W Białym Półksiężycu pracowały też inne lektorki, w większości kobiety o bladej cerze, lecz za to o prawdziwie pięknych głosach, niskich, czystych i melodyjnych. Kobiety te szły przez życie, śpiewając, i nawet o tym nie wiedziały (gdyby wiedziały, efekt nie byłby już ten sam). Kiedy czytały, mężczyźni siadali twarzami w ich stronę na swoich łóżkach i w wózkach i trwali w bezruchu jak urzeczeni, jak zakochani w kobiecie, na którą pewnie nie chcieliby spojrzeć po raz drugi, gdyby choć raz ją ujrzeli. Budur zauważyła, że niektórzy słuchacze reagowali podobnie i na nią, choć w jej własnych uszach jej głos brzmiał zbyt wysoko i szorstko, mimo to miał swoich fanów. Czasem czytała im opowieści Szeherezady. Wtedy też zwracała się do nich, jakby to oni byli gniewnymi królami Szachrijarami, a ona przebiegłym gawędziarzem, któremu udaje się przeżyć kolejną noc. Pewnego dnia, wychodząc z tego przedsionka piekieł, omal się nie przewróciła, uświadomiwszy sobie, jak bardzo losy antycznej opowieści zostały odwrócone — Szeherezada odchodziła wolna, podczas gdy Szachrijarowie pozostawali na zawsze uwięzieni w swych kalekich ciałach.
3.
Spełniwszy ten obowiązek, szła przez bazar na zajęcia, których wybór zasugerowała ciotka Idelba. Sale instytutu medre-sy mieściły się w buddyjskim klasztorze i szpitalu. Z pieniędzy pożyczonych od Idelby Budur uiściła czesne i rozpoczęła trzy kursy: statystykę (która w rzeczywistości zaczynała się najprostszą arytmetyką), księgowość i historię islamu.
Ten ostatni kurs prowadziła kobieta o imieniu Kirana Fawwaz, niska Algierka o ciemnej karnacji i donośnym głosie mocno zmatowiałym przez papierosy. Wyglądała na czterdzieści, czterdzieści pięć lat. Na pierwszym spotkaniu poinformowała swoich słuchaczy, że ma na swoim koncie służbę w kilku szpitalach polowych oraz w maghrebskich brygadach kobiet, w których służyła pod koniec Nakby (albo Katastrofy, jak często określano wojnę). W niczym nie przypominała jednak żołnierzy z domu Białego Półksiężyca, dla niej Nakba zakończyła się zwycięsko. Od razu na pierwszych zajęciach Kirana ogłosiła, że muzułmanie mogli wygrać wojnę, jeśli tylko nie doszłoby do zdrady.
— Kto nas zdradził? — zapytała swoim wronim skrzekiem, widząc jak pytanie to malowało się na twarzach jej studentów. — Powiem wam, kto nas zdradził: nasze duchowieństwo, a mówiąc dokładniej, nasi mężczyźni oraz oczywiście sam islam.
Cała sala wpatrywała się teraz w prowadzącą. Niektórzy słuchacze spuścili głowy, jakby spodziewali się, że Kirana zostanie z miejsca aresztowana lub co najmniej rażona gromem. Jeśli jednak tak by się nie stało, to z pewnością jeszcze tego samego dnia zginie niespodziewanie pod kołami tramwaju.
W grupie było kilku mężczyzn. Jeden siedział tuż obok Budur. Miał skórzaną zaślepkę na jednym oku i podobnie jak pozostali nie odezwał się ani słowem. Wykład potoczył się dalej, jak gdyby wolno było swobodnie mówić takie rzeczy i nie ponosić za nie kary.
— Islam jest ostatnim z najstarszych pustynnych monoteizmów — mówiła Kirana. — Jest przez to w pewnym sensie przestarzały, to anomalia. Należy zwrócić uwagę, iż pojawił się i wzrastał dzięki monoteistycznym religiom pastoralnym Środkowego Zachodu, które pojawiły się na Ziemi kilka stuleci przed Mahometem: chrześcijaństwo, essenizm, judaizm, zoroastryzm, mitraizm i inne. Wyznania te cechowała silna struktura patriarchalna, która z czasem wyparła pierwotny politeizm matriarchalny, kultywowany przez pierwsze cywilizacje rolnicze, wyznające istnienie bogów w każdej roślinie uprawnej, a kobiety otaczające powszechną czcią za osiągnięcia w dziedzinie produkcji żywności i tworzenia nowego życia. Islam przyszedł na świat zbyt późno, przez co mógł być jedynie korekturą wcześniejszych religii monoteistycznych. Jednocześnie dana mu była szansa rozwinięcia się w najdoskonalszy monoteizm na świecie, co w wielu aspektach rzeczywiście udało się osiągnąć. Lecz dlatego, że wywodził się Arabii, kraju wyniszczonego wojnami między Imperium Rzymskim a państwami chrześcijańskimi, musiał odnaleźć się w sytuacji całkowitej anarchii, w stanie permanentnej wojny plemiennej, w której każdy walczył z każdym i w której kobiety zdane były na łaskę wojujących ze sobą stron. Z tak głębokich odmętów żadna nowa religia nie miałaby szans wspiąć się wysoko. Mahomet był prorokiem, który pragnął czynić dobro, a jednocześnie nie pogrążyć się całkowicie w wojnie. Usłyszawszy boski głos, sam przegadał większość danego mu czasu, o czym zresztą donosi nam Koran.
Ta ostatnia wzmianka wywołała wśród słuchaczy falę niespokojnych pomruków. Kilka kobiet wstało i opuściło salę. Wszyscy mężczyźni pozostali jednak na swoich miejscach i siedzieli całkowicie oniemiali.
— Nie ma znaczenia, czy przemawiał do niego Bóg, czy też sam bełkotał, co mu ślina na język przyniosła. Początkowo liczyły się dobre efekty. Z czasem dokonał się olbrzymi postęp w dziedzinie praworządności, sprawiedliwości społecznej i praw kobiet oraz w ogólnym rozumieniu porządku na świecie i celu ludzkości w procesie historii. To właśnie z poczucia sprawiedliwości i boskiego celu wynikała ta wyjątkowa potęga islamu w pierwszych wiekach po hidżrze, kiedy to już zdążył się on rozprzestrzenić po całym świecie, choć nie oferował ani nie dysponował żadną przewagą materialną. Był jedną z niezwykle rzadkich w historii ludzkości, wyrazistą manifestacją potęgi idei. Później pojawili się kalifowie, sułtanowie, podziały, wojny i duchowni ze swoimi hadisami, które ostatecznie przerosły objętością Koran. W zasadniczo feministycznym dziele Mahometa zaczęto doszukiwać się licznych fragmentów mizoginicznych, które powyrywano z kontekstów i pozszywano razem w całun, nim zaś szczelnie owinięto Koran, jako zbyt radykalny do zrealizowania na tym świecie. Pokolenia patriarchalnego duchowieństwa wyprodukowały całą masę hadisów, niemających nic wspólnego z autorytetem Koranu. W ten sposób próbowano również walczyć z tyranią. Sporządzano fałszywą dokumentację do hadisów, które mistrz osobiście przekazał swoim uczniom, jak gdyby kłamstwo przekazywane z pokolenia na pokolenie miało stać się jakimś cudem prawdą. Tak się jednak nie dzieje.
Islam, tak jak wcześniej chrześcijaństwo i judaizm, popadł w stagnację i zwyrodnienie, lecz z racji jego szybkiej ekspansji trudno było początkowo dostrzec ten upadek i tak naprawdę dopiero Nakba go unaoczniła. Przegraliśmy wojnę przede wszystkim dlatego, iż ośmieliliśmy się wypaczyć własną wiarę. Chiny, Trawankor i Yingzhou odniosły zwycięstwo tylko i wyłącznie dzięki temu, iż zagwarantowały prawa swoim kobietom. Islam przegrał z powodu braku tych praw, braku, który obrócił połowę społeczeństwa w nieproduktywne stado analfabetów i tym samym dołożył się do wielkiej przegranej. Wspaniały postęp techniczny i intelektualny zapoczątkowany przez muzułmańskich uczonych bardzo szybko się rozprzestrzeniał i już wkrótce jego osiągnięcia zostały przejęte i udoskonalone przez buddyjskich mnichów z Trawankoru i naukowców z diaspory japońskiej. Rewolucja przemysłowa ogarnęła Chiny oraz wolne państwa Nowego Świata, właściwie to cały świat, oprócz Dar al-Islam. Czy wiecie, że tak na dobrą sprawę to z wielbłądów przesiedliśmy się na pojazdy dopiero w polowie Długiej Wojny? W momencie gdy nasze drogi nie były szersze niż na dwa wielbłądy, a nasze miasta nadal przypominały kasby i medyny, ciasne, wąskie i zatłoczone jak bazar w dzień targowy, nie sposób było myśleć o jakiejkolwiek modernizacji. Jedynie wojna mogła zrównać wszystko z ziemią, pozwalając nam odbudować nasze miasta w nowoczesnym stylu, i tylko nasze desperackie próby obrony przyniosły nam postęp przemysłowy, którym można było się pochwalić, lecz wtedy niestety było już za późno.