Выбрать главу

Niektóre z imion szczerze ich rozbawiły. Później mężczyźni rozmawiali jeszcze o rodzicach Bao i o braku rodziców Kunga, po czym Kung wbił swój wzrok w Bao i rzekł:

— Musisz jednak przyznać, że słowo „Bao” samo w sobie jest bardzo ważnym pojęciem. To zadośćuczynienie, spłata, oddanie czci rodzicom i przodkom, trzymanie w garści i przetrwanie, to dobre imię.

Bao tylko skinął głową. Był całkowicie zaabsorbowany spojrzeniem tego ciemnookiego mężczyzny, tak pełnego życia, tak radosnego i tak bardzo ciekawego świata. Było w nim coś, co przyciągało Bao, przyciągało go na tyle mocno, że był aż skłonny pomyśleć, iż spotkanie z nim to kwestia yuanfen, „więzi z przeznaczenia”, czegoś, co musiało się zdarzyć, jako część jego yuan, czyli „losu”. Być może miało to uchronić go przed niuyuan, „złym losem”, gdyż w tej chwili jego własna praca wydała mu się błaha, zniewalająca i otępiająca. Czuł, że zabija w nim duszę i zamyka w więzieniu, z którego nie sposób uciec i które już za życia staje się grobem. Jednocześnie miał wrażenie, jakby znał Kunga od zawsze.

Od tej chwili Bao stał się nieodłącznym towarzyszem Kunga i chodził za nim po całym Pekinie jak młodszy brat. Przez niego też zaczął wagarować z jednostki pracy, innymi słowy, został rewolucjonistą. Kung zabierał go na spotkania wszystkich komórek rewolucyjnych, do których należał, i dostarczył mu książki i pamflety autorstwa Zhu Isao. Dbał o jego edukację tak samo jak o wykształcenie wszystkich innych, którzy do niego trafiali. Ani rodzice Bao, ani jego jednostka pracy nie mogli go powstrzymać. Należał teraz do nowej jednostki — do jednostki pracy tych, którzy zamierzają naprawić świat.

W tym czasie Pekin przeżywał okres skrajnego ubóstwa. Trzy miliony ludzi, które ściągnęły tu w czasie wojny, nadal żyły w dzielnicach nędzy na zewnątrz głównej bramy miejskiej. Wojenne jednostki pracy rozrosły się daleko na zachód i nadal wyglądały jak rząd szarych fortec ponad nowymi, szerokimi ulicami. W ciągu Dwunastu Ciężkich Lat wycięto w Pekinie wszystkie drzewa, więc teraz miasto było niemal całkowicie pozbawione zieleni. Nowe drzewa sadzono za stalowymi palisadami, a nocami czuwała nad nimi straż, co jednak nie zawsze zdawało egzamin. Biedni, starzy strażnicy budzili się czasem nad ranem, widząc nienaruszoną palisadę, a za nią puste miejsce po drzewie, które albo ucinano tuż przy ziemi i przeznaczano na opał, albo wyrywano z korzeniami, aby później sprzedać w całości. Niektórzy stróżowie płakali za młodymi drzewkami, inni popełniali samobójstwo. Nieprzyjemna jesień obwieszczała miastu rychłe nadejście kolejnej, trudnej zimy. Ulewne deszcze wypłukiwały z terenów zachodnich pokłady lessów, które w postaci gęstego, żółtego błota zalewały łyse, betonowe miasto. W pokojach było ciepło dzięki ogrzewaczom przestrzeni, lecz system energetyczny miał częste przerwy w dostawie ki, które czasem ciągnęły się tygodniami, a wtedy wszyscy cierpieli tak samo, oczywiście oprócz urzędników rządowych, którzy dysponowali własnymi generatorami. Ludzie próbowali zatrzymać jak najwięcej ciepła, wypychając płaszcze starymi gazetami. I kiedy tak chodzili ulicami w tych zdeformowanych, szarych okryciach lub wykonywali wszelką pracę, jaka wpadła im w ręce, wyglądali na postawnych i przysadzistych, jakby nieustannie im się powodziło — tak jednak nie było.

Wielu Chińczyków już wtedy dojrzało do zmian. Kung był tak samo chudy i głodny jak wszyscy pozostali, lecz za to miał w sobie ogromny zasób energii i nie wyglądało na to, aby potrzebował dużo snu czy jedzenia. Ciągle tylko czytał i rozmawiał, czytał i rozmawiał, albo wsiadał na motocykl i jechał na kolejne spotkanie, gdzie zagrzewał następną grupę ludzi do jednoczenia się i przyłączania do ruchu rewolucyjnego, zainicjowanego przez Zhu Isao, w celu wprowadzenia w Chinach wielkich zmian.

— Posłuchajcie mnie — mówił poważnym tonem do publiczności — możemy zmienić Chiny, jesteśmy w końcu Chińczykami, prawda? Jeśli nam się uda, wówczas zmienimy cały świat, bo wszystko zaczyna się od Chin, rozumiecie? Jest nas najwięcej na całej Ziemi. Przez te wszystkie lata kolonializmu i imperializmu dynastii Qing większość światowego majątku spłynęła do nas, w szczególności złoto i srebro. Poprzednie dynastie gromadziły majątek poprzez handel. Następnie podbiliśmy Nowy Świat i zabraliśmy srebro i złoto jego mieszkańców, po czym znów przywieźliśmy je do Chin. Dziś nie pozostało z tego nic. Dziś jesteśmy biedni nie z powodu braku środków, lecz z racji złej organizacji naszego społeczeństwa, rozumiecie? Długa Wojna przyniosła nam ogromne cierpienie, lecz tak samo cierpiały inne narody, biorące w niej udział. Reszta świata podniosła się już z upadku, a my nadal klęczymy, mimo że to my wygraliśmy wojnę. To wszystko jest efektem złej organizacji! Złoto i srebro spoczywa ukryte w skarbcach biurokratów. Zwykli ludzie głodują i zamarzają na ulicach, podczas gdy oni siedzą w swoich ciepłych i zasobnych kryjówkach. To się nigdy nie zmieni, chyba że sami ośmielimy się to zmienić!

Następnie przeszedł do wyjaśnienia teorii społecznych Zhu, jak to przez wiele dynastii z rzędu w Chinach i na całym świecie panował system wyzysku: ziemie dawały obfity plon, wieśniacy mieli z czego opłacać podatki, więc system się przyjmował. Ostatecznie jednak nastał kryzys. System zrodził zbyt wielu rządzących, ziemie wyjałowiły się, a rolnicy nie byli w stanie produkować wystarczająco dużo żywności, aby móc opłacić podatki. Kiedy więc pojawiła się alternatywa śmierci głodowej bądź rewolty, zbuntowali się, co zresztą często się zdarzało nawet przed wojną.

— Nauczono nas czcić pamięć o naszych przodkach, tymczasem tkanina pokoleń rozciąga się w obie strony i tylko dzięki geniuszowi drzemiącemu w ludziach możemy rozpoczynać dziś walkę o przyszłe pokolenia, możemy oddać swoje życia dla dobra naszych dzieci i dzieci naszych dzieci. W taki sposób powinniśmy czcić swoją rodzinę! W czasie dynastii Ming i we wczesnym okresie Qing było u nas kilka takich rewolt, również na świecie podobne powstania nie były rzadkością. Ostatecznie jednak sytuacja załamała się i wszyscy zaczęli walczyć przeciwko wszystkim.

Nawet Chiny, najbogatszy kraj na Ziemi, zostały zdewastowane. Prace jednak trwały dalej, a dziś to my musimy je kontynuować, aby położyć kres tyranii możnowładców i ustanowić nowy porządek, w którym światowe bogactwo rozdzielone będzie sprawiedliwie pomiędzy wszystkich ludzi. Złoto i srebro pochodzą z ziemi, a Ziemia należy do nas wszystkich, tak jak woda czy powietrze. W dzisiejszym świecie nie ma już miejsca na hierarchie, które ciemiężyły nas tak długo. Musimy kontynuować walkę! Musimy też wiedzieć, że każda porażka, każda przegrana, będzie następnym ważnym krokiem na długiej drodze do zrealizowania naszego celu.

Oczywiście ktoś, kto tak jak Kung spędzał wiele godzin dziennie na wygłaszaniu podobnych przemówień, musiał prędzej czy później popaść w konflikt z władzą. Pekin jako stolica i największe miasto przemysłowe kraju, niezniszczone przez wojnę, dysponował większą liczbą dywizji policji wojskowej niż inne miasta. Władze potrafiły w każdej chwili zamknąć bramy miasta i przeprowadzić szczegółowe rewizje w wybranych domach — było to w końcu serce imperium. Jeśli tylko chcieli, mogli zrównać z ziemią całą dzielnicę, co zresztą nie raz się zdarzyło. Dzielnice nędzy, a czasem nawet legalne siedliska ludzkie były rozjeżdżane przez buldożery, a na ich miejscu wznoszono standardowe kompleksy jednostek pracy — wszystko po to, żeby pozbyć się malkontentów. Taki wichrzyciel jak Kung miał kłopoty wypisane na twarzy. W roku 31, kiedy miał siedemnaście lat, a Bao piętnaście, wyjechał z Pekinu w stronę południowych prowincji, aby zanieść dobrą nowinę masom, o co poprosił go sam Zhu i z czego cieszyła się cała ich komórka.