Zheng He wydawał się rozbawiony.
— To pewnie i tak nic nie da, ale zrobię to przez wzgląd na wspólną historię. Życzę powodzenia.
7
Klimat Benjing był pod każdym względem surowy. Wiał zimny i wilgotny wiatr, a drzewo, z którego wzniesiono miejskie budynki, wciąż jeszcze ociekało sokami i wszędzie roztaczał się zapach smoły, skopanej ziemi i rozrabianego cementu. Panował tłok, lecz nie aż taki jak w Hangzhou czy w Nanjing. Bold i Kyu czuli się teraz kosmopolitami i niemal unosili się ponad tym ogromnym placem budowy. Wielu ludzi miało w tym mieście właśnie takie nastawienie.
Skierowali się w stronę kliniki dla eunuchów, wymienionej z nazwy w liście polecającym od Zhenga, która znajdowała się za Wrotami Południkowymi, południowym wejściem do Zakazanego Miasta. Kyu przedstawił list polecający, po czym od razu wpuszczono ich do środka, na wizytę u naczelnika kliniki eunuchów.
— Z referencjami od Zheng He możecie zajść tutaj wysoko — powiedział im eunuch. — Nawet teraz, kiedy ma na pieńku z cesarskimi oficjelami. Przedstawię was pałacowemu Mistrzowi Ceremonii, Wu Hanowi, który jest moim przyjacielem. To także stary przyjaciel Zhenga i akurat potrzebuje eunuchów w Pawilonie Literackiej Głębi do wypisywania dekretów, czekaj… jesteś analfabetą? Wu zarządza również eunuchami w służbie kapłańskiej, których szkolimy do odprawiania duchowych posług dla konkubin.
— Mój pan jest lamą — powiedział Kyu, wskazując na Bolda. — Odkrył przede mną tajemnice krainy bardo.
Eunuch spojrzał na Bolda sceptycznie.
— Niech i tak będzie. W każdym razie list polecający od Zhenga to wasza przepustka. Ocenił was bardzo wysoko. Oczywiście musisz mieć ze sobą swój pao.
— Pao? — zapytał Kyu. — Mój skarb?
— No wiesz… — eunuch wskazał palcem na krocze — to niezbędne do potwierdzenia twojego statusu, nawet po tym, jak cię osobiście przebadam i wydam certyfikat. A tym bardziej po śmierci, pochowają cię z nim na piersiach, aby zmylić bogów. Nie chciałbyś chyba wrócić tu jako samica muła, prawda? — Spojrzał badawczo na Kyu — nie masz go ze sobą?
Kyu potrząsną głową.
— Nie martw się, mamy ich tu sporo do wyboru. To pozostałości po pacjentach, którzy zmarli. Nie sądzę jednak, aby po zakonserwowanym ptaszku dato się odróżnić Murzyna od Chińczyka! — Roześmiał się i poprowadził ich holem.
Przedstawił się im jako Jiang, były marynarz z Fukui. Dziwił się, że ktoś tak młody i sprawny jak oni mógłby zechcieć opuścić wybrzeże i zapuścić się aż tu, do Benjing.
— Dzięki temu, że jesteś czarny, możesz być ciekawym urozmaiceniem na dworze, tak jak ten łaciaty jednorożec, którego flota skarbów przywiozła specjalnie dla cesarza. Chyba też pochodził z Zanji, słyszałeś coś o nim?
— To była duża flota — odpowiedział Kyu.
— Rozumiem. W każdym razie Wu i inni pałacowi eunuchowie uwielbiają egzotykę, cesarz zresztą też, więc nic złego stać się wam nie może. Siedźcie cicho i nie dajcie się wciągnąć w żadne intrygi, a wszystko będzie dobrze.
W chłodnym magazynie weszli do pomieszczenia pełnego zalakowanych naczyń z porcelany i szkła i wyszukali tam dla Kyu czarny penis. Następnie naczelny eunuch przebadał chłopca i upewnił się, że był on tym, za kogo się podawał, po czym chwycił za pędzelek i na odwrocie listu polecającego od Zheng He wystawił czerwonym tuszem swój certyfikat.
— Niektórzy oczywiście próbują podrobić taki dokument, lecz kiedy w końcu wpadają, wystawiamy im prawdziwy, aby już więcej nie musieli udawać. Zauważyłem, że po rzezaniu nie założono ci tulejki. Powinieneś nosić tulejkę, aby zachować drożność, wtedy zatyczka wchodzi w tulejkę i jest o wiele wygodniej. Powinni byli tak zrobić, kiedy cię rzezali.
— Jest mi dobrze i bez niej — odparł Kyu, uniósł słój pod światło i przyglądał się uważnie swojemu nowemu pao.
Boldem wstrząsnęły dreszcze, poszedł przodem i wyprowadził ich z tego odrażającego pomieszczenia. Podczas dalszych procedur Kyu przydzielono pokój w dormitorium, a Boldowi zaoferowano miejsce w osobnym budynku dla mężczyzn, w kompleksie kliniki.
— Tylko tymczasowo, rozumiesz, no chyba że chciałbyś dołączyć do nas w głównym budynku? Wspaniałe perspektywy awansu.
— Nie, dziękuję — odpowiedział grzecznie Bold. Zauważył jednak, że wielu zdesperowanych ludzi poszukujących pracy zgłaszało się do kliniki z prośbą o wykonanie zabiegu. Kiedy w granicznych wsiach panował głód, w pałacu nigdy nie brakowało chętnych. Czasami musieli odprawiać ludzi z kwitkiem. Jak w całych Chinach, tak i tu obowiązywała skomplikowana biurokracja. W pałacu zatrudnionych było kilka tysięcy eunuchów, a klinika, w której się znajdowali, stanowiła tylko niewielką częścią całego kompleksu.
Tak więc osiedli w Benjing. Wszystko układało się na tyle dobrze, że Bold zaczął się martwić, czy aby Kyu, jako że nie potrzebował go już tak bardzo jak podczas podróży na północ, nie opuści go teraz, kiedy przeprowadził się do Zakazanego Miasta. Zasmucił się.
Jednak kiedy Kyu dostał się do służby u konkubin Zhu Gaozhi, pierworodnego syna cesarza, desygnowanego na jego następcę, od razu dał znać Boldowi, aby ubiegał się u cesarskiego potomka o posadę stajennego.
— Nadal cię potrzebuję — powiedział z rozbrajającą szczerością. Znów wyglądał jak ten mały chłopiec, którego spotkał na pokładzie chińskiej floty skarbów.
— Postaram się — odpowiedział Bold.
Już wkrótce Kyu udało się zaaranżować spotkanie z masztalerzem cesarskiego potomka. Bold udowodnił swoje kompetencje na dwóch dużych, białych koniach i z miejsca dostał posadę. Mongołowie mieli podobną przewagę w stajni, co eunuchowie w pałacu.
Praca w stajniach nie sprawiała Boldowi trudności. Następca tronu był leniwym człowiekiem, jego konie rzadko ujeżdżano, więc stajenni musieli je co jakiś czas dobrze wybiegać na torze i w pałacowych parkach. Wszystkie konie, jakie miał pod opieką, były białe, piękne i duże, lecz za to kompletnie pozbawione polotu. Bold już wiedział, dlaczego Chińczycy nigdy nie wyruszą na północ od Wielkiego Muru i nie przeprowadzą udanego ataku na Mongołów, nawet jeśli armia liczyłaby krocie. Mongołowie całe życia spędzają na koniach, lecz oczywiście potrafią żyć i bez nich. Z ich filcu i włosia wytwarzają dla siebie odzież i schronienie, piją ich mleko, żywią się ich krwią, a jeśli zachodzi taka potrzeba, jedzą ich mięso. Mongolskie konie napędzały życie ludzi, podczas gdy te szkapy nadawały się najwyżej do chodzenia w kieracie z klapkami na oczach.
Okazało się, że Zhu Gaozhi spędzał dużo czasu w Nanjing, gdzie dorastał. Tam też odwiedzał swoją matkę, cesarzową Xu. W przeciągu kilku miesięcy Bold i Kyu odbyli kilka kursów między obiema stolicami. Czasem barkami, po Wielkim Kanale, czasem w siodle, wzdłuż wału. Zhu Gaozhi z przyczyn oczywistych, na które składała się kultura i klimat, upodobał sobie Nanjing. Późno w nocy, kiedy wypił za dużo ryżowego wina, zwierzał się swoim najbliższym, że w tym samym dniu, kiedy umrze jego ojciec, on przeniesie stolicę z powrotem do Nanjing. Takie właśnie zwierzenia sprawiały, że kiedy było się w Benjing robiło się nieswojo na widok całego ogromu pracy, wkładanego w jego budowę.