Выбрать главу

185

–Teraz nie jestem pewien, czy mówimy o tej samej osobie. – Komisarz Madera wydawał się zdezorientowany.

–Rozpatrzę się w sytuacji – przyrzekł Michał. – Jeśli ma pan rację… – zawiesił głos.

Edyta z pewnością by mu powiedziała, gdyby Lidka miała kłopoty. Pod warunkiem, że tamta by jej się zwierzyła. A czy on sam nie był zbyt pochłonięty swoimi obsesjami, żeby zauważyć, co się dzieje? Niemożliwe.

–Nawet jeśli skłamała, to nie ma nic do rzeczy. Mieszkają tu od kilku miesięcy, a sprawca jest miejscowy. – Uznał ostatecznie, że prawdopodobieństwo, iż Sianecki może być zamieszany w tę sprawę, jest zerowe.

3.

Lidka weszła do domu, starając się nie robić hałasu. Mimo nalegań Edyty zdecydowała się wrócić. Przyjaciółka wypuściła ją z mieszkania, dopiero gdy uzyskała obietnicę, że w razie kłopotów Lidka po nią zadzwoni. Była jej wdzięczna za troskę, ale nie umiała podjąć decyzji, dopóki nie znała źródła problemu. Wiedziała, że musi chodzić o narkotyki. Wszystkie objawy, które wspólnie sprawdziły w Internecie, właśnie na to wskazywały. Lidka nie rozumiała, dlaczego Piotr sięgnął po te rzeczy. I co istotne, skąd je miał? Przecież właściwie nie wychodził z domu, a nikt do nich nie przychodził z wyjątkiem pani Zofii, ale jej nie podejrzewała o dystrybucję takich środków. Nie zauważyła, żeby z kimś się zaprzyjaźnił. Uznała też, że jej podejrzenia, iż Piotr ma romans, są śmieszne. Skoro nie wychodził z domu, to kiedy miałby spotykać się z inną kobietą? Tamte szramy sprzed kilku dni musiały mieć inną przyczynę. Pewnie zdarzył mu się wypadek po prochach, uznała.

–No właśnie! – Zatrzymała się na środku holu olśniona nagłą myślą. Jeśli Piotr zażywał narkotyki, musiał je kupować, a skoro tak rzadko wychodził z domu, to z pewnością miał zapas. Może go znaleźć i postawić męża przed faktem dokonanym. Wówczas na pewno nie będzie się wypierał. Obawiała się wprawdzie jego reakcji, ale była gotowa ponieść ryzyko.

Zakradła się pod drzwi gabinetu. Nasłuchiwała przez moment, ale nie dochodził stamtąd żaden dźwięk. Nacisnęła ostrożnie klamkę i weszła do pokoju.

186

Daria siedziała naprzeciwko Piotra, patrząc na niego z pogardą. W smukłych kształtnych palcach trzymała papierosa, krótka sukienka odsłaniała długie zgrabne nogi.

–Mogłabyś to zgasić? – Wskazał na papierosa, starając się nie patrzeć jej w oczy.

–Nie widzę powodu.

Wzruszyła lekceważąco ramionami, wydmuchując mu dym prosto w twarz. Roześmiała się rozbawiona, gdy się zakrztusił. Kręcąc z ubolewaniem głową, zgasiła papierosa w popielniczce. Westchnęła z udanym smutkiem, wstała i kołysząc kusząco biodrami, podeszła do stojącej na półce kasetki. Wyjęła stamtąd płaską torebkę, którą rzuciła w kierunku Sianeckiego. Mężczyzna chwycił ją zachłannie.

W gabinecie panowała pustka i ciemność. Lidka zapaliła światło i wsunęła się do środka. Obojętnym wzrokiem obrzuciła mapy. Nie znała się na tym. Linie i nakreślone znaki nic jej nie mówiły. Zaczęła przeszukiwać biurko męża. Poza standardowym dla niego bałaganem nie zauważyła niczego podejrzanego. Ruszyła ku szafkom, zajrzała nawet między poduszki leżące na sofie. Niczego jednak nie znalazła.

Zrezygnowana poszła na górę. Zawahała się, nim weszła do sypialni. Przyjęła za oczywiste, że Piotra nie ma w domu, skoro nie zastała go w gabinecie. Nie musiało tak być. Zmęczenie mogło zagnać go do łóżka, pomyślała. Pchnęła ostrożnie drzwi. Otworzyły się bezszelestnie i nikogo tam nie było. Odetchnąwszy z ulgą, zaczęła sprawdzać rzeczy męża.

–To musi się skończyć – powiedział Piotr łamiącym się głosem. Siedział ze spuszczoną głową, patrząc pustym wzrokiem w podłogę.

–Możesz odejść, kiedy tylko zechcesz. – W jej głosie było tyle słodyczy, że zniesmaczony podniósł głowę.

Daria uśmiechała się do niego łagodnie, w jej oczach błyskały figlarne ogniki.

–Nikt cię nie zmusza, żebyś został – mówiła, sięgając do górnego guzika sukienki. – Ty sam decydujesz. – Zaczęła ją powoli rozpinać, nie odrywając oczu od mężczyzny.

Z satysfakcją odnotowała rumieniec na jego twarzy i przyspieszony oddech, gdy nieruchomym wzrokiem patrzył na ruchy jej palców odsłaniających powoli nagie ciało.

187

–Powiedz słowo, a przestanę… – Sukienka zsunęła się z jej ciała i spoczęła u stóp. Daria stała przed nim naga. Jedyną ozdobą był ohydny tatuaż, który sprawiał, że serce mu biło jak szalone. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Dyszał w udręce.

Stanęła w lekkim rozkroku i wyciągnęła rękę. Piotr podał jej dłoń bez wahania. Wsunęła ją sobie między uda.

–Czujesz? – szepnęła. Była gorąca i wilgotna. Nic nie działało na nią tak podniecająco jak opór. Skinął głową, oblizując spierzchnięte wargi.

–Spójrz na mnie – poleciła. – Naprawdę chcesz to zakończyć? – spytała, gdy posłusznie podniósł głowę do góry.

Roześmiała się drwiąco, gdy gwałtownie zaprzeczył.

Zniechęcona niepowodzeniem Lidka wzięła gorący prysznic i zeszła do kuchni przygotować sobie kilka kanapek na kolację i wieczorne kakao. Nasypała do kubka dwie łyżeczki proszku, a mleko wstawiła do mikrofalówki. Ta metoda była jej zdaniem szybsza, choć Piotr dziwnie patrzył na jej zabiegi, przypomniała sobie z rozrzewnieniem.

Zjadła szybko, przełykając spore kęsy. Chciała położyć się do łóżka, zanim on wróci. Zaniepokoiła ją nieobecność męża. Zabrała samochód, więc pewnie musiał zadzwonić po taksówkę.

Albo też ktoś po niego przyjechał. Wykrzywiła się na tę myśl.

Nie miała pojęcia, gdzie mógł być o tej porze. Dochodziła już jedenasta, było ciemno. Nie miał tu żadnych przyjaciół. Czyżby wybrał się po narkotyki? Ale taksówką? Niemożliwe, uznała. Przecież nie będzie kupował prochów przy świadkach.

Chyba że to taksówkarz, wpadło jej do głowy, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Gdyby to był taksówkarz, Piotr nie musiałby nigdzie jeździć, bo po co? Dostawa do domu.

Zaczęła się zastanawiać, jak często wychodził tak późno, a ona o tym nie wiedziała. Szybko jednak odsunęła nieposłuszne, zatrważające myśli. Wstawiła naczynia do zmywarki i poszła na górę. Czuła, jak ją dopadają wydarzenia minionego dnia. Oczy same jej się zamykały. Nie miała siły myśleć. Wyczerpana, ostatkiem sił padła na łóżko. Nie pamiętała chwili, kiedy zasnęła.

188

4.

Po wyjściu przyjaciółki Edyta długo biła się z myślami. Była zła na siebie, że nie udało jej się zatrzymać Lidki. Z drugiej strony, czyż miała prawo dyktować przyjaciółce, co jest słuszne, a co nie? Lidka sama musi podjąć odpowiednie decyzje. Nie zmieniało to faktu, że martwiła się o nią. Dodatkowo zaniepokoiła ją wiadomość, że policja wypytywała Piotra o zaginioną dziewczynę.

Może rzeczywiście były to tylko rutynowe działania, a może nie, zastanawiała się Edyta. Czy to możliwe, żeby Sianecki był zamieszany… Nie, uznała. To nieprawdopodobne, tylko że… Zawahała się; jeszcze niedawno nie uwierzyłaby, że ten człowiek mógłby źle traktować ciężarną żonę. No tak…

Sięgnęła po telefon, by zadzwonić do Michała.

–Cześć, tu Edyta. – przywitała się, gdy tylko odebrał. – Muszę z tobą o czymś porozmawiać. Możesz wpaść? Wiem, że jest późno, ale…

–Coś się stało? – zaniepokoił się.

–Nie jestem pewna – odrzekła. – Chodzi o Lidkę i Piotra.

–Ja też mam do ciebie pytanie w związku z nimi – odpowiedział, przekładając aparat do drugiej ręki, żeby wrzucić kierunkowskaz. Oczywiście nie powinien prowadzić samochodu i jednocześnie rozmawiać przez telefon. Tylko że wiedzieć to jedno, a w praktyce wychodziło inaczej. Dobrze, że nie jestem z drogówki, wlepianie za to mandatu innym byłoby szczytem hipokryzji, pomyślał w nagłym przebłysku kiepskiego dowcipu.