Owszem, leku było dość, aby zaaplikować pierwszą dawkę wszystkim mieszkańcom Cromsagu, jednak zabroniono używać go na większą skalę przed wykonaniem serii dodatkowych testów klinicznych.
Wedle słów szefa patologii podanie minimalnej dawki zapewniało bardzo dobre rezultaty, istniały jednak przesłanki, że mogą wystąpić też efekty uboczne, takie jak zaburzenia postrzegania oraz okresy utraty świadomości. Możliwe, że nie mogły one powodować trwałych szkodliwych skutków, jednak należało to dopiero zbadać.
Jednorazowe podanie specyfiku skutkowało powolnym ustępowaniem objawów choroby, ogólną poprawą kondycji i stopniową regeneracją organów. Proces zdrowienia wiązał się ze znacznie podwyższonym zapotrzebowaniem na składniki odżywcze, szczególnie w okresach braku przytomności. Zwiększała się też masa ciała.
Młodociane osobniki reagowały na leczenie podobnie, włączywszy w to i utratę świadomości, i zaburzenia umysłowe, tyle że ich dzienne zapotrzebowanie pokarmowe było jeszcze większe, wzrost masy ciała zaś wiązał się również z jego przyspieszonym proporcjonalnym wzrostem.
Wydawało się prawdopodobne, że poprawa stanu zdrowia młodych pacjentów, których dojrzewanie spowolniła choroba, daje organizmowi szansę na nadrobienie zaległości. Zaburzenia umysłowe i okresy utraty świadomości mogły wiązać się z zapotrzebowaniem na sen i wypoczynek towarzyszące regeneracji. Nie uznano tych objawów za istotne klinicznie. Zwiększenie dawki leku, na co zdecydowano się u jednego pacjenta, przyspieszyło proces zdrowienia bez dodatkowych skutków ubocznych. Nie było jednak pewności, czy powtarzające się epizody zaburzeń myślenia doprowadzą do nieodwracalnych zmian w mózgu.
Thornnastor przepraszał, że wysyła nieprzetestowany lek, jednak wiadomość wysłana przez Liorena uświadomiła mu powagę sytuacji i zdecydował się na wysłanie transportu już teraz, aby nie marnować czasu na transport po zakończeniu testów, które mogą zostać przeprowadzone równolegle w Szpitalu i na Cromsagu.
— Zgodnie z instrukcjami, grupa testowa nie powinna liczyć więcej niż pięćdziesięciu pacjentów — powiedział Lioren na odprawie zorganizowanej dla starszego personelu medycznego. — Ma obejmować przedstawicieli wszystkich grup wiekowych, o różnym stopniu zaawansowania choroby. Nie wszyscy otrzymają taką samą dawkę leku. Szczególną uwagę powinniśmy zwracać na stan pacjentów w okresach zaburzeń myślenia. Chodzi o sprawdzenie, czy w znajomym dla nich środowisku będą one równie nasilone jak w Szpitalu. Pierwszy etap testu potrwa dziesięć dni, po nim…
— Przez dziesięć dni stracimy jedną czwartą populacji — przerwał mu nagle Dracht-Yur z wyraźną złością. — A już teraz zostały tylko dwie trzecie tej liczby, którą zastaliśmy po wylądowaniu. To miejsce zostało przeklęte przez crutath. Oni wymierają, tak jakby…
— Też się tego obawiam — powiedział Lioren, rezygnując z udzielenia Nidiańczykowi reprymendy za samowolne zabranie głosu. Jednocześnie odnotował w myślach, aby sprawdzić potem, co znaczy „crutath”. — Rozumiem więc wasze odczucia. Jednak to za mało, aby zlekceważyć zalecenia Thornnastora. Nie możecie podjąć decyzji w tej sprawie. Wysłucham oczywiście wszystkich opinii, ale odpowiedzialność za tryb postępowania i jego skutki spoczywa wyłącznie na mnie. Oto, co zamierzam…
Nikt nie krytykował jego planu, który wcześniej dokładnie przemyślał. Co więcej, rady, z którymi pospieszyli jego podwładni, miały raczej charakter osobisty niż zawodowy. Sugerowali, aby zastosował się do sugestii Thornnastora, modyfikując je trochę i zwiększając grupę testową do stu osobników. Ostrzegano też, że podobny pomysł może zniszczyć całą jego karierę zawodową.
Liorena kusiło, aby posłuchać, głównie z szacunku dla kogoś, kogo uznawano za najwybitniejszego patologa Federacji. O swoją przyszłość raczej się nie troszczył. Nie był jednak pewien, czy Thornnastor naprawdę rozumiał, w jak trudnej sytuacji się znaleźli. Szef patologii był perfekcjonistą, który nigdy nie pozwoliłby na stosowanie niesprawdzonego produktu, i żądanie dalszych testów wynikało zapewne tylko z jego podejścia, a nie z rzeczywistej potrzeby. Biorąc pod uwagę, że jako Diagnostyk miał w pamięci zapisy co najmniej dziesięciu innych gatunków, należało wybaczyć podobne drobne niedoskonałości.
Średnia dzienna liczba zgonów zbliżała się do dwustu i podanie leku tylko pięciu dziesiątkom chorych byłoby, zdaniem Liorena, czynem wręcz zbrodniczym.
Może Thornnastor mógł sobie pozwolić na perfekcję, na Cromsagu nie było na nią miejsca. Skutki uboczne zapewne były tylko przejściowe, a nawet jeśli nie, potem będzie można się nimi zająć. Gdyby nawet doszło do najgorszego, istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że uszkodzenia mózgu przeniosą się na potomstwo. Sam O’Mara stwierdził zresztą, że nie ma mowy o dziedzicznych urazach. Każdy mieszkaniec Cromsagu, nawet zrodzony z upośledzonych umysłowo rodziców, będzie w pełni zdrowy.
Albo równie szalony, przebiegło Liorenowi przez głowę, gdy przypomniał sobie o krwiożerczości tubylców.
Wspomniał jeszcze, że operacja będzie niełatwa, ale obecnie liczy się przede wszystkim czas. Trzeba podać dawkę leku wszystkim mieszkańcom Cromsagu. Nim minęła godzina, zaczęto wcielać ten plan w życie. Najpierw zajęto się tymi, którzy przebywali w izbie chorych Vespasiana, potem ruszono dalej, przekazując środek oraz dodatkowe zapasy substancji odżywczych do wszystkich placówek Korpusu na planecie. Na pokładzie pancernika zostali tylko wachtowi, obsada działu łączności oraz technicy zajmujący się lądowymi i powietrznymi środkami transportu. Lioren, który nie był jeszcze w pełni zdrowy, dzielił swoją uwagę między dział łączności a izbę chorych, gdzie został jako jedyny lekarz.
Dawkę różnicowano w zależności od wieku, masy ciała i kondycji pacjenta. Najmłodsi dostali trzy razy większą dawkę niż zalecana przez Thornnastora. Ciężko chorym podawano o wiele więcej. W zasadzie pierwszeństwo powinni mieć pacjenci w fazie terminalnej, jednak wyszukanie ich zajęłoby zbyt wiele czasu, podawano ją zatem wszystkim, których udało się odnaleźć.
Szybko nabrali wprawy. Kilka słów wyjaśnienia, zastrzyk, zostawienie żywności w zasięgu rąk pacjenta, który był zwykle zbyt słaby, aby protestować, i następny.
Pod koniec trzeciego dnia zakończyli pierwszy etap. Wszyscy już otrzymali lek. Zaczęła się faza druga, czyli odwiedziny pacjentów. O ile było to możliwe — codziennie. Poza zwykłymi badaniami uzupełniano też zapasy żywności. Wszyscy pracowali bez wytchnienia, jedząc to samo co pacjenci i sypiając po kilka godzin na dobę. Narastające zmęczenie personelu doprowadziło do jednego przymusowego lądowania ślizgacza i dwóch wypadków na ziemi. W żadnym z nich nie było ofiar śmiertelnych, jednak w izbie chorych pojawili się nowi pacjenci.
Czwartego dnia jeden z chorych leczonych na pokładzie pancernika zmarł, ale ogólna liczba zgonów spadła do stu pięćdziesięciu. Piątego dnia odnotowano tylko siedem zejść, w szóstym dniu żadnego.
Sytuacja w izbie chorych odzwierciedlała to, co działo się na całej planecie.
Zgodnie z przewidywaniami Thornnastora, choroba z wolna się cofała, a pacjenci jedli coraz więcej. Nie robiło im różnicy, że wszystkie potrawy pochodzą z syntetyzerów. Nadal jednak nie byli skłonni do współpracy, nie pozwalali się też dotykać. Wszyscy uznali, że w tej sytuacji lepiej będzie nie naciskać, zwłaszcza że pacjenci byli coraz silniejsi. Młodzi rzeczywiście jedli więcej niż dorośli i szybko zauważono wyraźne zmiany ich wzrostu.