Выбрать главу

— Ależ to sprawa raczej dla naczelnego psychologa — zahuczał Thornnastor. — I co ma do tego dwóch bardzo zajętych Diagnostyków?

— Ta decyzja nie była ze mną konsultowana — powiedział spokojnie O’Mara.

Thornnastor i Conway spojrzeli na psychologa sześcioma oczami. Potem skierowali wszystkie na Liorena. Miał zapewne sporo szczęścia, że nie potrafił odczytywać tralthańskich i ludzkich gestów.

— Zrobiłem to w nadziei, że Liorenowi uda się powtórzyć sukces, który zanotował w kontaktach z innym moim pacjentem, byłym Diagnostykiem Mannenem. Nie byłem pewny, czy to dość ważna kwestia, aby zwracać się z nią do naczelnego psychologa. Obecnie Lioren jest jednak przekonany, że należy to zrobić. Po rozmowie zgodziłem się z nim w całej rozciągłości.

Seldal usiadł z powrotem na swojej grzędzie, Lioren zaś ułożył dwie środkowe kończyny na blacie i spróbował zebrać myśli.

Thornnastor zatupał niecierpliwie wszystkimi sześcioma nogami. Conway wydał jakiś dźwięk i powiedział:

— Kapitanie, wiem, że udało się panu pomóc doktorowi Mannenowi, który był moim nauczycielem i nadal jest moim przyjacielem. Jestem za to bardzo wdzięczny. Jak jednak możemy wesprzeć pana w sprawie, która jest raczej psychiatrycznym problemem?

— Zanim zacznę, chciałbym prosić, aby nie zwracać się do mnie moim dawnym tytułem — odezwał się Lioren. — Odebrano mi prawo praktykowania zawodu — znacie powód takiego stanu rzeczy, wiecie, że sam też nie chciałem być dłużej chirurgiem. Niemniej nie potrafię zmienić sposobu patrzenia na chorych, przez co moje dotychczasowe doświadczenie każe mi sądzić, że problemu Hellishomara nie da się do końca zakwalifikować w ten sposób. Najpierw muszę jednak przedstawić pokrótce ewolucyjne i kulturowe tło, niezbędne dla zrozumienia przypadku.

Nikt nie przerywał mu już, gdy opisywał właściwy kulturze Groalterrich podział na rozwijających cywilizację techniczną Młodych i telepatycznych Rodziców, oraz jakie ci pierwsi otrzymują nauki, jak podchodzą do sprawy osiągania dojrzałości. Wspomniał to, co O’Mara opowiedział o osobniczym odtwarzaniu ciągu ewolucyjnych zmian; zaznaczył, że wedle standardów Groalterrich, młodzi byli ledwie inteligentni, chociaż rodzice i tak troszczyli się o nich, jak tylko potrafili. Z drugiej strony, dorosłe istoty były tak wielkie, że ich liczba musiała być ściśle kontrolowana, jeśli rasie nie miało zagrozić wyginięcie. Obserwacje satelitarne pozwoliły ustalić, że cała populacja rodziców i młodych liczy nie więcej niż trzy tysiące osobników, a zatem narodziny Młodego były wydarzeniem nadzwyczaj rzadkim. Tym większa była rodzicielska troska.

Lioren bardzo starał się przedstawiać jedynie ogólny obraz i korzystać tylko z tych informacji, które Hellishomar pozwolił rozpowszechniać. Oraz z wyników własnej dedukcji, oczywiście.

— Bez wątpienia sami stwierdzicie, że prezentowany przeze mnie obraz nie jest kompletny, jednak nie dzieje się to przypadkiem. Jak już wyjaśniłem naczelnemu psychologowi, istnieje powód, dla którego nie mogę ujawnić wszystkiego…

— Powiedział pan coś takiego O’Marze i pozostał przy życiu? — nie wytrzymał Conway.

Lioren uznał, że nie jest to poważnie zadane pytanie, i postanowił je zignorować.

— Ponieważ Hellishomar jest dla nas jedynym źródłem informacji o kulturze Groalterrich, wszystko, co powie, ma dla nas olbrzymią wagę, jednak nie wszystko z tego nadaje się do przekazywania do powszechnej wiadomości. Pacjent zaufał mi w szczególny sposób i gdybym go zawiódł, istnieje graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, iż zaprzestałby jakichkolwiek kontaktów. Moje obserwacje pozwalają już niemniej na wyciągnięcie pewnych wniosków.

Lioren przerwał na chwile, aby dobrać właściwe słowa.

— Pacjent przybył do szpitala dzięki telepatycznej prośbie czy raczej sugestii, przekazanej kapitanowi statku przez Rodziców, którzy chcieli ratować Młodego. Sami nie są zdolni leczyć żadnych obrażeń, Młodzi zaś, chociaż wprawni w operowaniu gigantycznych rodziców, nie mieli środków do przeprowadzenia zabiegu polegającego na usunięciu kilkuset głęboko wbitych owadów. Starszy lekarz Seldal wykonał swoją pracę jak najlepiej, jednak przy minimalnym kontakcie z pacjentem. Sam nawiązałem z nim pewne porozumienie, obserwowałem też jego zachowanie podczas rozmowy, z czego wywnioskowałem coś, z czym Seldal i O’Mara już się zgodzili. Sądzimy mianowicie, że rany zadane przez owady nie były jedynym powodem, dla którego Hellishomar do nas trafił.

Wszyscy wpatrywali się w niego z taką uwagą, że mogliby ujść za własne holograficzne posągi.

— Z rozmów wynikło jednoznacznie, że Hellishomar już wyrósł i był za stary, aby wykonywać pracę Rębacza. Powinien już wejść w okres zmian poprzedzających osiągnięcie dorosłości. Jednak Rodzice nie dotknęli jego umysłu swoimi głosami, jak zwykle dzieje się to w podobnym czasie. Zapewne nie doszło jednak do kontaktu dlatego, że nie chcieli go nawiązać, ale z przyczyny o wiele bardziej prozaicznej — Hellishomar jest telepatycznie głuchy. Możliwe też, że cechuje go pewne upośledzenie umysłowe.

Zapadła chwila ciszy przerwanej przez Thornnastora.

— Sądząc po tym, co dotąd usłyszeliśmy, panie chirurgu kapitanie, jest to chyba wysoce prawdopodobne.

— Proszę nie tytułować mnie w ten sposób — powiedział Lioren.

Conway machnął ręką.

— Mimo braku oficjalnego tytułu, z zachowania nadal jest pan chirurgiem, zatem pomyłka jest chyba wybaczalna. Co zaś się tyczy Hellishomara, jeśli chodzi o defekt umysłu, to raczej sprawa dla psychologa, nie patologa czy chirurga. Co więc robimy tu z Thornnastorem?

— Nie jestem przekonany, czy zasadniczy problem wiąże się z kwestiami osobowościowymi — powiedział Lioren. — Skłonny byłbym raczej przypuszczać, że chodzi o anomalię strukturalną, która nie pozwala na rozwinięcie się telepatycznych umiejętności, chociaż nie narusza pozostałych funkcji mózgu. Opieram się przy tym na wynikach obserwacji, tak własnych, jak i poczynionych przez doktora Seldala, oraz na wnioskach wyciągniętych z tego, co przekazał mi pacjent, a czego nie mogę powtórzyć ze szczegółami.

O’Mara wydał jakiś dźwięk, ale nic nie powiedział. Lioren zignorował go.

— Hellishomar jest Rębaczem, co u Groalterrich odpowiada profesji chirurga, i chociaż wedle naszych standardów jego praca na wielkich ciałach Rodziców nie ma wiele wspólnego z precyzyjnym operowaniem skalpelem, rzeczywiście wykazuje się świetną koordynacją ruchów i zdolnością do bardzo precyzyjnych manewrów. Brak śladów zaburzeń aktywności czy słabej koordynacji, wskazujących zwykle na upośledzenie umysłowe. Chociaż jest młodocianym przedstawicielem gatunku, który pełnię możliwości intelektualnych osiąga dopiero po wielu latach życia, jego umysł wydaje się już teraz sprawny, bystry i zdolny do ogarnięcia wielu problemów filozofii, teologii i etyki, które pojawiły się w naszych rozmowach. Nie oczekiwałbym niczego podobnego po istocie ze znaczącym uszkodzeniem mózgu. Sądzę raczej, że anomalia dotyczy tylko zmysłu telepatycznego i być może dałoby się to zoperować.

Naczelny psycholog znowu upodobnił się do rzeźby.

— Słuchamy dalej — powiedział Conway.

— Po raz pierwszy Groalterri nawiązali kontakt z Federacją dla uratowania Młodego. Zapewne mają nadzieję, że Szpital zdoła w pełni go wyleczyć. Powinniśmy zrobić, co w naszej mocy, aby ich nie zawieźć.

— Zrobimy, co w naszej mocy, aby nie zabić pacjenta — stwierdził Conway. — Czy pojmuje pan, o co pan nas prosi?