Выбрать главу

Chociaż napięcie w dużym stopniu ustąpiło, nikt się nie odezwał przez pozostałą część drogi — w dużym stopniu był to rezultat tresury jaką przeszliśmy jako więźniowie, ale głównym powodem były zapewne nerwy. Mnie również to dotyczyło. To jest to, powiedziałem sobie. Zaczyna się.

Nagłe uczucie opadania, jakiego doznajemy, wpadając w dziurę powietrzną podczas lotu samolotem, ustąpiło miejsca przemieszczeniu się sił przyciągania, po którym nastąpiło gwałtowne uderzenie i podskok. Wylądowali tak szybko, jak to było możliwe i przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego im się tak spieszy. Właz zasyczał i otworzył się; ku memu zaskoczeniu uderzyło w nas gorące i wilgotne powietrze.

Nie marnowaliśmy czasu i zrobiliśmy tak, jak nas poinstruowano — nie miało sensu narażać się naszym nowym panom i władcom, kiedy nie miało się pojęcia o niczym — i szybko wysiedliśmy. Zaskoczyły mnie jedynie ruchome schody odchodzące od wejścia do promu i sięgające gołej ziemi. Nie było tam bowiem żadnego lotniska, nie było niczego. Po kilku sekundach, staliśmy nadzy i zdezorientowani, natychmiast oblani lepkim polem, na jakiejś trawiastej równinie czy łące.

Przybyliśmy na Lilith — i w tym samym momencie, w którym uderzyło w nas gorące, miejscowe powietrze, rozpoczęła się systematyczna inwazja wiadomych mikroorganizmów w głąb naszych ciał.

Rozdział trzeci

POCZĄTKI

Byłem świadom obecności jakichś innych ludzi wokół nas — nie mechaników i personelu obsługi technicznej, których obecność byłaby oczywista, ale po prostu innych ludzi — pasażerów odlatujących. Zauważyłem jakieś pół tuzina osób, ubranych w luźne spódniczki, a nawet w jakieś błyszczące szaty, nie różniących się zbytnio od przeciętnych osobników z pogranicza, których tak dobrze znałem. W rzeczywistości, nie bardzo różniły się one od nas samych. Kiedy ostatni z naszej grupy opuścił prom, pasażerowie ci szybko zajęli nasze miejsca w tym, jak się teraz okazało, lśniącym i przypominającym latający spodek, pojeździe. Natychmiast wciągnięto schody i zamknięto właz.

— Nie marnują ani chwili, co? — zauważył stojący obok mnie mężczyzna i nie mogłem się z nim nie zgodzić.

Kiedy pomyślałem o tych pasażerach, zdałem sobie sprawę, iż jest w nich coś dziwnego, coś, co różni ich od pasażerów któregokolwiek ze statków międzyplanetarnych, jakich spotkałem w swym życiu. Żaden z nich, ani jeden, nie miał przy sobie jakiegokolwiek bagażu, a przecież nie było dość czasu, by taki bagaż załadować na statek w czasie, kiedy my go opuszczaliśmy. Prawdę mówiąc, nie mieli przy sobie zupełnie niczego, z wyjątkiem skąpego odzienia, w które byli ubrani.

Z pewnego oddalenia obserwowaliśmy jak statek ożywa i wznosi się szybko w powietrze. Przestał być widoczny w jednej chwili, a mimo to wszyscy nadal odprowadzaliśmy go wzrokiem, wpatrując się dokładnie w ten punkt błękitnego nieba, w którym zniknął. Tak jakby ten prom reprezentował sobą ostatnie ogniwo łączące nas ze starą cywilizacją, jakby był ostatnim połączeniem z miejscami, w których kiedyś byliśmy i z ludźmi, których znaliśmy — a także z ludźmi, którymi my sami kiedyś byliśmy.

Byłem jednym z pierwszych, którzy oderwali oczy od nieba, i dlatego natychmiast spostrzegłem zbliżającą się do nas atrakcyjną kobietę. Miała na sobie skąpą kolorowa spódniczkę i coś, co przypominało sandały. Była bardzo wysoka — na pewno jakieś 180 centymetrów — włosy miała długie i czarne, skórę tak mocno opaloną, iż prawie czarną.

— Halo! — zawołała głębokim, gardłowym, a mimo to przyjemnym głosem. — Jestem waszą przewodniczką i instruktorką. Proszę iść za mną do miejsca zakwaterowania.

Kilka osób wpatrywało się ciągle w niebo, jakby były zaczarowane czy zahipnotyzowane, w końcu jednak wszyscy udaliśmy się za naszą przewodniczką. Byliśmy przecież tymi, którzy przeżyli, i życic toczyło się dalej.

Opis Lilith jako Rajskiego Ogrodu, dotyczył głównie jej ciepłego klimatu i bujnej roślinności. Przynajmniej ja sani tak sobie tę planetę wyobrażałem. Jednak moja wyobraźnia nie podsunęła mi obrazu półnagich kobiet i chat z trawy; do takiego prymitywu nie byłem przyzwyczajony.

A właśnie takie chaty z trawy ujrzałem; żółte ściany z trzciny i kryte strzechą dachy. Zauważyłem, że inni byli równie zaskoczeni jak ja. Byliśmy przygotowani prawic na wszystko, ale przecież wychowaliśmy się w błyszczącym, zautomatyzowanym świecie. Nawet najniższe warstwy społeczne przyzwyczajone były do zerkania od czasu do czasu na zegarek, by sprawdzić godzinę, datę i tak dalej; do światła, które włączało się, kiedy wchodziłeś do pokoju; do pożywienia, które otrzymywałeś, jeśli wydałeś polecenie i dotknąłeś płytki w ścianie. Prymitywne miejsce to takie, gdzie nie zawsze można kontrolować pogodę, gdzie budynki bywają zbudowane z kamienia i drewna… i gdzie rośnie trawa i drzewa. A tutaj — nie tylko wyglądałem teraz jak jakiś człowiek prehistoryczny, ja nim po prostu byłem. Usiedliśmy przed jedną z chat i słuchaliśmy naszej przewodniczki.

— Jestem Patra — powiedziała, wymawiając głoską r z lekką wibracja. — Jakieś piec lat temu, podobnie jak wy, zostałam skazana na zesłanie tutaj. Nie wyjawię mojego przestępstwa ani mojego dawnego imienia — na światach Wardena nie pytamy o takie rzeczy, chociaż czasami są tacy, którzy z własnej woli udzielają informacji tego rodzaju. Do was należy wybór, czy chcecie ujawnić coś z waszej przeszłości i komu to chcecie ujawnić. Możecie używać waszego dawnego imienia, możecie też przyjąć nowe, jak ja to uczyniłam.

Rozległy się szepty i potakiwania. Musze przyznać, iż mnie leż przypadł do gustu ten pomysł. Z wyjątkiem sytuacji, kiedy napotkam kogoś, kto znał osobiście starego Cala Tremona, oszczędzi mi to odpowiadania na wiele kłopotliwych pytań i tym samym zmniejszy szansę popełnienia błędu.

— Zostaniecie tutaj przez kilka dni — ciągnęła Patra. — Jesteście bowiem na nowym i wrogim człowiekowi świecie. Domyślam się, iż wielu spośród was było na nowych i wrogich światach, ale żaden z nich nie przypominał tego. W przeszłości mieliście mapy, plany, komputery, mechaniczne pomoce wszelkiego rodzaju, nie wspominając skutecznej broni. Tutaj te rzeczy nie istnieją, a informacje możecie otrzymać jedynie ode mnie. Co więcej, a z czego bez wątpienia zdajecie sobie sprawy, organizm Wardena wnika do naszych ciał i żyje wewnątrz nas, a proces ten może mieć bardzo nieprzyjemne skutki uboczne podczas pierwszych kilku dni. Nie chciałabym was bez potrzeby straszyć, powiem więc tylko, iż skutki te na ogól ograniczają się do zawrotów głowy, dezorientacji, bólu żołądka i tym podobnych objawów. Nie będziecie tak naprawdę chorzy, będziecie tylko od czasu do czasu odczuwać pewien przykry dyskomfort. Minie to jednak bardzo szybko i wkrótce o wszystkim zapomnicie. A ma to także swoje zalety.

— Taa, przykuwa nas do tej skały — mruknął któryś ze słuchających.

Patra uśmiechnęła się tylko.

— Nie całkiem, chociaż zatrzymuje nas w tym układzie słonecznym. Jest to fakt, który należy zaakceptować, z którym należy się pogodzić. Nawet nie próbujcie myśleć o ucieczce, o przechytrzeniu tego systemu. Nie tylko nie da się tego zrobić — a usiłowały to uczynić najlepsze mózgi w galaktyce — ale śmierć związana z taką próbą, należy do najgorszych, najbardziej okropnych, jakie można sobie wyobrazić.