— Nikt nie jest w stanie zawładnąć całym światem — rzekł — jest za duży. Cudzoziemiec zapytał o słowa, które właśnie padły, więc tłumacz od razu je przełożył. Doktor Ismail uniósł palec, wsłuchując się w ich treść, po czym odpowiedział:
— Mówi, że kiedyś tak było, ale teraz, w dobie parowców, dalekodystansowej komunikacji poprzez ki, handlu i podróży transoceanicznych, maszyn dysponujących siłą tysięcy wielbłądów, może się zdarzyć, że jakieś odległe państwo zdobędzie przewagę nad pozostałymi i zacznie się rozrastać. Jest coś takiego, jakby to nazwać, jak podnoszenie potęgi do potęgi. Najlepiej więc nie dopuszczać, do nadmiernego wzrostu potęgi żadnego z państw, co najczęściej uruchamia cały negatywny proces. Mówi, że kiedyś, przez jakiś czas, to islam pretendował do miana władcy świata, zanim Kerala nie uderzył w samo serce starych, muzułmańskich imperiów i nie złamał ich. Być może Chiny potrzebują podobnej kuracji. Wtedy nie byłoby już na świecie imperiów, ludzie postępowaliby zgodnie ze swoją wolą i łączyliby się w ligi z każdym, kto byłby skory do współpracy.
— Ale w jaki sposób mielibyśmy kontaktować się z naszymi sojusznikami, skoro żyjemy po drugiej stronie świata?
— Zgadza się, to nie jest takie proste, ale parowce są naprawdę szybkie. Da się to zrobić. Udało się już w Afryce i w kraju Inków. Poza tym społeczności lokalne można łatwo połączyć siecią komunikacji ki.
Rozmowa toczyła się dalej. Padały coraz bardziej szczegółowe i techniczne pytania, w których Kiyoaki całkiem się pogubił, jako że nie wiedział, gdzie leżą takie miejsca jak Basuto, Nsara, Seminole i inne. Po dłuższym czasie Doktor Ismail zrobił się wyraźnie zmęczony, więc spotkanie zakończono wspólną herbatą. Kiyoaki pomagał Genowi napełniać czarki i podawać je zgromadzonym. Później Gen zabrał go na dół i otworzył z powrotem frontowe drzwi zakładu.
— Omal nie narobiłeś mi kłopotów — rzekł do Kiyoakiego — a przy okazji i sobie samemu. Będziesz musiał się dla nas sporo napracować, żeby wynagrodzić mi to, że mnie tak nastraszyłeś.
— Przepraszam, wszystko odpracuję, dziękuję, że mi pomagasz.
— Ach, to uczucie jest jak trucizna. Najlepiej będzie, jak obaj będziemy robić swoje.
— Racja.
— Teraz słuchaj. Staruszek przyjmie cię do zakładu produkującego świece, a ty zamieszkasz bramę obok. I czy będzie cię walił liczydłem po głowie, czy nie, twoim głównym zajęciem będzie dostarczanie dla nas wiadomości. Jeśli Chińczycy zwietrzą naszą działalność, zrobi się nieprzyjemnie, ostrzegam z góry. Idziemy na wojnę, rozumiesz? To będzie wojna prowadzona potajemnie, pod osłoną nocy, w wąskich alejkach i na wodach zatoki. Rozumiesz?
— Rozumiem.
Gen spojrzał mu w oczy.
— Przekonamy się. Najpierw udamy się z powrotem do doliny i zaniesiemy informacje na pogórze, do moich znajomych. Potem wrócimy do miasta i weźmiemy się do pracy.
— Cokolwiek rozkażesz.
Pomocnik mistrza oprowadził Kiyoakiego po całym zakładzie miejscu, które wkrótce przyjdzie mu poznać tak dobrze. Następnie wrócił do pensjonatu obok. Peng-ti pomagała w tym czasie staruszce przy krojeniu warzyw. Hu Die wygrzewała się na słońcu, leżąc w koszu na bieliznę. Kiyoaki usiadł przy dziecku, podał mu do zabawy swój palec i zamyślił się. Patrzył, jak Peng-ti uczy się japońskich nazw poszczególnych warzyw. Ona też nie chciała wracać do doliny. Staruszka całkiem dobrze mówiła po chińsku, więc kobiety mogły ze sobą swobodnie rozmawiać. Peng-ti nie mówiła jednak o swojej przeszłości więcej niż Kiyoakiemu. W kuchni było ciepło, na zewnątrz znów zaczął padać deszcz. Dziecko uśmiechnęło się, jakby chciało dodać mu pewności siebie.
Kiedy następnym razem poszli do parku nad Złotą Bramą i patrzyli na brązową plamę powodzi, spływającą nieustannie do morza, Kiyoaki usiadł na ławce obok Peng-ti.
— Muszę ci coś powiedzieć — zwrócił się do niej. — Zamierzam zostać w tym mieście. Muszę jeszcze tylko wrócić do doliny, żeby oddać jedwabniki Pani Yao, ale wrócę tu i zamierzam tu zamieszkać.
Skinęła głową.
— Ja też — pomachała dłonią do swojego dziecka. — Dlaczegóż mieli byśmy stąd wyjeżdżać? — Podniosła Hu Die nad głowę i zwróciła ją pokolei we wszystkie cztery strony świata.
— To jest twój nowy dom, Hu Die! Tutaj będziesz dorastać! Hu Die wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Kiyoaki roześmiał się.
— Tak, z pewnością się jej tu spodoba. Ale posłuchaj mnie, Peng-ti, zamierzam też… — zastanowił się — zamierzam pracować dla Japonii, rozumiesz?
— Nie.
— Zamierzam pracować dla Japonii, przeciwko Chinom.
— Teraz rozumiem.
— Będę pracował przeciwko Chinom. Zagryzła zęby.
— Myślisz, że mnie to interesuje?
Spojrzała na zatokę i na Wewnętrzną Bramę, gdzie brązowa woda wcinała się pomiędzy zielone wzgórza.
— Tak bardzo się cieszę, że tu jestem — spojrzała mu w oczy, a on poczuł, że serce mocniej mu zabiło. — Pomogę ci.
4. Czarne chmury
Jako że dynamiczny rozwój chińskiego imperium zaczął w dużej mierze zależeć od kondycji marynarki, chińska flota po raz kolejny rozrosła się do rozmiarów największej na świecie. Oczywiście nacisk kładziono przede wszystkim na ładowność, przez co typowe chińskie jednostki z okresu wczesnej współczesności były ogromne i powolne. Prędkość nie była wówczas brana pod uwagę i dopiero później Chiny miały z tego powodu poważne problemy, w trakcie morskich sporów z Hindusami i z muzułmanami z Afryki, z terenów śródziemnomorskich i z Firanii. Po wodach Morza Śródziemnomorskiego, Morza Islamu, pływały małe jednostki, budowane przez muzułmanów, lecz były one znacznie szybsze i bardziej zwrotne od swoich chińskich rówieśników. Floty muzułmańskie pokonały floty chińskie w kilku decydujących bitwach morskich dziesiątego i jedenastego stulecia, dzięki temu zachowano równowagę sil, a chińska dynastia Qing nie zawłaszczyła hegemonii nad światem. Rządy muzułmańskich państw nie zaprzestały jednak korsarskiej gospodarki, która stała się głównym źródłem ich dochodu i powodem tarć na linii islam-Chiny, co z kolei było jednym z wielu czynników prowadzących do wojny. Kiedy okazało się, że wody mórz i oceanów zajmują więcej powierzchni Ziemi niż ląd stały, wtedy przed handlem i sztuką wojenną otworzyły się nowe możliwości. Zdumiewająca prędkość i sterowność muzułmańskich statków dawała im przewagę, dzięki której mogli rzucić wyzwanie potędze morskiej Chin.
Rozwój maszynerii parowej i budowa metalowych kadłubów, zapoczątkowane w Trawankorze, zostały szybko przejęte przez dwie hegemonie Starego Świata, lecz wysoki poziom zaawansowania umożliwił Lidze Hinduskiej rywalizację z obiema potęgami.
Zatem dwunasty i trzynasty wiek według kalendarza muzułmańskiego lub okres panowania dynastii Qing w Chinach wypełniła walka tych trzech dominujących kultur Starego Świata o kontrolę nad globem i jego bogactwami naturalnymi, nad Aozhou oraz interiorem Starego Świata, który był już całkowicie zasiedlony i eksploatowany.
Problem tkwił w tym, że stawka była zbyt wysoka. Dwa największe imperia były najsilniejsze i najsłabsze zarazem. Dynastia Qing nie tylko rozrastała się na własnym terytorium, ale również na północ i na zachód oraz powiększała zdobycze na Nowym Świecie. Tymczasem muzułmanie kontrolowali ogromną część Starego Świata i wschodnie wybrzeża Nowego Świata. Wschodni brzeg lądu oceanicznego Yingzhou zajmowali muzułmanie, centrum należało do Ligi Plemion, a zachód do Chińskich osadników, ostatnio również Trawankor założył tam kilka swoich portów handlowych. Państwo Inków było polem bitwy między Chińczykami, Hindusami z Trawankoru i muzułmanami z zachodniej Afryki.