Wszyscy obecni z wyrzutem patrzyli na niego, z zapartym oddechem oczekując słów dyktatora. Namyślał się krótko. Podniósł głowę i, mrużąc oczy, powiedział:
– Teraz my sami musimy zaszczepić komunizm w Germanji… Należy bez zwłoki rozpocząć dyplomatyczne stosunki z kapitalistycznemi państwami, wyrażając naszą szczerą chęć do pokojowego z niemi współżycia…
– To zdrada idei!… Kompromis!… śmierć komunizmu! – krzyknęli Zinowjew i Kamie-niew, tłukąc pięściami w stół. – oportunizm zbrodniczy!
– Musimy żyć z sąsiadami formalnie w dobrych stosunkach – ciągnął spokojnie Lenin, -potrzebujemy od nich towarów, brakujących nam, pieniędzy i specjalistów dla naprawy naszego zniszczonego przemysłu. Dopuścimy kapitalistów zagranicznych, aby ożywili handel i ułatwili naszym komisjom ekonomicznym i dyplomatycznym wolny wstęp do swoich państw, gdzie będziemy szerzyli naszą agitację. Jednocześnie socjaliści o zabarwieniu Zimmerwaldu i Kienthalu muszą dokonać roboty rozkładowej wewnątrz tych państw. Rosyjski proletarjat musi za wszelką cenę zakończyć wojnę domową zwycięstwem i odetchnąć trochę. Przez ten czas wzmocniony nasze placówki w Polsce, Niemczech, Czechach i zaczniemy od początku…
– nie mamy żadnych sił w Niemczech. Tam wszystko zgnietli imperjaliści i ugodowi towarzysze… – zauważył Cziczerin.
– Nie dajcie mi skończyć! – wybuchnął Lenin. – Posiadamy olbrzymią armję, złożoną z kilkuset tysięcy rosyjskich jeńców w Niemczech. Muszą oni być zorganizowani i rozlokowani na linji Elby. Towarzysze Busch i Kork pisali mi o tem. Jeńcy uderzą. Pójdziemy przez Polskę. Młode, słabe, zniszczone państwo nie będzie stawiało oporu…
Dzierżyński drgnął i nieruchomy wzrok wbił w Lenina. Odezwał się Trockij. Mówił głosem szyderczym:
– Taki plan wymaga dużo złota… W kraju naszym fabryki stoją, głód, epidemje, niezadowolenie rosną, towarzyszu prezesie Rady komisarzy ludowych! Tymczasem jesteśmy zbuntowanymi nędzarzami…
Lenin spojrzał na niego pogardliwie. Uśmiechnął się i rzekł dobitnie:
– mamy brylanty Romanowych, nieprzebrane skarby w Ermitażu i innych muzeach. Sprzedać wszystko!…
Zaśmiał się cicho.
– Fabryka papierów państwowych ma rozpocząć druk pieniędzy cudzoziemskich! – rzucił chrapliwym głosem. – Po upływie dwuch miesięcy będziemy mieli półmiljona uzbrojonych ludzi na terenie nieprzyjacielskim. Pamiętajmy, że otaczają nas narody, zgnębione wojną, niezadowolone, wyglądające pokoju. Zaczniemy od Czecho-Słowacji i Polski, po nich nastąpi kolej na Rumunię i Jugosławję. Po pierwszych powodzeniach przyłączą się do nas Włochy. Dziś dostarczono mi ścisłych informacyj, że mimo niepowodzenia, niemiecki proletarjat pójdzie pod naszym sztandarem. Czy długo potem zdoła przetrwać Francja? Padnie, a z nią runie Anglja! Dla tego planu musimy mieć w przygotowaniu wszystko do ostatniego skrawka papieru. Nikt nie wytrzyma naszego nacisku zbrojnego od wewnątrz i z zewnątrz!… Nie mamy prawa wpadać w rozpacz i zwątpienie, towarzysze! Precz z paniką! Musimy trochę odetchnąć, zebrać się z siłami i – do dzieła!
Pod wpływem wrzącej energji, spokoju i niegasnącej ani na chwilę wiary Lenina, rozpoczęła się nowa praca.
Formowano i szkolono olbrzymią armję, bito fałszywe funty i dolary, sprzedawano niemal na ulicach wszystkich stolic świata brylanty, perły, złote serwisy, należące do korony i kościołów; wywożono zagranicę obrazy, rzeźby; handlowano staremi ikonami, zabytkami mu-zealnemi, zbiorami księgarskiemi; obdzierano ze wszelkich kosztowności świątynie; wytężono wszystkie siły na zwalczanie rządu syberyjskiego, posiadającego prawie cały „złoty skarb" państwa.
Lenin myślał o wszystkiem.
Niewidzialnemi szczelinami sączył propagandę komunistyczną i pieniądze na rewolucję światową; zwoływał narady fachowców, planując elektryfikację kraju i zaprowadzenie w każdej chacie chłopskiej światła elektrycznego; ustawiał motory powietrzne do poruszenia dyna-mo-maszyn; budował samoloty; projektował nowe uniwersytety i szkoły dla wychowania specjalistów o psychologii proletarjackiej; podtrzymywał fantastyczne projekty nowych fabryk; przyjmował delegacje chłopskie; pisał własnoręcznie kartki z pozwoleniem dla wieśniaków i robotników na przewiezienie kolejami większej ilości towarów i produktów; osobiście sprawdzał, czy jego rozkazy zostały wykonane i rozesłane; zasypywał wszystkie dzienniki artykułami; wydawał książki i broszury; wygłaszał mowy agitacyjne, usypiające podejrzliwość narodu, kojące cierpienie jego i budzące nadzieję.
Kipiał i płonął cały; wytężał siły w szalonym, niedoścignionym pośpiechu.
Urzędy nie mogły nadążyć za nim. Komisarze tracili głowy i upadali ze znużenia, popędzani przez osobiste telefoniczne rozkazy i potok drobnych kartek dyktatora z coraz to nowemi pomysłami. On zaś wszystko robił na czas i wymagał ścisłości i systematyczności w wykonaniu zleceń. Pochłaniała go myśl nad naukową organizacją pracy i nad utworzeniem „ligi racjonalnego wykorzystania czasu". Komisje łamały sobie głowy nad tem zagadnieniem i wyniki swoich badań codziennie referowały dyktatorowi, nie ukrywając przed nim, że wszelkie doświadczenia są bardzo utrudnione z powodu demoralizacji, panującej wśród rzesz robotniczych.
Lenin się śpieszył.
On jeden tylko wiedział o przyczynie swego pośpiechu.
Napadały go chwile odrętwienia i obojętności męczącej i strasznej. Czuł wtedy nieznośny ciężar w głowie i chłód przenikliwy. Myśl z trudem płynęła w mózgu, jakgdyby przeciskała się mozolnie przez szczeliny w kamieniu.
Rozumiał, że pod czaszką jego dzieją się rzeczy dziwne i nieuniknione.
Nie miał zwątpienia, iż były to objawy groźne.
Raz jeden tylko, patrząc na odwiedzających go doktora Kramera i Maksyma Gorkiego, w obecności Nadziei Konstantynówny rzekł, zmuszając się do wesołego uśmiechu:
– Popamiętajcie moje słowa, że skończy się to paraliżem!…
– Potrzebny wam jest dłuższy odpoczynek – zauważył doktór.
– Nie mam już ani chwili do stracenia! – odparł Lenin z naciskiem.
Istotnie nie miał. Obmyślił nowy, zawiły plan polityczny. Był gotów w szczegółach, musiał więc przystąpić do wykonania.
Niepokoiło go pewne zjawisko, wywołane przez hasła, które rzucił w październiku 1917 roku.
Uroczyście oznajmił, że wszystkie narodowości, wchodzące w skład dawnego imperjum rosyjskiego, mogą same określić swój stosunek polityczny do państwa proletarjatu, a nawet oderwać się całkowicie.
Cała Rosja pokryła się samodzielnemi republikami. Osłabiało to kraj i nie pozwalało Radzie komisarzy żądać od odosobnionych części żywności i ludzi dla armji.
Lenin zaczął rozkładać te drobne ugrupowania, korzystając z panujących w nich waśni ide-jowych, przyłączał je do związku sfederowanych republik, niepokorne ludy podbijał, walcząc z Kaukazem, kozaczyzną i Ukrainą, wreszcie, przekreślił obietnice pierwszego dekretu i zacisnął „zwolnione" przez proletariat, a podbite niegdyś przez carów narody w rękach Kremlu.
Odwieczna zaborczość rosyjska, pogarda dla słabszych ludów, obudziła się w półmongol-skiej, półsłowiańskiej duszy Lenina, wybuchnęła z całą siłą i stanowczością, ponieważ odpowiada drapieżnemu instynktowi narodu. Nogą przycisnął powalonych i żelazną ręką zdusił za gardło. Ludy i szczepy zostały niewolnikami rządu moskiewskiego, przerażającego nasła-nemi agentami krwawej „czeki" i oddziałami karnemi.
Odtąd były zmuszone podzielić losy zaborców i razem z nimi dążyć do nieznanego celu, coraz bardziej zanikającego wśród gromadzących się dokoła, stłoczonych, groźnych chmur.
Zagarnięcie bogatej Ukrainy i Kaukazu dodało sił zmagającej się z przeciwnościami Radzie komisarzy ludowych. Czerwona armja zwalczyła najstraszniejszego wroga – rząd syberyjski. Groźny to był przeciwnik, zbliżający się do Permiu i już zapowiadający dzień złożenia zdobycia Moskwy. Upadł nagle, w chwili, gdy wodzowie głośno marzyli o carze i Zgromadzeniu Narodowem, z czego skorzystali baczni na wszystko przewódcy komunizmu, umiejętnie i podstępnie podnosząc przeciwko nim ludność rosyjską i mongolską.