Edyta zostawiła samochód przy cmentarzu i skierowała się prosto na plebanię. Telefon od księdza Adama ją zaskoczył. Zaabsorbowana ostatnimi wydarzeniami zupełnie zapomniała o zostawionym proboszczowi notesie. Co więcej, nie sprawdziła znaczenia wszystkich symboli, mimo że obiecała to Lidce. W dodatku Michał zachowywał się dziwnie. Spotykali się sporadycznie i zawsze potrzebował jakichś informacji. Ta sprawa zupełnie go pochłonęła. Edyta miała wrażenie, że zajmował się jednocześnie zarówno niedawnymi zabójstwami tych dziewczyn, jak i śmiercią jej matki. Ponownie badał też okoliczności zgonów, o których rozmawiali, ale nie chciał jej wprowadzać w szczegóły. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Przecież to ona zaczęła tę sprawę, to ona we wszystko go wtajemniczyła.
Dlaczego teraz mnie odsuwa? – zżymała się w duchu.
Stanąwszy przed drzwiami plebanii, odetchnęła głęboko, by zapanować nad wzburzeniem, które ogarniało ją ostatnio na myśl o Nawrockim. Nie widzieli się od tygodnia. Rozmawiali kilka razy przez telefon i zawsze ją o coś wypytywał. Ostatnio powiedział, że nie będzie go dzień lub dwa. Kiedy wróci, muszą koniecznie porozmawiać. Edycie nie podobał się jego ton. Michał mówił niepewnie, jakby czuł się winny.
Owszem, powinien czuć się winny że mnie gdzieś nie zaprosił…, pomyślała zgryźliwie i zaraz poczuła niesmak do samej siebie, że w takiej sytuacji myśli o tego typu drobiazgach. Z niezadowoleniem pokręciła głową.
Aż odskoczyła przestraszona, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie. Starsza kobieta, z którą rozmawiała podczas pierwszej wizyty u proboszcza, popatrzyła na nią chmurnie.
–Wchodzi pani czy nie? – zapytała opryskliwie.
–Właśnie miałam zapukać. Dzień dobry pani. – Edyta uśmiechnęła się słabo.
–Ja tam nie wiem, co miała zrobić. Widzę przez okno, że stoi i stoi, to przyszłam. Robotę mam. Nie mogę czekać, aż się zdecyduje. – Gospodyni,
201
zrzędząc, poprowadziła ją do gabinetu. – I ksiądz proboszcz na nią czeka… – dodała takim tonem, jakby Edyta spóźniając się, popełniła świętokradztwo.
–Dziękuję pani. – Zastukała i nie czekając na zaproszenie, weszła do gabinetu.
Ksiądz Adam stał przy oknie i w zamyśleniu patrzył na ogród. Wydawało się, że nie słyszał jej wejścia.
–Proszę usiąść – powiedział cicho w końcu, nie odwracając się do niej.
–Dzwonił ksiądz do mnie. – Edyta usiadła na tym samym krześle, na którym siedziała podczas pierwszej rozmowy. – Rozumiem, że już ksiądz przetłumaczył notes? – zapytała, starając się ukryć napięcie wywołane jego milczeniem.
–Niestety… – Odwrócił się i wolno podszedł do biurka. Usiadł za nim i splatając palce niczym do pacierza, popatrzył na nią znużonym wzrokiem.
–Nie rozumiem…
–Powiedziała pani, że ten notes należał do Teodora Ligockiego… – Urwał i czekał na potwierdzenie bądź zaprzeczenie.
–Zgadza się.
–Jak trafił w pani ręce?
–Czy to istotne? Nie może mi ksiądz po prostu powiedzieć, co w nim jest?
–Proszę mi uwierzyć, że nic, co pani powie, nie wyjdzie za drzwi tego gabinetu – oświadczył.
–Lidia Sianecka, moja przyjaciółka, znalazła go na strychu podczas porządkowania rzeczy po zmarłym stryju męża. – Tyle mogła wyjawić proboszczowi.
–Czy ktoś inny widział ten notes?
–Nie, tylko ona, ja i ksiądz – zapewniła go. – Nie rozumiem jednak, co to ma do rzeczy…
–Czy w notesie było coś jeszcze? Rysunki? Mapki? – dociekał duchowny.
–Owszem – odrzekła ostrożnie.
–Pani je ma?
–Tak, wyjęłam je… Widzi ksiądz – tłumaczyła z wahaniem – moja księgarnia ma pewien określony profil związany, ogólnie rzecz ujmując, z magią w bardzo szeroko pojętym zakresie. Muszę więc wiedzieć różne rzeczy, co nie znaczy, że w nie wierzę – zastrzegła się szybko.
–Co było na tych rysunkach?
202
–Nie jestem pewna, nie zdążyłam wszystkich odcyfrować, a nawet o nich zapomniałam. Wydaje mi się, że rozpoznałam pewne symbole okultystyczne. Przynajmniej sądzę, że takiego wyrażenia można użyć… Tak naprawdę to przemieszanie wielu kultur i…
–Ma je pani? – przerwał jej bezceremonialnie proboszcz.
–Tak, mam.
–Mogłaby pani je tu przynieść? Te rzeczy nie powinny wpaść w niepowołane ręce – oświadczył z determinacją.
–Chyba ksiądz nie wierzy, że tamte szkice mają prawdziwą nadprzyrodzoną moc? – zapytała zdumiona. – To przecież stek bzdur!
–Są jednak ludzie, którzy wierzą, i oni nie mogą dostać tych rzeczy. Nie chodzi o to, że dzięki owym rytuałom można coś zyskać. Oboje wiemy, że to nie działa. Chodzi o same rytuały. Nie możemy dopuścić do ich przeprowadzenia, a…
–Przepraszam, ale o czym ksiądz mówi? – przerwała mu zaskoczona Edyta.
–Oczywiście, oczywiście, przepraszam. Już wyjaśniam. – Odetchnął głęboko, by zebrać myśli. – Po przeczytaniu tekstu nie mogłem uwierzyć, że to oryginał – zdecydował się zacząć od początku. – Zdecydowałem się na konsultacje i po potwierdzeniu autentyczności notesu zadzwoniłem do pani. To nie pan Ligocki był autorem dziennika. Ten notes pochodzi z początku dziewiętnastego wieku. Należał do samego biskupa Stefana Lipnowskiego, a okultystyczne rysunki, które pani zabrała, bez wątpienia były też jego własnością! – oznajmił, dramatycznie podnosząc głos.
–To chyba normalne – odrzekła niepewnie. – Był inkwizytorem, ścigał heretyków, więc…
–Nie rozumie pani. – Proboszcz otarł czoło chusteczką. – To był dziewiętnasty wiek. Kościół od dawna wycofał się z owych praktyk, a Lipnowski… On ich nie ścigał. On był jednym z nich! Powiem więcej. On był… mordercą
–dokończył z trudem.
–Czy chodzi księdzu o to, że na stosach umierali niewinni ludzie i każdy inkwizytor, w takim kontekście rzecz ujmując, mógłby zostać uznany… – Edyta próbowała zrozumieć, co miał na myśli ksiądz Adam.
–Kiedy mówię, że był mordercą, to właśnie to mam na myśli! – Podniósł głos. – Przepraszam, przepraszam… – dodał natychmiast szeptem, zerkając niespokojnie na drzwi. – Tylko to takie… Wie pani… – plątał się.
203
Edyta siedziała spokojnie i czekała, aż proboszcz opanuje emocje. Jej pytania najwyraźniej wyprowadzały go z równowagi, choć nie rozumiała dlaczego. Już od dawna przecież powszechnie wiadomo, że działalność inkwizycji nie należy do najchlubniejszych kart w historii Kościoła. A może przeczytał coś, co go przeraziło znacznie bardziej niż czyny biskupa inkwizytora sprzed prawie dwustu lat.
2.
Nawrocki uścisnął dłoń Norberta.
–Nie masz pojęcia, jaki jestem ci wdzięczny, że przyjechałeś – powiedział do niego serdecznie.
–Znasz mnie. Mówisz i masz. – Stary przyjaciel wzruszył ramionami. – Co jest grane?
Znali się obaj jeszcze z czasów, gdy pracowali razem w Centralnym Biurze Śledczym jako wywiadowcy. Ostatnio Norbert przeniósł się do antyterrory-stów, a Michał dostał propozycję pracy w Warszawie. Norbert miał mieszane uczucia co do decyzji kolegi, ale w końcu kto może być bardziej godny pogardy niż policjant, który stał się przestępcą? Tych też ktoś musi ujawniać, więc może Michał postąpił słusznie, ale Norbert mu nie zazdrościł.
–Muszę wyjechać na kilka dni i chcę, żebyś kogoś popilnował. – Nawrocki podał mu zdjęcie.
–Ma w sobie coś… – mruknął z uznaniem Norbert, przyglądając się kobiecie na fotografii. – Co zmalowała?
–Nic. To prywatna sprawa. Chcę, żebyś po prostu na nią uważał. Nazywa się Edyta Mielnik, prowadzi księgarnię w Lipniowie. Wszystkie dane zapisałem ci na odwrocie – dodał.