Kolejnymi ciosami «odwetowymi» rozeźlonych nominacją Miedwiediewa «siłowików» było aresztowanie przez FSB członka obozu «liberałów», generała Alieksandra Bulbowa, zastępcy szefa federalnej agencji ds. walki z narkotykami, generała Wiktora Czerkiesowa (o mały włos, a wywiązałaby się przy tym strzelanina między «gorylami» Bulbowa a funkcjonariuszami FSB), jak również innego znanego «liberała», Siergieja Storczaka, wiceministra finansów, którego oskarżono o sprzeniewierzenie kilkudziesięciu milionów dolarów i zamknięto pomimo rekomendacji jego szefa, ministra finansów, Alieksieja Kudrina. «Liberałowie» nie zostali «siłowikom» dłużni, ujawniając zeznania gwiazdora «szarej strefy biznesowej», Oliega Szwarcmana. Szwarcman przyznał, iż jest kasjerem tajnego funduszu wysokich oficerów FSB, którzy za pomocą szantażu, sztuczek prawnych, «firm-słupów» itp. doją Rosję «renacjonalizując» różne większe i mniejsze firmy, czego jaskrawym przykładem Jukos zgnojonego Chodorkowskiego. Putin bez zewnętrznych emocji obserwuje tę wymianę ciosów; trudno powiedzieć czy stymuluje ją, czy chciałby ją gasić.
Problematykę wewnętrznych gier kremlowskich klanów bardziej szczegółowo ujmują strony 95-99 raportu pełnego. Jako symbol ich skomplikowania (ich niejednoznaczności wynikającej z prostych zdawałoby się podziałów) warto ukazać, że wrogi Miedwiediewowi klan «czekistów», chociaż przez jakiś czas wspierał «swojego» (Fradkowa), później zaczął wspierać premiera Zubkowa, który formalnie należy przecież do konkurencyjnej grupy «biurokratów».
5. Pytanie: czy Miedwiediew na sto procent będzie po 2 marca prezydentem Federacji? – wydaje się łatwe. Jednak Putin wielokrotnie już udowodnił, że lubi zaskakiwać wszystkich (tak opinię publiczną, jak i swoje otoczenie, nie wyłączając doradców), więc sprawy nie można przesądzać stuprocentowo. Zakładając wszakże, iż «Carewicz» Miedwiediew zostanie «carem» w wyniku marcowych wyborów – trzeba postawić kwestię: jaką funkcję będzie pełnił Putin? Wszystko zdaje się wskazywać, że zostanie premierem rządu, który uzyska większe prerogatywy niż prezydent. O objęcie teki premiera zaapelowały do Putina cztery tzw. «partie kremlowskie» (Jedna Rosja, Sprawiedliwa Rosja, Siła Obywatelska i Agrarna Partia Rosji); prosił go o to publicznie również patriarcha Moskwy i Wszechrusi, Alieksy II. Spekulacje, że Putin raczej zostanie szefem Gazpromu lub szefem Centrum Dziedzictwa Historycznego im. Władimira Putina, by «z tylnego siedzenia» rządzić Rosją – nie mają dużych szans realizacji, ale wykluczyć nie można niczego.
6. Ostatnia ważna kwestia rosyjska najbliższych miesięcy tyczy lojalności nowego prezydenta wobec poprzednika, który był jego promotorem. Pod tym względem tereny eksimperium ZSRR dają charakterystyczną lekcję zdrady. Gdy w Turkmenistanie zmarł dyktator Nijazow (2006), walkę o schedę błyskawicznie wygrał mało znany Berdymuchammedow, tylko dlatego, że poparł go i promował ze wszystkich sił szef tajnej policji, Akmurad Redżepow. Kilka miesięcy później prezydent Berdymuchammedow uwięził swego dobroczyńcę (Redżepow został skazany przez sąd kapturowy na 20 lat). Analogicznie postąpił Putin. Jego promotorem był wpływowy dygnitarz Kremla, oligarcha Boris Bieriezowski (to Bieriezowski przekonał Jelcyna, by «namaścić» Putina). Wkrótce po objęciu prezydentury Putin chciał zamknąć swego dobroczyńcę, lecz Bieriezowskiemu udało się zwiać do Londynu. Czy zobaczymy znowu spektakl pt. «historia lubi się powtarzać»? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale zważywszy tarcia między kremlowskimi «klanami» (i sekretne wysiłki multimiliardera Bieriezowskiego, by się zemścić) – nie może być całkowicie wykluczone.
Szansa chwycenia Putina za gardło (przez kogokolwiek) dlatego wydaje się raczej wątpliwa, że zbudował on sobie silne klapy bezpieczeństwa wewnątrz systemu. Prawie wszyscy szefowie głównych służb specjalnych Federacji Rosyjskiej (FSB – Nikołaj Patruszew, GRU – Walientin Korabielnikow, FSKON – Wiktor Czerkiesow, Ochrona Kremla – Jewgienij Murów) są pretorianami Putina, zaś tarcia między nimi oznaczają wzajemne szachowanie się, które raczej nie mogłoby się przerodzić w kontrputinowską solidarność. Również największa biznesowa siła Federacji – wielobranżowy i wielofirmowy koncern Gazprom (prócz kompanii wydobywczych: własne porty i lotniska, własna flota morska i powietrzna, własne media, własny bank, etc, chyba tylko własnej opery brakuje) – znalazł się całkowicie w ręku Putina dzięki petersburskiemu bankowi Rossija, po przejęciu przez ten bank licznych aktywów, funduszy (m.in. emerytalny), polis ubezpieczeniowych i firm Gazpromu (Gazprom-Media, Gazprombank, Gazfond, Sogaz i in.). Kluczem jest tu fakt, iż prezes (Jurij Kowalczuk) i pozostali dygnitarze banku Rossija to zaufani Putinowcy. Bez skaptowania lub usunięcia tych ludzi, jak również bez skaptowania lub usunięcia Putinowca Igora Sieczina (który niczym żandarm kontroluje służby specjalne i sfery biznesowe) – żaden przeciwnik Putina nie ma szans odebrać mu władzy (formalnej lub cichej) nad Rosją. Putin -jeśli nie zostanie zwyczajnie «odstrzelony» – długo będzie dysponował głównymi instrumentami wpływu.
7. Wpływ zewnętrzny na przesilenia moskiewskie spiskowo (gabinetowo) może być silny, lecz politycznie będzie znikomy, lub raczej zerowy. Opozycja rosyjska jest tak słaba, tak zdziesiątkowana, tak szczątkowa, że nasi lub inni zachodni agenci traciliby tylko czas próbując mobilizować ją dla solidnego oporu. To, że Kreml chce zlikwidować swoją bojówkarską, czysto terrorystyczną młodzieżową organizację Nasi, wynika z prostego faktu, iż ci putinowscy żule stali się niepotrzebni, gdyż są całkowicie bezrobotni, nie mają już kogo rozpędzać i bić (Nasi łatwo urządzali stutysięczne demonstracje proputinowskie, tymczasem zastraszona opozycja nie jest dzisiaj w stanie zwołać jednorazowo więcej niż kilkudziesięciu demonstrantów!).
Słabość wszelkich ruchów kontrautorytarnych pogłębiają imadła centralizujące władzę – gnębiące wszelką autonomiczność i kasujące samorządność lokalną. Już trzy lata temu (na początku roku 2005) Putin, decyzją Rady Federacji Rosyjskiej, przyznał sobie prawo rozwiązywania parlamentów lokalnych (Dum regionalnych), jak również prawo mianowania i odwoływania gubernatorów regionów. Właśnie takie «carskie» chwyty, plus prokremlowska monopolizacja mediów (vide skremlinizowanie, siłą Gazpromu, prywatnej telewizji NTV) i rozliczne prokremlowskie matactwa wyborcze – sprawiły, że teraz Human Rights Watch uznała putinowską Rosję oraz pięć egzotycznych krajów Afryki i Azji za szóstkę najbardziej dyktatorskich państw globu. Co nie jest nowością. Kręgi zachodnioeuropejskie, wzorem dawnych tekstów analitycznych de Custine'a, Czaadajewa, Kennana, Kucharzewskiego i Churchilla, dość solidarnie widzą Rosję jako kraj barbarzyński, daleki od standardów cywilizacji, ale w krytyce wykazują powściągliwość, gdyż cierpiałyby bez rosyjskiej ropy i gazu. Nie zamierzają też torpedować czy ośmieszać utworzonego prowokacyjnie przez Kreml Rosyjskiego Instytutu Demokracji i Współpracy, którym kieruje prawnik Anatolij Kuczerena, członek Izby Społecznej Federacji Rosyjskiej (paryskie biuro tego instytutu monitoruje przestrzeganie demokracji i praw człowieka w Unii Europejskiej, a nowojorskie będzie monitorowało w USA). Krytycy z kręgów drugiego planu bywają śmielsi, lansując wobec sukcesji kremlowskiej szydercze spekulacje typu: «Arlekina w masce czekisty zastąpi Pierrot w masce liberała», lub: «Putin i Miedwiediew będą teraz kiwali Zachód metodą złego policjanta i policjanta dobrego». Głównym zachodnioeuropejskim adwokatem Kremla są Niemcy, wedle których Putin to «der Grosstadtmensch» – wielki mąż stanu. Co prawda kanclerz Angela Merkel deklaruje mniej gorące prorosyjskie uczucia niż jej poprzednik, kanclerz Schröder, lecz jej retoryka to teatr, bal maskowy, gdy w istocie most Niemcy-Rosja będzie groźny nie tylko dla Polaków – może być wkrótce groźny dla każdego.
8. Jednym zdaniem ujmując «problem rosyjski», trzeba powiedzieć, iż putinowską «suwerenna demokracja» jest systemem kontr demokratycznym, ewidentnie autorytarnym, wyrodniejącym ku obłąkanej grotesce, która dzisiaj jeszcze tylko razi przez swoje atrybuty totalitarne (gwałcenie mediów, mordowanie przeciwników, rozpędzanie opozycyjnych wieców) i śmieszy przez swoje neomocarstwowe libretto, lecz musimy zachować ostrożność i utrzymywać właściwy militarny standard, gdyż w przyszłości może nam nie być z taką Rosją do śmiechu”.
Hayden odłożył raport, pomyślał: „Jaki totalitaryzm? Przecież u nich można jeszcze palić tytoń po knajpach i urzędach!”, a następnie tknęła mu głowę konstatacja, że właściwie nic się nie zmienia, chociaż stulecia i europejskie systemy ustrojowe mijają: dzięki Rosji wciąż bardzo trudno się nudzić będąc sąsiadem Rosji, partnerem Rosji, kontrpartnerem Rosji lub szefem amerykańskiego wywiadu.
Książka nie powinna być za bardzo skończona – Camus miał rację. Historia także nie powinna być skończona – Fukuyama nie miał racji. Tragikomedia musi trwać, bo zrobiłoby się nudno (Hayden też miał rację), gdy fabuła powieści nie musi bez końca rozwijać się. Prędzej czy później trzeba dać ostatnie słowo fabuły, choćby „story” nie była ukończona. Te ostatnie słowa tyczą Wasi. Generał Kudrimow został zabity kilkoma strzałami z broni krótkiej, we własnym mieszkaniu. Była sobota 25 października roku 2008. Umarł jak każdy, na tym polega demokracja – pułkownik Heldbaum, rzucając tę mądrość, miał świętą rację.
Ale czyż wszystko nie przemija, czyż nie ginie prędzej lub później każda marność nad marnościami, choćby i wielka jak żądza władzy, jak obłudna tyrania i jak tęsknota za złowrogim imperium? Kohelet miał głębszą rację. W proch się obrócą nasze lata i fata, a nasze dzieje polityczne dadzą kolejny identyczny słój drzewa historii, nikogo nie ucząc rozumu. Sic transit gloria mundi.
* – Tłum. Joanna Guze.
* – Tłum. Bohdan Zadura.
* – Tłum. Józef Paszkowski.