–Rozumiem – zapewniła go. – Proszę tylko nie robić sobie zbyt wielkich nadziei. Dwa miesiące to dużo czasu, zwłaszcza że przyjeżdża mnóstwo ludzi. Proszę mnie źle nie zrozumieć, pana córka to śliczna dziewczyna, ale takich nastolatek…
48
–Chce pani powiedzieć, że po pewnym czasie wszystkie twarze wyglądają tak samo. – Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
–Hm… – mruknęła, usiłując zatuszować uśmiechem zmieszanie, w jakie wprawił ją smutek pobrzmiewający w głosie Bartkowiaka.
–Już to słyszałem. I to nie raz. Ostatnio poinformował mnie o tym jeden z waszych policjantów, komisarz Chmiel, jeśli dobrze zapamiętałem nazwisko – powiedział z goryczą. – Jakbym sam tego nie wiedział – dodał cicho.
–Zostanie pan tutaj czy wyrusza dalej? – Edyta nie wiedziała, jak zareagować na jego słowa.
–Na razie nie ma żadnego dalej – odparł z westchnieniem. – Będę rozglądał się po mieście i okolicy tak długo, aż wpadnę na kolejny trop albo stracę nadzieję… Nie wie pani, gdzie mógłbym się zatrzymać? – zapytał, przerywając milczenie, jakie zapadło po jego ostatnim stwierdzeniu.
49
Rozdział IV
1.
Lidka obudziła się nagle. Panika zaciskała jej krtań, serce waliło jak oszalałe. Gdy zrozumiała, że to tylko zły sen, zaczęła się powoli uspokajać. Oddech wyrównywał się powoli, serce odzyskiwało miarowy rytm. Łagodnymi ruchami zaczęła gładzić brzuch. Miała nadzieję, że gdy trochę ochłonie po zmianach, jakie zaszły w jej życiu, zacznie lepiej sypiać. Od tygodnia nie przespała całej nocy. Przez chwilę żałowała, że kupiła w antykwariacie tamtą książkę. Nie miała wprawdzie czasu do niej zajrzeć, ale dręczyła ją historia opowiedziana przez Edytę. Paradoksalnie poczuła niechęć do nowej znajomej, jakby to ona była winna jej złemu samopoczuciu. A przecież tak naprawdę wcześniej też nie najlepiej spała, a skoro miała mieszkać w Lipniowie, i tak musiałaby wreszcie poznać lokalne podania, zwłaszcza że ich element znajdował się w dworskim ogrodzie. W pierwszym odruchu po powrocie z miasteczka Lidka postanowiła usunąć fontannę, ale poczuła wstyd na myśl, że ulega irracjonalnej histerii.
–Jakaś ty głupia… – wyszeptała, patrząc w sufit.
Edyta była jedyną dla niej życzliwą osobą w mieście. Nie powiedziała niczego, czego nie można by się dowiedzieć choćby z Internetu, zresztą Lidka sama nalegała na opowieści i zadawała setki pytań. A teraz miała do tamtej żal tylko dlatego, że nie usłyszała bajeczki o aniołkach. Opowieści o czarownicach zaciekawiły ją na tyle, że kupiła książki, których normalnie nie zauważyłaby na półce w księgarni, chyba że spadłyby jej na głowę. Nie powinna szukać dookoła winnych swojego złego samopoczucia, tylko wziąć się w garść i znaleźć sobie zajęcie.
Zerknęła na męża, zazdroszcząc mu spokojnego odpoczynku. Piotr oddychał miarowo i uśmiechał się przez sen.
Pewnie śni mu się coś miłego, pomyślała z nagłą czułością Lidka.
Za oknem już szarzało. Postanowiła wstać. I tak już nie zaśnie. Zamknęła za sobą cicho drzwi sypialni, starając się nie obudzić męża. Zeszła niespiesznie do kuchni i zaczęła przygotowywać sobie herbatę z miodem.
50
Chwilę później, ostrożnie niosąc parujący kubek, weszła do biblioteki. Uznała, że poświęci ranek na przestudiowanie kupionej książki. Usiadła wygodnie w fotelu, podciągając kolana, i okryła się polarowym kocem. Była połowa kwietnia, ale dom nie należał do najcieplejszych, dawały się we znaki marmurowe posadzki. Piotr nie pozwolił rozkładać dywanów, żeby nie uległy zniszczeniu podczas remontu, i teraz od podłogi bił niemiłosierny ziąb.
Na okładce książki widniała postać kobiety, którą Lidka wcześniej widziała wszędzie w miasteczku. Teraz przynajmniej dowiedziała się, skąd to wyobrażenie Lilith. Malowidła ścienne w restauracji stanowiły kopię obrazu Johna Colliera „Lilith”. Wprawdzie różniły się kilkoma szczegółami, ale główny motyw pozostawał ten sam. Długowłosa naga kobieta spleciona w uścisku z wężem. Na obrazie Colliera Lilith stalą we wdzięcznej pozie, z przechyloną lekko głową, odrzucając włosy, i przyciskała płaski łeb ohydnego gada do ramienia. Małomiasteczkowy artysta nadał restauracyjnemu freskowi więcej erotyzmu. Ta Lilith spoglądała wyzywająco przed siebie, a na jej twarzy widniał pełen ironii, zachęcający uśmiech. Lidka odniosła wrażenie, że kobieta jest pewna swojej niszczycielskiej siły. Demoniczna kochanka wiodąca na zatracenie.
Przerzuciła kilka kartek. Ku swemu zdumieniu odkryła, że postać Lilith występuje w wielu kulturach. Utożsamiana była na przykład z mezopotam-skim demonem porywającym niemowlęta; grecka Lilith, nazywana Lamią, była libijską królową związaną z Zeusem, której Hera zabrała potomstwo, co doprowadziło Lamię do obłędu i zaczęła porywać obce dzieci. Lidkę szczególnie zaintrygowała informacja, którą uraczyła ją Edyta, że Lilith uważana jest za pierwszą żonę biblijnego Adama, jeszcze przed Ewą. Lidia nigdy nie uważała się za religijną i nie przypominała sobie, by w Księdze Rodzaju była mowa o tej postaci. Toteż lektura książki pochłonęła ją całkowicie. Lilith nie godziła się ponoć z podległością wobec Adama i porzuciła go. Według Demonologii zdecydowała się uciec do piekła, gdzie została kochanką najwyższego w hierarchii szatana. Wysłano w pogoń trzy anioły – Senoya, Sansenoya i Seman-gelofa, by ją sprowadziły z powrotem. Zagroziły zabijaniem dzieci Lilith, jeśli nie wróci do raju. Ta była nieugięta i w odwecie zapowiedziała zabijanie dzieci Adama i Ewy. Do raju nigdy nie powróciła. W średniowieczu powszechnym zwyczajem było noszenie amuletu z imionami trzech aniołów, które miały chronić dzieci przed krwiożerczym demonem.
51
Czując przechodzące po plecach lekkie ciarki, Lidka opuściła kilka barwnych opisów. Jej wzrok przyciągnęło słowo „sukub”, którego użyła Edyta. Zaczęła czytać.
–Lilith uważana jest też za królową sukubów – mówiła cicho do siebie – kobiecych demonów, które nawiedzają we śnie mężczyzn i kradną im nasienie lub wysysają z nich energię życiową. Kabaliści przedstawiali ją jako nagą kobietę o ciele zmieniającym się w wężowe sploty. W każdym podaniu jest niebezpieczną kusicielką, nienasyconym demonem o niezwykłej urodzie… – Dalszy ciąg czytała, poruszając tylko lekko ustami.
–Hm… Lilith jako matka wampirów wysysała krew z noworodków…
Zaniepokoiła ją zbieżność wszystkich legend w kwestii porywania i zabijania dzieci przez niepokorną żonę Adama. Z ciężkim westchnieniem zamknęła książkę, zdecydowana więcej do niej nie wracać. Była zła na siebie, że historia Lilith tak ją urzekła i zafascynowała jej wyobraźnię. Wciąż miała przed oczami wizerunek pięknej kusicielki.
Poczuła czyjąś dłoń na karku i wrzasnęła, z przerażeniem zrywając się z miejsca. Kubek potoczył się pod stolik, a książka spadła grzbietem do góry. Za fotelem stał Piotr, na jego twarzy malował się przestrach.
–Jezu! – jęknęła. – To ty…
–A kogo się spodziewałaś? – Widać było, że nie może ochłonąć. Wrzask żony sprawił, że serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.
–Co się z tobą dzieje? – zapytał, oddychając głęboko, gdy nie odpowiedziała, tylko spoglądała nań nieruchomym wzrokiem.
–Nic. Po prostu…
Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Wydawało mi się, że naga kobieta ze swoim oślizgłym ukochanym przyszła po moje dziecko? – przebiegło jej przez głowę.
–Zamyśliłam się. – Wzruszyła w końcu ramionami, uznając, że zbagatelizowanie sprawy będzie lepszym rozwiązaniem niż przyznanie, że ma urojenia. – Kupiłam kilka dni temu – podniosła książkę z podłogi – i pochłonęła mnie zupełnie.
–Kryminał? – zapytał, maskując ironią ulgę. Obawiał się, że przeprowadzka i samotność źle oddziałują na stan nerwów Lidki. Kryminał był wyjaśnieniem niebudzącym obaw, chociaż Piotr zdawał sobie doskonale sprawę, że to nie jest normalna lektura dla jego żony, która nie ogląda mocniejszych filmów od komedii romantycznych, jako że w przeciwnym wypadku nie zmrużyłaby oka.
52
–Nie, no co ty… – obruszyła się teraz. – Wiesz, że nie czytam kryminałów. Byłam ciekawa historii miasta… Wiesz, ta fontanna i malowidła w restauracji…