— Budda widział wszystkie swoje wcielenia. Niektórzy z nas również obdarzeni są tego rodzaju widzeniem, lecz on wiedział doskonale, że przeszłość nie jest ważna. Cel jest przed nami, a nie za naszymi plecami. Ludziom uduchowionym często mówię, że przeszłość to marność. I powtórzę to, ponieważ przeszłość nigdy nie da nam tego, czego pragniemy. Pragniemy urzeczywistnienia Boga oraz bliskości z tymi, których kochamy, a to zależy całkowicie od naszego wewnętrznego wołania. Musimy w końcu stwierdzić: „Nie mam przeszłości, rozpoczynam tu i teraz, z bożą łaską i własnymi aspiracjami”.
Według Budur brzmiało to dość przekonywująco i w dziwny sposób trafiało prosto w jej serce. Czuła jednak wyraźnie, że w Kiranie wzbierał sceptycyzm i emanował od niej jak gorączka. I rzeczywiście, w pokoju robiło się coraz goręcej, jak gdyby ktoś ustawił na podłodze wiatrak ze spiralą ki i włączył go na wysokie obroty. A może to efekt wewnętrznego skrępowania Budur? Wyciągnęła rękę i ujęła dłoń Kirany, miała wrażenie, że kobieta jasnowidz mówi dość ciekawie, a reakcja Kirany nie do końca była uzasadniona.
Podstarzała wdowa, mająca na sobie ozdobną broszę, jakie rozdawano im w środkowych dekadach wojny, zapytała:
— Kiedy dusza odnajduje ciało, w które zamierza wejść, czy wie, jakie życie ją czeka?
— Może dostrzegać jedynie pewne możliwości. Bóg wie wszystko, lecz zakrywa przed nami przyszłość, Bóg nie korzysta ciągle ze swej ostatecznej wiedzy, gdyby tak było, cała gra nie miałaby sensu.
Kirana siedziała z szeroko otwartymi ustami, co wyglądało, jakby za chwilę miała coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili Budur szturchnęła ją lekko.
— A czy dusza zapamiętuje szczegóły swoich poprzednich doświadczeń, czy też wszystko zapomina?
— Dusza nie musi wszystkiego pamiętać. To tak, jakby specjalnie zapamiętywać, co się jadło danego dnia lub jak smakowało jadło przygotowane dla ciebie przez twojego ucznia. Jeśli wiem, że uczeń był dla mnie miły i że mnie nakarmił, to w zupełności wystarczy, nie muszę znać przepisów na dania, którymi mnie częstował. Liczy się wrażenie z całego zdarzenia. W ten sposób dusza zapamiętuje różne rzeczy.
— Czasem z moją… z moją koleżanką medytujemy, wpatrując się sobie nawzajem w oczy, i kiedy tak trwamy w tym spojrzeniu, twarz drugiej osoby zaczyna się zmieniać. Czasem nawet zmienia się kolor włosów. Zastanawiam się, co to może znaczyć?
— To oznacza, że widzicie swoje poprzednie wcielenia. Aczkolwiek takie praktyki nie są wskazane. Załóżmy, że uda ci się spojrzeć dwa czy trzy żywoty wstecz i zobaczysz na przykład, że byłeś dzikim tygrysem? Co dobrego da ci ta wiedza? Powtarzam, przeszłość to marność.
— Czy twoi uczniowie… czy ktokolwiek z nas, tutaj zgromadzonych, znał się z innymi w poprzednich wcieleniach?
— Tak. Zwykle podróżujemy w grupach i często na siebie wpadamy. Na przykład w tym pomieszczeniu znajduje się dwóch uczniów, którzy w tym wcieleniu są bliskimi przyjaciółmi i kiedy zaczęłam nad nimi medytować, okazało się, że w poprzednim wcieleniu byli biologicznymi siostrami, które żyły ze sobą bardzo blisko. Natomiast w jeszcze wcześniejszym żywocie, byli matką i synem. Tak to właśnie działa. Nic nie skryje się przed moim trzecim okiem. Kiedy choć raz ustanowi się więź duchowa między duszami, wtedy kontakt nigdy się nie urwie, a uczucie z nim związane tak naprawdę nigdy się nie zmieni.
— Czy możesz nam powiedzieć… czy mogłabyś nam powiedzieć, kim kiedyś byliśmy? Lub kto z nas związany jest tą więzią?
— Mówiąc to, nie wskazywałam na te dwie konkretne osoby, które siedzą wśród nas, lecz na tych dwojga, którzy są moimi prawdziwymi uczniami, udzieliłam im wewnętrznego przekazu, tak że teraz, w głębi swoich dusz oni już wiedzą. Oto moi prawdziwi uczniowie, oto ja ich przyjęłam, a oni mnie wybrali, osiągną spełnienie i całkowitą realizację już w tym wcieleniu bądź w przyszłym, lub w przeciągu kilku następnych. Niektórym uczniom zabiera to dwadzieścia inkarnacji, a czasem i więcej, wszystko z powodu bardzo słabego startu. Ci, którzy przyszli do mnie w swoim pierwszym czy drugim ludzkim wcieleniu, mogą zmagać się jeszcze przez setki żywotów, nim osiągną swój cel. Pierwsza i druga ludzka inkarnacja jest nadal pół człowiekiem, pół zwierzęciem. Wewnętrzna bestia nadal okazuje się czynnikiem dominującym. Jakżesz oni mieliby osiągnąć urzeczywistnienie Boga w sobie? Nawet w Nsareńskim Ośrodku Rozwoju Duchowego, nawet pośród nas są uczniowie, którzy mają za sobą dopiero sześć czy siedem inkarnacji, na ulicach miast zaś widuję często Afrykańczyków czy przybyszów z innych zamorskich krajów, którzy ewidentnie przejawiają naturę bardziej zwierzęcą niż ludzką. Cóż mógłby guru począć z takimi duszami? Mógłby jedynie pomóc osiągnąć im wszystko.
— Czy możesz… czy mogłabyś nawiązać łączność z duszami, które odeszły? Czy to odpowiedni czas?
Madame Sururi odwzajemniła spojrzenie zadającej pytanie i odpowiedziała spokojnym i stonowanym głosem:
— Ależ one cały czas do was mówią, czyż nie? Nie możemy ich dziś tak publicznie przywoływać. Duchy nie lubią, kiedy się je eksponuje. Poza tym mamy dziś gości, którzy nie są jeszcze gotowi. A ja już jestem zmęczona. Mieliście okazję posłuchać, jak wspaniale jest mówić na głos słowa, które w duszy i w umyśle oznaczają to samo. Udajmy się teraz do jadalni i cieszmy się darami, które złożyliście. Posilimy się, wiedząc, że ci, których kochamy, mówią do nas z głębi naszych serc.
Przybysze z kawiarni porozumieli się jednym spojrzeniem i zdecydowali się wyjść, podczas gdy pozostali udali się do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie zamierzali popełnić zbrodnię kosztowania czyjegoś jadła, nie wyznając przy tym jego religii. Złożyli niewielką ofiarę w postaci kilku metalowych monet, które kobieta jasnowidz przyjęła z godnością, ignorując napięte spojrzenie Kirany i odwzajemniając je czystym obliczem, bez śladu poczucia winy czy zażenowania.
Następny tramwaj mieli dopiero za połowę wachty, więc postanowili wracać na piechotę przez nadrzeczne dzielnice robotnicze, odgrywając przed sobą fragmenty rozmowy z medium i potykając się ze śmiechu. Kirana nie przestawała się śmiać, parskać i wyć, więc pewnie było ją słychać na drugim brzegu:
— Nic nie ucieknie przed moim trzecim okiem! Ale teraz wam nie powiem! Co za niewiarygodne bzdury!!!
Albo:
— Już wam wszystko powiedziałam moim wewnętrznym głosem, a teraz coś zjedzmy!
— Dwoje z moich uczniów było kiedyś siostrami, to znaczy siostrami kozami. Tylko taką wiedzę daje nam przeszłość! Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha!
— Daj już spokój! — powiedziała ostrym tonem Budur. — Kobieta zarabia w ten sposób na życie. — Po czym zwróciła się do Kirany — ona mówi ludziom to, co chcą usłyszeć i za to jej płacą, czym to się różni, od twojej pracy? Ona przynajmniej sprawia, że czują się lepiej.
— Naprawdę?!
— Daje im coś w zamian za jedzenie. Mówi im, co chcą usłyszeć. Ty za to mówisz ludziom to, czego nie chcą słyszeć, nawet jeśli byś ich nakarmiła. Czy to jest o wiele lepsze?
— Oczywiście — powiedziała Kirana, chichocząc — cholernie sprytnie to ujęłaś! No więc proponuję taki układ! — krzyczała na całe gardło. — Ja ci powiem coś, czego nie chciałabyś usłyszeć, a ty w zamian mnie nakarmisz!
Po tych słowach nawet Budur szczerze się roześmiała. I poszły już dalej razem, trzymając się pod rękę i śmiejąc w głos. Weszli do centrum miasta. Przestrzeń wypełniła się gwarem przechodniów i piskiem tramwajowych kół. Budur przyglądała się uważnie twarzom ludzi, wspominała obszarpane, fałszywe guru, chciwe i apodyktyczne. Kirana miała prawo się śmiać. Wszystkie mity, to tylko stare baśnie. Jedyna reinkarnacja jaka mogłaby nas czekać to możliwość obudzenia się kolejnego ranka. Nikt inny nigdy nie był tobą — ani tym tobą sprzed roku, ani tym, którym możesz być za dziesięć lat lub nawet jutro. Wszystko jest kwestią chwili obecnej, tej minimalnej, niewyobrażalnie małej cząstki czasu, która natychmiast staje się przeszłością. Pamięć bywa wybiórcza, tandetny, ciemny pokój w obszarpanej dzielnicy, rozświetlony blaskiem odległej błyskawicy. Kiedyś była dziewczyną z haremu dobrego kupca, lecz jakież miało to teraz znaczenie? Teraz była wolną kobietą, żyjącą w Nsarze, spacerującą nocami po mieście z grupą roześmianych intelektualistów — było tylko to i nic więcej. Sama się śmiała na myśl o tym, wydając z siebie dzikie, bolesne i brutalnie brzmiące okrzyki pełne radości graniczącej z wściekłością. Właśnie to zafundowała jej Kirana w zamian za jej jadło.