Выбрать главу

Jednego dnia Kang pomagała Ibrahimowi posprzątać bałagan w jego pokoju i wśród książek, papierów, kałamarzy i pędzli zatrzymała się nad jedną z zapisanych przez niego stron.

Historię można rozumieć jako serię zderzeń cywilizacji. To w ich wyniku powstają nowe rzeczy i dokonuje się postęp. Niekoniecznie musi zachodzić to dokładnie w momencie kontaktu obu cywilizacji, gdyż najczęściej jest to czas największego zamętu i wojny, lecz poza linią frontu, tam gdzie obie kultury dążą do dominacji i jak najprecyzyjniejszego zdefiniowania się, wielki postęp dokonuje się błyskawicznie, powstają wiekowe dzieła z zakresu sztuki i techniki. Kiedy ludzie uczą się dawać sobie radę, wtedy rodzi się najwięcej pomysłów, a w wyniku rywalizacji, wraz z upływem czasu, ostają się jedynie pomysły najsilniejsze, najbardziej elastyczne i najbardziej szlachetne. W ten sposób, w swoistym chaosie, rozwijają się Fulan, Indie i Yingzhou, podczas gdy Chiny słabną przez swoją monolityczną naturę i pomimo ogromnych ilości złota przywożonych zza Dahai. Żadna z cywilizacji nie rozwinie się w pojedynkę. Do rozwoju niezbędna jest kolizja dwu lub więcej cywilizacji. Podobnie jak w przypadku fali, która, uderzając o brzeg, nigdy się nie wypiętrzy, dopiero powracając, kiedy zderzy się z kolejną, nadchodzącą falą wysoki słup białej wody wystrzeliwuje w powietrze. Historia nie jest tak bardzo podobna do pór roku, jak właśnie do fal oceanu, sunących w jedną i w drugą stronę, przecinających się i tworzących przeróżne wzory, a czasem nawet posiadających potrójny grzbiet, to prawdziwa Diamentowa Góra kulturowej energii danych czasów. Kang odłożyła papier z powrotem i spojrzała przyjaźnie na męża.

— Gdyby to rzeczywiście była prawda — powiedziała do siebie.

— Słucham? — zapytał ją, podnosząc wzrok.

— Jesteś dobrym człowiekiem, mężu. Ałe z tej dobroci wziąłeś na sie-bie zadanie najprawdopodobniej niemożliwe do zrealizowania.

Później, w czterdziestym czwartym roku panowania cesarza Qian-longg, deszcz padał nieprzerwanie przez cały trzeci miesiąc. Cała okolica została zalana, właśnie wtedy, gdy Kang Tongbi oczekiwała na rozwiązanie. Nikt nie wiedział, czy panosząca się na całym zachodzie rebelia wybuchła z powodu ogólnego przygnębienia, wywołanego powodzią, czy też była celowo obliczona na wykorzystanie zamieszania w związku z tą katastrofą. Tak czy inaczej muzułmańscy buntownicy atakowali kolejne miasta, podczas gdy sekty Szyitów, Wahabitów, Jahriya i Khafiya mordowały się wzajemnie na ulicach i w meczetach również chorągwie Qing ugięły się pod wściekłymi atakami rebeliantów. Sytuacja stała się na tyle poważna, że w końcu pojawiły się plotki o wysłanej na zachód wielkiej armii cesarskiej. Tymczasem spustoszenie zataczało coraz szersze kręgi, a w Gansu zaczęło brakować pożywienia.

Lanzhou znów zostało oblężone, tym razem przez koalicję przyjezdnych muzułmańskich rebeliantów ze wszystkich sekt i krajów. Cała rodzina Ibrahima robiła wszystko, co było w ich mocy, aby chronić panią domu, będącą w stanie zaawansowanej ciąży. Niestety, nawet tutaj, w swoim górnym biegu, Żółta Rzeka osiągnęła od ostatnich deszczów niebezpiecznie wysoki poziom, a przez to, że mieszkali u zbiegu Żółtej Rzeki i rzeki Tao całe ich domostwo stanęło w obliczu poważnego zagrożenia. Wysoka skarpa, na której stało miasto, okazała się niewystarczającą ochroną. Byt to przerażający widok. Wody rzek wzbierały bardzo szybko, brązowe i spienione, sięgały już górnej granicy wałów. Ostatecznie, piętnastego dnia dziesiątego miesiąca, kiedy armia cesarska znajdowała się o dzień marszu w dół rzeki, a tym samym odsiecz zagrożonemu miastu była już niemal w zasięgu wzroku, zaczęło padać o wiele mocniej niż wcześniej, rzeki nadal wzbierały i zaczęły występować z brzegów.

Wszyscy zakładali, że rebelianci, wybrali najgorszy z możliwych momentów, aby przerwać tamę w górnym biegu rzeki Tao i posłać potężny nurt błotnistej wody w dół po całym zlewisku, ponad przepełnionym już korytem rzeki, wprost do Żółtej Rzeki i w ten sposób zasilić jej wystarczająco niszczycielski prąd, tak że cała woda zabrązowiła się i rozlała po podnóżach wzgórz, ciągnących się po obu stronach wąskiej doliny Huang He. Zanim cesarska armia przybyła do Lanzhou, cale miasto przykryła brudna, brązowa woda, sięgająca kolan, której poziom stale się podnosił.

Ibrahim pojechał na spotkanie z cesarską armią, dokąd wybrał się wraz z gubernatorem Lanzhou, aby skonsultować się z nowym dowództwem w sprawie odszukania przywódców rebelii i rozpoczęcia z nimi negocjacji. Więc kiedy woda nieubłaganie podchodziła pod ściany ich domostwa, wewnątrz pozostało jedynie kilka kobiet i służących, którzy sami musieli radzić sobie z powodzią.

Początkowo same ściany kompleksu i worki z piaskiem u bram były wystarczającą ochroną, lecz później, do kompleksu dotarły okrzyki ludzi, uciekających na wyżej położone tereny, o przerwanej tamie i nadciągającej fali powodziowej.

— Proszę pani, proszę się pośpieszyć — krzyczał Zunli — musimy dostać się na wzgórze. Musimy uciekać!

Kang Tongbi go nie słuchała, była zajęta pakowaniem do skrzyń swoich papierów i prac Ibrahima. W całym domostwie było wiele pokojów dosłownie wypełnionych książkami i papierami, a Zunli, widząc, co robi jego pani, nie przestawał krzyczeć. Nie było czasu, aby wszystko uratować.

— No pomóż mi — burknęła Kang, uwijając się w szalonym tempie.

— Jak my to przeniesiemy?

— Wstaw pudła do lektyki, prędko!

— A pani jak pójdzie?

— Na nogach! No już, ruszaj się! Zaczęli pakować pudła.

— Bardzo niedobrze! — zaprotestował Zunli, patrząc na jej mocno zaokrąglony brzuch — Ibrahim z pewnością kazałby pani uciekać. Nie zależałoby mu na książkach!

— Właśnie, że by mu zależało! — wrzasnęła — Pakuj to! Znieś tu całą resztę i pakuj!

Zunli robił, co mógł. Szalona gonitwa po całym domu i towarzysząca wszystkiemu panika wyczerpała jego i resztę służby, lecz Kang Tongbi dopiero zaczynała.

W końcu jednak ustąpiła i razem z resztą domowników przeszła przez frontową bramę kompleksu, brodząc po kolana w brązowej wodzie, wlewającej się do środka dopóki z powrotem nie zamknęli bramy. Doprawdy był to dziwny widok, całe miasto zamieniło się w płytkie, spienione, brązowe jezioro. Lektyka była tak wyładowana książkami i papierami, że wszyscy służący musieli złapać za drążki, aby unieść ją do góry. Niski, jeżący włosy na głowie dźwięk sunącej wody, wstrząsnął powietrzem. Brązowe jezioro, zakrywające obie rzeki i miasto, sięgnęło okolicznych wzgórz. Całe Lanzhou znalazło się pod wodą. Służące płakały, wypełniając przestrzeń piskami, wrzaskiem i okrzykami. Pao nie było nigdzie w pobliżu. W całej tej sytuacji tylko matczyne uszy mogły usłyszeć głos wydzierającego się chłopca.

Kang dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zapomniała o swoim wlasnym synu. Zawróciła i przekroczyła z powrotem bramę, otwartą na oścież przez napierającą wodę, żaden ze służących nawet nie zauważył jej zniknięcia, wszyscy uginali się pod załadowaną po dach lektyką.

Przedzierała się przez rwący nurt prosto do pokoju Shiha. Cały kompleks stał już w wodzie. Shih w pierwszym odruchu schował się pod łóżkiem, lecz woda wymyła go stamtąd, więc leżał teraz skulony i przerażony na łóżku.

— Pomóż mi mamo! Pomóż mi!

— Chodź szybko!

— Boję się!

— Nie mogę cię przecież zanieść! No chodź już! Wszyscy służący już poszli, zostaliśmy tylko my dwoje!

— Ale ja się boję! — zaczął jęczeć, zwinięty w kulkę na swoim posłaniu, jak trzylatek.