— A karze tych, którzy to czynią — przerwał mu Khone. — Zasadnicze pytanie zostaje ciągle bez odpowiedzi. Jak Tarlanin wytłumaczy, że współczujący bóg pozwala jednak na podobne tragedie?
Lioren nie znał odpowiedzi, dlatego zignorował pytanie.
— Mówi się także, że wiara w boga jest raczej aktem woli niż wynikiem fizycznego poznania i że nie zależy ona od stopnia ewolucyjnego rozwoju inteligencji wyznawcy, a co najwyżej od jego wiedzy i zdolności kojarzenia. Im są one mniejsze, tym wiara bywa silniejsza. Wynikałoby z tego, że jedynie istota względnie ograniczona będzie pokładać wiarę w bogu, mądrzejsza zaś będzie wierzyć głównie we własne siły i własną zdolność zmiany losu w obrębie fizykalnej rzeczywistości. Owa rzeczywistość jest niezmiernie złożona i rozległa, dlatego ciągle znajdujemy niektóre odpowiedzi na dotyczące jej pytania, w większości zaś skazani jesteśmy na domysły. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku istot, które znajdują się na etapie ewolucyjnym pomiędzy mikro— a makrokosmosem, istot, które myślą już i dysponują pewną wiedzą, a znając ledwie drobny wycinek wszechświata, próbują pojąć go jako całość. Jednak i na tym etapie pojawiają się myśliciele, którzy głoszą, że osiągnięcie wyższego stopnia poznania wymaga przede wszystkim jak najlepszego odnoszenia się do siebie nawzajem oraz współpracy, tak na skalę gatunku, jak i kosmiczną. Większość z nich uznaje też boga czy szatana za pewne wyobrażenia, abstrakcje dobre dla kogoś o mniej lotnym umyśle.
Lioren przerwał, szukając właściwych słów, które zasugerowałyby, że wie dokładnie, o czym mówi, i ukryły, iż porusza się na mało znanym gruncie.
— Niedawno Federacja po raz pierwszy nawiązała kontakt z superinteligentnymi i zaawansowanymi w tworzeniu kultury symbolicznej istotami z planety Groalterri. Miał on dość złożony przebieg, ponieważ istoty te uważają, iż wymiana myśli z kimś mniej inteligentnym zawsze musi przynieść szkodę myślicielowi. Niemniej zdecydowali się poprosić o pomoc dla jednego ze swoich Młodych, którego sami nie potrafili uleczyć. Został przetransportowany do Szpitala. Założyli, że Młody nie jest jeszcze na tyle rozwinięty, aby kontakt z obcymi istotami mógł mu zaszkodzić. Podczas rozmów z nim Tarlanin odkrył między innymi to, że zarówno pacjent, jak i jego superinteligentni dorośli pobratymcy też mają swoje systemy wierzeń.
Khone zjeżył sierść, ale nic nie powiedział.
— Tarlanin nie ma całkowitej pewności, musiałby zebrać więcej danych, ale możliwe, iż wszystkie inteligentne rasy przechodzą przez okres, kiedy wydaje im się, że znają odpowiedzi na wszystkie pytania, po którym następuje okres coraz pełniejszego pojmowania własnej ignorancji. Jeśli połączyć to z przekonaniem o istnieniu boga i życiu po śmierci…
— Dość! — przerwał mu Khone. — Nie chodzi o kwestię istnienia albo nieistnienia boga. Tarlanin podsuwa coraz to nowe, ciekawe tematy do rozmowy, czyni to jednak po to, aby uniknąć zmierzenia się z kwestią zasadniczą, czyli ciągle tym samym pytaniem! Dlaczego miłosierny i sprawiedliwy, wszechpotężny i współczujący bóg jest równocześnie tak okrutny? Dla Gogleskanina to kluczowa kwestia, która budzi lęk i niepokój.
Ale nie wiedząc, w co dokładnie wierzycie, nie zdołał pomóc, pomyślał Lioren. Na razie mógł podsuwać tylko sposoby zaczerpnięte z innych religii.
— Tarlanin nie pojmuje boskich zamysłów — powiedział. — Zapewne w ogóle nie jest możliwe, aby któryś z jej tworów mógł ją zrozumieć czy w pełni ogarnąć jej plany. Jednak panuje zgoda co do pewnych kwestii, które być może pomagają zrozumieć złożoność zagadnienia i rzeczywiste intencje stwórcy. Na przykład: uważa się, że chociaż troszczy się o wszystkie swoje dzieci, to jednak niekiedy zachowuje się jak rodzic, którym powoduje złość. Rodzic raczej beztroski czy irracjonalny, a nie kochający. Mówi się też, że jego miłość jest skupiona przede wszystkim na istotach inteligentnych i że realizując swój plan, bierze je wszystkie pod uwagę, czy wierzą w jego istnienie czy nie. Kolejnym przekonaniem powszechnym wśród różnych ras jest to, że bóg stworzył je na swój obraz i podobieństwo. Jest to dość kłopotliwe przekonanie, jeśli wziąć pod uwagę różnorodność typów fizjologicznych spotykanych w obrębie Federacji. Zdaje się ona zaprzeczać…
— Tarlanin znowu stawia pytania, miast szukać odpowiedzi — powiedział Khone.
Lioren zignorował wtręt.
— Istnieje jednak jeszcze inne podejście. Ci, którzy je wybrali, są przekonani, że wyznają wiarę w całkiem odmiennego boga. Nie chodzi o istoty tak inteligentne, jak Groalterri, których podejścia do problemu nie znamy i zapewne nigdy nie poznamy. Dotyczy to tych, którzy nie mogli znieść myśli o tym, że tak wielki wszechświat powstał zupełnie bez celu i tylko przypadkiem. Przypatrywali się jego bogactwu, gwiazdom liczniejszym niż ziarna piasku na plaży i wnętrzom atomów, aż uznali, że podobna struktura po prostu nie mogła zrodzić się przypadkiem, że musiała mieć swego stwórcę. Sami też byli częścią jego dzieła, wywnioskowali więc, że właśnie inteligentne życie jest najważniejszą częścią całej kreacji. Nie był to zupełnie nowy pomysł, jednak to podejście było bogatsze o próbę wyjaśnienia pewnych działań kochającego stwórcy, działań nie kojarzących się z troskliwą opieką. Na tym gruncie powstał także nieco zmodyfikowany pogląd, że dzieło stworzenia nie zostało jeszcze zakończone.
Khone słuchał w takim skupieniu, że Lioren nie słyszał nawet jego dość głośnego zwykle oddechu.
— Praca nie jest skończona, jak mówią, zaczęła się bowiem wraz z narodzinami tego młodego jeszcze wszechświata, który może będzie trwał wiecznie. Nie wiadomo dokładnie, jaki był ten początek, jednak obecnie zamieszkuje go wiele istot inteligentnych, które żyją w pokoju i sięgają coraz dalej wśród gwiazd. Jednak przejście od stanu zwierzęcia do stadia istoty myślącej — ten proces nieustannej kreacji albo ewolucji, jak powiadają inni — nie jest procesem łagodnym i wolnym od bólu. Jest powolny i trwa długo, w trakcie zaś zdarzają się też okrucieństwa i niesprawiedliwości.
Dodatkowo można spotkać się z przekonaniem, że obecna różnorodność kształtów inteligentnych istot jest tylko stanem przejściowym, gdyż w odległej przyszłości myśl uwolni się od fizycznych ograniczeń ciała. Wówczas wszyscy staną się nieśmiertelni i sięgną po cele, których obecnie, ledwie odróżniając się od zwierząt, nie umieją sobie nawet wyobrazić. Staną się naprawdę podobni bogu, dokładnie tak, jak kiedyś im to obiecano. Podobnie włączone mają być w tę jedność istoty o mniejszym potencjalne intelektualnym, gdyż wydawałoby się absurdem, aby bóg odrzucił cokolwiek ze swojego dzieła, nawet jeśli nie okazało się ono tak doskonałe.
Lioren przerwał, czekając na reakcję Khone’a. Nagle dotarło do niego coś jeszcze.
— Groalterri mają swoje przekonania, ale nie chcą rozmawiać o nich z nikim o niższej niż ich własna inteligencji. Możliwe zatem, że każda rasa sama musi znaleźć własnego boga, oni zaś zaszli na tej drodze dalej niż inni.