— Doktor Seldal tamuje krwawienie naczyń podskórnych, zakładając na nie zaciski — mówił Conway. — Naczynia włosowate są u tego pacjenta z oczywistych przyczyn wielkie jak arterie. Zaczynam wiercenie przez kość, aby odsłonić opony mózgowe. Wiertło ma na czubku minikamerę, połączoną z głównym monitorem, co pozwoli nam ustalić, kiedy zbliżymy się do tkanki oponowej. Doszliśmy. Wiertło zostało wycofane i na jego miejsce wprowadzamy piłę szybkotnącą. Najpierw poszerzę za jej pomocą otwór zrobiony wiertłem, potem wytnę krąg tkanki kostnej o takiej średnicy, która pozwoli chirurgom wejść do środka głowy pacjenta. Jest. Kostny krąg jest teraz wyjmowany i poczeka w schładzanej atmosferze na koniec operacji, kiedy to wróci na miejsce. Jak pacjent?
— Przyjaciel Hellishomar odczuwa lekki dyskomfort. Albo nawet ból, nad którym jednak w pełni panuje. Wyczuwam też normalne w podobnej sytuacji obawy.
— Ja chyba nie muszę już odpowiadać — powiedział Hellishomar.
— Na razie nie — przyznał Conway. — Potem jednak będę potrzebował pomocy, której tylko ty możesz mi udzielić. Staraj się nie przejmować. Dobrze sobie radzisz. Seldal, wchodzimy.
Lioren zapragnął nagle wesprzeć pacjenta jakimś dobrym słowem, bo ostatecznie to on właśnie — przekonawszy najpierw O’Marę i Conwaya, a potem i samego Hellishomara — ponosił odpowiedzialność za to, co właśnie się działo. Nie mógł jednak wtrącać się nieproszony w tok rozmów zespołu operującego, a prywatny kanał miał zostać uruchomiony dopiero na prośbę pacjenta. Mógł zatem tylko patrzeć w milczeniu.
Różowawy i wielki niczym pień drzewa kościany kołek został wyciągnięty z rany, tymczasem Seldala przeniesiono do plecaka Conwaya. Trzy nogi miał związane razem, dla nadania jego sylwetce bardziej opływowych kształtów. Po chwili z plecaka wystawała tylko jego giętka szyja z głową i dziobem. Podobne plecaki z instrumentami wisiały na piersi i brzuchu Conwaya, który miał wolne nogi, zamiast butów nosił jednak miękkie obuwie na grubej podeszwie i biały, śliski kombinezon z przezroczystym hełmem, wyposażonym we własne źródło światła i urządzenia łączności. Seldal założył tylko gogle ochronne, z boku dzioba zwisał mu przewód doprowadzający powietrze. Przytulił dziób ciasno do tylnej części hełmu Conwaya.
— Zero ciążenia na polu operacyjnym — polecił Conway. — Seldal, gotowy? Zaraz będziemy wchodzić.
Pochwyceni wiązką pola siłowego zagłębili się, głowami naprzód, w ranie operacyjnej. Za nimi wlokły się niczym barwny ogon kable zasilające, powietrzne, odsysające i jeden przeznaczony do pobierania próbek. Do tego dochodziła jeszcze lina zabezpieczająca. W świetle reflektora czołowego Conway ujrzał gładkie, szare ściany organicznej studni. To samo widać było na wielkim ekranie.
— Jesteśmy na dnie — powiedział Conway. — Widzimy coś, co jest zapewne odpowiednikiem błony ochraniającej mózg. Reaguje łagodnie na nacisk, co sugeruje, że pod spodem znajduje się płyn. Grubość samej błony, jak i warstwy płynu pomiędzy nią a mózgiem trudna jest do oszacowania. Tkanka nie jest przezroczysta, płyn zapewne także nie. Wykonuję małe cięcie kontrolne. To dziwne.
Zapadła chwila ciszy.
— Nacięcie zostało poszerzone, nie obserwuję utraty płynu. Ach, to tak…
Conway wyjaśnił z zadowoleniem, że w odróżnieniu od innych istot, których mózgi otoczone są płynem mającym chronić delikatną tkankę przed wstrząsami i zapobiegać tarciu pomiędzy korą a powierzchnią kości, Groalterri mają w tym miejscu półpłynna tkankę o gęstości żelu. Conway oddzielił drobny jej kawałek, po czym ułożył go z powrotem na miejscu. Został błyskawicznie wchłonięty, bez śladu zlewając się z resztą mazi. Był to szczęśliwy zbieg okoliczności, nie musieli się bowiem martwić utratą płynu i mieli szansę poruszać się z minimalnymi oporami między błoną osłaniającą a tkanką mózgową. Ich pierwszym celem miała być głęboka szczelina pomiędzy dwoma zwojami, miejsce, gdzie zapewne znajdował się ośrodek telepatii.
— Zanim ruszymy dalej, czy pacjent odczuwa coś niezwykłego? — spytał Conway.
— Nie — odparł Hellishomar.
Przez kilka chwil na ekranie widać było tylko poruszające się ręce Conwaya i jasno oświetlony dziób Seldala, gdy przesuwali się z wolna po zwojach ku wąskiej szczelinie.
— Na ile potrafimy prawidłowo oszacować, szczelina ciągnie się na dwadzieścia jardów z każdej strony i jest głęboka przeciętnie na trzy jardy — odezwał się w końcu Conway. — Na górnej powierzchni mózgu podział między sąsiadującymi zwojami jest wyraźnie zaznaczony, głębiej są ściśnięte razem. Nacisk nie zagraża życiu, ich rozsunięcie nie wymaga wielkiego wysiłku i nie zmniejsza naszej mobilności, jednak może poważnie utrudnić jakąkolwiek aktywność chirurgiczną. Zaraz uruchomimy pierścienie.
Hellishomar ciągle nie odzywał się do Liorena, na żadnym kanale, nie było więc szansy dowiedzieć się, o czym myśli. Jednak Prilicla spokojnie i miarowo pracował skrzydłami, co sugerowało, że nie było w okolicy żadnego źródła przykrych emocji.
— Spokojnie, przyjacielu Liorenie — powiedział cicho empata. — W tej chwili jesteś bardziej spięty niż przyjaciel Hellishomar.
Podniesiony na duchu Lioren skupił uwagę na głównym ekranie.
— To jest zwój, w którym stwierdziliśmy największe stężenie śladów metali — powiedział Conway. — Uznaliśmy, że jest odpowiedzialny za zmysł telepatii, ponieważ takie właśnie nasycenie metalami cechuje środki telepatyczne u innych gatunków. Sam związek pozostaje niejasny, przypuszcza się jednak, że chodzi o szczególne cechy związane z nadawaniem i odbieraniem sygnałów. Spróbujemy potwierdzić tę hipotezę. Niestety, nasze rozpoznanie tego terenu nie jest pełne. Ze względu na gęstość tkanek i ich szczególny charakter musielibyśmy użyć skanerów dużej mocy, które z kolei wpłynęłyby na aktywność neuronalną. Z tego powodu zamierzam użyć na krótko skanera ręcznego. Wszystko, co uzyskaliśmy wcześniej, jest wynikiem badań z pomocą nie emitujących promieniowania czujników, mierzących ciśnienie i naturalne reakcje na bodźce. Pacjent pomógł nam w tym, wykonując polecenia ruchowe, dzięki czemu wyodrębniliśmy ten obszar, jednak uzyskane dane są o wiele mniej dokładne niż przy badaniu skanerem.
Lioren był pewien, że wszyscy w szpitalu dobrze wiedzieli, czym różni się skaner od zestawu czujników. Całe tłumaczenie zostało wygłoszone tylko na potrzeby pacjenta.
— Tak jak oczekiwaliśmy, mózg wielkiej istoty jest ogólnie mniej zwarty. Sporo miejsca zajmują obszerne naczynia krwionośne, chociaż sama tkanka ułożona jest równie ciasno, jak w każdym innym mózgu. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakie mogą być pełne możliwości równie olbrzymiej struktury neuronalnej.
Lioren wpatrzył się w widoczne na ekranie dłonie Conwaya, który powoli posuwał się naprzód, rozsuwając zwoje. Poruszał się tak, jakby pływał. Tarlanin spróbował postawić się w miejscu Hellishomara i wyobraził sobie dwie małe jak owady istoty buszujące mu w głowie. Było to coś tak obrzydliwego, że ledwie opanował mdłości.
Conway odezwał się znowu, tym razem wyraźnie zdyszany.
— Chociaż nie możemy osądzić, na ile normalny jest obraz tego, co tu napotkaliśmy, mamy jednak wrażenie, że nie natrafiliśmy dotąd na żadną patologię. Posuwamy się coraz wolniej w związku z narastającym naciskiem tkanek. Z początku myślałem, że to tylko złudzenie spowodowane większym zmęczeniem, jednak Seldal odczuwa to podobnie i mówi, że tkanka napiera coraz mocniej na materię plecaka. Na pewno nie jest to efekt psychosomatyczny związany z klaustrofobią. Idzie nam coraz trudniej, pole widzenia też mamy coraz mniejsze. Zakładamy pierścienie.