Выбрать главу

–Co…? Aha, nie jesteś sama – zorientowała się przyjaciółka. – To mów „tak” albo „nie”. Nie uważasz, że to dziwne?

–Nie.

–Naprawdę? – Jej odpowiedź zaskoczyła Lidkę. – Dlaczego?

–Bo nie… – mruknęła.

–To nie jest odpowiedź – oburzyła się Lidka.

–Innej teraz dać ci nie mogę – syknęła zirytowana Edyta, zastanawiając się, czy nie wycofać się jednak na moment na zaplecze. Rzuciwszy okiem na klientów, uznała, że w sklepie jest za duży ruch. Nie chciała ryzykować utraty biżuterii.

–Wiesz coś, czego nie możesz powiedzieć głośno?

–Tak.

–Aha… – Lidka zaczęła się usilnie zastanawiać. – Ten twój Nawrocki coś ci powiedział?

–No właśnie.

–Hmmm… A czy ten Marian Z. zabił też inne dziewczyny? – zapytała w końcu.

–Prawdopodobnie nie.

–Rany… – jęknęła oszołomiona. – Jesteś pewna? To znaczy, on jest pewien?

–Właściwie tak… – Edyta nie mogła wyjawić, że Michał współpracuje z policjantami z Brzezin. Komisarz Madera nie wyzbył się do końca podejrzeń co do Piotra Sianeckiego.

–Czyli sprawa nie jest zamknięta?

–Nie jest – potwierdziła.

–Jezu… To znaczy, że ten facet dalej jest na wolności? – Lidka poczuła, jak włoski jeżą jej się na karku.

193

–To bardzo prawdopodobne – przyznała jej przyjaciółka. – Słuchaj, a może do mnie wpadniesz?

–Nie – odmówiła z ociąganiem – strasznie pada. Posiedzę w domu.

–Piotr jest spokojny? Mów „tak” albo „nie”, jeśli nie możesz inaczej – Edyta powtórzyła jej słowa.

–Mogę mówić. Siedzę sama w bibliotece. Jakoś wszystko się uspokoiło.

–Na pewno? – Edycie nie spodobał się ton, jakim to zostało powiedziane. Była pewna, że przyjaciółka kłamie albo przynajmniej coś przemilcza.

–Schodzę mu z drogi – przyznała się w końcu Lidka. – Siedzi w tym swoim gabinecie dzień i noc. Wychodzi tylko na posiłki i wziąć prysznic. Przeniósł się do łazienki na dole. Nawet z kuchni korzystamy na zmianę…

–To nie może trwać wiecznie – zauważyła Edyta, przetrawiając zasłyszane wiadomości.

–No wiem, wiem. – Lidka westchnęła z urazą. – Nie jestem głupia.

2.

Michał siedział na zapleczu pubu Jemioła i przeglądał z uwagą kserokopie dokumentów dostarczonych mu przez Łukasza i Roberta. Ogarniała go coraz większa bezsilność i frustracja. Odepchnął od siebie ostatnią teczkę i natknął się na współczujące spojrzenie Łukasza. Madera doskonale rozumiał młodszego kolegę z Lipniowa. Z akt nic nie wynikało. Wraz z Robertem zrobili wszystko, co było możliwe, ale z każdej strony natrafiali na mur.

–Klapa – stwierdził Robert, kiedy wszedł na zaplecze, niosąc pizzę, i zobaczył minę Nawrockiego.

–Brak punktów zaczepienia – przyznał Michał, starając się zapanować nad irytacją.

–Niekoniecznie. Wszyscy pozostali właściciele samochodów opel astra mają alibi bardziej wiarygodne niż Sianecki. Moglibyśmy skupić się na nim – myślał głośno Robert.

–Bez sensu. – Nawrocki odrzucił ten pomysł. – Nie było go tutaj przy poprzednich sprawach. Brak powiązania.

–To nie znaczy, że nie ma nic wspólnego z ostatnim zaginięciem – zauważył Robert.

–Nie widzę tego – mruknął nieprzekonany Michał.

–Masz inny pomysł? – burknął Robert.

194

–Właściwie to nie…

–Ja mam – przerwał im Madera. – Ale to tylko hipoteza – zaznaczył. – I właściwie sam nie jestem do niej przekonany – dodał, gdy pozostali popatrzyli na niego z zainteresowaniem.

–Mów… – ponaglił go niecierpliwie Robert.

–Nie przejrzałeś raportów z naszych akcji narkotykowych. – Madera wskazał Michałowi odłożone akta.

Rzeczywiście, nie zapoznał się z nimi. Wybrał tylko te, które dotyczyły zaginięć i próby uprowadzenia. Pozostałe odsunął na bok jako niezwiązane z interesującym go dochodzeniem.

–Co mają do rzeczy…

–Słuchajcie… – Łukasz przerwał mu w połowie zdania. – Przeczytałem dokładnie twoje notatki i akta sprawy Radoś, tej, która wbiegła twojej przyjaciółce pod koła, i mam coś, co mnie zainteresowało. Kto zjawia się pierwszy na miejscu wypadku? Komisarz Krzysztof Chmiel. Co tam robił? Nie jego działka.

–Podobno przejeżdżał w pobliżu. – Nawrocki nie był pewien, czy dobrze rozumie, do czego tamten zmierza.

–Kolejna sprawa. Ewa Zielińska. Kto jest pierwszy na miejscu? Komisarz Chmiel. Dlaczego?

–Anonimowe zgłoszenie – wtrącił Robert, przysłuchujący się uważnie wywodowi kolegi.

–To wiem. Dlaczego znowu akurat on?

–Znowu był w pobliżu – powiedział Michał, ze zdumienia odchylając się do tyłu w fotelu.

–Kolejna rzecz. Ciało Bartkowiak. To Chmiel zgłosił się do nas z prośbą o informacje. Po co mu były? Nie wasz rejon przecież. Tłumaczył, że to koleżeńska współpraca, ale w jakim zakresie? Przecież sam mówiłeś, że był na ciebie wściekły, gdy zająłeś się tą sprawą. Nie palił się do pomocy…

–Czekaj, czekaj… – Nawrocki usiłował sobie przypomnieć kolejność wydarzeń. – Przyjeżdża Bartkowiak, a Chmiel go spławia, delikatnie rzecz ujmując. Potem biorę to ja i zaczynają się pogróżki pod moim adresem. Kiedy próbuję w tym grzebać, nagle dostajecie anonimową wiadomość o znalezieniu zwłok i sprawa zamknięta.

–Sam widzisz. Niby nic takiego, ale jak poskładać kilka faktów do kupy, to człowiek zaczyna się zastanawiać.

195

–Kiedy zdarzył się wypadek i szukałem informacji o zaginięciach w rejonie, doszło do kolejnego uprowadzenia. Dziewczyna pasuje wyglądem do poprzednich ofiar, tylko że jest z dobrego domu, rodzice wszczynają alarm. – Michał próbował zanalizować przypadek Zielińskiej.

–Zbrodnia zostaje nagłośniona i dostajemy sprawcę na talerzu. W ten sposób sprawa zamknięta. Mamy maniaka, który mordował inne dziewczyny – podsumował Madera.

–Wygląda na to, że komuś bardzo zależy, żeby nie ciągnąć dalej tego dochodzenia – poparł kolegę Robert.

–I trzymać śledztwo z dala od Lipniowa – dodał Nawrocki. – Tylko że nic z tego wszystkiego nie wynika. Nie mamy dowodów.

–Nie mamy – zgodził się z nim Łukasz. – Gdybyś zerknął w raporty z narkotyków, zorientowałbyś się, że kiedy tylko trop prowadził do Lipniowa, ślad się nagle urywał. Wyrastała przed nami ściana. Podejrzany znikał, zanim zdążyliśmy go przesłuchać, albo miał murowane alibi.

–Mówiłeś o tym… – mruknął Nawrocki.

–Wczoraj sprawdziłem uważnie kolejne dokumenty i za każdym razem naszym oficerem współpracującym od was był Chmiel – oświadczył Łukasz z satysfakcją w głosie.

–Nie jestem pewien, jak należy to rozumieć – powiedział wolno Michał. – Czyżbyś sugerował, że to Chmiel stoi za tymi zabójstwami?

–Niezupełnie. Mam wrażenie, że on sprząta – odparł tamten i czekał na jego reakcję.

–Sprząta…?

–Na to mi wygląda. Każde dochodzenie, które dotarło do Lipniowa, albo tam utknęło, albo Chmiel cudownym sposobem wpadał na trop dilera…

–Anonimowy informator – dopowiedział usłużnie Janoch.

–Diler oczywiście nic nie wiedział i było po sprawie. Mieliśmy płotkę, ale nigdy nie dotarliśmy do źródła. Przed kilkoma miesiącami wysłałem raport do Centralnego Biura Śledczego. Mieli się temu wszystkiemu przyjrzeć, ale nic z tego nie wynikło. – Madera wzruszył ramionami, nie spuszczając oczu z Nawrockiego.