Выбрать главу

— Jak dobrze, że jest perski. Ten język jest jak pomost między islamem i Indiami. — Pomachał ręką. — Są jakieś pytania?

Bhakta zdecydowała się przerwać milczenie.

— Porozmawiajmy o meridianach. Chińczycy mówią, że przebiegają one przez ludzkie ciało, od powierzchni skóry do wewnątrz i z powrotem.

Ismail spojrzał na szkice ciała ludzkiego, które pokazała mu w jednej z ksiąg.

— Czy to nie są nerwy? — powiedział. — Niektóre kanały pokrywają się z przebiegiem głównych nerwów. Później jednak zbaczają. Nigdy nie widziałem, żeby nerwy krzyżowały się w taki sposób, od policzka do karku, wzdłuż kręgosłupa, do uda, a później do góry, aż do pleców. Nerwy najczęściej rozgałęziają się jak konary migdałowca, a naczynia krwionośne jak gałęzie brzozy. Żadne jednak nie krzyżują się tak, jak te na tej rycinie.

— Nie uważamy, aby meridiany były nerwami.

— Czym więc są? Czy kiedykolwiek natknęliście się na nie podczas autopsji?

— Nie wykonujemy autopsji. Kiedy nadarzała się okazja do zbadania rozszarpanych zwłok, ich części wyglądały dokładnie tak, jak to opisywałeś w swoich listach. Mądrość Chińczyków wyrasta z wielowiekowej tradycji i jest wyrafinowana, poza tym osiągają oni wspaniale wyniki, wbijając, na przykład, cienkie igły w odpowiednie punkty na meridia-nach i używając wielu innych technik.

— Skąd to wiadomo?

— No cóż, niektórzy z nas sami tego doświadczyli. Najczęściej jednak wiedzę czerpiemy bezpośrednio od nich. Może Chińczycy odkryli jakiś subtelniejszy układ w organizmie człowieka, układ, którego nie widać gołym okiem? Czy jesteś pewny, że nerwy są jedynym przewodnikiem ruchu do mięśni?

— Tak sadzę — odpowiedział Ismail. — Wystarczy, że się przetnie odpowiedni nerw, aby mięśnie znajdujące się powyżej niego przestały się poruszać, albo podrażnić jakiś nerw i obserwować reakcję odpowiadającego mu mięśnia.

Słuchacze wpatrywali się w niego ze skupieniem. Zabrał glos jeden ze starszych mężczyzn:

— Być może w ciele odbywa się jeszcze inny rodzaj przekazywania energii, niekoniecznie poprzez nerwy, lecz poprzez kanały, które są tak samo potrzebne jak nerwy czy naczynia krwionośne.

— Być może, lecz zechciej spojrzeć tutaj — odpowiedział wskazując na jeden z diagramów. — Nie uwzględniono tu trzustki ani nadnercza, a oba organy odgrywają bardzo ważne role.

Na to Bhakta odezwała się:

— Według nich jest jedenaście najistotniejszych organów, pięć jin i szesć Jang: serce, płuca, śledziona, wątrobai nerki…

— Śledziona nie jest niezbędna.

— … i sześć organów jang: woreczek żółciowy, żołądek, jelito cienkie, jelito grube, pęcherz i potrójny ogrzewacz.

— Potrójny ogrzewacz? Co to takiego?

Odczytała chiński komentarz pod rysunkiem.

— Mówią, że ma swoją nazwę, lecz nie ma kształtu. Łączy w sobie efekt działań wielu organów, regulujących żywioł wody, na tej samej zasadzie, co ogień, którego zadaniem jest kontrola wody. Górny ogrzewacz jest mgłą, środkowy pianą, a dolny bagnem, odpowiadają odpowiednio głowie i szczytowym partiom ciała, części środkowej, od linii sutków do pępka i dolnej, w okolicach brzucha, podbrzusza i poniżej pępka.

Ismail potrząsną głową.

— A czy znaleźli te ogrzewacze podczas dysekcji?

— Oni, podobnie jak i my, rzadko wykonują dysekcje. Obowiązują ich te same zakazy religijne. Kiedyś, za czasów Sung, około 390 roku według islamu, wykonali dysekcje na ciałach czterdziestu sześciu buntowników.

— Nie sądzę, aby to w czymś pomogło. Zanim cokolwiek stanie się jasne, trzeba wykonać wiele autopsji i wiwisekcji, odrzucając wszelkie przyjęte z góry osądy.

W tej chwili już wszyscy mnisi i wszystkie mniszki wpatrywały się w niego z dziwnym wyrazem twarzy, lecz on mówił dalej, przyglądając się rysunkom.

— To coś co krąży w ludzkim ciele, we wszystkich jego częściach, nie mają czasem na myśli krwi?

— To zbilansowana mieszanka fluidów, niektóre są w postaci materialnej, jak krew, inne w postaci duchowej, jak jing, szen i ki, znane jako Trzy Skarby.

— Wytłumaczcie mi proszę, czym one są?

— Jing jest źródłem zmiany — rzekła z pewnym wahaniem jedna z mniszek — wspiera i odżywia jak płyn. Innym perskim słowem, które mogłoby być dobrym tłumaczeniem jest „esencja”. W sanskrycie, „semen” lub tak zwana możliwość twórcza.

— A szen?

— Szen to świadomość, przytomność, coś podobnego do duszy, lecz będące jednocześnie częścią ciała.

Ismail zainteresował się tym.

— Czy udało im się to zważyć?

W tej chwili śmiech Bhakty brzmiał najwyraźniej.

— Ich lekarze nie ważą rzeczy. Dla nich to nie są przedmioty, lecz siły i wzajemne ich relacje.

— No cóż, ja jestem tylko anatomem, to, co ożywia organy, leży po-za moimi kompetencjami. Czy trzy skarby, czy jeden, czy miriady — nie mnie sądzić. Nie wygląda jednak na to, aby istniała jakaś ożywcza energia która wpływa i wypływa, której przybywa i ubywa. Autopsja niczego takiego nie wykazuje. Może chodzi o duszę. Wy wierzycie w wędrówkę dusz, prawda?

— Tak.

— Chińczycy też?

— Tak, przeważnie tak. Według daoistów nie istnieje coś takiego jak czysta dusza, gdyż zawsze zmieszana jest z jakąś materią. Nieśmiertelność zatem wymaga przemieszczania się z ciała do ciała. Cala chińska medycyna znajduje się pod silnym wpływem daoizmu. Ich buddyzm jest niemal taki sam jak nasz, lecz, jak zwykle, nieco bardziej materialistyczny. Przeważnie sprowadza się do działalności kobiet w starszym wieku na rzecz reszty społeczności i przygotowywania się do następnego wcielenia. Oficjalna doktryna konfucjańska nie rozwodzi się zbytnio nad tematem duszy, mimo iż uznaje jej istnienie. W większości chińskich pism granica między duchem i materią jest płynna, a czasem nie ma jej w ogóle.

— Najwyraźniej — rzekł Ismail, oglądając znów rycinę z układem meridianów. Westchnął. — No cóż, ich wiedza liczy sobie setki lat i jak dotąd wszystkim dobrze służy, podczas gdy ja tylko przeniosłem na papier wyniki kilku przeprowadzonych dysekcji.

Dyskusja toczyła się dalej. Coraz więcej osób zadawało pytania, dzieliło się spostrzeżeniami i komentowało inne wypowiedzi. Ismail starał się udzielać jak najdokładniejszych odpowiedzi. Obieg krwi w komorach serca, funkcja śledziony, jeśli takowa istniała, położenie jajników, reakcja szokowa po amputacji kończyny, zalanie przebitych płuc, ruch kończyn w wyniku pobudzania igłą odsłoniętych partii mózgu — opisywał wszystko dokładnie tak, jak tego doświadczał, i kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, tłum zebrany na podłodze wpatrywał się w niego z coraz większą powściągliwością i zdumieniem. Para mniszek opuściła pokój. Kiedy Ismail opowiadał o krzepnięciu krwi po ekstrakcji zębów, w całym pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Niewielu słuchaczy patrzyło mu prosto w oczy, a kiedy to zauważył, głos mu zadrżał.

— Jak już mówiłem, jestem tylko anatomem… będziemy musieli się przekonać, czy to, co widziałem, da się pogodzić z waszymi teoriami. — wyglądał, jakby nagle dostał gorączki.

W końcu przeorysza Bhakta wstała, sztywnym krokiem podeszła do niego i uścisnęła jego drżące ręce.

— Na dziś wystarczy — powiedziała delikatnym tonem, podczas gdy reszta mnichów i mniszek również wstała, składając przed sobą dłonie jak do modlitwy i kłaniając się w jego stronę.