Zdecydowali się więc wmieszać w tłum. Kyu niósł swoje zawiniątko za pazuchą. Był skuty łańcuchem i taszczył bukłak z wodą Bolda. Udawał, że nie rozumie nic poza najprostszymi rozkazami. Udało mu się odtworzyć zastraszająco realistyczną postać idioty. Mężczyźni holowali barki w dól i w górę, inni pracowali przy kabestanach, zamykali i otwierali śluzy, przegradzające nurt w regularnych odstępach. Wśród ludzi często zdarzały się pary mężczyzn, pan i niewolnik. Bold rozkazywał Kyu i zarządzał nim, ale był zbyt niespokojny, aby móc traktować to jak zabawę. Kto wie, jakich kłopotów na północy Kyu jeszcze im przysporzy. Bold tego nie wiedział. Przeczuwał coś, lecz z minuty na minutę przeczucie to zmieniało się. Nadal nie mógł uwierzyć, że Kyu wymusił na nim ucieczkę. Znów gniewnie syknął na niewolnika. Decydował teraz o jego życiu i śmierci, lecz nadal nie przestawał się go bać. Na świeżo wybrukowanym placu przy nowej śluzie z drewnianych bali stał lokalny yamen ze swoimi urzędnikami, którzy kontrolowali co czwartą, piątą grupę przechodniów. Skinęli na Bolda i kiedy ten z beznadziejnym wyrazem twarzy prowadził w ich stronę Kyu, poprosili o dokumenty. Oprócz yamena był tam jeszcze jakiś wyższy urzędnik w lśniącej szacie i prefekt z emblematem na piersiach, na którym w bliźniaczych pozach wyszyty był wróbel i jastrząb. Stopień prefekta w hierarchii urzędniczej był łatwy do odczytania. Na emblemacie najniższych urzędników widniała przepiórka grzebiąca w ziemi, a najwyżsi rangą mieli wyszyte żurawie, szybujące ponad chmurami. Stał więc przed nimi dość ważny służbista, być może wysłany specjalnie w poszukiwaniu podpalacza Hang-zhou. Bold już zaczął wymyślać kłamstwa, a jego ciało samo rwało się do ucieczki, wtedy Kyu sięgnął do swojego bagażu i wręczył Boldowi plik dokumentów, przewiązany jedwabną wstążką. Bold odwiązał węzeł i wręczył papiery yamenowi, zastanawiając się, jaka może być ich treść. Znał tybetańskie litery mantry Om Mani Padme Hung, ale kto ich nie znal, skoro były wyrzeźbione na niemal każdej skale w Himalajach, poza tym był niepiśmienny, a chiński alfabet przypominał mu wzory płatków śniegu — każdy znak inny od pozostałych. Yamen i wróbli jastrząb przeczytali dwie pierwsze strony i oddali Boldowi, który związał dokumenty wstążką i oddał je Kyu, nie patrząc w jego stronę.
— Uważajcie na siebie w Nanjing — powiedział wróbli jastrząb. — Na południowych wzgórzach grasują bandyci.
— Będziemy trzymać się kanatu — odpowiedział Bold.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem wzroku patrolu, Bold po raz pierwszy uderzył mocniej Kyu.
— Co to miało znaczyć?! Dlaczego nie powiedziałeś mi o dokumentach? Skąd twoim zdaniem miałem wiedzieć, co im mówić?
— Bałem się, że weźmiesz dokumenty, a mnie zostawisz.
— Skoro jest tam napisane, że podróżuję z czarnym niewolnikiem, to chyba potrzebuję czarnego niewolnika, czy ty to inaczej rozumiesz? Co tam jest napisane?
— Że jesteś handlarzem końmi z floty skarbów, w podróży do Nan-jing, gdzie finalizujesz kontrakt, oraz że ja jestem twoim niewolnikiem.
— Skąd to masz?
— Przewoźnik ryżu takie wypisywał, więc poprosiłem go o jeden dla siebie.
— Więc on zna nasze plany?
Kyu nie odpowiedział, a Bold zastanawiał się, czy ów przewoźnik jeszcze żyje. Ten chłopak zdolny był do wszystkiego. Zdobył klucz i fałszywe dokumenty, przygotował płonące kule… jeżeli kiedykolwiek Kyu dojdzie do wniosku, że Bold nie jest mu już potrzebny, wtedy ten obudzi się pewnego ranka z poderżniętym gardłem. Nie ulegało wątpliwości, że sam byłby o wiele bezpieczniejszy.
Kiedy przekraczali wiązki grubych, barkowych lin, Boldowi zaświtała w głowie myśl. Mógłby porzucić chłopca, skazać go na dalsze niewolnictwo, na szybką śmierć uciekiniera lub na powolną śmierć podpalacza i mordercy. Mógłby skierować się na północny zachód, w stronę Wielkiego Muru i dalej poprzez stepy, do domu.
To jak Kyu unikał spojrzenia Bolda i jak się za nim wlókł, jasno wskazywało, że domyślał się, o czym Bold rozmyślał. Przez kilka kolejnych dni Bold był surowy dla Kyu jak jeszcze nigdy wcześniej, a chłopak skakał na każde jego skinienie.
Bold w końcu nie zostawił Kyu, a Kyu nie poderżnął Boldowi gardła. Kiedy mężczyzna powtórnie wszystko przemyślał, doszedł do wniosku, że pozostaje karmicznie związany z chłopcem, że jest on ważną częścią całego splotu wydarzeń. Bardzo możliwe, że pozostawał przy nim po to, aby mu pomóc.
— Posłuchaj mnie — powiedział kiedyś, gdy maszerowali — nie możesz iść do stolicy i zamordować cesarza. To niemożliwe. A tak w ogóle, to dlaczego chciałbyś to zrobić?
Skulony i posępny Kyu odpowiedział po arabsku:
— Żeby ich obalić.
Słowo, którego użył znów wywodziło się z żargonu poganiaczy wielbłądów.
— Żeby co zrobić?
— Żeby ich zatrzymać.
— Zabicie cesarza nic nie zmieni. Na jego miejsce znajdzie się inny i znów wszystko będzie, jak dawniej. Tak to działa.
Po dłuższej chwili Kyu zapytał:
— A czy oni walczą o to, kto ma zostać nowym cesarzem?
— O sukcesję? Czasem i walczą, to zależy komu w linii krwi należy się tron. Nie potrafię ci powiedzieć, jak jest teraz. Obecny cesarz Yongle sam jest uzurpatorem, odebrał tron bratankowi czy wujowi. Prawowitym spadkobiercą jest zawsze najstarszy syn. Cesarz może również wybrać swojego następcę jeszcze za życia. Co by się nie działo, dynastia trwa i jak dotychczas nie było z tym większych problemów.
— Ale jeszcze mogą być.
— Mogą, ale nie muszą. Pomyśl sobie, że teraz wszyscy mieszkańcy Hangzhou nie śpią po nocach i wymyślają dla ciebie nowe techniki tortur. To, co ci zrobili na statku, jest niczym w porównaniu z tym, co mogą ci jeszcze zrobić. Cesarze z dynastii Ming mają najlepszych katów na świecie, nie od dziś o tym wiadomo.
Mozolny marsz trwał nieustannie.
— Wszystko mają najlepsze na świecie. Najlepsze kanały, najlepsze miasta, najlepsze statki, najlepszą armię. Żeglują po morzach i oceanach i wszędzie, gdzie się nie zjawią, ludzie kłaniają im się w pas. Przybywają na jakąś wyspę, widzą tam ząb Buddy, więc biorą go sobie na własność, na wyspie obsadzają króla, który będzie ich służącym. I płyną dalej i z każdym kolejnym lądem robią to samo. Kiedyś podbiją cały świat. Wykastrują wszystkich chłopców i tym samym wszystkie dzieci będą należały do nich, wkrótce cały świat będzie należał do Chin.
— Może i tak będzie — powiedział Bold — całkiem możliwe. Jest ich mnóstwo, to fakt, a ich flota jest potężna, nie ma co do tego wątpliwości. Jednak nie są w stanie dopłynąć do serca ziemi, do stepów, skąd pochodzę. Ludzie, którzy mieszkają na stepie, są twardsi od Chińczyków, a ponadto kiedyś już ich pokonali. Wszystko będzie dobrze. A teraz posłuchaj mnie uważnie: bez względu na to, co się stanie, ty nic na to nie poradzisz.
— Przekonamy się w Nanjing.
— To było oczywiste szaleństwo. Mimo to nadal patrzył tym swoim nieludzkim, totemicznym wzrokiem, a z oczu wyzierał mu nafs. Na jego widok Bold poczuł chłód w najniższym czakramie, znajdującym się między jądrami a odbytem. Oprócz żarłocznego nafs, z którym Kyu przyszedł na świat, była w nim jeszcze jedna budząca lęk cecha — bezosobowa i nieobliczalna nienawiść eunucha. Bold był pewny, że podróżuje z jakimś rodzajem silnej energii, z afrykańskim dzieckiem wiedźmy czy szamanem, tulku, którego porwano, wywieziono z dżungli i okaleczono, co tylko zdwoiło jego moc i dzięki czemu może teraz szykować zemstę! Choć uważał to za szaleństwo, jednak ciekawiło go, co z tego może wyniknąć.