianie usadowić się w fotelu ginekologicznym. Przypomniało jej to poprzednie badania, więc zaczęła drżeć na całym ciele. Louise udała, że tego nie zauważa, spokojnie nałożyła rękawice i przystąpiła do badania.

– Z kim konsultowała się pani z powodu niepłodności?

– Z doktorem Alexandrem Johnstonem.

– To rzeczywiście świetny specjalista. I co stwierdził?

– Że jestem niepłodna.

– A nie powiedział dlaczego? – Uważał, że spirala, której używałam podczas studiów, spowodowała stan zapalny. Nie miałam żadnych dolegliwości, ale stwierdził u mnie niedrożne jajowody i zrosty w jajnikach.

Louise kontynuowała badanie. Diana miała już tego dość.

– Spodziewam się, że w związku z tym wykluczył możliwość zapłodnienia in vitro? – zapytała lekarka. Diana przytaknęła.

– I pewnie zaproponował usługi dawczyni jajeczek? Diana aż się wzdrygnęła na to wspomnienie.

– Tak, ale to nas nie interesowało – wyjaśniła. – Adoptowaliśmy już małą dziewczynkę.

Louise z uśmiechem spojrzała we wskazanym kierunku.

– Rzeczywiście, śliczna. – Na tym badanie się skończyło, ale zanim Diana zdążyła spytać o cokolwiek – do gabinetu wrócił Jack i spojrzał pytająco na koleżankę.

– No i jak?

Louise spojrzała na nich niepewnie.

– Nie chciałabym podważać autorytetu moich kolegów… – zaczęła ostrożnie. Wystraszona Diana oczekiwała najgorszego. – Wydaje mi się jednak, że doktor Johnston się pomylił. Wygląda mi to na dziesięciotygodniową ciążę, a może nawet nieco starszą. Gdybym nie wiedziała, że pacjentka miała z tym problemy, diagnoza byłaby jednoznaczna. Kiedy miała ostatnią miesiączkę?

– Mówi, że dokładnie nie pamięta, ale chyba koniec marca albo początek kwietnia.

– No więc jest w ciąży od jakichś trzech miesięcy.

– Co takiego? – wykrzyknęła zdumiona Diana. – Czy państwo robicie ze mnie żarty? Jack, przynajmniej ty nie rób mi czegoś takiego!

– Diano, daję ci słowo honoru, że mówię serio. Louise przeprosiła i zostawiła ich samych, a Jack polecił Dianie, aby poszła do ubikacji i nasiusiała do zlewki. Na uzyskanej próbce moczu wykonał test ciążowy, który dał wynik pozytywny. Potwierdziło to ich diagnozę. Diana bezsprzecznie była w ciąży.

– Ależ to niemożliwe… – powtarzała, gdyż ciągle nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Gabinet szwagra opuszczała z za mętem w głowie; prosiła tylko Jacka, aby nikomu nie wyjawiał tej radosnej nowiny, dopóki ona nie uczyni tego pierwsza.

Wprost od niego pojechała do agencji, gdzie pracował Andy. Akurat uczestniczył w konferencji, gdy Diana wtargnęła do sekretariatu w dżinsach i z dzieckiem w nosidełku.

– Muszę się z nim widzieć, natychmiast! – oznajmiła sekretarce, która z jej wyrazu twarzy wywnioskowała, że Diana mówi poważnie. Wśliznęła się więc za zamknięte drzwi sali konferencyjnej i wywołała Andyego. Przybiegł zaniepokojony.

– Co się stało? Nie daj Boże, coś z dzieckiem? – Z niepokojem spoglądał na Dianę i zauważył, że jest wprawdzie blada, ale opanowana.

– Skąd, z nią wszystko w porządku, ale muszę z tobą zaraz po rozmawiać. I to w cztery oczy.

– No więc chodź do mojego pokoju.

Odebrał od niej dziecko i weszli do gabinetu, którego wystrój stanowiło drewno i szkło, z fantastycznym widokiem z okna. Dopiero tam, z troską w oczach, przyjrzał się jej dokładniej

– A teraz powiedz, co się właściwie stało? Był przeświadczony, że musiało się stać coś strasznego. Diana najpierw nie wiedziała, od czego zacząć, a wreszcie wypala;