Nanjing było jeszcze większe od Hangzhou. Bold już dawno przestał się dziwić. Był to również macierzysty port chińskiej floty skarbów. Sama stocznia przypominała osobne miasto, położone przy brzegach estuarium Jangcy. Było tam aż siedem olbrzymich suchych doków, biegnących prostopadle do rzeki, a za nimi wysokie tamy, obstawione strażnikami, aby uniemożliwić sabotaż. W dzielnicach za suchymi dokami mieszkały tysiące cieśli okrętowych, stolarzy i szwaczy. W tym ciągnącym się wzdłuż rzeki mieście warsztatów zwanym Longjiang było wiele tawern i gospód dla przyjezdnych pracowników i marynarzy, którzy schodzili na ląd. Nocne dyskusje w takich miejscach skupiały się wokół wspaniałej floty admirała Zheng He, który aktualnie zajęty byt wznoszeniem świątyni dla Tianfei, a oprócz tego planował kolejną wielką ekspedycję na zachód.
Bold i Kyu nie mieli problemów z wtopieniem się w tło. Jako drobny kupiec z własnym niewolnikiem Bold wynajął dwa miejsca sypialne na materacach w gospodzie Południowomorskiej. Tam też dowiedzieli się o budowie nowej stolicy w Beiping, projektu angażującego sporo uwagi i pieniędzy cesarza Yongle. Oprócz czasów dynastii mongolskiej, Beiping byt zawsze ostatnim bastionem Chin. To w nim rezydował Zhu Di, zanim nie przywłaszczył sobie Smoczego Tronu i został cesarzem Yongle. Teraz chciał zadośćuczynić temu miejscu i ponownie uczynić je stolicą. Nawet zmienił nazwę miasta z Beiping (Północny Pokój) na Benjing (Północna Stolica). Do budowy pałacu wysłano z Nanjing setki tysięcy pracowników. Według wszelkich przekazów, budowla była gigantyczna, całe miasto zostało przerobione na swego rodzaju pałac, który nazwano Wielkim Wnętrzem. Mógł tam wchodzić tylko cesarz, jego konkubiny i eunuchowie.
Wokół Wielkiego Wnętrza planowano wznieść od podstaw całe cesarskie miasto. Mówiło się, że konfucjańscy urzędnicy rządzący krajem za cesarza byli przeciwni temu projektowi. Nowe miasto i flota skarbów to ogromne wydatki, cesarska ekstrawagancja, której starsi oficjele nie popierali, uważając ją za marnotrawstwo majątku. Najprawdopodobniej nie widzieli rozładunku wielkiej floty albo nie wierzyli, że wszystkie przywiezione przez nią skarby mogłyby zrekompensować koszty ekspedycji. Dobrze rozumieli Konfucjusza, który mówił, że bogactwo cesarstwa winno brać się z ziemi, co oznaczało szeroko rozpowszechnione rolnictwo i tradycyjną asymilację ludności granicznej. Wszystkie innowacje, jak budowa floty i oceaniczne podróże, były dla nich jedynie manifestacją rosnącej władzy cesarskich eunuchów, których nienawidzili jako rywali o wpływy na sprawy państwa. W rozmowach toczących się w portowych gospodach marynarze częściej wyrażali się przychylnie o eunuchach — pewnie dlatego, że marynarz zawsze pozostanie wierny żegludze, flocie, admirałowi Zheng He i innym wysokim rangą eunuchom. Starsi oficjele byli temu wszystkiemu przeciwni.
Bold zauważył, że Kyu wyraźnie interesował się rozmowami w karczmach, czasem nawet sam zadawał pytania. Wystarczyło zaledwie kilka dni, żeby nazbierał takich plotek, jakich Bold nigdy wcześniej nie słyszał — na przykład, że cesarz spadł ostatnio z konia ofiarowanego przez emisariuszy Timura, który złożył w darze swojego najlepszego wierzchowca. Bold zastanawiał się, który to mógł być koń i że to dziwne, że zwierzę dożyło takich czasów. Po chwili dotarło do niego, że przecież minęły dopiero niecałe dwa lata od śmierci Timura. Nieco później piorun uderzył w nowy pałac w Benjing. Budowla doszczętnie spłonęła. Cesarz wydał edykt, w którym obwiniał siebie za nieprzychylność niebios, czym wywołał postrach, zamieszanie i ostrą krytykę. Korzystając z sytuacji, niektórzy urzędnicy zaczęli otwarcie krytykować ogromne wydatki na nową stolicę i na flotę skarbów, które nadwerężały rezerwy cesarskiej szkatuły, a jakby tego było mało, na południu panował głód i właśnie wybuchła rebelia, co wymagało natychmiastowej interwencji. Cesarza Yongle wkrótce znudził docierający zewsząd krytycyzm, więc jednego z najbardziej zagorzałych oponentów skazał na banicję, a innych wygnał na prowincję.
— To niedobrze — powiedział jeden z bardziej pijanych marynarzy — ale najgorsze dla cesarza jest to, że ma już sześćdziesiąt lat. Na to nic się nie poradzi, nawet jeśli jest się cesarzem Chin, to jest najgorsze.
Wszyscy pokiwali głowami.
— Bardzo niedobrze.
— Nie uda mu się pogodzić oficjeli z eunuchami.
— Może wkrótce będziemy świadkami wojny domowej.
— Za Benjing! — krzyknął Kyu do Bolda. Przed odejściem z Nanjing Kyu nalegał, aby poszli na wzgórze do domu Zheng He. Była to ogromna posesja, której bramę główną wyrzeźbiono na kształt rufy jednego ze statków floty skarbów. Każde z pomieszczeń w środku (a było ich siedemdziesiąt dwa, jak mówili niektórzy marynarze) było ponoć urządzone na podobieństwo innego kraju muzułmańskiego, a ogrody na dziedzińcu zaprojektowano tak, aby przypominały Yunnan. Bold nie przestawał marudzić, kiedy wspinali się na wzgórze.
— Na pewno nie przyjmie do siebie ubogiego handlarza i jego niewolnika. Jego służący nie wpuszczą nas nawet na próg! Chyba żartujesz!
Stało się tak, jak przewidział Bold. Odźwierny zmierzył ich wzrokiem i kazał im się wynosić.
— Dobrze — odpowiedział Kyu — idziemy zatem do świątyni Tianfei. Była to wspaniała budowla, wzniesiona przez Zheng He ku czci Niebiańskiej Pocieszycielki w podzięce za cudowne ocalenie na morzu.
Właśnie tam, pośrodku placu budowy, stał Zheng He i rozmawiał z ludźmi wcale niewyglądającymi lepiej niż Bold czy Kyu. Kiedy podeszli bliżej, przerwał rozmowę i spojrzał na Kyu, chcąc się doń odezwać. Bold aż potrząsnął głową, czując ogromną energię, którą pulsował chłopiec.
Zheng kiwał głową, kiedy Kyu tłumaczył, że należeli do załogi podczas jego ostatniej ekspedycji.
— Wyglądałeś znajomo — odpowiedział i zmarszczył brew, kiedy usłyszał, że Kyu chciałby służyć u samego cesarza w Benjing.
— Zhu Di wyruszył właśnie na kampanię lądową — na koniach. On! Ze swoim reumatyzmem! — westchnął. — Musi w końcu zrozumieć, że flota to najdoskonalsze narzędzie podbojów. Przypływamy, handlujemy, instalujemy lokalnego władcę, który będzie chciał współpracować, a resztę zostawiamy naturalnemu biegowi rzeczy. Przede wszystkim należy handlować i zabiegać o przychylność władcy. Aż szesnaście państw złożyło nam hołd i ofiarowało dary podczas tylko jednej wyprawy, szesnaście państw!
— Ciężko byłoby jednak uderzyć flotą na Mongolię — powiedział Kyu, strasząc tymi słowami Bolda. Zheng He jednak roześmiał się.
— To prawda, Wielkie Zewnętrze leży wysoko i jest spalone słońcem. Należy przekonać cesarza, aby zapomniał o Mongołach i skupił się na morzu.
— Temu chcemy służyć — powiedział gorliwie Kyu. — W Benjing będziemy propagować tę myśl przy każdej nadarzającej się okazji. Czy przekazałbyś nam listy polecające dla naczelnego eunucha w cesarskim pałacu? Mógłbym pójść tam na służbę, a mój pan z pewnością mógłby obsługiwać cesarskie stajnie.