Выбрать главу

Na szczycie pozatykali drewniane paliki, wskazujące położenie drugiego zespołu, po czym Khalid mruknął niecierpliwie i rzeki:

— Zobaczmy, czy już dotarli na miejsce.

Bahram stanął twarzą w stronę grani Shamiana, zwolnił klapy latarni i pomachał nią. Po chwili dostrzegli żółtawy, doskonale widoczny blask nieco poniżej czarnej linii grani.

— Doskonale — powiedział Khalid — a teraz zakryj.

Bahram zaciągnął klapę, po czym latarnia Iwanga również zgasła.

Stanął po lewej stronie Khalida. Zegar i latarnię postawiono na składanym stoliku i połączono za pomocą mechanizmu, który jednym ruchem otwierał klapę latarni i uruchamiał zegar. Khalid położył wskazujący palec na dźwigni zatrzymującej zegar i mruknął:

— Teraz.

Nie wiedzieć czemu, serce Bahrama waliło jak młotem. Zwolnił mechanizm i dokładnie w tej samej chwili na grani Shamiana rozbłysło światło latarni Iwanga. Zaskoczony Khalid zaklął i zatrzymał zegar.

— Na Allaha! Nie byłem gotów, spróbujmy jeszcze raz.

Umówili się na dwadzieścia prób, więc Bahram tylko skinął głową, podczas gdy Khalid sprawdził wskazania zegara i rozkazał Paxtakorowi odnotować wynik: dwa i jedna trzecia uderzenia.

Wykonali kolejną próbę, lecz i tym razem światło latarni Iwanga docierało do nich w tym samym momencie, w którym Bahram zwalniał klapę latarni. Kiedy Khalid przyzwyczaił się do prędkości wymiany, okazało się, że wszystkie próby trwają krócej niż jedno uderzenie. Bah-ramowi wydawało się, jakby to on otwierał klapę latarni znajdującej się po drugiej stronie doliny. To niesamowite, jak szybki był Iwang, nie wspominając już o świetle. Raz nawet spróbował tylko udawać, że zwalnia mechanizm, naciskając lekko dźwignię i puszczając ją, gdyż chciał się przekonać, czy aby Tybetańczyk nie czytał w jego myślach.

— Wystarczy — powiedział Khalid po dwudziestej próbie. — Dobrze, że mieliśmy tylko dwadzieścia prób, bo w końcu doszlibyśmy do takiej wprawy, że dostrzegalibyśmy ich światło jeszcze przed otwarciem naszej latarni.

Wszyscy wybuchli śmiechem. Podczas prób Khalid był opryskliwy i nieprzystępny, lecz teraz najwyraźniej był już zadowolony, przez co wszystkim znacznie ulżyło. Ruszyli w dół zbocza i kierowali się ku miastu, rozmawiając głośno i popijając wino z bukłaków. Khalid też pił, choć ostatnimi czasy bardzo rzadko mu się to zdarzało. Dawniej była to jedna z jego ulubionych rozrywek. Wcześniej, w kompleksie, zmierzyli swój czas reakcji i okazało się, że większość ich prób trwała dokładnie tyle samo, a nawet krócej.

— Jeśli odrzucimy pierwszą próbę i z pozostałych obliczymy średnią, wyjdzie nam w przybliżeniu ten sam czas, jaki zajmuje samo wykonanie próby.

Bahram odparł:

— Światło więc dociera wszędzie jednocześnie.

— Wszędzie jednocześnie? Z nieskończoną prędkością? Nie sądzę, aby Iwang zgodził się z tym stwierdzeniem, zwłaszcza jeśli miałoby ono opierać się tylko na tym doświadczeniu.

— A ty co o tym myślisz?

— Ja? Myślę, że powinniśmy być w większej odległości od siebie. Jedno jest pewne, przekonaliśmy się, że światło jest bardzo szybkie.

Mijali opustoszałe ruiny Afrasiab, trzymając się głównej drogi z czasów starożytnego miasta, prowadzącej na południe, w stronę mostu. Pomocnicy szli coraz szybciej, zostawiając Khalida z Baharamem w tyle.

Khalid nucił coś niemelodyjnie, a Bahram przysłuchując się mu, przypomniał sobie zapisane strony w księgach staruszka i po chwili zapytał:

— Jak to się dzieje, ojcze, że ostatnimi czasy jesteś taki szczęśliwy? Khalid spojrzał na niego ze zdziwieniem.

— Ja? Wcale nie jestem szczęśliwy.

— Ależ jesteś! Khalid roześmiał się.

— Mój drogi Bahramie, ależ z ciebie prostolinijna dusza. Wyciągnął do góry swój prawy nadgarstek i pomachał kikutem przed nosem Bahrama.

— Spójrz na to, chłopcze. Spójrz tylko na to! Jakże mam być szczęśliwy? Oczywiście, że nie mogę. To moja hańba, to moja głupota i chciwość, obnażone przed wszystkimi i rozpamiętywane każdego dnia. Al-lah jest mądry i takie też są jego kary. Jestem zhańbiony do końca tego życia i nigdy już nie pozbędę się piętna. Nigdy nie będę mógł zjeść w czysty sposób, obmyć się, czy pogłaskać w nocy włosów mojej Fe-dwy. Moje życie się skończyło. Wszystko z powodu dumy i strachu. Oczywiście, że jest mi wstyd, oczywiście, że się złoszczę, na Nadira, na chana, na samego siebie, na Allaha, tak, na niego też! Na was wszystkich! Nigdy już się nie przestanę złościć, nigdy!

— Jakże to? — spytał wstrząśnięty Bahram.

Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu między ruinami skąpanymi w poświacie gwiazd.

Khalid westchnął głęboko.

— Posłuchaj mnie, młodzieńcze. Co ja mogę zrobić? Mam dopiero pięćdziesiąt lat i jeszcze trochę czasu mi zostało, zanim Allah zabierze mnie do siebie. Muszę czymś ten czas wypełnić. Nadal zachowałem dumę i oczywiście ludzie nadal mi się przyglądają. Byłem niegdyś wybitnym człowiekiem, więc niektórych z pewnością ucieszył mój upadek i pewnie nadal cieszy! Jaką historię mam im podsunąć tym razem? Bo właśnie tym jesteśmy dla innych ludzi, chłopcze — jesteśmy opowieściami. Cała cywilizacja to ogromny młyn rozdrabniający opowieści. Mógłbym zatem być historią o człowieku, który zaszedł wysoko i spadł na dno, którego duch się rozpadł i jak zbity pies wczołgał do ciasnej dziury, aby jak najszybciej w niej zdechnąć. Mógłbym też być historią o człowieku, który zaszedł wysoko, spadł na dno, po czym podniósł się zuchwale i ruszył nową drogą, nie oglądając się za siebie i nie dając motłochowi żadnej satysfakcji. Taką właśnie historię stworzę i każę im ją przełknąć. Jeśli chcą ode mnie innej historii, to niech się wypchają. Jestem tygrysem, chłopcze, w poprzednim wcieleniu byłem tygrysem, musiałem nim być, gdyż ciągle o tym śnię. Buszuję między drzewami i chodzę na łowy. Teraz zaprzągłem tygrysa do rydwanu i ruszam w drogę! — Przeciągnął lewą dłonią w powietrzu, w stronę miasta przed nimi. — To jest klucz, młodzieńcze, musisz nauczyć się zaprzęgać tygrysa do rydwanu.

Bahram skinął głową i rzekł:

— I przeprowadzać dalsze doświadczenia.

— Tak! tak! — Khalid zatrzymał się i szerokim gestem wskazał na rozgwieżdżone niebo. — To jest właśnie najlepsze, chłopcze. To jest najwspanialsza rzecz, że jest to tak cholernie ciekawe! Nie służy zabijaniu czasu ani nie jest ucieczką od tego. — Znów pomachał kikutem. — To jedyna rzecz, jaka się naprawdę liczy! No bo po co tu jesteśmy? Po co?

— Żeby kochać.

— W porządku, masz rację. Lecz w jaki sposób możemy najlepiej pokochać ten darowany przez Allaha świat? Tylko i wyłącznie poznając go! On tu przecież jest, cały czas taki sam, piękny każdego poranka, a my wchodzimy w niego i zacieramy jego oblicze naszymi chanami, kalifatami i innymi wymysłami. To kompletny absurd. Jeśli natomiast zechcesz zrozumieć otaczające cię zjawiska, przyjrzeć się światu i zapytać, dlaczego tak się dzieje, dlaczego przedmioty spadają, dlaczego słońce wschodzi każdego ranka i ogrzewa powietrze i napełnia liście zielenią, w jaki sposób się to wszystko odbywa, jakich zasad trzymał się Allah, tworząc ten piękny świat, wtedy wszystko wygląda inaczej. Bóg widzi, że doceniasz jego dzieło, a nawet jeśli nie widzi, nawet jeśli w końcu do niczego byś nie doszedł, nawet jeśli poznanie czegokolwiek jest niemożliwe, to i tak nadal możesz próbować.

— A przy tym dużo się uczysz — dodał Bahram.