Kończyny były wyposażone w ostre, kościane wyrostki przypominające najeżone kolcami pałki. Najbardziej widoczną cechą głowy były głęboko cofnięte oczy, górne i dolne wyrostki okołogębowe oraz kły zdolne przegryźć wszystko prócz najtwardszej hartowanej stali.
Stworzenia te wyewoluowały w świecie pełnym płytkich mórz i parujących bagnisk. Linia podziału między życiem roślinnym i zwierzęcym była tam słabo zaznaczona, wszystkie formy zaś cechowała wielka ruchliwość i skłonność do agresji. Przetrwać w podobnej ekosferze mogły tylko gatunki najsilniejsze, szybkie i zdolne do obywania się bez snu oraz o reprodukcji sprawniejszej niż w przypadku konkurentów.
Nieprzychylne środowisko sprawiło, iż Obrońcy wyrośli na nadzwyczaj sprawne machiny bojowe, których wszystkie ważne organy znajdowały się w głębi ciała, gdzie były najlepiej chronione. Dotyczyło to nie tylko serca, płuc i macicy, ale także mózgu. Okres ciąży był u nich bardzo długi, ponieważ młody osobnik dochodził w łonie rodzica prawie do dorosłości. Rzadko zdarzało się jednak, aby któraś z tych istot przetrwała więcej niż trzy porody. Starzejący się rodzic bywał zwykle zbyt słaby, aby obronić się przed kolejnym, agresywnym potomkiem.
Głównym czynnikiem umożliwiającym Obrońcom osiągnięcie dominacji było to, że ich potomkowie przychodzili na świat w pełni wyedukowani w technikach przetrwania. Na początku ich rozwoju ewolucyjnego były to jedynie genetycznie przekazywane umiejętności, z czasem jednak niewielka odległość dzieląca mózgi rodzica i płodu sprawiła, iż zaczęło między nimi dochodzić do kontaktu opartego na indukcji. Elektrochemiczna aktywność związana z procesami myślowymi rodzica prowokowała podobne procesy w mózgu płodu. W ten sposób potomkowie stali się krótkodystansowymi telepatami odbierającymi wszystko, co rodzic widział albo czuł.
Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy okresu rozwoju w płodzie pojawiał się kolejny zarodek, który także zaczynał być z czasem świadom istnienia wrogiego środowiska, w którym żyły te samozapładniające się istoty. W późniejszym okresie rozwoju ich umiejętności telepatyczne wzrosły na tyle, że płody mogły komunikować się między sobą, o ile tylko ich rodzice znajdowali się w zasięgu wzroku.
Dla zminimalizowania uszkodzeń ciała rodzica w trakcie porodu płód był unieruchamiany za pomocą hormonów. Ubocznym skutkiem ich działania była utrata przez młodocianego osobnika nie tylko umiejętności telepatycznych, ale także samoświadomości. Żaden Obrońca nie przetrwałby długo w skrajnie wrogim środowisku, gdyby tracił czas na myślenie.
Jednak płody, które nie miały innych zajęć jak tylko odbieranie bodźców, wymiana sygnałów z innymi płodami i próby nawiązania kontaktu z innymi, nierozumnymi formami życia wokół, rozwinęły własną niematerialną cywilizację. Jakkolwiek inna działalność była im niedostępna, nie mogły przecież ryzykować wpływania na zachowanie swoich rodziców, którzy musieli nieustannie walczyć, zabijać i jeść, aby utrzymać przy życiu swe nie znające snu ciała.
— I tak to wyglądało, zanim przyjaciel Conway nie doprowadził do narodzin pierwszego Obrońcy, który pozostał istotą inteligentną. Teraz jest on w kontakcie telepatycznym zarówno ze swoim potomkiem, który rośnie w jego łonie, jak i z kolejnym zarodkiem, który uformował się już w potomku. Ich oddział stara się jak najwierniej odtwarzać warunki panujące na ojczystym świecie Obrońców. Znajduje się za drugimi drzwiami na lewo. Z początku możesz się w nim poczuć nieco zagubiony, przyjacielu Liorenie, panuje tam — bowiem naprawdę dokuczliwy hałas.
Oddział wypełniał w połowie zbudowany z mocnej siatki i pusty w środku pierścień o wystarczającej średnicy, aby pacjenci mogli nieustannie przemieszczać się w nim w jednym kierunku. Jego wewnętrzna powierzchnia była dość zróżnicowana, co miało naśladować nierówności i przeszkody, które te istoty napotykały w naturalnym środowisku. Ażurowe ściany pozwalały im widzieć rozstawione wokół ekrany, na których wyświetlano trójwymiarowe obrazy roślin i zwierząt, które napotykałyby na swojej planecie.
Siatka ułatwiała też montowanie dodatkowych modułów systemu podtrzymywania życia, których zadaniem było nieustanne bicie, dźganie i kłucie pacjentów z dowolnie regulowaną siłą i pod dowolnym kątem. Podobne bodźce były niezbędne do normalnego funkcjonowania.
Zrobiono naprawdę wszystko, aby obce istoty czuły się jak w domu, pomyślał Lioren.
— Czy nas usłyszą? — krzyknął przez panujący w środku zgiełk. — Czy my ich usłyszymy?
— W żadnym razie, przyjacielu Liorenie — odparł Prilicla. — Dźwięki, które wydają, nie mają nic wspólnego z mową istot inteligentnych. To próba odstraszania wrogów. Aż do chwili narodzin płód słyszy tylko odgłosy funkcjonowania organizmu rodzica i nie rozwija mowy. Jest im ona niepotrzebna. Komunikują się wyłącznie za pomocą telepatii.
— Ale ja nie jestem telepatą — zauważył Lioren.
— Conway też nie. Podobnie jak Thornnastor czy inni, którzy nawiązywali kontakt z Nie Narodzonym — powiedział Prilicla. — Mało znanych gatunków obdarzonych umiejętnościami telepatycznymi potrafi tak sterować swoją emisją, aby nawiązać kontakt z inną telepatyczną rasą. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Gdy zaś dochodzi do kontaktu między telepatą a przedstawicielem nietelepatycznej rasy, zwykle oznacza to, że ta druga strona posiadała kiedyś podobne zdolności, które uległy atrofii w procesie ewolucji, niemniej zostawiły po sobie jakiś ślad. Trzeba nadmienić, że taki kontakt może być w pierwszej chwili dość przykry, jednak nie powoduje żadnych zmian w mózgu i nie zostawia trwałych urazów w psychice. Przysuń się bliżej do klatki, przyjacielu Liorenie. Czy wyczuwasz Obrońcę sięgającego do twojego umysłu?
— Nie.
— Wyczuwam twoje rozczarowanie — powiedział Prilicla i wzdrygnął się lekko. — Czuje jednak także emanację młodego Obrońcy charakterystyczną dla narastającej ciekawości. Próbuje się skoncentrować, aby nawiązać z tobą kontakt.
— Przykro mi, ale nic nie czuję — mruknął Lioren.
Prilicla powiedział coś do komunikatora.
— Poleciłem zwiększyć siłę i częstotliwość ataków mechanicznych. Pacjent nie odniesie przez to żadnej szkody, wiemy jednak, że podobne pobudzenie jego systemu wydzielania wewnętrznego powoduje również wzrost aktywności umysłowej. Spróbuj jeszcze bardziej skupić się na odbiorze.
— Nadal nic — stwierdził Lioren, dotykając głowy. — Może poza dziwnym wrażeniem, jakby mi rozsadzało czaszkę… — Potem dodał coś jeszcze, co zginęło w łoskocie maszynerii.
Poza pulsowaniem pod czaszką zaczął odczuwać też przykre swędzenie w okolicach skroni i pomyślał z nadzieją, że są to zapewne wspomniane wcześniej przez Priliclę objawy towarzyszące próbie ożywienia zapomnianego przez ewolucję ośrodka łączności telepatycznej. Przypominały odczucia towarzyszące zmuszaniu do pracy dawno nie używanego, zesztywniałego mięśnia.
Nagle przykre wrażenia ustąpiły i szum myśli ucichł, ustępując głębokiej ciszy, na którą panujący wokół hałas nie miał żadnego wpływu. Zaraz potem w głowie Liorena zabrzmiały słowa istoty, która chociaż nie miała imienia, cechowała się dojrzałą i bogatą umysłowością, jakiej nie można było pomylić z żadną inną.
— Wyczuwam w tobie spore wzburzenie, przyjacielu Liorenie — powiedział Prilicla. — Czy Obrońca dotknął twego umysłu?
Prawie że weń wniknął, pomyślał Lioren.
— Owszem — powiedział głośno. — Kontakt został nawiązany i szybko zerwany. Chciałem pomóc, ale… On poprosił, aby poczekać z tym do następnej wizyty. Czy możemy teraz wyjść?